Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 30.10.2018 uwzględniając wszystkie działy
-
Cześć chłopy😀 ze względu że Was lubię i nie jestem sknera to się podzielę. Wrzucam do kapelusza za najlepszy wynik taki oto zestaw - wobler SIEK - 5 przynęt SPINMAD - Fishhunter 5cm 5szt - 2 opakowania po 10szt LURE MAX - miarka nalepka QUANTUM - 1 opakowanie przynęt L'BAITS - około 70szt przynęt gumowych - czapka RELAX I zapraszam do uczciwej rywalizacji 😂😀3 punkty
-
2 punkty
-
Dzisiaj od 11-14 ze spiningiem nad Wisłokiem miejskim posiedziałem. Ze 300 metrów brzegu i w 3-4 miejscach rzucałem. Cieplutko (ponad 20 stopni) słonecznie , ale masakryczny wiatr jak na lekki spining. Normalnie bym siedział w domu ale nowy kijek ( Agility 200 cm 0,5-7 g ) który jeszcze nie był nad wodą korci bardzo i nie dało się już dłużej wytrzymać . Rybki dopisały złowiłem 4 klenie pod 30 cm, 2 po 30 cm i jedna kluseczkę na 43 cm, do tego jeden okoń na 27 i kilkanaście brań nie zaciętych. Mnóstwo płynących liści i duży wiatr sprawiły że łowienie nie było komfortowe, nie widać za bardzo gdzie spada przynęta i prowadzenie podobne do warunków nocnych, na wyczucie Wędeczka zaskakująco fajna, co prawda jestem fanem dłuższych kijaszków ale to kwestia przyzwyczajenia się do niej. Fantastycznie przenosi na rękę odczucia z walki nawet z 30 cm rybką . Do GP zgłaszam tylko okonia i największego klenia z dnia dzisiejszego( 43 cm ) bo jak się doczytałem w regulaminie można mieć zgłoszone tylko 6 szt a 30 cm punktowo nic nie zmienia2 punkty
-
Grand Prix 2018 wygrane oraz 1 miejsce na Street Fishing Poland Szczecin przyjechało do Wrocławia. Wrocław górą !!! Jedno muszę przyznać populacja sandacza w Szczecinie jest ogromna pozazdrościć. Wygraną dały mi 2 okonie po 24 cm oraz 2 sandacze 57 i 56 ogólnie ryb więcej lecz te największe, w piątek na treningu trafiłem Sandacza 70cm a na zawodach +/- 80cm lecz po dwóch próbach podebrania wygrał😎 sandacz.2 punkty
-
W nawiązaniu do poprzedniego posta, postanowiłem wyróżnić @Budek specjalnym statusem pod nickiem.1 punkt
-
@Budek szczere i wielkie gratulacje! Równa wysoka forma przez cały cykl i mocne uderzenie na koniec! Tak jak pisze Jaceen, tu nie ma przypadku, tylko nieprzeciętne umiejętności. Duże brawa również dla @michalvcf za ósme miejsce! Kawał dobrej roboty Panowie!1 punkt
-
Cześć koledzy Jesień to czas drapieżników: małych, dużych i tych największych. Szukamy najlepszych łowisk licząc na ogromne wędkarskie emocje. Emocje towarzyszą też debatom na temat samych łowisk. Które są dobre, a które nie? Gdzie warto się na zębate wybrać? Aby pomóc Wam podjąć decyzję, wrzuciłem na mojego bloga http://zwedkowani.pl opis jeziora Wersminia. Myślę, że zawarłem w nim trochę cennych, z logistycznego punktu widzenia, informacji. Zapraszam do czytania artykułu i mojego bloga, na którym oprócz niniejszego wpisu pojawiły się też inne Pozdrawiam! Link do tekstu oryginalnego https://zwedkowani.pl/index.php/2018/10/14/lowisko-wersminia/ Łowisko Wersminia - jedni upatrują w nim kawałka Szwecji. Inni dementują: skandynawskie są tam tylko ceny! Osobiście, zamiast serii uniesień, zahaczyłem tam o wędkarskie dno - w dosłownym znaczeniu czyli z całkowitym brakiem brań włącznie (podczas jednej z wypraw). A zatem: czy to Szwecja już? Kto czytał “Potop” ten wie, że nie wszystko co szwedzkie nam służy. A że choć Wielkopolska padła (i to do Trylogii animozja) to nie wszystko stracone - pomimo że dwa razy spłynąłem z łowiska o kiju to naprawdę nie ośmielę się stwierdzić, że ryb tam nie ma. Do oceny rybności akwenu nie czuję się wciąż upoważniony. A czemu? Ano dlatego, że to jednak Polska właśnie. Mazury. Wieś Martiany. Wjeżdżamy na łowisko przez bramę - nie zaliczyliście nigdy dwóch zer po rząd? - dojeżdżamy pod chatkę Jurka. Witam, Panie Jurku! - na starcie otrzymasz upomnienie i wzbogacisz się o cenną wiedzę: “na Pana trzeba mieć wygląd i gadkę”. Wsadzi jobów jak trzeba, wszystko dla Ciebie zrobi - jak zrezygnujesz z nocki to pozwolenie na dzień następny przesunie. Łódkę swoją prywatną “kopsnie”, dobre miejsca na jeziorze wskaże. Jurek, Jurek, Jurek. Poczciwy Juruś. Rozmawiasz z nim 20 minut, a jakbyś go całe życie znał. Łowisko Wersminia - na kwaterze. Na salonach zarządza Kasia. Mieszkanko bez szczególnych wygód. Ugotować ugotujesz, wykąpać już się nie wykąpiesz, ale weźmiesz prysznic. Przepaloną żarówkę jakby coś Jurek wymieni. Ułożysz na wersalce zmęczone po ciężkiej podróży członki, albo ruszysz “cztery litery” i pójdziesz po to, po co żeś tam przyjechał - prostą ścieżką nad jeziora brzegi. Koszty Z przyswojoną wcześniej porcją wiedzy, z portfelem uszczuplonym o koszta noclegu (ceny jego nie pamiętam, ale chyba była przystępna, bo i żebym na nią narzekał tego też w pamięci nie zachowałem) sięgniesz znów do portfela. Koszty stricte wędkarskie rzeczywiście niskie nie są. Pięć dych za nockę, trzy za dzień, za łódkę kolejne trzy ( ale nie od łebka) czyli we dwóch lepiej się wynająć opłaca, a i we trzech można spinningować z pokładu jednej z ok 20 dostępnych kryp. Silne ręce starczą za silnik - jezioro duże nie jest. I wiesz co? Łódkę warto wziąć. Bez łódki, kolego, nie powędkujesz nawet z brzegu. Lądem dotrzesz co prawda, ale jedynie do kilku kładek leżących od strony ośrodka. Dla mnie to za mało. Dla Ciebie? - sam zdecyduj. A zatem, kotwica w górę! Płyniemy na łowy! No. I co teraz o wędkowaniu, a więc o rybach, ma powiedzieć gość, który może nie tyle, że nie złowił nic - bo coś tam z wody wyciągnął - ale było tego bardzo niewiele? No i, niestety, żadnych szczupaków - a o nie przede wszystkich na Wersminii chodzi. Spróbuję coś wydusić. A więc tak. Zębatych wyciągnąłem (łącznie) zero: na jednej trzygodzinnej i drugiej, całodniowej, wyprawie łajbą po jeziorze - słabo, oj słabo mi to wyszło. Białoryb za to kąsał - w trakcie pewnej nocy. Łowisko Wersminia i moje ryby Nocki, która... zakończyła się wraz z nadejściem nocy. Leszcze, płocie, krąpie (jeden połakomił się na kulkę 12mm - szalony) brały od 18 do 21. Trafiliśmy wraz z kolegą na okres naprawdę dobrego żerowania. Rzut za rzutem, branie za braniem i ryba za rybą - tak mijał nam wieczór (ciepły, bo sierpniowy). Tak zaczęła się wędkarska zabawa, zakończona wraz z zachodem słońca lub... spowodowana holem czegoś. Czego? Czegoś potężnego. Wędka karpiowa trzeszczała, ale nie pękła. Przypon za to strzelił (na zestawie kolegi) i po ptakach (po rybie). W sumie to po rybach, bo po zaciętym boju, woda pogrążyła się w mroku, a sygnalizatory brań zamilkły na dobre... Do dziś zastanawiamy się cóż to był za zwierz, ale ciągle nie znamy odpowiedzi. Pewni jesteśmy tylko jednego: nie mogła to być ryba mała. I wspominamy ten moment, gdy tylko o Wersminii debatujemy: wrócić tam, czy nie wrócić? Łowisko Wersminia: warto czy nie warto? Jedno z moich najlepszych łowisk odkrywałem rok - rok schodziłem z niego o kiju. Jak dobrze, że wtedy miałem w sobie tyle zacięcia: dziś łowię tam przepiękne klenie! Dlatego, jeżeli pytasz mnie, czy warto jechać na Wersminię - odpowiem następująco. Naprawdę trudno mi ocenić to jezioro pod względem wędkarskim. Zbyt mało czasu na nim spędziłem. Chociaż... hol grubej ryby, na pierwszej wizycie… Chociaż, zero brań szczupaka... Z drugiej strony, wydaje mi się, że o łowisku tym mówi się na tyle dużo, że długo jeszcze będzie na ustach wielu. W świadomości całej rzeszy wędkarzy funkcjonować będzie jeszcze ogromny szmat czasu jako “polska szwecja”. Może nią jest, a może nie - nie wiem tego. Ale samo to już sprawia, że dla “spokoju wędkarskiej duszy” lepiej chyba tam być - chociaż ten jeden raz w życiu. Żeby potem nie żałować, że się tam nie było - po prostu. I może, też tak po prostu, warto sprawdzić co w wodach Wersminii piszczy?1 punkt
-
Jeszcze raz gratulacje Piotrek 4 bardzo dobre wyniki w 4 rożnych miastach i mamy mistrza we Wrocławiu W Szczecinie starowało chyba około 216 osób. Mi dało się zdobyć 20 miejsce. W przyszłym roku puchar musi zostać we Wrocławiu !1 punkt
-
26-10-2018 Odra. O godz. 7:15 jestem nad wodą. Stacjonarni byli szybsi i 200 m odcinek muszę pominąć. Gdy przyjdą przymrozki, to może będzie łatwiej o miejsce?;) Pierwsze pół godziny i nie mam nawet trącenia. Woda "żyje" inaczej niż w zeszłym sezonie o tej porze roku. Powoli zaczynam się oswajać z myślą, że trzeba będzie się liczyć z porażką. Coś tam pogoniło z wierzchu, coś przymarszczyło wodę, to założyłem woblera WTD. Kilka rzutów między spanikowaną drobnicę. Po chwili słyszę "klop" i tracę przynętę z oczu. Wędka się przygięła i niewielki boleń z zawziętością walczy, by się uwolnić od woblera. Mija dwie godziny wędkowania, a ja nie mam ani jednego okoniowego brania. Zakładam Cyprysową "żyletę" na 2 g główce. Ta gumka chyba nigdy mnie nie zawiodła. Chociaż malutki okonek, ale zawsze udało się na nią coś złowić. Po dziesięciu minutach mocne przygięcie. Zgłupiałem. Wyglądało, jakbym zaczepił o wodną roślinność i przez kilka sekund siłowałem się z tym czymś. Drugi rzut w to samo miejsce i podobna sytuacja. Z tym że od początku wiedziałem, że mam rybę. Branie było bardziej wyczuwalne, takie sandaczowe pstryk. Po krótkiej walce wyjeżdża na brzeg mój nowy okoniowy rekord. Od tej chwili jest to 35 cm:) Punkty lecą do tabeli. Powoli pozbywam się trzydziestek;) PS Do końca zawodów zostało sporo czasu. Wiadomo, że najlepszy zawodnik otrzyma najwięcej gratulacji. Ze swojej strony chciałem na koniec zmagań przekazać pakiecik przynęt. Na obecną chwilę są to dwa gąsiorki od Jacolana i ode mnie osa. Postaram się jeszcze coś ciekawego dołożyć. Ten pakiet będzie dla łowcy dwóch największych okoni (suma długości dwóch ryb).1 punkt