Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 03.09.2018 uwzględniając wszystkie działy
-
Witam w te piękne wrześniowe popołudnie Dziś wszystko odbywa się tak jak ma być. Była praca, po pracy runda po placu zabaw - poprzedzona kursem do żłobka. Teraz czas na obiad, a po nim nastaną próby zrozumienia pierwszych słów syna (dumny jest tata!😊) i znoszenie jego humorów - to niesamowite, że tak mały człowieczek potrafi tak dużo nabroić 😉 Później sen Kajtka połączony z nieobecnością żony - czas dla mnie i pracę nad kolejnym tekstem. No i na moją ukochaną kawę!👍 Lawiruję więc tak przez cały dzień, od zadania do zadania, ale pamiętam też o moim ulubionym forum wędkarskim - mówię oczywiście o haczyku! I wrzucam kolejny tekst z bloga zatytułowany: AKCJA: "SIERPNIOWY LIN 2018" Czyli krótkie podsumowanie minionego miesiąca, który w 100% poświęciłem prosiaczkom😎 Z wędkarskim pozdrowieniem! Czy to była jakaś zorganizowana akcja? Taka akcja żeby złowić lina! “Sierpniowy lin 2018” się zwała, a teraz przechodzi do historii. I melduję, że zakończyła się totalnym powodzeniem! A zaczęło się dawno, dawno temu… Czyli jakieś trzy lata wstecz.Wtedy to stwierdziłem, że złowię lina. Postanawiam! - powiedziałem pewnego dnia. I tyle. Spośród 730 i jeszcze kilkudziesięciu dni, jakie minęły od chwili złożenia tego świętego przyrzeczenia, na nęcenie linów poświęciłem chyba “aż” ze trzy. Łowiłem (strzelam) z pięć razy, na łowiskach gdzie liny co prawda były, ale że szukałem ich w czerwcu czyli wtedy kiedy zapewne miały tarło, no to co miałem złowić jak nic nie złowiłem? Biorę się za Ciebie! Zliczyłem w tym czasie multum kropek pasłęckich pstrągów i łusek łyńskich kleni, ale ciągle ukradkiem zerkałem na nie.Patrzyły na mnie przez cały ten czas swoimi czerwonym ślepkami - dorodne, internetowe liny. Łypały w moją stronę mięsistymi pyszczkami, aż w końcu uległem ich czarowi. Omamiły mnie i wiedziałem, że muszę! Musiałem poczuć lina na wędce. Tak więc w sierpniu tego roku wziąłem się za prosiaczki - pierwszy raz w życiu na poważnie. Wybór łowiska. Warmia to kraina lina. Kogo nie spytasz każdy go złowił: tu lub tam. Teoretycznie więc szansa na wybór dobrego łowiska był duża, ale jeszcze większa na kompromitację. No bo jeżeli lin jest wszędzie, to siara jak go nie złowisz, chłopie… zwłaszcza, żeś jest autor poradnika: "Jak wybrać łowisko?" Tak więc, na litość boską, szukaj! Szukałem więc, a czy znalazłem? No jak nie jak tak! A teraz zdradzę Wam pewien sekret. Tylko ciii... Wiecie jakie jezioro jest dobre na lina? Nierówne (hę?) To znaczy, takie tego... nooo, krzywe (co on bredzi?) Krzywe, ale z nazwy. Inaczej mówiąc jezioro Ukiel - to tak dla informacji, jakby ktoś chciał połowić liny w Olsztynie. Osobiście na te właśnie jezioro postawiłem, a czy słusznie? No ja zabawę przednią miałem! Klucz do sukcesu akcji "Sierpniowy lin 2018". Na pusty hak to tylko pstrągi w Szwaderkach biorą (najlepiej na złoty). Olsztyńskie liny to inna liga, ale też nie mogę powiedzieć żeby były aż tak strasznie wybredne - na moje szczęście, bo mistrzem kuchni to ja nie jestem. Chociaż kukurydzę umiem jeszcze ugotować! Gotowałem więc i słodziłem: kukurydzę cukrem i żonie słowami (żeby za kradzież garów i wątpliwe nieraz zapachy krzywo na mnie nie patrzyła). Kilka razy trochę mi się "kuku" ukisiło i w zastępstwie ryb zjadły ją pewnie olsztyńskie dziki, które w osiedlowych śmietnikach czują się jak... liny w wodzie. Za to nie rozgotował mi się żaden ziemniak, ha! - też je czasem do jeziora wrzucałem. No i to tyle jeżeli chodzi o kulinarne moje dokonania. Jeżeli zaś o przynęty chodzi, to bezapelacyjnym numerem jeden została "puszkowa" do spółki z "dzikunami". Taka "kanapka" mięsno-warzywna wygrała zarówno z rosówkami jak i ziemniakami (nie wiem dlaczego, bo przecież tak świetnie kartofelki gotowałem - przypominam)! Takiemu rarytasowi, podanemu na zestawie spławikowym przegruntowanym, położonemu na głębokości ok. półtora metra trudno było się oprzeć linom. Wystarczyło zarzucić i czekać, bo cierpliwość linami jezioro Krzywe wynagradza. No i ostatni element układanki - godziny wędkowania. Lin to ranny ptaszek i wstaje o świcie - jak normalny... człowiek. Wędkarz (czyli ja) normalny nie jest i gdy inni śpią, on siedzi i patrzy w dwa jasne punkciki tkwiące martwo w jeziorze. Zarwałem sporo nocek zanim zrozumiałem, że zielona rybka wstaje razem z kurami. Czyli mniej więcej wtedy kiedy się słonko na horyzoncie pojawi - no może godzinę wcześniej. I taki oto był klucz do sukcesu w sierpniowych moich zmaganiach z linami. Była sobie taka zorganizowana akcja, żeby złowić lina. Zaczęła się w sierpniu i w sierpniu roku 2018 zakończyła. Weszły leszcze w łowisko i linów ni ma - żeby ładnie i rymem tę historię zakończyć.4 punkty
-
Dziwne że nikt nie założył tematu przez 3 dni. Czyżby ryby nie brały ? Dzisiaj w samo południe się wybrałem. Celem było sprawdzenie czy "w pewnym miejscu" nie przebywają brzany więc pikerek i pelet podawany na gumce , ale dodatkowo wziąłem spining i kilka woblerków. Na pelet nie miałem nawet brania, więc od czasu do czasu rzucałem woblerkami. Sporo brań ale większość to delikatne podskubywanie , nawet po 3-4 razy na odcinku 2 metrów. Wyciągnąłem 3 klenie , największy 32 cm na "czarną osę ", dwa poniżej 30 cm.3 punkty
-
Witam! Okoń złowiony we Wrocławskiej Odrze w ostatnią niedzielę sierpnia. Przynęta keitech 3'.3 punkty
-
2 punkty
-
Sierpień zacząłem od popperów i w ostatnim dniu miesiąca też chciałem nimi powalczyć. Podobnie, jak we wtorek zacząłem od muchówki. Dalszy ciąg fatum. Dwa zonkery tracę na szczupaczych zębach. Następna ryba po dwudziestu sekundach spina się i nawet nie wiem, co miałem. Później pięć kolejnych brań psuję. Właściwie nie wiem, co się działo. Puk! Wcinam z linki, czuję ciężar na kiju i natychmiast luz. Nie mogę tego rozgryźć. Jaki błąd popełniam? Na otarcie łez łowię klenika pod trzydziestkę i zakładam muchowego poppera. Miałem spędzić resztę czasu z tą przynętą. Jednak wzmógł się wiatr i do bani takie łowienie. Na zmianę mam spinning. Ściągnąłem wodery, zakładam trampki (ulga od tej gumy po pachwiny) i w lajtowym stylu zrobiłem przechadzkę po rewirach. Dałem koledze namówić się przez telefon do odwiedzenia miejscówki, w której ostatnio testujemy "banany". Tym razem nie było ataków z fajerwerkami, ale konkretne łubu dubu. Jedno niecelne, drugie trafione. Następne niecelne, kolejne trafione. I tak cztery razy. Wracając zakładam poppera z kory w kolorze naturalnym i na pożegnanie łowię ładnego okonia.2 punkty
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Witam Kolegów po kiju!:) Z raci tego, że do Widawy mam jakieś 3km w linii prostej, postanowiłem odwiedzić ją kilka razy w lipcu. Tak jak pisaliście, dostęp do wody strasznie utrudniony. Stan wody bardzo niski, w większości miejsc w których byłem woda sięgała mi do polowy łydki, max do kolan. Nie mniej jednak udało się wydłubać kilka kleników. W większości wymiar sportowy, do 30cm, ale udało się też złowić jednego czterdziestaczka, to tego Jaź 42cm i 38 i spinka kluski dobrze ponad 50 cm przez brak podbieraka (2 razy próba podebrania ręką się nie powiodła, zbyt grubiutki był). Także życiowy kleń został w odpłynął. Wszystko jednego dnia. Kolejne wypady dawaly przeważnie małe klenie i okonki. Poczekamy na ochłodzenie i znów odwiedzę Widawę dodaje fotki jednego z małych kleni, największego i jaśków. Pozdrawiam W.1 punkt
-
1 punkt