 (336_280 pix).jpg)
-
Liczba zawartości
1 768 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Zawartość dodana przez Jarosław
-
Robaki wydłubane z zanęty zawsze były lepsze, chyba, że aromatyzowane trzy dni wcześniej. Poza tym jak zbiornik ma małą presję i wędkarzy mało to wystarczy tarta bułka na płoć albo tarty chleb na leszcza i robak. Wyszukane zanęty są potrzebne na zawody, gdzie trzeba rybę zlokalizować utrzymać na stanowisku trzy godziny aby nie odeszła do konkurencji.
-
Ja pamiętam takich którym sprężyna oklejona ciastem starczała nawet na tydzień A ryby i tak brały Bo było mniej wędkarzy a więcej ryb i nie było rejestrów, za to "krajówka" za 100 ZŁ na cały kraj. I najważniejsze, było jedno PZW.
-
Klej do koszyczka zanętowego?? Przecież to ma wylecieć a nie zostać. Pamiętam wędkarzy jakieś 30 lat temu, zagniatali owsiankę z chlebem i olejkiem waniliowym do ciasta i jedno napełnienie sprężyny wystarczyło na cały dzień i jeszcze na koniec tłukli o wodę z dziesięć razy. To bardziej spełniało rolę ciężarka niż zanętnika. Zanęta do koszyczka ma być półsucha a na pewno nie przemoczona. Ona sama napęcznieje w wodzie i się dywanuje koło haczyka.
-
Faktem jest, że w tej zanęcie jest mało kleistych składników, a nasiona słonecznika jeszcze bardziej ja rozwalają. Najlepiej kleją płatki owsiane ale zmielone na mąkę. Nie bardzo rozumiem czemu do koszyka ma być zanęta bardzo klejąca? Wtedy wyleci dopiero przy ściąganiu koszyka albo wcale i jest na całe łowienie . Ja daję do koszyka półsuchą i jestem zadowolony. Ma namoknąć i wylecieć na miejscu gdzie jest haczyk a nie gdzie indziej. I według mnie za dużo tych zapachów.
-
Przyznam Ci racje w 80% Jak chodzi o szybkościowe łowienie bat nie ma konkurencji, ale jak chodzi o dokładne zlokalizowanie większych ryb, dokładne zanęcenie i utrzymanie ryb przez cały czas wędkowania w kwadracie 0,5x0,5, nawet niekoniecznie na zawodach a następnie wyciągniecie tego "urobku"do siatki to tyczka jest niezawodna. Jest jeszcze sprawa zawad. Tyczką można je ominąć mając zestaw 3 metry a batem 8-9 metrów z tak długą żyłką już trudniej. Dochodzi wiatr, zmiana kierunku nurtu, czasem jakieś gałęzie nad głową. No i podstawa, batem niezwykle trudno wyholować rybę powyżej 2 kilogramów a tyczką z wentylem wyciągam karpie do 7 kilo.
-
Też tak dawniej myślałem, kiedy chodziłem ze spiningiem lub jeździłem na nocki lub dwudniowe wyprawy z kolegami. Teraz lat przybyło, koledzy się wykruszyli, zdrowie pogorszyło, włosy sprzedałem na pędzle to i poglądy się zmieniły. Miło mieć sprawdzoną i mądrą osobę przy boku w życiu a nawet na rybach.
-
Podbije stary temat, bo ciekawy. W skrócie, jasne, że można, dlatego tyczkarze zawsze zabierają ze sobą baty, aby nie dostać batów. W czasie zawodów mogą się zmienić warunki pogodowe jak kierunek wiatru, fala a nawet uciąg wody. Wtedy trzeba szybko zadecydować jaką technikę wybrać, znając już rybostan i głębokość. Mało tego, sam nieraz brałem do ręki odległościówkę w czasie zawodów jak wyczaiłem, że ryby są poza zasięgiem i tyczki i bata. Warto przy tym pamiętać, że regulamin zawodów mówi, że ryba nie może wyjść z naszego sektora, a to problem, bo ona nieraz chce.
-
To co możesz robić z żoną, nie możesz robić z siostrą. Przepisy są jasne, ale jak zwykle Polacy mają to do siebie, że muszą kombinować, dlatego nas nigdzie nie lubią.
-
Czy zawsze, zawsze kiedy jest taka potrzeba, jeśli ryby są płochliwe i ciężkie donęcanie z ręki je wystrasza i jest długa przerwa w braniach. Stosuję na łowiskach które znam z tej strony. Donęcam w ten sposób nie tylko kulami ale i robakami czy pociętymi rosówkami na łowiskach karpiowych. Także kukurydzę czy pellet tak podaję. Nie sprawdziło mi się w rzekach.
-
Wracam do tematu ponieważ celne nęcenie podczas łowienia na tyczkę to połowa sukcesu. Stosuję od trzech lat swój patent. Z twardego styropianu wykonałem kwadrat o wielkości 13x13 cm a w nim dziurę aby umieścić w nim pasownie największy z kubków jakie istnieją. Przykręcam do topu taki zestaw, wkładam dużą kulę i opuszczam zestaw na wodę, dołączam tyczkę i holuje przed siebie(?), raczej popycham na docelowe miejsce a następnie wywracam i kula wylatuje. Taki rodzaj nęcenia może być tylko w wędkowaniu rekreacyjnym lub zawodach towarzyskich.
-
Ja swoją przygodę z tyczką zacząłem 17 lat temu w wieku 50 lat i do tej pory mnie "nie puściło" mimo zmian w kręgosłupie i biodrach. Łowię prawie wyłącznie rekreacyjnie z wyjątkiem zawodów "kołowych" Być może gdybym nadal łowił pierwszą tyczką która ważyła 1700 gram pewnie bym dawno zrezygnował ale obecne moje tyczki ważą 850-900 gram z wyjątkiem karpiowej Fly, która waży 1100 gr. Zawsze jednak w futerale są przynajmniej trzy baty bo to też finezja wędkowania.
-
Na płytkiej wodzie nie ma znaczenia czy szczytówka jest w wodzie czy nie nawet na głębokości 0,5 metra ponieważ zestaw ma trzy metry tyle ile top, wiec szczytówka jest i tak 2,5 metra od spławika. Zastanawiam się tylko po jakie licho smużyć szczytówką? Przecież i zacięcie jest bardziej spóźnione.
-
Dziesięć lat temu, kiedy powstawał nowy RAPR na walnych zgromadzeniach na poziomie kół trzeba było dawać rozsądne propozycje odnośnie nowych przepisów. Ja dałem propozycję aby na zawodach były brane pod uwagę wszystkie złowione ryby, ponieważ i tak są wypuszczane a mierzenie i przyglądanie się zabiera nieraz sporo czasu. W ZO nawet nie chcieli o tym słyszeć. Dziwna sprawa, bo jak odbywały się w Polsce Mistrzostwa Świata w wędkarstwie spławikowym nikt sobie nie zajmował czasu mierzeniem ryb czy sprawdzaniem ile ma lat i czy jest pełnoletnia. Wszystkie brały udział i wszystkie były wypuszczone. Można? Można. Nie wiem jak jest na Mistrzostwach Polski. Dziwi mnie przepis, który nie jest jednorodny w jednorodnym PZW odnośnie rejestru a właściwie rejestracji ryb. Na południu Polski każda złowiona ryba i włożona do siatki musi być zapisana przed ponownym zarzuceniem wędki, mimo, że zawsze ryby wypuszczam po wędkowaniu. Ciągle mam problemy podczas kontroli, bo mam ryby zarejestrowane a nie ma ani wagi ani miary tylko piszę uwagę, ryby wyp......łem. Na północy Polski jest to załatwione "normalnie" wpisuje się ryby zabrane z łowiska. Można?. Można.
-
Moja żona tylko wypuszcza ryby a do tego nie trzeba opłat. Chyba, że taki kontakt z rybą jest uznany za tymczasowe przetrzymanie w ramach połowu Oprócz takich obowiązkowych akcesoriów jak miarka, waga, wypychacz jeszcze dojdą grabie o odpowiednich wymiarach.
-
Jestem przeciw. W zimnej wodzie ryby maja słabą przemianę materii i słabo żerują. Ja nęcę zanętą mało i jałowo z dużą domieszką ziemi, gliny a dużo robactwa i śmierdzieli.
-
Niedawno minęły dwa lata jak przeniósł się na Rajskie Łowiska Nic nie wiedziałem. Nasze dwa spotkania nie doszły do skutku [*][*][*]
-
Od 8 lat jeżdżę na komercję karpiową na tyczkę i wiem coś o tym, że nie zawsze jest łatwo coś wyciągnąć. Karpie wbrew ogólnej opinii są bardzo ostrożne, szczególnie te wielokrotnie zapinane. Ryby nie czują bólu tylko stres, który przy dłuższym holu zapada im w pamięć. Mam zasadę, że przeważnie nęcę tylko z kubka pomimo tego, że właściciele mówią, że karpie podpływają podczas karmienia. Tylko, że właściciel jak karmi to nie stoi nad nimi z 13 metrowym kijem na brzegu. Co innego nęcenie w bajorach otwartych a jeszcze inaczej w rzekach. Zresztą na tym forum Maniek jest mistrzem nęcenia i z wielu rad po skopiowaniu i modernizacji wielokrotnie korzystałem. Teraz bardziej idę na łatwiznę, bo niektóre gotowe mieszanki to rewelacja i rzadko komponuję zanęty ale sposób podania ciągle doskonalę. Zdaje egzamin sposób gwieździsty to znaczy "ścieżki prowadzące do centrum" A tak apro pos co słychać z Mańkiem?
-
Nie wiem czy dałbym radę. 7,5 kg wyciągnąłem ale kilka większych jednak spiąłem. Właściwie jestem na takie przygotowany ale jednak zawsze jakiś błąd się przytrafi. Z tym, że te większe były na Wiśle w Tyńcu. Miały ponad 15 kilo, bo koledzy je wyciągali na gruntówki.
-
Zadzwoń do właściciela kiedy otwiera- dziś tam się zapuściłem na zwiady a tu brama zamknięta i w tym większym stawie wygląda że dopiero napuszcza wodę. Z tego co widać z drogi staw jest pogłębiony a groble poprawione. Dzięki Tomku. Dzisiaj się tam tez wybierałem na zwiady ale na stronie wyczytałem. OTWARCIE SEZONU WĘDKARSKIEGO 2015 28 MARZEC GODZ 7.00 ZAPRASZAMY Ciekawe jak to będzie, jak piszesz, że dopiero napuszcza wodę to ryby zaczną brać za miesiąc. A 28- go można tylko wypić piwo, odczekać trzy godziny aż wyparuje i do domu. Ps Przenieś może te posty bo w tym miejscu nie są w temacie.
-
Jarosław, You made my day! Na rok ich wysłać nie na dzień z sieciami. Ps. Wybieram się do Pruchnej na karpie ale byłem tam 10 lat temu i na grunt a teraz łowię tylko na tyczkę, nie wiem jak tam jest z głębokością i czy bliżej brzegu też będą ryby, bo wtedy brały na środku nauczone do tego.
-
W Australii jest problem z karpiem. W niektórych zbiornikach jest więcej ryb niż wody i tworzą się formy głodowe. Próbowano nawet zagospodarować mięso na mączkę i paszę w bakutilach ale udało się tylko w 5%. Niektóre zbiorniki musieli obsuszać aby spychami wybrać karpie. A przecież wystarczyło zorganizować wycieczki polskich wędkarzy.
-
Pamiętam dyskusje, które trwały całe lata na forach wędkarskich aby w sejmie był chociaż jeden przedstawiciel PZW i jak do wyborów to byli chętni ale jak już zasiedli w ławach sejmowych to nikt się już nie trudził zajmować swoimi wyborcami. Ciągle czytam o Ustawie o Rybactwie Śródlądowym i Prawie Wodnym a to przecież nie to samo choć jedno drugiemu podlega. Tylko, że te ustawy są w gestii Ministerstwa Rolnictwa a tam wszystko jest podporządkowane rybactwu a nie niechcianemu wędkarstwu.
-
Tylko powiedz mi kto z posłów zajmujących się ustawami zna się na wędkarstwie? Nawet RZGW jako właściciel wód nie ma pojęcia, dlatego zawsze na gwałt szuka dzierżawcy aby na niego scedować obowiązki odnośnie przepisów i zezwoleń. Ostatnio jak byłem kontrolowany przez PSR nad Wisłą, to zupełnie ich nie interesował rejestr i co w siatce tylko czy znaczki zapłacone.
-
O ile wiem, to na wszystkich wodach górskich spining jest dozwolony od 1 stycznia a jednocześnie szczupak w tych wodach nie ma ochrony jako szkodnik. Nieprawda. Ten przepis od paru lat nie istnieje, został zlikwidowany (z tego co pamiętam wraz z dużą aktualizacją RAPR w 2011?). Szczupak jest już chroniony w wodach górskich i okresem i wymiarem ochronnym. Sorry, wyszedłem z obiegu trochę bo jeżdżę na komercje a w kole tylko na zawody. Z działacza już wyrosłem, bo PZW nie zbawię
-
Pytanie retoryczne. Wędkarz - bez znaczenia, czy etyczny, czy nie etyczny - ma obowiązek stosować regulamin obowiązujący na łowisku, na którym łowi. Tak mówi prawo, a wszystko robione niezgodnie z tym prawem to kłusownictwo. Reszta restrykcji, to moralne zasady, które sobie można, lecz nie trzeba, samemu narzucić. Nie chcesz łowić płoci wiosną? Twój wybór. Poza tym, nawet na prywatnym łowisku wymiary i okresy ochronne nie mogą być łagodniejsze niż to co ustala Rozporządzenie Ministra Rolnictwa: http://brasil.cel.agh.edu.pl/~09skmolfa/file/Dz.U.2001.138.1559.R1.pdf Te można zaostrzyć, nie wolno złagodzić. Uważam to za wielkie nieporozumienie. Przepisy powinny być jednakowe wszędzie jak mówi PAPR. A tu mało tego, że są wszędzie różne i trudno się połapać to jeszcze jak jest kilku właścicieli na jednej wodzie to z każdej strony bajora jest inny regulamin. Nie mówiąc o odcinkach rzek. Mam siedlisko na rzeką Regą. To najlepszy przykład jak rzeka może być rzeką zakazów tam co miesiąc są inne zakazy, ograniczenia i przepisy zastosowania przynęt a i tak ryb coraz mniej bo więcej kłusowników niż wędkarzy którym się utrudnia życie. To samo widziałem na Wieprzy w Darłowie codziennie były siaty zakładane wieczorem a rano zdejmowane. Dodatkowa sprawa to zawody gdzie wszystkie ryby się wypuszcza w dobrej kondycji z powrotem do wody. Powinno być jak w innych krajach, że wszystkie ryby biorą udział w zawodach. Tak było na ostatnich mistrzostwach świata w Warszawie na Kanale Żerańskim. Kto by na takich mistrzostwach sprawdzał w milimetrach wymiar czy zastanawiał się czy to mały jelec czy kleń albo płoć czy niemiarowy jaź. Nic się nie stało jak ta ryba była w siatce te dwie godziny i tak wróciła do wody żywa i zdrowa. Dodatkowa sprawa to bezrybie spowodowane tasiemcem. Zamiast zarybiać w jednym roku zamiast ryb wsypać tira wapna ale kto z zarządu będzie narażał się wędkarzom, lepiej niech zostaną pijawki i sumiki bo co rok po 10 ton odławia się siatkami zdechlaków a dwa razy tyle zalega na dnie i zatruwa wodę. Ale to moje zdanie z którym nikt nie musi się zgadzać.