Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. pawciobra

    pawciobra

    Użytkownik


    • Punkty

      6

    • Liczba zawartości

      1 231


  2. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      5 357


  3. Booryss

    Booryss

    Użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      1 403


  4. Budek

    Budek

    Zwycięzca Street Fishing Poland Grand Prix 2018


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      1 100


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 22.05.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. Witam, Tydzień temu ostatni raz byłem za białą rybą, a w szczególności za dużą płocią. Tym razem już tak kolorowo nie było, ale jakieś większe sztuki udało się przekonać do przynęty. Przyczyną przypuszczam była pogoda, a mianowicie brak pogody, ponieważ niebo w większości zachmurzone i temperatura już nie taka jak ostatnio. Tym czasem latam trochę za kąsaczami, ale z nimi również szału nie ma. Do tej pory udało się wyjąć jednego wymiarowca na kilka mniejszych. Jeszcze w między czasie pozwiedzałem trochę wody w swoich okolicach, aby zorientować się co ludzie łowią, lecz za dużo się nie dowiedziałem, bo mało kto miał efekty 😕
    5 punktów
  2. No to ten tego😁 wyjazd w piątek 9 rano na miejscu jesteśmy około 14 szybkie śniadanko bułka kabanos przebieramy się w stroje sportowe i zaczynamy obawławiać końcowy odcinek dopuszczony do zawodów. Rzeka śliczna lecz strasznie zarosnięta. Po kilku godz łowienia bez efektów zmiana miejscówki na początek odcinka pod zawody omijaliśmy centrum ze względu na to że rzeczka głębokością nie powalała do tego dużo środków pływających woda czysta i mocno prześwietlona. Po dotarciu w nowe miejsce spotkaliśmy miejscowego czarodzieja ze spinem kilka cennych wskazówek i postanowiliśmy mu zaufać. W piątek złowiłem jednego okonia 27 cm i kilka maluchów. Około 20 meldujemy się w hotelu na lepszy sen cytrynówka, pigwówka, piwo karty i o 1 spać 🤣 Sobota przywitała nas piękną pogodą i lekkim bólem głowy 😎 lecimy na zbiórkę ogarniamy tramwaj i lecimy. Przyjąłem strategię max 10 min na miejscówce szukałem aktywnej ryby a raczej okoni bo to nieliczne zawody gdzie dwoma okoniami wygrywa się imprezę. Około 11 mam jednego 23 i 26 cm i wtedy się załamałem bo co ja teraz będę łowił 🤤 jak tu innej ryby jak okoń nie widziałem więc do boju poszły pyszności od Boryssa i smakołyki od jaceena. Odcinek który miałem do przejścia to trochę ponad 4 km. Po dojściu do centrum około 15 praktycznie już się tylko kręciłem bez celu. Podjechał do mnie jakiś miejscowy i mówi że w centrum łowi od 20 lat lecz z domu na ryby wychodzi około 23 i to by miało sens turystyka wodna na Brdzie jest mocno rozwinięta więc w ciągu dnia trafić tam rybę większą niż 10 cm to chyba raczej nie realne. Nic więcej już nie połowiłem. Ogólnie z rybami kiepsko na 308 osób 100 okoni jeden boleń jeden szczupak 2 klenie i 1 wzdręga 😲 czyli woda bardzo ciężka do łowienia. 1 miejsce zajmuje tubylec który tak jak my zapakował się w tramwaj i uciek z centrum lecz miał przewagę znał wodę 😉i wygrał dwoma okoniami 40 i chyba 29 2 osoby zostały zdyskwalifikowane za łowienie w niedozwolonym miejscu i dobrze. Dwa okonie dały mi 10 miejsce na 308 osób więc nieźle plan jaki mialem do wykonania to byc w pierwszej 100 i zlowić minimum 2 gatunki ryb w 50% plan zrealizowałem. Co do samej imprezy raczej nie mam zastrzeżeń tak jak w zeszłym roku poprawili się.
    3 punkty
  3. Niedziela, sklepy zamknięte nudaa... Syna lenistwo ogarnia nigdzie tyłka nie chce mu się ruszyć 😕 tylko granie mu w głowie... Wyciągam imadło i uzupełniam zapasy. Młodego chyba paraliż jakiś dopadł nagle burczy pod nosem czy on też może coś ukręcić? Reakcja natychmiastowa 5 sekund to trwało jak graty były odgarnięte i stało drugie imadło 😎 Tym sposobem Młody ukręcił w 98% 2 samodzielne strimerki bardzo przypominające zamierzony cel. 💪 W między czasie ja zrobiłem takie tam Młody padawan dał popis motania bobinką. Szok że wogule się zainteresował może jeszcze coś z tego będzie i zarazi się na dobre😀 ood Ojca wariata😎
    3 punkty
  4. Wyprawa za nami. Przygoda świetna, baza i jej załoga na 6 z plusem, towarzystwo super (Marcin, Darek- dzięki!), wyniki... liczyliśmy na dużo więcej. Więcej szczegółów w relacji, która pojawi się wkrótce.
    1 punkt
  5. Bardziej chodziło mi o sposób zbrojenia. Przynęty dobrałem przypadkowo. Haki offsetowe, czy inne, ale duże i ukryte w przynęcie. Duże, by nie było problemu z zacięciem, a schowane ostrza dają możliwość łowienia w ryżowisku. W główki jigowe też tak można zbroić. Tym sposobem zyskujemy wiele dodatkowych miejsc do obłowienia.
    1 punkt
  6. Warunki ekstremalne jak na Hiszpanię. Porywisty wiatr i 8-10 stopni w nocy, ale walczymy. Wczoraj spinning na zero mimo zapisów na sondzie. Teraz zasiadka karpiowa i pierwsza ryba 14 kg Darka. Tak to wygląda.
    1 punkt
  7. Z poprzedniego sezonu w pamięci pozostał mi jeden solidny kleń złowiony na własną przynętę. W tym postanowiłem to zmienić i częściej sięgać po moje dziwadła. Trochę było chodzenia i wypatrywania, gdzie się podziały klenie i jazie. W dotychczasowych moich ulubionych miejscach gigantyczne stado leszczy i krąpi zdominowało fragment rzeki. Jedynie duże drapieżniki dobrze się tam czują. Leszczowate nie wyglądały na tarłowe. Znalazłem. Pierwsze brania oczywiście zepsute. Kolejne przynoszą sukces. Zadziałała osa pomalowana abstrakcyjnie. Praca typowo na powierzchni. Długo potrzebowałem, aby zgrać się z Favoritem. Kij o małej gramaturze cw, ale nawet dla mnie okazał się zbyt „szybki”, „elektryczny”. W połączeniu z plecionką 0.08 mm zaliczałem kosmiczne ilości spadów. Postanowiłem poluzować hamulec jeszcze bardziej niż dotychczas i uspokoić się podczas pierwszego kontaktu ryby z przynętą. Czyli, nie zacinać natychmiast podczas brania. Muszę dać te setne części sekundy na wyczucie ciężaru i wtedy decydować się na reakcję. Pierwsze brania po korekcie ustawień i ryby zaczynają lądować pod moimi nogami. Sukces! Staram się zmieniać przynęty i dawać im szanse. Czarny szerszeń o agresywnej pracy po wrzuceniu do wody i wyciągany ku powierzchni przynosi kolejną rybę. Kolejny raz musiałem analizować porażki i wracać do swoich starych ustaleń. Dwie wyprawy i wygląda, że wracam na właściwe tory. Łowię klenie, jazie i płocie. Leszcze zostały kilometr dalej i nie nękają mnie niepotrzebnie. Płoć 35 cm złowiona na marmurkową osę. Rzuty wykonywałem prostopadle do linii brzegowej i prowadziłem lekkim wachlarzem. Przynęty nie leciały daleko. W mojej ocenie 5-8 m. Tyle wystarczy by mieć pełną kontrolę nad tym, co robię. Łowisko nie jest łatwe. Zaczepów nie brakuje. Chciałem obławiać niewielki uskok wzdłuż brzegu. Najczęściej sięgałem po żabki i myszkę. Specjalnie wykonałem je na ten kawałek Odry. Żabki i myszka zdecydowanie najczęściej były atakowane. Pozostałe były przeznaczone do połowów dziennych, ale postanowiłem odczarować je i lądowały w wodzie w ślad za płazami. Na jednym odcinku chętnie były zasysane delikatniejsze i całkowicie pływające przynęty. Na innym potrzebowałem delikatnie zanurzyć woblera i popracować nim kilka centymetrów pod powierzchnią. Tym razem złowiłem rybę na trzmiela. Jeden z pierwszych woblerów powierzchniowych, którego wystrugałem kilka lat temu. Do tej pory nie miałem na niego sukcesów. W pudełku pozostało jeszcze trochę przynęt do testowania. W ciągu tych dwóch wypadów złowiłem blisko 30 ryb. Kilkanaście wygrało walkę a brań było zdecydowanie więcej. Wyprawy trwały po 6 godzin. Czasami pół godziny ciszy, by po chwili zaliczyć trzy ataki w ciągu kilkunastu minut. Z tej przyczyny każda następna decyzja o zakończeniu kończyła się przesunięciem w czasie. Największy kleń miał 50 cm. Pozostałe w przedziale 35-45 cm. Złowiłem dwie duże płocie, które zaskoczyły mnie delikatną zbiórką smużaków. Ryby mierzone do kija. Na wędce pomalowałem złotym lakierem do paznokci znaczniki z miarą. 30-40-50 cm. I jeszcze dwie przynęty, które królowały w te dwie bardzo udane nocne wyprawy.
    1 punkt
  8. U mnie sporo szczupaczków atakuje w jerki, ale niestety rozmiarowo mocno ćwiczebnie. Wszystkie takie do 60 cm, jeden rodzynek 64cm. Ten ze zdjęcia był jednym z trzech wymiarowych dzisiejszych. Pogoda piękna, cały dzień na łódce ale brania niemrawe. Jak na cały dzień biczowania wody to kilka kontaktów z rybami to słaby wynik. Strasznie się wkręciłem w casting. Taka trochę miłośc od pierwszego wejrzenia pozdro
    1 punkt
  9. Trafił mi się pierwszy fotogeniczny, nocny kleń tego sezonu. Przyładował w płytką siódemkę Widła. Było trochę brań na typowo kleniowe przynęty (również te ulubione czyli z gejzerami) jednak była to jedyna ryba tego wypadu. 4h biczowania wody w dwie osoby - czyli bez szaleństw.
    1 punkt
  10. Odra. Kolejny dzień uganiałem się za okoniami. Po siedemnastej jeżdżę nad wodą. Chcę ponownie przejść ten sam odcinek, co poprzednie dwie wyprawy. W poniedziałek okonie całkiem fajnie brały. Wtorek już był zdecydowanie słabszy. Czwartek ponownie dopisują brania. Kilka sztuk otarło się o wymiar 25 cm. Złowiłem do zmierzchu około15 szt. Kilkanaście brań miałem na pusto. W użyciu były gumki na główce do 2 g. Przed zmierzchem ustawiłem się na ostatniej miejscówce, która ostatnio nie daje mi spokoju. Ryby spadają, wyginają się kotwice, po prostu sporo się działo. Miejscówka jest nieobliczalna. Tutaj nie mogę przewidzieć, co przywali w woblerka. Tym razem łowiłem na "krakuska"
    1 punkt
  11. Wczorajsza wyprawa za medalową płocią skończyła się pełnym sukcesem! Już dawno nie połowiłem tak wielkich płoci, i to w jakich ilościach Po za pięknymi braniami płoci brało równie dobrze słoneczko...parę godzin spędzonych na samej patelni skończyło się tym, że do teraz dochodzę do siebie
    1 punkt
  12. Witam. Co prawda kilka razy już siedziałem na rybkach ale dopiero dzisiaj się przyfarciło.Nad wodą byłem o świcie, szybkie rozłożenie stanowiska, nęcenie, zaparzenie kawusi i błogie oczekiwanie na ten piiiii Po trzech godzinach wreszcie jest piękny odjazd, po chwili w podbieraku jest amur 70cm.Posiedziałem jeszcze godzinkę lecz bez brania i zwinąłem graty. Wypad na rybki super udany
    1 punkt
  13. No cóż wpisów w tym temacie nie ma za dużo, a raczej od czterech miesięcy zero. Jak pisałem wcześniej plan był wypłynąć za dorszem i udało się go zrealizować 06.05.2016r. Czemu pisze dopiero teraz o tym??? Żeby na spokojnie po opadnięciu emocji napisać obiektywną opinię z tego wypadu. Więc do rzeczy. Nie było podpowiedzi tutaj więc sam zacząłem szukać w internecie informacji gdzie warto by było zarezerwować miejsce. Opinie między nami były podzielone między Władysławowo , a Gdańsk. Na korzyść tego drugiego miejsca przemawiało to ,że łowi się tam na mniejszych głębokościach i szybciej jest się na łowisku. Natomiast Władysławowo kusi możliwością złowienia większej ryby , no i już raz tam byliśmy. W końcu ustaliliśmy że wypłyniemy z Władysławowa. W wyborze kutra pomogła nam strona http://kutry-opinie.pl/jednostki/opinia/26/nereida-wladyslawowo# Jest tam sporo opinii i wybór padł na kuter Nereida , który ilością wpisów deklasował konkurencję. Trzeba zaznaczyć ,że przy ponad 40 ocenach wędkarzy średnia trzyma się bardzo wysoko. Pierwszy termin zarezerwowany był na koniec kwietnia , ale jak to wiadomo przy ośmiu osobach zawsze się zdarzy że komuś coś wypadnie. Z zamianą terminu nie było problemu. Ostatecznie miły głos pani w telefonie zmienił datę na 6 maja.Tydzień przed naszą wyprawą przeglądam internet i znajduję filmik na którym wędkarz łowi łososia 9kg właśnie na Nereidzie w połowie kwietnia. Dzień wcześniej informacja ,że nic się nie zmieniło i , że rejs zaczyna się o 5. Na miejscu jesteśmy około 4.30 Ze znalezieniem jednostki nie ma problemu. Główną bramą prosto i zaraz po prawej stronie łatwo ją zauważyć. Koledzy idą jeszcze do sklepu wędkarskiego i jakie jest nasze zdziwienie gdy szyper Arek oznajmia żeby szybko wracać , bo chce już wypływać. W morze wyszliśmy już o 4.45 i od razu informacja , że do łowiska mamy jakieś 3-4 godziny płynięcia. Morze bardzo spokojne można powiedzieć że jak na stole. Sporo czasu na przygotowanie wędek i rozstawienie się ze sprzętem. Kawa lub herbata czy tam inne napoje poranne po ciężkiej trasie z wieloma przystankami skróciły czas oczekiwania na pierwsze zarzucenie. Pierwsze napłynięcie i pierwsze ryby. Dużo informacji z głośnika jaka głębokość i to by daleko rzucać bo słaby dryf. Łowimy różnie jedni ciągną innych ryby omijają , ale po kilku napłynięciach wszyscy już coś tam wyciągnęli. Około 11 wrzucamy pilkery do wody i po jakichś 30-40 metrach opadu kolega stojący obok mnie mówi że coś mocno szarpnęło mu wędkę. Łowił na jakiś płaski pilker w kolorze srebrno-czerwonym. Początkowo na wędce nie wyglądało to na nic szczególnego jednak już po dwóch minutach wiadomo było że to łosoś. Miałem ten zaszczyt podebrać mu go i tu spory fart bo chwilę później pilker wypada z pyska ryby. Szczęśliwie udaje się go wciągnąć robiąc spore zamieszanie na pokładzie. Wędkujący na rufie przychodzą zobaczyć co się udało skusić. Każdy w myślach ciągnie taką jak i nie większą sztukę i zarzucają zestawy. Pomimo dłuższego postoju w tym miejscu co jakiś czas ryby się meldują na haczyku. Po umyciu ryby i sesji zdjęciowej płyniemy na kolejne miejsce. Podczas posiłku jest o czym rozmawiać i żartować. Kolega , który wyciągnął łososia był pierwszy raz na morzu i od razu taki wynik. Łowimy do samego końca nawet , gdy szyper podczas drogi powrotnej widzi coś na echosondzie każe wrzucać pilkery do wody. Spływając załoga patroszy ryby i sprząta cały bałagan po wędkujących doprowadzając kuter do gotowości wypłynięcia na kolejny rejs. Do portu wpływamy o 19.20 Całe wypłynięcie na najwyższym poziomie nie licząc małego ekscesu jednego z nieznanych mi wędkarzy siedzących na rufie. Po tylu godzinach starań szypra koleś miał mu za złe to że do łowiska płynie się tak daleko. Chyba gdy wszyscy łowili on spał po ciężkiej nocy i dopiero na koniec się przebudził Ogólnie mój drugi wypad był lepszy od pierwszego o jakieś 20 razy. Poprzednio płynąłem na Sztorm V i była to bardziej wycieczka niż łowienie. Podsumowując kuter czysty, zadbany , stabilny z szyprem Arkiem starającym się jak tylko może by ludzie połowili oraz bardzo wesołą i uprzejmą załogą która zawsze służyła pomocą i szybko rozplątywała zestawy. Kawa ,herbata do oporu ,a na obiad smaczna kiełbaska na ciepło (na Sztormie zjadłem tylko trzy gryzy ). Z WC nie śmierdziało do samego końca rejsu. Z ryb to każdy z nas nie miał mniej jak 20 sztuk dorsza co do poprzedniego wypłynięcia jest z tendencją zwyżkową. Wielkością nie powalały , jednak źle też nie było. Ktoś pewnie powie że mało , ale dla mnie wystarczy bo chodziło o zabawę i o zobaczenie czy ta forma wędkarstwa jest dla nas. Inne jednostki tego dnia złowiły połowę tego co u nas. Z ciekawostek mogę powiedzieć ze kolega wyjął z 70 metrów kolorowej plecionki z pilkerem na końcu. Jakie jest prawdopodobieństwo czegoś takiego??? Z czystym sumieniem mogę polecić ten kuter osobom takim jak ja , którzy nie mają za dużo pojęcia na którą jednostkę się wybrać. Kolejny mój wypad z pewnością będzie na Nereidzie. Pozdrawiam szypra i załogę.
    -1 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.