W ten weekend wybrałem się z synem i jego kolegą na dwie noce, na zasiadkę na łowisku "Ostoja" pod Żmigrodem.
Warunki z jakimi przyszło nam się zmierzyć były ekstremalne. Ogromne ilości komarów, skwar, cała sobota w pełnym słońcu, hordy mrówek i innych istot, których jedynym celem było nas ugryźć- czyli generalnie to czego się spodziewaliśmy i co nam dodatkowo dawało poczucie, że musimy się z czymś zmierzyć a nie tylko rekreacyjnie piknikować.
Zestawy zbudowaliśmy w oparciu o trzy strategie:
- rzutowe, z woreczkami PVA wypełnionymi drobnofrakcyjną spożywką w nucie orzechowej, z przynętami drobnymi 6-8mm. Przypony budowaliśmy tak, żeby hak w rozmiarze 4 leżał bokiem na dnie, a mikro kuleczka na miękkim włosie unosiła się nad nim. Dało się tak zrobić na hakach xc1 od Prologic. Offsetowe ostrze tego haka, przy odpowiednim zawiązaniu włosa, leżąc na boku na dnie, skierowane jest ku górze i nie haczy o podłoże przy zassaniu przez rybę. Taki zestaw pozwalał mi używać dowolnej wielkości waftersów lub małych pop-up, a zdarzały się już dni, kiedy to właśnie rozmiar przynęty otwierał wodę.
- rzutowe, z woreczkami PVA wypełnionymi grubszymi frakcjami, z przynętami większymi ale odbiegającymi od klasycznego kształtu, czyli np. bałwanek z pionowo ustawionego dumbellsa podbitego połówką kulki pop up. Wychodziliśmy z założenia, że klasyczne kulki i klasyczne bałwanki, na przekarmionym i przełowionym łowisku mogą budzić już niepokój ryby.
- wywózka, ziarna kukurydzy i orzecha tygrysiego, z przynętami naturalnymi - orzech podbity kukurydzą, łańcuszki kukurydzy, ewentualnie z sztucznym ziarnem pop-up do pozycjonowania kompozycji.
Wszystkie trzy strategie zadziałały, ale ciekawym jest że wyraźnie było widać jak ryba w różnych fragmentach swojego cyklu dobowego zmienia swoje upodobania.
Późnym popołudniem ryba zaczynała aktywność po dłuższej przerwie w trakcie największych upałów. Widać było fale wzbudzane przez intensywne ruch przy powierzchni, eksplozje po spłoszeniu amurów przez przelatujące mewy lub hałasy wędkarzy oraz pojedyncze bąble od wzruszenia dna. Inaczej mówiąc, nie było wielkiego odkurzania dna przez karpie i amury, ryba w toni i przy powierzchni, ale chwilami już schodziła żeby coś skubnąć. W takich okolicznościach brania pojawiały się na zestawach z malutką przynętą, gdzie w punkt podaliśmy niewielką ilość drobnego pokarmu. W miejscach intensywnie zasypanych (wędkarze wywozili wiadra ziaren lub sypali grubo łychą) aktywności karpi nie obserwowałem i brań też nie było. Suto zastawiony stół zdominowała drobnica, na powierzchni setki oczek wyglądających jakby w tych miejscach padał deszcz, z dna mnóstwo małych bąbelków, co tłumaczę aktywnością karasi, większych płoci itp, które ignorowały największe karpiowe przynęty.
W nocy zagrały wędki z wywózki i grubsze przynęty. Przy czym zdecydowanie najwięcej brań było na bałwanki z okrojonych do nietypowego kształtu kulek. Ważny był też kolor, gdyż obserwowaliśmy przewagę zestawów z żółtymi elementami. Hitem okazał się zestaw o smaku ananasa, ostro dipowany. Ten pomysł wynikał z dużego zmętnienia wody. Próbując ostrych kolorów i silniejszych linii zapachowych, udało się skusić kilka osobników.
Nad ranem natomiast ryba ponowni szukała punktów niezbyt grubo obsypanych ziarnem i celowała w przynęty jasne, wyraziste w zapachu, ale w słodkich waniliowych i orzechowych smakach.
Ogólnie wyciągnęliśmy ponad 150kg ryb, gdzie największym osobnikiem był karp 13,5 kg. Przy tak przełowionym i przekarmionym zbiorniku wydaje nam się to zadowalającym rezultatem.
Było sporo akcji w stylu podwójnych holów. Były spinki, błędy, awarie. Cały czas coś się działo.
Trochę fotek:
RSM