Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      18

    • Liczba zawartości

      5 357


  2. pawciobra

    pawciobra

    Użytkownik


    • Punkty

      9

    • Liczba zawartości

      1 231


  3. peekol

    peekol

    Użytkownik


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      539


  4. cactus

    cactus

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      3


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 13.05.2016 uwzględniając wszystkie działy

  1. W tym sezonie dość dokładnie obławiam przyujściowy odcinek Bystrzycy. Wiele miejsc zakodowałem, aby je przy kolejnych wyprawach sprawdzać. Czwartek będę długo wspominał. Zacząłem, jak zwykle od ostrego zakrętu. Ponad godzinę bez śladu ryb. Schodzę z nurtem i przed napływem zatopionego drzewa widzę atak. Łukiem obchodzę miejsce i w kipieli za drzewem, próbuję łowić na osę. Kolejny rzut, wachlarz i powolne smużenie wzdłuż brzegu. Nagle takie mocniejsze "pstryk"! Wędka zaczyna pulsować i ryba wyjeżdża na środek koryta. Hamulec momentami delikatnie daje znać, że przeciwnik szybko nie skapituluje. Po kilkudziesięciu sekundach czuję przewagę i wiedziałem, że mam dużego klenia. Pierwszy najazd na podbierak nieudany. Linka zawinęła się wokół traw i jeżyn. Już byłem pewien, że po rybie. Jakiś cud i dalej czuję ją na wędce. Drugi podjazd prawie udany. Jak ktoś próbował kiedyś w bobrowej rynnie ustać, bo to jedyne miejsce w którym mogłem podebrać klenia, to wie, czym mogło się skończyć poślizgnięcie. Trzecie podejście i jest! Ciężko kłapie skrzelami. Przed mierzeniem dam mu odsapnąć w podbieraku. Aparat mam przygotowany, tylko muszę się jakoś wspiąć. Jak te bobry dają radę? Idę dalej. Jakieś kilkanaście metrów ode mnie wyskakuje sarna. O w mordę! Jeszcze jeden krok i nadepnąłbym maleństwo. Nie dotykam. Szybkie jedno foto i powolutku odchodzę. Miałem jeszcze dwa brania. Jedno z przytrzymania w nurcie na rybkę Gawlasa, a drugie na moją żabkę podczas dryfu pod krzakiem. Obydwie ryby były spore. Być może podobnych rozmiarów, co pierwszy kleń. Dotarłem w kolejne miejsce, gdzie kiedyś miałem piękne zebranie smużaka. Niestety, wtedy emocje trwały ułamek sekundy. Zakładam brombę Lipińskiego i rzucam w upatrzone miejsce. Smużak ląduje miękko na wodzie, naprężam linkę i po dwóch obrotach nastąpił kocioł i targnięcie wędką. Zdążyłem! Tym razem udało się i będzie walka! Nurt jest silniejszy, obawy o hol i podebranie większe. Oczywiście jedyne miejsce na ten manewr, to wyślizgana rynna przez bobry. Po minucie walki pierwszy najazd na podbierak, najazd naciągany, wydłużony przez mocny uciąg, ale skuteczny! Daję sobie i rybie chwilę czasu na odsapnięcie. No i trzeba jakiś plan, aby się wspiąć bezpiecznie na brzeg. Tym razem nie zostało przekroczone pięćdziesiąt centymetrów. Walka była jednak bardzo widowiskowa. Fontanna wody, odjazdy, murowania, próby dotarcia do korzeni, był cały repertuar trików. Mikado Crystalline Travel 5-15/240; Catana 2500; linka Mikado 0,08
    18 punktów
  2. Dawno mnie nad wodą nie było i postanowiłem, ten błąd naprawić. Także 11.o5 o 8:oo ze spinningami melduję się z kolegą nad wodą i zaczynamy biczowanie wody. Odwiedzamy po kolei kilka miejscówek, ale dopiero pierwsze branie następuje po godzinie od przybycia nad wodę. Mocne prowadzenie gumy z podbiciami i jest! Wołam kolegę, że mam coś ładnego...chwila holu i mówimy, że coś jest nie halo...ryba mocno muruje i zero odczucia szarpania przynętą. Mija kolejna chwila i ukazuję się naszym oczom piękny tarłowy leszcz podczepiony za pyszczek. Szybka sesyjka i lecimy w kolejne miejsce. Nie mija 30 minut i mam kolejne branie. Tym razem czuję i jestem pewny, że nie jest to żaden drapieżnik, ale znów coś podczepione...Parę minut holu i znów ukazuje się nam kolejny leszcz. Tym razem tego miejsca szybko nie opuszczam i wykonuję jeszcze kilka dodatkowych rzutów pod drugi brzeg rzeki. Dosłownie kilka mocniejszych podbić i czuję piekielnie mega uderzenie w gumę. Tym razem czuję, że jest to ryba, na która się tego dnia nastawialiśmy. Ryba mocno wariuje i wchodzi mi w krzaczory, ale udaje się ją z nich wyrwać i podholować pod nogi. Próba podebrania szczupaka, a ten wykonuje akrobatyczną świecę i się odczepia. Smutek i żal do siebie, że nie zabraliśmy ze sobą żadnego podbieraka. Ryba na oko miała około 2kg. Zmieniamy miejscówkę za miejscówką i tym razem kolega trafia podczepionego leszczyka oraz wymiarowego szczupaka. Tego dnia zrobiliśmy około 9km. ze spinningiem w rękach ale już do końca wyprawy żadnych większych okazów nie było. Mokrzy do ostatniej nitki, zmęczeni ale w miarę zadowoleni wróciliśmy do domu na godzinę 17:oo. Postanowiłem, że tak szybko nie odpuszczę i odwiedzę jeszcze parę miejscówek dnia jutrzejszego 12.o5 Tym razem wybrałem się sam. Z nieba sypał piekielny żar, którego było można odczuć, jak z pleców pot ściekał jak woda z kranu...Zero drzew czy jakiegokolwiek cienia przyprawiał mnie coraz mocniej do wycofania się do domu. Postanowiłem, że odwiedzę ostatnią miejscówkę gdzie dzień wcześniej miałem coś ładnego na kiju. Pierwszy rzut gdy guma wpada do wody następuje szybki atak. Zacinam i jest! Holuję mocno, żeby nie dać nic luzu, ryba świruję i raz za razem wykonuje świece. Tym razem byłem przygotowany i miałem w pogotowiu podbierak! Ryba nie duża, ale przynajmniej wymiarowa, a to chyba cieszyło mnie najbardziej, bo tego dnia miałem dwa brania, które wykorzystałem, ale druga ryba była ledwo większa od przynęty. Dwa pełne dnie spędzone na rybach. Zakwasy w nogach dają się odczuwać, ale już planuję kolejną wyprawę
    9 punktów
  3. Filmik nagrany dwa dni temu
    5 punktów
  4. Jako że to mój pierwszy post witam wszystkich zdjęciem dzisiejszej ryby dnia. Olbrzym to nie był ale kolorki prze!cudowne
    2 punkty
  5. Mam nadzieję że dobrze wkleiłem zdjęcie Kraków - dawna stolica Polaków , jak to śpiewał Kazik. Życiówka 68 cm. Do zdjęcia mu głowa opadła w dół bo podłoże nierówne, więc proszę nie krzyczeć że naciągam. To nagroda za tego co mi uciekł przed sesją. W tym roku mam już 55, 58, 68 i podobny nie mierzony oraz kilka ok 40 cm. Coś się dzieje. Odpłynął w dobrej kondycji.
    2 punkty
  6. Pstrągi na dłubni praktycznie kończą się na zaporze w Zesławicach. Poniżej to są jak je większa woda z góry zmyje, więc nastawianie się na nie nie ma sensu raczej
    1 punkt
  7. Bardzo dobrze, że tak się dzieje, tym bardziej, że w materii nas interesującej. Rosjanie to ogólnie przyjaźni nam ludzie, więc choć małymi krokami, ale trzeba odbudować spartaczone przez polityków relacje.
    1 punkt
  8. 1 punkt
  9. Nad wodą dziś nic się nie działo, ale odwiedziliśmy kumpla, twórce najlepszych na świecie woblerów boleniowych
    1 punkt
  10. Bardzo dobry pomysł i ciekawa inicjatywa. Niestety większość naszego społeczeństwa nie darzy ruskich sympatią. Niestety propagandowy bełkot w tv nakazuje nie lubić Rosjan, bo Smoleńsk i mgła.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.