Skocz do zawartości
Dragon

NASZE ŁOWISKA


jaceen

Rekomendowane odpowiedzi

Konferencja prasowa - Wody Polskie.

 Powstał specjalny departament rybacki. Odbyła się konferencja i zostały przedstawione cele.

Z grubsza ujmując departament, będzie się składał z wydziałów:

- zarządzanie wodami wędkarskimi (polskimi?), nie zrozumiałem przez jakość transmisji.

-  gospodarki rybackiej

 

 

Cele:

- Jednakowa opłata (bieżący rok 250 zł) na obszarze Wody Polskie.

- Zaproszenie organizacji (PZW, stowarzyszenia, zrzeszenia itp.) do współpracy.

- Rezygnacja z egzaminów, odejście od kart wędkarskich, opłata widoczna na platformie mObywatel.

- Akcje zarybień.

- Skrócenie czasu wydawania zezwoleń.

- Ponoć wprowadzono, zaprzestanie połowów sieciowych na rzekach (ze względu na poziom wód. Co dalej?

 

Ogólnie, dbanie o stan wód, ochrona, zarybienia, popularyzacja wędkarstwa. Macie jakiś komentarz do tego, co się dzieje?

 

  • Lubię to 1
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przynęty na klenia   Dragon

W skrócie wg mojej wiedzy- wkrótce Wody Polskie, które są dysponentem większości akwenów, wypowiedzą/zakończą dzierżawę większości zbiorników, rzek, ponieważ policzyli sobie, że to co dostają od dzierżawców w ramach opłat za dzierżawę, to ułamek tego co mogą dostać od wędkarzy sprzedając karty samodzielnie nawet za niewysoką cenę. 

Tym samym (głównie) PZW i inni dzierżawcy stracą prawo do dysponowania wodami. Mówiąc krótko to początek końca PZW, które nic nie zrobiło aby zapobiec temu co się będzie działo. 

Karty będziemy opłacać w Wodach Polskich. z tego co słyszałem Wody Polskie szykują się do przejęcia strażników PSR. 

Czy to dobrze czy źle- czas pokaże, ale jedno jest pewne, że będzie ciekawie...

  • Lubię to 1
  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a znacie coś co jest państwowe i jest dobrze zarządzane?

nic mi takiego nie przychodzi do głowy.

Więc efekt będzie do dupy. W mojej ocenie nie ma takiej opcji aby 250 zł jednorodnej opłaty wystarczyło do solidnego dbania o wody (szczególnie te małe, górskie, podmiejskie, zamknięte itd),

... chyba ze ponownie oddawać będą w dzierżawę ale mniejszym organizmom niż PZW - fundacjom, stowarzyszeniom itp.  (tu wędkarze powinni się organizować i wykazać bo jak nie to wyprzedzą ich rybacy i niby rybacy),

- wtedy ryb będzie więcej a ceny za wędkowanie będą wyższe (innymi słowy kierunek zachód)

-i oby tak się stało (mniej kasy będzie można wydawać na sprzęt - na nowinki, a więcej na licencje).

 

  • Dzięki! 1
  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@oldBolo będzie dokładnie tak jak piszesz. To będzie faza przejściowa między upadkiem PZW a przejęciem zbiorników przez lokalne stowarzyszenia. Pod skrzydłami WP zostaną pewnie na koniec duże rzeki i duże jeziora.

Faktem jest, że państwowa organizacja jest z reguły symbolem złego zarządzania i patologii. Ci którzy dokładnie obejrzeli powyższy film, zauważyli w przedostatniej  scenie- koło tego straszego dyrektora- byłego prezesa PZW Dionizego, który okazuje się kręci tą akcją. To już stawia ją pod wielkim znakiem zapytania... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy znamy statut PZW? Czy „Nasze wody”, czy stowarzyszenie lub inne zrzeszenie dzierżawiąc mały staw, lub prywatne łowisko, jest w stanie choćby w 50% zrealizować cele, jakie ma w statucie, jakby nie było dobrowolne samorządne stowarzyszenie, jakim jest PZW? Czy wstępując do PZW ktoś tak naprawdę wgłębiał się jakie cele sobie zakłada to stowarzyszenie?

Miażdżąca część wędkarzy ma osobowość roszczeniową. Płacę to wymagam?  Jedyna aktywność to od czasu do czasu pojawić się na jakiś zawodach, zagryźć kiełbasę z grochówki i żeby jeszcze nagrody były wypasione, bo jest szansa, że wygram.

Tym wędkarzom nie zależy na integracji, na udzielaniu się w społeczną działalność, edukację.

Fakt, że najlepiej to chyba nie wygląda w ostatnich latach. Że PZW w mojej ocenie obrało jakiś zły kierunek. Pomysł na porozumienia między okręgami wynikał chyba z tego, że duża część wędkarzy nie była zadowolona z ograniczenia dostępu do pozostałych. Wymóg dodatkowych opłat. Porozumienia w niewielkim stopniu łagodziły tą niedogodność. Od jakiegoś czasu te (nie)porozumienia stały się jakąś kością niezgody między okręgami, działaczami i samymi wędkarzami. Mam podejrzenia, że to celowe, bo nagle pojawiły się „Nasze Wody” i taka laurka nas spotkała w postaci jednorodnej opłaty. Z ofertą wód wygląda to jeszcze słabo, ale za kilka lat okaże się ilu z nas pozostanie w PZW.

Nie porównywałbym stowarzyszeń małych, lokalnych do takiego molocha, jakim jest PZW. Porównując to do przedsiębiorstw prywatnych, wygląda to podobnie. Mała firma niekoniecznie będzie zyskowniejsza, ale bardziej elastyczna, szybciej zareaguje na zmiany, tam kierownikiem może się poczuć nawet szeregowy pracownik.

Na pytanie, czy coś, co jest państwowe, jest dobrze zarządzane, odpowiem sobie samemu. Ktoś chce, to przeczyta, nie chce, to nie.

Nie chciałbym żyć w państwie, w którym byłby wyłącznie model rynkowy oparty na własności prywatnej. Prywatny biznes wizerunkowo wygląda przyjaźnie. Ma „twarz uśmiechniętą” wyszkolonym uśmiechem a w głębi duszy ma za zadanie wyczyścić konto. Są państwa w Europie, w których udział przedsiębiorstw państwowych wynosi około 10% i nie są to państwa ze wschodu. Polska jest ponoć w tej stawce 10%. Od dziewięćdziesiątych lat przesunięcie w tym kierunku było nieuniknione. Przedsiębiorstwa państwowe są bardzo ważnym elementem systemu gospodarczego. Odgrywają ważną rolę w polityce gospodarczej, społecznej, geopolitycznej. Lokalizacja na mapie Europy i historyczne wspomnienia nie dają mi złudzeń. Zaufać partnerom z zachodu, to musiałbym się dopiero urodzić? Może ze wschodu?

I tak wychodzi mi stara prawda „licz na siebie”. :)  

  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem Twój post w telefonie robiąc zupełnie co innego, z dala od komputera i fotela. Nie chciałem przerywać, więc pomyślałem, że odniosę się do niego, gdy skończę to co robię. To dało mi czas na przemyślenie kilku poruszonych w nim kwestii. Kolejny raz uświadomiłem sobie, że nie jestem "typowym" wędkarzem, a na pewno nie jestem taki, gdy spojrzę na siebie przez pryzmat tego co napisałeś.

1 godzinę temu, jaceen napisał:

Miażdżąca część wędkarzy ma osobowość roszczeniową. Płacę to wymagam?

Od wielu lat płacę składkę chyba tylko po to... by mieć nad wodą spokój. By jeśli już się zdarzy kontrola, mieć co pokazać (aktualne znaczki w legitymacji) i by poszli sobie równie szybko i cicho jak przyszli. Dawno przestałem wierzyć w zarybienia i ochronę wód, choć nie wykluczam, że takowe mają miejsce - ja tych działań po prostu nie odczuwam.

1 godzinę temu, jaceen napisał:

Jedyna aktywność to od czasu do czasu pojawić się na jakiś zawodach, zagryźć kiełbasę z grochówki i żeby jeszcze nagrody były wypasione, bo jest szansa, że wygram

W szeregach PZW jestem od ponad 40 lat. Na zawodach byłem góra 10 razy. Ostatni raz jakieś 20 lat temu. Nagrody? Nie jestem pewien, czy w ogóle za każdym razem były. Dyplomy owszem. Kilka razy byłem na pudle, więc dyplomy dostawałem. Wciąż je mam, natomiast nagród nie przypominam sobie, a nie były! Raz wygrałem pokrowiec wędkarski, innym razem plecak z wmontowanym fotelem. Nie były to gadżety, dla których wziąłbym udział w zawodach, tym bardziej, że prawie zawsze brałem udział w zawodach spinningowych, więc takie akcesoria nie były mi potrzebne. Na zawody jeździłem, by się sprawdzić, by przeżyć coś nowego, czegoś się nauczyć... ale szybko zdałem sobie sprawę, że z mojego punktu widzenia takie imprezy wypaczają obraz wędkarstwa. Obraz który sam sobie w swojej głowie namalowałem i który odpowiadał moim preferencjom. Kłóciło się z tym łowienie na czas. Dla mnie w wędkarstwie musi być czas na obcowanie z przyrodą, na jej podglądanie. Musi być czas na przemyślenia, czas na "danie czasu" rybie, czy miejscówce, gdy coś pójdzie nie tak i chcę wszystko powtórzyć od początku (jeśli wiecie o czym mówię). Kłóciło się też z moją filozofią wędkarską łowienie jak największej ilości ryb. Nieważne, że małe, że ledwo wymiarowe. Bardziej opłacało się wydłubać 10 ledwo wymiarowych okonków, niż przyłożyć się i spróbować "ustrzelić" fajnego garbuska. Co to za frajda? Tak więc zabawa w zawody przeszła mi równie szybko jak się pojawiła.

 

2 godziny temu, jaceen napisał:

Tym wędkarzom nie zależy na integracji, na udzielaniu się w społeczną działalność, edukację.

To zagadnienie dało mi chyba najwięcej do myślenia. O jakiej integracji mówisz? Próbowałem sobie przypomnieć cokolwiek. Dawno temu, gdy miałem 10-12 lat przy moim ówczesnym Okręgu powstała szkółka wędkarska. Zapisałem się. Uczyliśmy się o PZW, czytaliśmy o jakichś zebraniach, uchwałach i innych ważnych decyzjach, które zapadały na Twardej. To były lata 80-te. Jeśli ktoś ma WW z tamtych lat, to wie ile stron poświęcano wtedy takim zagadnieniom. My jednak jako dzieci niewiele z tego rozumieliśmy. Kręciło nas za to robienie spławików, wiązanie haczyków, potem much, czy odlewanie blaszek podlodowych. Często też chodziliśmy nad pobliską rzekę, by sprzątać jej brzegi. To też było fajne, bo wiedzieliśmy, że to "nasza" rzeka i że robimy to też dla siebie. To pierwszy przykład mojej integracji z innymi członkami PZW. 

Drugi miał miejsce jakieś 10 lat później, gdy z tymi samymi kolegami ze szkółki postanowiliśmy pójść na zebranie Okręgu i zawetować pomysł, o którym usłyszeliśmy odpowiednio wcześniej pocztą pantoflową. Nie pamiętam czego dotyczył, ale pamiętam, że na zebraniu stawiliśmy się na tyle licznie, by przegłosować starych bywalców tych zebrań. Gdy już myśleliśmy, że dopniemy swego, wykonano kilka telefonów przeciągając jednocześnie godzinę głosowania. To wystarczyło, by na zebranie zaczęli się schodzić koledzy i koledzy kolegów tej starszej części członków Okręgu. Przegraliśmy, niczego nie zwojowaliśmy, a jako młodzi i pełni nadziei i tego, że możemy coś zmienić, coś naprawić... otrzymaliśmy srogą lekcję. To była też swoista konfrontacja naszych ideałów z szarą rzeczywistością ówczesnego PZW, z kolesiostwem i ich komentarzami pod naszym adresem, gdy już przepchnęli swoją uchwałę. W moim przypadku taka lekcja wystarczyła na całe życie. Od tamtej pory nie chodzę na zebrania, ani Okręgu, ani nawet Koła. Chodzę tam tylko wtedy kiedy muszę, czyli by raz w roku zrobić opłaty. Domyślam się, że możesz mieć inne doświadczenia w tej materii, a przez to więcej chęci, czy więcej możliwości na integrację, na działalność... ja prawdę mówiąc nie znam nawet takich możliwości.

2 godziny temu, jaceen napisał:

Pomysł na porozumienia między okręgami wynikał chyba z tego, że duża część wędkarzy nie była zadowolona z ograniczenia dostępu do pozostałych.

To natomiast jest temat, który dał mi najwięcej do myślenia. Niby byłem zawsze zły na to, że trzeba w ogóle wykupywać jakieś dodatkowe pozwolenia, opłacać na poczcie z odpowiednim wyprzedzeniem jakieś dniówki. Potem w erze komputerów, problem był mniejszy, a właściwie żaden. Pozostawał tylko niesmak, że przecież kartę opłaciłem, a muszę jeszcze dodatkowo płacić. Tak myślałem do dzisiaj. Po przeczytaniu Twojego postu zacząłem się nad tym głębiej zastanawiać - co mnie tak naprawdę wkurza? Za młodu prowadziłem różne dzienniki wędkarskie i na podstawie ich analizy wiem, że potrafiłem być ponad 300 razy w sezonie nad wodą. Ile razy wychyliłem się wtedy z kijem poza swoje ówczesne województwo - może raz w sezonie przy okazji jakiegoś obozu, czy kolonii. To były zdarzenia tak marginalne, że nawet nie zauważyłem kiedy przestała obowiązywać składka ogólnopolska. Naprawdę nie pamiętam, a nie chce mi się szukać tego w sieci, bo nie o to tu chodzi.

Im człowiek bardziej doroślał, tym mniej miał czasu na wędkowanie. Niemniej, gdy jeszcze był kawalerem, prowadził swój dziennik i wiedział, że jego wyprawy na ryby zmniejszyły się mniej więcej o połowę. Większa zasobność portfela nie wpływała na zakrojone na większy obszar kraju wycieczki wędkarskie. Jeździło się zawsze w miejsca, które się znało, na których wiedziało się jak łowić. Eksperymenty zdarzały się rzadko, a jeśli już to też na ogół były to nowe miejsca, ale w ramach swojego Okręgu.

Trzeci etap to czas, gdy człowiek stał się mężem i ojcem. Etap, w którym tkwię po dziś dzień. Nie muszę prowadzić dziennika, by wiedzieć ile razy bywam nad wodą, wystarczy policzyć ilość niedziel w roku i dodać kilka sobót. Wyjdzie 50-70 razy :). Teraz jednak człowiek ma więcej okazji, a i odległości wydają się mniejsze. Jakieś zloty wędkarskie, chociażby organizowane przez istniejące do niedawna całkiem prężne Forum działające pod egidą jednego z czasopism wędkarskich. Jeździło się nad Wartę w Wielkopolsce, nad Bug na Podlasie, Narew na Mazowsze, czy nad jeziora na Warmii. Taka integracja dała szansę na nowe znajomości i nowe możliwości. Poznawało się ludzi z całej Polski i umawiało się z nimi na ryby. Było łowienie na lodzie pod Kielcami, na muchę na Śląsku, czy nauka łowienia białorybu na spinning na Opolszczyźnie. Tylko ile takich sytuacji miało miejsce w sezonie? Myślę, że za każdym razem policzyłbym je na palcach. Jaki więc problem w tym, by kilka razy w roku zapłacić te 30 czy 50 zł i połowić w nowym miejscu, często "nowe" ryby, nowym sposobem. Dla mnie żaden. Więc dlaczego tak mnie wkurza sytuacja z podziałem na Okręgi, dlaczego nie mogę spokojnie zrobić opłat na inne wody, gdy chcę na nich połowić? Nie wiem, ale zawsze czuję tego robaka wijącego się w żołądku, a może w głowie, gdy klikam "zapłać".

Nie znam planów PZW, nie znam też planów Wód Polskich. Nie wyobrażam sobie nawet jakby to miało wyglądać, ale wierzę że dla nas będzie lepiej, bo czy może być gorzej?

  • Dzięki! 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, moczykij napisał:

........ ale wierzę że dla nas będzie lepiej, bo czy może być gorzej?

Oczywiście że może być gorzej. Połowa aktualnie dostępnych wód w Twoim okręgu może pozostać pod zarządem PZW a drugą połowę przejmą WP . Wówczas albo wybierzesz korzystniejszą dla siebię część wody i zapłacisz jednemu poborcy zgrzytając zębami że zabrali część akwenów,  albo pozgrzytasz zębami  że znowu wydałeś więcej i zapłacisz i jednemu i drugiemu. 

To jest typowa wojna o kasę i podział tortu, każdy będzie się starał jak najwięcej zabrać dla siebie a na pewno nie wyjdzie to z korzyścią dla wędkarzy. 

Te 250 zł którymi tak ochoczo się teraz chwalą to jest opłata na ten rok jak sami zaznaczyli gdzie mają niewiele akwenów do zaoferowania wędkarzom. Dodali od razu że w kolejnych latach może wzrosnąć (a na pewno tak się stanie) bo na przykład więcej kasy pójdzie na zarybianie. 

 Na konferencji co prawda stwierdzili że obecny stan wód płynących wyklucze sens poławiania sieciami ale odbiją to sobie na każdym dołku , stawie, czy jeziorze który przejmą, a nie jest powiedziane że stan wód płynących za rok się tak nagle poprawi że i tam zaczną sieciami czesać z prądem i pod prąd. 

Ja jestem sceptycznie nastawiny do tego projektu i szczerze powiedziawszy to widzę go w czarnych barwach. 

Tu można sobie poczytać jak ktoś nie wyłapał wszystkiego z konferencji.

Klik.

  • Dzięki! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, ESSOX napisał:

Oczywiście że może być gorzej. Połowa aktualnie dostępnych wód w Twoim okręgu może pozostać pod zarządem PZW a drugą połowę przejmą WP . Wówczas albo wybierzesz korzystniejszą dla siebię część wody i zapłacisz jednemu poborcy zgrzytając zębami że zabrali część akwenów,  albo pozgrzytasz zębami  że znowu wydałeś więcej i zapłacisz i jednemu i drugiemu.

Jak wspomniałem w poprzednim poście - nie jestem typowym wędkarzem. Moja nietypowość w tym przypadku polega na tym, że w swoim Okręgu łowię tylko na Odrze, więc zapłacę temu, który będzie zarządzał tą rzeką. No chyba, że i rzeką się podzielą - wtedy rzeczywiście będę zgrzytał 😄

Nie oglądałem konferencji, podlinkowanego przez Ciebie tekstu też nie czytałem jeszcze, ale tak sobie myślę, że gdyby obie instytucje podzieliły między siebie wszystkie wody w całym kraju, to chętnie zapłaciłbym obu i nie zastanawiał się ile komu i za co dopłacić za każdym razem, gdy ruszę d... poza O/Wrocław.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Następni wyczuli kasę.  Czy te opłaty utrzymają się długo? 

 

To jest dobre 

Rezygnacja z egzaminów, odejście od kart wędkarskich

Czy ktoś z was jeździł autem bez kwitów? 

Nie wiem ale sobie myślę że to będzie jeszcze gorzej 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak na razie z tym "nowym" idzie jednak dalsza urzędnicza biurokratyzacja. Kolejna instytucja do wydawania zezwoleń. Jakoś nie mogę się doszukać żadnego komentarza do zaistniałej sytuacji ze strony ZG PZW.

PS

Przepraszam. Właśnie zajrzałem na stronę PZW i oto jest: https://www.pzw.org.pl/home/wiadomosci/230925/60/informacja_polskiego_zwiazku_wedkarskiego_w_sprawie_propozycji_p

Jeżeli 1.138 obwodów to wody użytkowane przez Polski Związek Wędkarski, a Nasze Wody informują, że w najbliższym czasie w ich władanie wrócą obwody w ilości trzy cyfrowej, to się zastanawiam, czy z jedynką z przodu (np. 199 obwodów), czy z dziewiątką (999 obwodów)? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.