Kilka razy trafiłem na "tłuste" wędkowanie. Raz nawet panowały warunki, o których pisze się w poradnikach wędkarskich że w takie dni śmiało można siedzieć w domu. A jednak nie. Dobrze że wtedy pojechałem. Natomiast zauważyłem pewną prawidłowość w braku brań wynikającą z dwóch zjawisk - pewnie to dotyczy nie tylko Słupa ( może to ktoś potwierdzi ) - mianowicie:
1) Pod koniec wiosny, gdy woda osiągnie odpowiednio wysoką temperaturę (temperatura, ciepło - myślę że to jest powód) na dnie pojawiają się pęcherzyki gazów, które w skrajnych przypadkach powodują odrywanie się skorupy do której są przyczepione. Można wtedy jechać do domu - zero brań, zero zawsze.
2) Casem zauważałem dryfujące wzdłuż brzegu ławice narybku, taki ok. 4-8 cm. Lekko głową w dół. Wtedy też jak w basenie...
Obserwacje te oraz wnioski z nich płynące dotyczą tylko miejsc w których łowiłem. Jest to wyłącznie lewa strona zbiornika patrząc od strony rzeki - rodzaj estuarium z głębokościa wiosenną 2,5-3,5m zawarte między tzw. "kołkiem" a przewężeniem za którym już otwarta i "właściwe" jezioro. Dodam jeszcze że łowię tam tylko wiosną i nastawiam się tylko na białoryb, a zdarza się przepiękna płoć, leszcz, karp...