-
Liczba zawartości
1 094 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
123
Zawartość dodana przez RSM
-
LS bez ostatniej części dalej łowi i jest ok. Jeśli jest gwarancja, to przy mikado wymienią w miarę szybko. LS to wklejanka, więc przywykłeś do tego typu. Może dalej mikado? Sicario, black stone?
-
Odra zaczyna odkrywać swoje skarby dla tych, którzy odwiedzają ją często. Ja staram się być codziennie, nawet jeżeli miałoby być to ledwie 15min przed lub po pracy. Dzisiaj nad wodą o 4:00. Miejscówkę obserwuję od pewnego czasu. Dłubałem tu okonki, wyciągałem ładne klenie i holowałem ładnego sandacza, który niestety się spiął. Inni wędkarze często obławiają ten odcinek na grubo za sandaczem. Moim planem na dzisiaj był sandacz na woblera przed świtem. Niestety plany to czasem tylko marzenia i nie zaobserwowałem aktywności tego drapieżnika a do obstukiwania dna gumami nie byłem przygotowany. Coś jednak intensywnie spławiało się przy powierzchni ale bez towarzyszącego popłochu drobnicy. Postanowiłem poszperać w górnej partii wody obrotówką, jako dość uniwersalną przynętą. Czarny savage gear w rozmiarze 2 to moja ulubiona blaszka w takich sytuacjach. I nie zawiodła. Już po paru chwilach poczułem skubnięcie i mój kijek do 8g pięknie się ugiął. Kilka krótkich zamortyzowanych odjazdów i mogłem powoli prowadzić rybę jak na smyczy. Musiałem z nią przejść 100m do miejsca gdzie możliwe było podebranie. W tym czasie spojrzałem jak jest zapięta - cała obrotówka w pysku. Doszedłem do miejsca podebrania i delikatnie zagarnąłem rybę do siatki. Nagle widzę, że plecionka lata luzem - obrotówka się zerwała. Szukam w pysku ryby, w podbieraku, na brzegu - nie ma. No mam nadzieję, że nie połknął, bo pyszczek miał duży. A był to śliczny jaź 48 cm - mój pierwszy.
-
W niedzielę wybrałem się z synem za okoniem. Wylądowaliśmy na jednej z miejskich zatoczek Odry. Dla nas teren nowy, ale okazało się, że ten niewielki skrawek wody obławia sporo innych wędkarzy. Miejsce urocze - stary port przemysłowy, rozebrane konstrukcje żelbetowe suwnic, widok fajny. Większość łowiła na grubo za dużym drapieżnikiem. My natomiast kajtki i fish up tanty. Okonki dało się delikatnym prowadzeniem oderwać od kryjówek przy dnie, ale rozmiar mikro. Inni wędkarze na 0, przynajmniej w czasie kiedy my byliśmy. Ale najciekawsze było to co działo się na powierzchni wody. Co chwila, w różnych miejscach fruwała drobnica uciekając przed drapieżnikiem. Dla mnie wyglądało to na bolenia, choć przez brak doświadczenia pewny nie byłem. Poniedziałek ciepło. Postanowiłem tą stołówkę odwiedzić ponownie, przygotowany na bolenia. Aktywność podobna, ławice drobnicy rozpraszały się w popłochu. Kilkanaście rzutów soulem huntera. Jakoś zakodowałem czyjąś wypowiedź, że w zimne miesiące wolniej, głębiej i mniejsze przynęty. No nie tutaj. Zmiana na 9cm ghosta przyniosła szybko brania. 4 bolenie w krótkim czasie. Wszystkie małe, poniżej 40cm, ale super satysfakcja, że pierwszy raz celując w bolenia udało się go podejść. Ale teraz pytanie do bardziej doświadczonych z tym gatunkiem. Zatoka z niemal stojącą wodą, dużo drobnicy i żerujące kilka razy w ciągu dnia małe bolenie. To mam ustalone. Czy jest szansa, że krążą tu też większe osobniki, czy raczej stronią od takich miejsc?
-
Nie ma wędki uniwersalnej, ale są wędki, które pozwolą posmakować Ci większości technik i pozwolą połowić większość gatunków. CW 3-15g, to właśnie kije które powinny oferować ten komfort. Niestety, niskobudżetowe często w jakimś aspekcie rozczarowują (często są źle opisane), co nie znaczy, że nie da się takiego trafić. Wyszukuj opinii i podejmij decyzję. Ja szukając tego typu kija dla syna kupiłem Dragona CTX MS-X 2,28 cw 2,5-16g. Jest naprawdę świetny, choć obecnie przyjrzałbym się bardziej CTX Ms-X 2,44m 3-18g. Obsłużysz tym kajtki 2" na 3g główkach (dobra opcja pod okonie) jak i gumy 4" na główkach do 8g (sandacz, szczupak). Obrotówki od 1 do 3, woblery od 3g. Jest jednak pewne "ale". Tego typu kij jest delikatny. Zapomnij o szarpaniu z zaczepów. Hol dużej ryby jest możliwy i da się wykonać szybko. Ale trzeba mieć trochę wprawy, dobrze operować hamulcem, wykorzystać fajne ugięcie kija żeby "uspokoić" holowaną rybę. Nic gwałtownie, wszystko z wyczuciem. Gdy nieco ponad rok temu zaczynaliśmy, popełnialiśmy z synem wiele błędów, które zdewastowałyby taki kij. Dlatego dobrą opcją jest celować na początek w kij 5-25g z mocniejszym blankiem. Np Dragon/Okuma Black Rock. Tutaj dodatkową zaletą jest fakt, że możesz kupić długość 2,75 a nawet 3,05m. To bardzo pomaga na dużej rzece jeżeli chodzi o zasięg rzutów. Łatwiej też operować w silnym nurcie. Niestety chodzenie za okoniem odpada w wersji delikatnej. Dalej można obrotówkami, bocznym trokiem, ale paproszek całkowicie przestaje być wyczuwalny. W zamian kij wybaczy więcej błędów "mechanicznych" użytkownika.
-
Sam mój szczupak nie zrobił na mnie wrażenia - bo po prostu mały. Ale ta ich aktywność o tej godzinie. Teago nie dało się nie zauważyć. I potwierdzam - mój też z Odry.
-
Około 12:00 na mojej wodzie zaczęły gryźć szczupaki. Super widok jak w różnych miejscach co chwila spłoszone ryby latają nad wodą. I to nie było tak, że jeden drapieżnik szalał. Ożyła cała woda. O 12:30 wszystko ponownie ucichło. W tym czasie zaliczyłem jedną obcinkę, 2 spady, 3 niezacięte brania, 2 niewymiarowe szczupaki i jeden 55cm. Fotka miała być na miarce, ale krzywy teren i mi zjechał. Nie chciałem przedłużać sesji i powędrował po tym od razu do wody.
-
-
Nocą okonie gryzą bez jakiegoś finezyjnego dłubania. O ile dla mnie są one jeszcze zagadką, o tyle mój syn w jakiś naturalny sposób je przyciąga.
-
Wcześnie rano powinno być fajnie. U mnie okoń dostał szału o 6:00. Ja jednak byłem za kleniem i te punktualnie od 7:00 do 8:00 jadły ślicznie. Niestety, mimo że dobrana metoda nie schodzi narazie poniżej 40cm, to nie mogę trafić z 5 z przodu. Ale będę próbował. Dzisiaj 8 sztuk około 45cm. Też duże znaczenie miał spadek ciśnienia. Wczoraj jedynie sumiki małe jadły, mimo chłodnej wody. Dzisiaj kleń już aktywny, ale w głębszych partiach wody.
-
Ale tutaj chyba kluczowe jest, że kolega poszukuje kołowrotka do wody słonej. Czyli aspekt szczelności, odporności na korozję i łatwości konserwacji. Ciężko szukać konkretnych parametrów sugerujących, że dany kołowrotek posłuży dłużej. Chyba jedyne wyjście to przeszperać sieć, szukając opinii o konkretnych modelach. Szczególnie, że wędkujący w morzu często rozkręcają swoje młynki i sporo jest w sieci materiałów gdzie dzielą się spostrzeżeniami, zdjęciami itd.
-
Krótka chwila nad obetonowaną częścią Odry z jedną gruntówką opartą o torbę . Widziałem swój cel, ale musiałem nieco pokombinować, żeby zachęcić klenie do brania. W pierwszej kolejności odchudziłem zestaw i wydłużyłem przypon, tak żeby prąd wody wachlarzem turlał przynętę w upatrzone miejsce. Dalej zmniejszyłem także haczyk i wielkość przynęty. Moje przynęty są krojone i urywane, także zmiana wielkości to parametr, którym jak najbardziej mogę operować. Duży kleń czasem potrzebuje kulki o średnicy do 4cm a czasem, tak jak dziś, kosteczki nie większej niż 1 cm. Kiedy wszystko skorygowałem, zaczęły się brania w odstępach kilku minutowych.
-
-
-
-
Dzięki za spotkanie. Musicie wiedzieć, że jak dla niektórych dzieciaków ważne są imiona bohaterów Marvela, tak samo mój syn używa waszych nicków z forum Stał grzecznie i dziękował cichutko za upominki, ale w drodze powrotnej rozgadał się. Niesamowicie dumny, że złowił szczupaczka i bolenia. Muchy od Borysa poukładał snując plany co i jak użyje. Poppera od jacena z 15 minut tłumaczył mamie w jakich sytuacjach mu się sprawdzi. Więc za moment haczyk będzie miał nowego użytkownika, nieletniego, który już sam napisze co wykombinował nad wodą
-
Dzisiaj postanowiłem połazić za okoniem. Kijek do 8g, żyłka 0,12, kajtki 2''. Początek trochę rozczarował. Po czwartym mikroskopijnym okonku zmieniłem miejscówkę ale i założyłem większą gumę - kiełbia 7cm od realistic shad. Szybko uwiesił się ładny okoń, zaszalał przy brzegu i się spiął. Ale to zatrzymało mnie na dłużej z wybraną przynętą. Dwa kolejne brania spadły szybko. Zacząłem rozważać zmianę na 5cm, ale jeszcz jeden rzut. Branie, zacięcie i nagle czuję że siedzi klocek. Siłuje się ze mną, ale nie wariuje jak okoń. Kijek w znaczym ugięciu, ale zapas mocy spory i hol szybki. I oto mój pierwszy sandacz (nie licząc dziesięcio centymetrowego z Bystrzycy ). Ten miał 60cm. Centrum miasta, po wypuszczeniu brawa od obserwujących spacerowiczów Normalnie jarmark.
-
Dzisiaj wreszcie pokazałem miejscówki synowi. Wieczór obfitował w wędkarzy, ale nikt na szczęście nie uznał upatrzonego wcześniej przeze mnie fragmentu nabrzeża za atrakcyjny. Nie pomyliłem się w wyborze. Klenie co chwila z przyłowami małych sumów. Rozmiar 45-47cm. Zestawy zrobiłem troszkę grubsze. Kleniom nie przeszkadzało a w końcu pojawił się przyłów, który przeczówałem. Sumik 77cm, na mięciutkiej gruntówce z cw do 70g - fajne uczucie.
-
Masz 100% racji i zazwyczaj się pilnuję. Ale są łowiska gdzie presja jest duża i nie ma co ukrywać. Jak na prężycach np złowię coś fajnego na grunt, to jaki sens to ukrywać, jak i tak w weekend ciężko tam o stanowisko? To łowisko akurat też nie jest jakąś magiczną miejscówką. Ryby widać jak na dłoni z mostów i ciężko trafić na moment gdy nie ma tam wędkarzy. Ale dobrać się do kleni to nie wystarczy robaczek. Jak w weekend miałem tam klenia za kleniem, to 5 innych wędkarzy po dwie wędki postawiło i czekało z efektami w mojej opini kompletnie innymi (małe leszcze). A dzisia 3 sumy bez wymiaru. Wszystkie z jednego miejsca, co mi daje do myślenia i może skuszę się na cięższy sprzęt. Kleń był tylko jeden. Ale łowienie trwało 30 min, więc i tak super.
-
Obserwowałem kiedyś z mostu zachowanie i ustawienie kleni na opasce. Woda była krystalicznie czysta. Płytko, tuż przy brzegu stało dużo małych. Były ruchliwe, aktywne i startowały do wszystkiego. Nieco głębiej stały większe. Te już rzadziej startowały do powierzchni, ale ewidentnie było widać, że obserwują. Najgłębiej na spadku, poza granicą przejrzystości wody, stały wielkie. Wypływały z toni dopiero gdy zobaczyły coś co je interesuje i często rezygnowały w pół drogi. Zacząłem je dokarmiać. Drobnica ruszyła natychmiast a większe po krótkiej chwili. Te największe pojawiły się dopiero przy 3-4 porcji rzucanej karmy. Zbliżały się skokami, z zatrzymaniami. Jakby budowały pewność siebie i po każdym drobnym kroku sprawdzały czy coś je nie zaniepokoiło. Jak dopłynęły do karmy, to jadły szybko, agresywnie i po kilku kęsach uciekały. Ale tak zachowywało się duże stado przy dużej przestrzeni. W małej rzece podejrzewam, że jest analogia. Tylko że rolę głębokiej wody pełnią burty, kamienie, gałęzie, czyli wszystko przy czym może zaczaić się i obserwować duży kleń. Dlatego rzucając w zaobserwowane stado małych kleni można zdziwić się gwałtownym wyjściem gdzieś z ukrycia większego. Oczywiście mówię o w miarę regularnych odcinkach rzeki. Przelewy i rafy to żerowiska gdzie lepszą analogią będzie zachowanie ryb na główkach. Na Odrze zaobserwowałem wyżej opisane ustawienie wcześnie rano. Ja rzucałem na opaskę z gruntu, syn próbował na suchą muchę. On miał dużo brań malutkich kleni. Natomiast w moją przynętę średnicy około 4cm ciągle podskubywaną, zawsze po paru minutach uderzał kleń powyżej 40cm. Zazwyczaj po około godzinie 8:00 obserwowałem zmianę zachowania. Duże klenie wypływają do powierzchni w środku nurtu lub ustawiają się na półkach (np. odsadzkach fundamentów filarów mostów) lub przy wysokich ścianach nabrzeża. Liczba brań z gruntu z głębszych miejsc radykalnie spadała. Te na półkach ignorowały smużaki i muchy. Zdarzały się jednak bardzo agresywne wyjścia do woblera prowadzonego na około 1m głębokości równolegle do ich stanowiska. Te na środku wody kompletnie ignorowały głęboko chodzące woblery. Wychodziły natomiast do smużaków, much i płytko chodzących woblerów, parę cm pod powierzchnią. Zazwyczaj jednak nie były to ataki bardzo agresywne. Najczęściej odprowadzały przynętę. Po kontakcie przynęty z wodą, ryba podpływała błyskawicznie i czasem następował atak. Jeżeli nie uderzyła w tym momencie, to jakby schodziły z niej emocje i jedynie powoli płynęła za przynętą nieraz wręcz dotykając noskiem. Próbowałem w tym momencie zatrzymać, próbowałem podszarpnąć, ale żadnej reguły. Czasem ryba płoszyła się, czasem spokojnie zawracała, czasem uderzyła. Loteria jak dla mnie i to o tyle trudna, że wszystko odbywa się na znacznym zasięgu. Im więcej śmieci płynie z nurtem (jak ostatnio) tym bardziej rozleniwiona ryba. Zaczyna trzymać się powierzchni i wybierać powoli kąski. W takich warunkach ciężko skusić. Na Odrze ciekawie jest po południu. Liczne statki pływające kanałami trochę rozpraszają ryby i część ponownie ląduje w głębszych pasach opaski i żeruje przy gruncie. Na Ślęzy i Drawie wykorzystywałem podobne zachowania kleni. Zazwyczaj rzucałem w upatrzony punkt pod przeciwnym brzegiem, gdzie zakładałem, że może stać duży kleń i ten efekt pierwszego "chlup" może być najskuteczniejszy. Często przynętą był smużak, więc dawałem mu trochę swobodnie spłynąć. Potem prowadziłem wachlarzem aż pod mój brzeg i na koniec do siebie, równolegle do burty. Zazwyczaj preferowałem woblery pływające, które mogłem trzymać płytko w trakcie prowadzenia wachlarzem i ściągnąć trochę głębiej przy burcie. Smużaki dociążałem agrafką z krętlikiem, co pozwalało mi przy burcie nurkować i okazywało się skuteczniejsze niż prowadzenie z dużą falą. Na odcinku, gdzie wiem, że jest głęboko (ponad 2,5m) wykorzystywałem spinmady lub gumki, żeby zejść do dna i móc je powoli prowadzić. Te stojące głęboko klenie o poranku, w okresie zimnym zachowywały się tak samo także w ciągu dnia. Dlatego głębokie i o spokojnym nurcie rynny były dla mnie głównym celem zimą i wczesną wiosną i tylko na płytkich odcinkach sięgałem po woblery (i w sumie tylko w cieplejsze dni). Z gruntu potrafiłem wyciągnąć po 3-4 klenie z jednego miejsca. Ale spinningując, gdy spłoszyłem ryby od powierzchni, to rzeczywiście ciężko było dojrzeć ponowne wyjścia tych dużych kleni. Dużo mam spostrzeżeń o kleniach, bo podchodzę do nich i spinningiem, i z gruntu, i teraz obserwuję poczynania syna z muchą. Na razie mam to jednak jeszcze niepoukładane i wiele moich wniosków może być zbyt pochopnych lub obarczonych sytuacyjnością na moich łowiskach. Ale może to co opisałem, zainspiruje Cię do jakiś sposobów prowadzenia much.
-
Moje podejście do kleni okazało się skuteczne, a efekty powtarzalne. Mając niecałą godzinkę przed lub po pracy, cieszy fakt, że w tak krótkim czasie dużo się dzieje. Dzisiaj kilka klusek. Miałem wrażenie, że łowię tą samą rybę, bo wszystkie równo 47cm. Ale jak takie biorą, to wierzę, że jest potencjał na większego. Warunki: hałas, przepływające statki, pobierające próbki wody uczennice jakiejś szkoły. Miasto stłumiło osławioną ostrożność kleni. Przyłowem były dwa niewymiarowe sumy, co mnie trochę zaskoczyło.
-
Dwa tygodnie podchodów do ryb, które widziałem i które mnie ignorowały. Spinningiem poległem. Było sporo okoni, odcięte żyłki przez szczupaki ale upatrzone stada grubych kleni miały mnie gdzieś. Pasły się na syfie płynącym głównym nurtem. Do smużaków, które tam podawałem podpływały lecz bez agresji. Ostrożnie i leniwie wybierały smaczne kąski. Próbowałem na chlebek, ale rozpadał się błyskawicznie pod naporem drobnicy. W końcu dzisiaj udało się. Przysmak duży, z gruntu, podany na spadku za opaską. Ryba mogła popróbować, poskubać. I rzeczywiście, brania w formie delikatnych skubnięć, bez wędki wciąganej w wodę. Skończyłem na jakiejś 10% skuteczności zacięć w stosunku do ilości brań. Wyszło 13 kleni, wszystkie w przedziale 45-50cm. Wędka to spinning do 8g z improwizacją do formy gruntówki, więc hole super frajda
-
Wczoraj poszedłem z synem za dużym leszczem. Testuję swój sposób na selekcję dużych, ale nie będę się rozpisywał bo to, że mi się 2x udało nie znaczy, że metoda jest warta polecenia Grunt że w tym wypadku haczyki używałem duże, w rozmiarze 2 lub 4, grube, kute karpiowe. Żyłki też oscylujące koło 0,3 i przynęty też pokaźne. Wyciągnąłem kilkanaście okoni, z gruntu, z haczykiem połkniętym do gardła. I to maleństwa były, niektóre bez wymiaru. Także selekcja słabo mi poszła . Masakra.
-
I jeszcze przynęty i zanęty. Z zanęt najlepiej mi w tym roku chodziły pelety w mdławych smakach o jasnym kolorze - scopex to pdstawa, ale warto mieć wanilię i orzech tygrysi. Oprócz jasnych zawsze mam pod ręką czarnego i czerwonego halibuta. Mieszając je z jasnymi, mogę decydować o docelowym kolorze "tortu". Wisienką na nim jest przynęta. Tu zazwyczaj stosuję dumbellsy. Najlepsze są typu wafters lub tonące. Pop up bardzo rzadko mi się sprawdzały, bo generalnie rozwalają ideę metody. Wafters jest o tyle fajne, że dobrze wyważone haczykiem bywają zassane nawet gdy zainteresowanie ryby wzbudził tylko pelet zanętowy. W arsenale mam trzy produkty w użyciu, a reszta leży do dalszych testów. Skuteczne w tym roku były: ringers 11mm pomarańcza czekolada oraz the jucie dubbells od bait techa. Ale killerem i skutecznym testerem nowych łowisk był 7mm tutti frutti od mach pro. Te ziarenka są genialne. Poza wymienionymi dumbbellsami warto mieć pelet haczykowy halibuta, kukurydzę, robaczki. Nie ma co przesadzać z wyborem. Ale szukanie smaku pod swoje łowisko to super zabawa.
-
Podajniki zazwyczaj występują w trzech rozmiarach s, l, xl. Czasem opisane jest to numeracją. Poza rozmiarem mają jeszcze wagę. Ja zazwyczaj używam 20g. Najmniejszy rozmiar wczesną wiosną, resztę sezonu w rozmiarze l. Xl używam z sygnalizatorem i na karpiówce. Wtedy biorę koszyk 50g. Wtedy używam większych peletów a czasem kulki w pva. Kupując podajniki zwróć uwagę na jakość wykonania. Np. Jaxon to tragedia, przewleczenie żyłki wymaga gimnastyki. Ja bardzo lubię mikado aperio. Brak żeber minimalizuje szansę na splątanie przyponu. Łącznikiem jest krętlik, co wydaje mi się lepsze niż plastikowe szybkozłączki. Z budżetowych mikado wypada bardzo dobrze. Haczyki dobierasz do przynęty, tak samo jak rodzaj włosa. Ja kupuję gotowe przypony bo nie zrywa się tak często. Najczęściej haczyk 12 z włosem z gumką. Gumka jest super do dumbellsów a i przez pelet czy kulkę przeciągniesz igłą. Stoperem w takiej sytuacji najczęściej w moim wypadku jest łodyga jakiegoś listka.
-
Przedział cenowy mocno Cię ogranicza w wyborze. Wędka teleskopowa w takiej sytuacji to będzie jaxon albo konger. Wystarczy w allegro wpisać "tele feeder" i zobaczysz w czym możesz wybierać. Ale wszystko to mniej więcej to samo w tej półce 70-80zł. Szukaj 3,6m z wyrzutem około 80g. W transporcie takie kije mogą mieć około 1,0m długości, gdzie np. składana wędka mikado uv method 3,5m ma długość transportową 1,23m. Kołowrotek to pewna dowolność, bo do metody nie musisz mieć jakiejś dedykowanej konstrukcji. Tutaj bym jednak poszukiwał czegoś za około 150zł z dobrą opinią, np. ryobi ecusima. Ważne, żeby miał wygodny klips (w metodzie ważniejsza jest powtarzalność rzutu niż bardzo daleki zasięg). Rozmiar polecałbym 4000. Sam łowię na 3000, używając kołowrotków zakupionych do innych celów i dają radę. Jednak jak musiałem ostatnio założyć grubsze żyłki, ze względu na obecność dużych ryb w łowisku, to już trochę tej pojemności na szpuli brakowało. Jeżeli chcesz coś z wolnym biegiem, to może zerknij na okumę ceymar. Ja osobiście wolę wędek pilnować i przeżywać emocje gdy są porywane przez karpie Branie karpi, nawet niewielkich, są bardzo dynamiczne (odjazd). Fajnie mieć dobre podpórki, bo karpik potrafi ostro wyrwać wędkę. W metodzie zazwyczaj łowisz na małe haczyki, a "samo zacięcie" nie zawsze jest bardzo mocne. Dlatego ważna jest amortyzacja w czasie holu. Precyzyjny hamulec, progresywne ugięcie wędki i rozciągliwość żyłki. Plecionka jest słabym wyborem do metody. Mały karp na sztywnym zestawie ma duże szanse skończyć z podciętym gardłem a nawet brzuchem. Czasem używam plecionki (na duże karpie i amury w pobliżu zaczepów), ale wtedy hamulec mam mocno odkręcony a moje kije zdecydowanie lepiej amortyzują niż jakikolwiek teleskop.