Na moje oko są trzy opcje: albo łowisz zbyt blisko brzegu (skoro z gruntu brały), albo robisz za dużo hałasu swoim łowieniem i obecnością (do kleni stojących na płyciźnie w stojącej wodzie podchodziłem zawsze na kolanach, bo inaczej tylko zostawał obłoczek piasku we wodzie), albo jest tak jak mówisz, że zbierają tylko łatwy łup i nie chce się im gonić za uciekającym jedzeniem.
Miałem taki przypadek na jez. Goczałkowickim dwa lata temu w maju. Obok ludzie łowili na spławik z półmetrowym gruntem okonia za okoniem na pół rosówki (i były to okonie przez duże O ) a ja obok rzucałem spinem wszystkim co miałem w pudełku BEZ BRANIA. Stąd wiem, że i taka opcja wchodzi w grę