Skocz do zawartości
tokarex pontony

madman

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    131
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez madman

  1. No właśnie kij niczym "nie oberwał", strzelił po około 30 minutach łowienia przy lekkim przygięciu - był pewnie zmęczony. Fakt, iż go nie oszczędzałem (rzucanie przynętami 2x za ciężkimi, przycięcie szczytówki żeby zmienić pracę, szarpanie się z zaczepami...) - jak na kijek za parę dych długo wytrzymał i parę rybek wyjął Następca: Savage Gear Troutizimo 0-7g Przetestowany wczoraj na ślęzy - szczpaczek 30cm na brzegu, wrażenia niesamowite. Już się nie mogę doczekać porządnej "kluchy" na drugim końcu wędki. Tego mi brakowało - krótkiego, poręcznego, mięciutkiego kija o parabolicznej pracy. Biorąc go do ręki w pierwszej chwili myślałem, że to muchówka. Tym razem postaram się za szybko nie połamać... aldebaran - nie ma co marudzić tylko brać parasol i na ryby We Wrocławiu to samo, mimo to lecimy za jakieś dwie godziny na (oby!) pierwszego karpia w tym sezonie.
  2. Gratuluję łapania koledzy! Trochę mnie nie było na forum (kto bym tam w zimie marznął nad wodą? ), ale wracam z zimowego snu z hukiem! A w zasadzie z trzaskiem... Mój sezon kleniowy rozpoczęty lekkim spinem nad wrocławską Ślęzą... Rozpoczęcie sezonu nie trwało długo... No nic, lecę po spina do sklepu i trzeba coś w końcu połapać!
  3. madman

    Opłaty Okręgowe - alternatywa

    Oj tam głupoty gadacie Nie ma na to pieniędzy. Nie stać ich na częste, rzetelne kontrole, a wy jeszcze chcielibyście, żeby każdy z nich miał przy sobie sprzęt wart kilkadziesiąt/kilkaset złotych. Jeśli już PZW miałoby pieniądze wolałbym, żeby wydano je na zarybianie a nie elektroniczny bubel
  4. madman

    Opłaty Okręgowe - alternatywa

    Jak to mówią "bez sensu". W sezonie jak jest dobrze i rodzina pozwala siedzę co chwilę nad wodą. W roku zabieram tyle co nic (w 2014 wziąłem do domu dwie, trzy ryby i to z komercyjnych łowisk bądź należących do koła gdzie się dopłaca za możliwość wędkowania). Twoim zdaniem powinienem zapłacić XXXXXX kasy ba spędziłem milion godzin nad wodą w ogóle nie uszczuplając rybostanu, a dziadek, który dwa razy poszedł na barki i wytargał do domu 30kg dużych płoci z ikrą powinien zapłacić 50pln? Opłata całoroczna (codzienna) 400pln - no teraz to przesadziłeś. Znowu po portfelu dostaliby Ci, którzy są uczciwi a nie Ci, co kłusują. Bo oni i tak dalej będą kłusować, nie ważne jak super system wymyślisz. Więcej, taka kwota za cały rok sprawi, że będą się czuli jeszcze bardziej pokrzywdzeni i z jeszcze większą premedytacją będą chcieli oszukać PZW. A tak w ogóle to irytowałyby mnie sytuacje w stylu: "kurcze, chłopaki, zawijam do domu, telefon mi padł..." System na dziś jest dobry, tylko brak kontroli jak napisał miro. Amen.
  5. No i tak, grudzień, grudzień a jutro już po grudniu... ba, więcej! Jutro już po roku 2014. Niezmiernie miło było na zakończenie sezonu połapać z maniu, tym bardziej iż kilka godzin po naszym zejściu z wody tafla ścięła i trzyma do dziś. Tak więc załapaliśmy się nie na ostatnie dni, ale wręcz na ostatnie godziny wędkowania w tym roku. No i dobrze. Trzeba sprzęt wyczyścić, naprawić zmęczone przelotki, zakonserwować kołowrotki. Zebrać klamoty porozwalane po garażu i ustalić, czego ewentualnie brakuje na kolejny sezon. Kto wie, może trochę pokulać kulek kulkowatych na drani garbatych czy wąsatych Kto wie, co następny sezon przyniesie - oby same wielkie rybska, życiówki i rekordy! Tego Wam koledzy na rok 2015 życzę Mad PS - no i nie chlać dziś za bardzo EDIT: albo chlejcie... co tam
  6. madman

    Filmy wędkarskie

    KrisRyd - fajny materiał, już czekam na rok 2015 i kolejne zasiadki
  7. Krzesła nie kupuj bo każdy "tyłek" musi sam znaleźć swoje miejsce i może się okazać, iż prezentobiorca albo będzie się niewygodnie męczył albo po prostu nie skorzysta na prezencie Nie bez powodu jest tyle modeli krzeseł - jak ze swetrem, trzeba przymierzyć, usiąść i sprawdzić "czy mi pasi czy nie". To tylko moja sugestia. Jeśli spiningista to nakup przynęt dobrej jakości - tego nigdy za wiele.
  8. Oj tam oj tam panowie! Już od razu Wam się instynkty mażą i nałogi nie wiadomo jakie. Po prostu z domu uciekamy! Od bab! I tyle!
  9. No i pięknie Panowie. Co do kamerek sportowych to zakupiłem takową z myślą o spinie a skończyło się na nagrywaniu karpii, bo jak spinuję to idę na spacer a nie jeszcze się użerać z techniką. No ale podziwiam weteranów, którym się chce Jesień jak to jesień kibel z tragedią, posoka z żenadą i kiblem totalnym Mimo to udało się sezon karpiowy zakończyć dwiema życiówkami... ... pięknym japońcem 40cm ... ... oraz golasem równe 11kg i to właśnie ta rybka oficjalnie zamknęła u mnie sezon karpiowy 2014. No i zaczęło się latanie za sandaczem. Niestety zaczęło się ono u każdego i dobre, znane miejscówki przypominają bazary (zwłaszcza w okolicach weekendów). Tak więc pozostaje tylko robić zdjęcia i cieszyć się świeżym powietrzem... Ogólnie patrząc na presję wędkarską w okolicy Wrocławia coraz częściej wybieram rzadko uczęszczane wody prywatne albo dni w środku tygodnia. Przy weekendach pozostaje piastować dzieci Uważam ten sezon za bardzo dobry i choć dużo wyjść na pusto, to jeszcze więcej w moim przypadku padło życiówek. Najbardziej cieszą pierwsze wymiarowe sumki. maniu - to jak? w sobotę za miasto? PS - a tak kompletnie na boku... na prawdę nie przeszkadza niektórym siedzieć na rybach po 5 osób na główce, gdzie w promieniu dwu kilometrów jest więcej ludzi aniżeli w supermarkecie w niedzielę po kościele? Coraz częściej widzę taki widok nad wodą i aż się odechciewa. Cieszę się, że małe rzeczki wciąż są puste, a rybki chętne.
  10. Gratulacje wszystkim kolegom, którzy połapali to co tam chcieli połapać, a nawet jeśli chcieli coś innego ale i tak połapali to też gratulacje Wczoraj wypad w duecie z maniu. Ot, delikatne spiny, żyłeczki 16ki, rozsądne przynęty i... a co tam ryby. Popatrzcie, czemu warto było zwlec się z łóżka gdy było jeszcze kompletnie ciemno. Więc tak wędrowaliśmy śladami niewielkiej rzeczki, kryjącej w sobie dużo niespodzianek... Okonie dopisywały, w sumie złowiliśmy w niedługim czasie około 20 sztuk. Maluchy, jednak na kijku 13g to i tak przyjemna zabawa. Jeśli o okoniach mowa, ostatnio znowu udało mi się wyjść grubo powyżej 30cm (rybka wygięta w stronę kamery, w sumie jakoś tak na zdjęciu straciła na wymiarach ). Jednak wracając do wczorajszego wypadu. Spacer ogólnie zasępił nasze twarze, bo ów rzeczka wraz z Odrą straciła około metra wody, co w jej przypadku równa się strumyk... Tak, poza dołkami rzeczka miała średnio 20cm (!) głębokości. Mimo to na końcu łapię zaczep, który niechętnie odpływa wyginając lekki spining w pałąk. Zamiast popuścić usiłuję sobie i rybie udowodnić, że wcale nie mam takiego lekkiego sprzętu na jaki wygląda, co oczywiście kończy się fiaskiem. Chirurgicznie obcięta żyłka wskazuje na atak solidnego zębacza, który niestety pozostał z hakiem w wodzie. Szybkie wiązanie przynęty, flagowej, a jak. Rzut, ponownie zaczep, który cięgnie w bok brzegu. Jednak od razu czuć, iż mamy do czynienia z mniejszą rybą. Sporo mniejszą. Nie mniej tym razem popuszczam, niech się zmęczy. Zmęczył się. Szybkie foto i chlap do wody! 51cm pistolet, który zakończył ten wypad.
  11. Podłączając się do tematu wąsatego to także uważam sezon za kiepawy. Choć dopiero w tym roku dobrałem się do większych sztuk (tak więc doświadczenia nie mam) to ilość wyjść / ilość brań wypada fatalnie. Z resztą to samo tyczy się karpia. Wiosna była niesamowita - przez dwa tygodnie brało po prostu wszystko - kilka karpi na zasiadkę. Kilka odjazdów sumowych na nocce... potem upały i siadło i tak siedzi do dziś
  12. tomek1 - próbujesz jeszcze na sumka czy już tylko szczupaczek/sandaczyk? Ja się przyznam bez bicia, że odpuściłem wąsatego (ciągle łudzę się na jeszcze jedno wyjście, ale nie wiem czy zdążę przed mrozami) Jako iż karp poszedł spać na chwilę (pewnie w środku złotej jesieni się na chwilę jeszcze ruszy, a tak przynajmniej sobie to tłumaczę), odkurzyłem spina i hurrra na zębacza. Buszuję po trzcinach i rzucam wzdłuż brzegu myśląc: "Stary, nawet jak zatniesz to go pod takim kątem nie wyjmiesz bo ci w trzciny poleci...". A tam, rzucam. Może przynajmniej będą emocje. Bach! Branie! Spad... No to kontynuuję marny żywot szuwara włuczykija i po chwili zapinam kolejnego. Radość nie trwa krótko - znowu spad. "Co do jasnej..." Patrzę na kotwiczkę przy obrotówce - pogięta, tępa, jakaś taka stara i nijaka. No tak, trochę odrzańskich konarów wyjęła... No to zmiana kotwiczki i leciwko! Po jakimś czasie (i wiadrze okoni) zapinam trzeciego. Tym razem siedzi solidnie! Jeden wyskok, drugi, oceniam gościa na co najmniej 60-70cm. Leciutka okoniówka trzeszczy i wygina się do podłogi. "Mam cię, zarazo ty jedna, ty gnido ty! Jesteś mój! Będziesz na fotce jak nic!" Udaj się podprowadzić zębacza pod brzeg, kapituluje... wtedy łapie zrywa, wpada w trzciny i tyle. "Oj nie nie nie! Tak łatwo ze mną nie wygrasz!" Wchodzę w lichych butkach w same trzciny (skarpety już i tak mokre, więc...), łapię dziada za ogon i wciągam. Jest! Cofam się na brzeg i wtedy czort jeden wywija mi się z rąk, wędka szarpnięta zaplątuje się w trawę, węzeł puszcza (w zasadzie to strzela) i diablisko jedne zębate za pomocą dwu susów wraca do wody kradnąc moją blaszkę i unikając sesji zdjęciowej... Dawno tak głośno nie zakląłem nad wodą Tak czy inaczej, gdy szczupaki ucichły zmieniłem nastawienie i udało się takiego oto boleszkę wytachać na brzeg. Jakieś 50cm+. Blaszka... a blaszkę odzyskam następnym razem, bo wiem gdzie czort jeden ma swoje miejsce
  13. wernicjusz - ogólnie presja duża, ale jak widać ryby full także każdy znajdzie coś dla siebie bumtarara - widoczek fajny... Jak rozumiem to do prywatnego zbiornika? Wracając do tematu "jak było na rybach bla bla". Wczoraj postanowiłem sprawdzić stawek, który chodzi mi po głowie od tamtego roku. Stawek... bajoro, duża kałuża schowana w kępie drzew na środku pola przy samej drodze nieopodal centrum handlowego XD Upewniłem się, czy jest to woda PZW - no jest. Była PGRu, teraz PZW... Rozmiary zbiorniczka takie, że z każdego miejsca mogę dorzucić na drugi brzeg po linii prostej, a paproszkiem 5g rzucam w pół wody. Głębokość - pół metra, dwie dziury trochę głębsze (może z metr, półtora). Po kilku rzutach 'badawczych' zakładam paproszka okoniowego i zwijam. Szarpnięcie, luz... zwijam samą żyłkę. No nic, kolejny paproszek - rzut. Okonek (10cm). Kolejny rzut - okonek... Wyciągnąłem rzut po rzucie sześć okoni. Zachęcony zmieniam miejsce na głębsze - szczupaczek! Nie możliwe, myślę! Suma sumaru w 40 minut połakomiło się na mojego paproszka 15 okoni i jeden szczupaczek, zaś dwa razy coś większego chiachnęło zestaw! Cieszy mnie fakt, iż większość wędkarzy "uznaje łowienie w takich miejscach za obrazę majestatu poważnego wędkarza"
  14. Pięknie Panowie, gratulacje! tomek1 - dopiero przeczytałem Twoje posty dotyczące konkursu etc. niestety cykam fotki albo telefonem albo kamerą, więc rozdzielczość wyjściowa jest za mała jak na wymagania regulaminu ;/ Tak czy inaczej. Dzisiaj na rybach to nie było wcale, ponieważ siedzę w robocie (znaczy przy kompie), ale wczoraj było całkiem nieźle. Z kolegą maniu z forum targnęliśmy na pakę leciutkie spiningi (żyłeczka 16, kijek 13g okoniowy) i heja na naszą miejscówkę. Łowisko jak łowisko, zdjęcia mówią wszystko. Najpierw kolega maniu wyciągnął pięknego garbusa 33cm+ oświadczając, iż widział nieopodal całą skrzynkę... znaczy ławicę takich garbusów. No to siup, zarzucam i melduje się po chwili w krzakach 37cm - życiówka ma okoniowa a i owszem! Po rybę musiałem pofatygować się praktycznie do wody, na szczęście udało się uratować i drapieżnika i mój zestaw. Szybka sesja zdjęciowa i rybki wracają na półkę do lodu... znaczy do wody... Rybka maniu: I moja:
  15. Wczoraj nocny spin sandaczowo - sumowy. Mokrooooooo, mokrooooo i jeszcze raz mokrooooo! Stan wody tak wysoki, a woda tak brudna, że na 0.3-0.4cm dna nie widać... Ryby całkowicie zniknęły nie wiadomo gdzie Innymi słowy ni brania, ni puknięcia
  16. madman

    Filmy wędkarskie

    Dorzucam materiał, co by nie przepadł Jak poprzednio - muzyczno/filmowa relacja z zasiadki.
  17. Dorzucę do tematu tyle - zacny bolo miro, a poniżej fotki rybek z zasiadki Był jeszcze czwarty karpik, ale nawet go nie ważyłem ( 50cm, max 4kg) i nie fotografowałem.
  18. Januu - gratki karpiowania. Spiny dużych ryb to właśnie to, co szybko zagania mnie nad wodę raz jeszcze Co do kolegów dyskutujących mojego dziadka itd itp. Kiedyś limity i wymiary nie miały znaczenia. Było jak było i każde dobre jedzenie (zwłaszcza za darmo) było cenne. Może nie była to kwestia życia i śmierci, ale istotniejszy był komfort człowieka a nie ryby. Wtedy było inaczej. Dziś jest nam na tyle dobrze, że możemy pomyśleć o rybie a nie o swoim stole (który i tak sucie zastawimy za sprawą okolicznego dyskontu ). Dajcie Panowie spokój. A dziadkowi dziękuję, bo tak dobrej ryby na obiad to prawie nikt we wsi wtedy nie jadł XD Poniżej materiał z ostatniej zasiadki... Było super! Zdjęcia wrzucę jutro.
  19. Apropo prosiaków to "haczykowa" czapka wylądowała na ścianie FB łowiska w Chwałowicach https://www.facebook.com/lowiskochwalowice?fref=ts ... a brzany piękne. Gratulacje! Jakiś krótki filmik z powyższej zasiadki niedługo (cztery rybki zameldowały się na brzegu, to i owo udało się nagrać).
  20. Piękny szczupak! A pomyśleć, że kiedyś takie sztuki to były pospolite "średniaki" Pamiętam jak mój dziadek przynosił do domu (byłem jeszcze wtedy tyci tyci) po dwa, trzy ponad metrowe zębacze... zajmowało mu to w starych czasach parę godzin. Tłukły na każdą ZSRR'owską blachę... Żałuję, że nie dane mi było powędkować w tamtych czasach. Tomku gratki. W tym roku też mam jeszcze zamiar wyrwać się na suma, choć sezon już ma się ku końcowi... Wczorajszy wypad na parę godzinek z kolegami z forum zakończył się stadem małych leszczy oraz paroma okonkami na brzegu... Ilość "łowców" sumów oraz karpi nad wodą była zastraszająca... Auto koło auta, namiot koło namiotu, boje stały obok siebie a obsypany ziarnem był niemal każdy metr kwadratowy... Żenua... Dodam, iż zbiornik nie komercyjny. Ot, starorzecze w środku lasu - któż tam chodzi, można by pomyśleć. Odpowiedź okazała się prosta - WSZYSCY tam chodzą
  21. We Wrocławiu nie podtapia, woda czysta, piękna... tylko jakaś taka niska Jedno ze starorzeczy, na które chodzę ma o ponad metr niższy poziom niż zwykle. Pogoda kręci, ciśnienie lata, pół dnia słońce (lampa), drugie pół dnia chmury i tak wkoło Macieja... Jakbym był rybą to sam bym nie brał, tylko schował się w jakimś miłym, zamulonym dole i ciumlał liście dębu udając, że dobre szczupak28 - czym nęciłeś? Moja wzięła na samo zacinający zestaw. Sypałem parę miesięcy przeintelektualizowaniem i pseudointeligencją. Aha, jako przynęta poleciał naszyjnik, pierścionki ostatnio w modzie i rybeczki nie tak chętnie na nie biorą (a na pewno ostrożniej).
  22. madman

    Bez Ciśnień

    Dokładnie. Choć nie mam mega doświadczenia w karpiowaniu to zauważyłem, że połowa sukcesu to trafione miejsce. Niestety ów miejsce jest inne zależnie od pogody i pory roku. Za każdym razem trzeba szukać i wróżyć z fusów "gdzie dziś siedzą". Czas, otóż to. Ja właśnie pakuję się na parogodzinne łapanie z marszu pomimo pogody, która teoretycznie gwarantuje mi absolutną, sromotną porażkę W artykule najbardziej zafascynował mnie fakt, że ów "zrywy" karpi do żerowania obserwowałem w tym roku bardzo często i to na dzikiej oraz komercyjnej wodzie. Cała doba nic, nagle 30 minut brań, parę ryb i znowu wiele godzin bez chociażby pipsa. Wychodzi na to, że autor nie kłamie
  23. Hej, Wygrzebałem na forum karpiowym taki oto materiał: http://www.bez-cisnien.neostrada.pl/gismo0005.html Oczywiście każdy zbiornik żyje własnym życiem i musimy pamiętać, że ciśnienie inaczej odczuwa się np w górach aniżeli na terenach nizinnych - nie mniej brakuje tak dociekliwych wędkarzy, którzy "łapią" i obserwują, a nie tylko zmieniają smaki drogich kulek Co więcej fajnie się to czyta, ponieważ jak widać mamy powtórkę z roku 2012. Szczerze mówiąc to myślałem, iż artykuł traktuje o ostatnich tygodniach... a tu taka niespodzianka. Pzdr, Mad
  24. Krąp. Leszcz jest bardziej karpiowaty, aniżeli "płociowaty" jak krąp, choć to wszystko i tak karpiowate...
  25. A tam bzdury. Dwoje dzieci, żona na stanie, dom w wiecznym remoncie, robota na karku - a rybki połapać idzie. Dla chcącego nic trudnego... no, jeśli żona wyrozumiała Gratulacje maryaChi! Wsiego dobrego dla Was!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.