Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

  1. wernicjusz

    wernicjusz

    Użytkownik


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      901


  2. technops

    technops

    Użytkownik


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      754


  3. RSM

    RSM

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      1 094


  4. tomek1

    tomek1

    Administrator


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      10 657


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.05.2019 uwzględniając wszystkie działy

  1. Wybrałem się wreszcie i ja na ryby. Jak co roku karta opłacona z końcem kwietnia i problem kiedy tu wyskoczyć i kija pomoczyć. Co roku obiecuję sobie poprawę i niestety od kilku lat strasznie krucho u mnie z czasem na rybki. Może na emeryturze się to jakoś odmieni... 😎 Tym niemniej: Z dzisiaj rzeka Kamienna jedna wędka + chęci. Piździło niemiłosiernie ale co tam, przynajmniej woda w miarę spokojna. ... brania słabo wyczuwalne delikatne ale coś tam się udało złowić: 😉
    10 punktów
  2. 5 punktów
  3. Zaczynam wędkarski maj. W głowie bolenie i szczupaki. Ale nie pierwszego maja. W tygodniu, gdy wielu pracuje, jakoś lepiej mi się nad Odrą spaceruje, niż w wolny długi weekend. Dlatego wybrałem łowisko "komercyjne" Wakepark Wrocław. Komercyjne w ".." , gdyż nie ma tam presji typowej dla takich łowisk, a gdy kto poszukuje karpiowiska w pobliżu Wrocławia, to ta nazwa nigdy nie pada. Dwie wędki - feedery trabucco do 150g, które koniecznie chciałem sprawdzić na większej rybie niż wczesnowiosenny sumik, jaki się trafił ostatnio. Metoda na podajnikach bezżeberkowych 40g. Zanęta z peletów: 6mm wanilia, 2-3mm pomarańcza z miętą i halibut. Na włosach pop upy "donald" oraz waftersy "tutti frutti" i wanilia. Wszystko w kolorze pomarańczowym. Wszystko się sprawdziło tak jak zaplanowałem. Na donalda miał być amur i był: Z rana przy wyspie szybko pojawiły się też 2 karpie około 60cm: Potem brania ustały. Obserwacja wody, zmiana miejscówki i po kilku chwilach super odjazd. Ryba dopiero na środku jeziora odpuściła i pozwoliła na rozpoczęcie holu. Po dość długiej walce, okazało się, że kija przetestował spory karp - 80cm, zdecydowanie ponad 10kg. A na odchodne, 10 minut przed zebraniem się, zameldował się niewielki jesiotr, około 80cm Taki początek majówki
    2 punkty
  4. U mnie jak zwykle nietypowy 1 maja. 9 stopni i wiatr rozpędza się do jutrzejszego sztormu, ale trzeba być twardym.
    2 punkty
  5. Wędkarski kwiecień udanie rozpocząłem kleniami i również udanie zakończyłem. Nasz forumowy kolega zaprosił mnie na wspólny wypad w jego ulubione rewiry, a że również lubię tam czasami zaglądnąć, to była okazja przypomnieć sobie miejscówki. Jeszcze było widno, to zaczęliśmy szukać okoni gumkami. Nie były wielkie. Złowiliśmy po kilka sztuk. U mnie zestaw na lekko, 1,5g i 2”. Nie zatrzymywałem się długo w miejscówkach. Chciałem sprawdzić je pod kątem wieczornego łowienia. „Zaklepałem” w pamięci trzy, do których chciałem wrócić, jak się ściemni. Ogólnie kwiecień był średni, patrząc z perspektywy poprzednich sezonów. Kilka dni byłem skoncentrowany na okoniach. Szału nie było. Liczyłem po cichu na trzydziestki. Niestety, nie te umiejętności. Jeszcze trzeba się uczyć. Przy okoniach spodziewałem się o tej porze przyłowów płoci, krąpi i leszy. Specjalnie nie nastawiałem się, ale sprawdziły się przewidywania. Kilka sztuk z wymienionych ryb złowiłem na okoniowe gumki. Kilka, przeważnie krąpi, złowiłem na kleniowe woblerki. Klenie łowiłem. Jednak było ciężko. Trafiały się pojedyncze sztuki. Liczyłem na jakiś dzień/noc, gdzie brań będzie na tyle, by mnie ta sytuacja wędkarsko ożywiła. Było średnio. Jazie też się trafiały. Nie miałem okazji zmierzyć się z takim ponad czterdzieści centymetrów. W wolnych chwilach od wędkowania powstawały kolejne podróbki owadów na klenie. Ciekawe, czy wśród nich znajdzie się jakiś czarodziej, który omami klenie na całego. Od kilku lat należę do społeczeństwa C&R. Obecnie prezesem jest czapla. Niebawem ma się to zmienić i chyba przejmie stanowisko kormoran. Takie tam wewnętrzne rozgrywki polityczne;) Wracam do ostatniej wyprawy. Czasami warto się rozluźnić. Przystąpić do łowienia z takim nastawieniem, że nic nie muszę. Nie muszę łowić okazów. Nie muszę w ogóle wracać z ryb zwycięski. Popatrzeć na wodę, obserwować otoczenie, spotkać się z kolegą i pogadać. W drodze przeglądnąć jego pudełka z przynętami. Zawsze można dostrzec coś ciekawego, co może się w przyszłości znaleźć w swoich zbiorach. W zbiorach, bo wędkarstwo to również zbieractwo. Mylę się? Po zmierzchu poszedłem na wolniejszy odcinek Odry. Starałem się ustawić na wypatrzonych mini blatach. Były to niewielkie wypłycenia rozciągnięte od brzegu. Dokładnie to zajmowałem stanowiska przed nimi. Tak przypuszczam, bo w nocnych warunkach nie byłem pewien dokładności. Wiaterek w twarz, plecionka 0,10 i lekki wobler krakusek 4cm nie ułatwiały precyzyjnych i dalszych rzutów. Wobler leciał pod skosem w nurt, tam spływając wachlarzem, pozwalałem na wybranie kilku metrów plecionki. Wtedy zamykałem kabłąk i starałem się jak najdłużej utrzymać go w pobliżu opaski i prądach, które odbijały od brzegu. Gdy czułem brak pracy, delikatnie nim podszarpywałem i kilkoma obrotami korbką, bardzo wolno, likwidowałem luz. Brania były zdecydowane. Nie było mowy o pomyłce, że trącił linkę nietoperz. Na początek uderza trzydziestak. W chwilę później, taki pod czterdzieści centymetrów. Następna miejscówka interesowała mnie najbardziej. Za dnia podchodziłem do niej, bo widziałem, że kręci się w tamtym miejscu coś większego. Niestety, rozbawione dzieci zaczęły wrzucać tam kamienie i miejsce za dnia zostało „spalone”. Zapamiętałem je i wróciłem w nocy. Chyba w piątym rzucie mam porządnego kopa w łokieć. Tryk, tryk, hamulec delikatnie popuszczał. Nie chciałem zbyt siłowo holować, bo kotwiczki z cienkiego drutu i przy zapięciu na pojedyncze groty łatwo o odgięcie. Idzie w górę nurtu. To już sygnał, że będzie ładna sztuka. Kopie. Trochę zwątpiłem, czy to czasem mały sum? Mam go kilka metrów od siebie. Zapalam latarkę. Chcę zobaczyć, co mam, bo jeszcze nikt z nas nie przejął inicjatywy. To oczywiście działo się w ciągu niecałej minuty, ale setki myśli w tym czasie przeleciało przez głowę. Najważniejsza, to możliwość podebrania. Przede mną pas jakiejś pływającej zieleniny. Nie mam za bardzo jak przejść brzegiem dalej. Próbuję najechać kleniem na zielsko i ślizgiem dociągnąć do siebie. Gdy zanurkuje pod ten kożuch patyków i traw, będzie po wszystkim. Udaje się i mam go pod nogami. Teraz pozostaje tylko jedno zmartwienie. Podebrać go tak, żeby było bezpiecznie dla mnie i ryby. Moczę rękę. Przymierzam do karku. Niech chwilę odpocznie. Chyba dam radę. Szturcham go ręką. Nie reaguje szaleńczym zrywem. Szybki chwyt i wyrywam go z wody. Po drodze wobler odczepia się i ląduje w trawie. Żeby nie grzebać w ustawieniach aparatu, przygotowana opcja zdjęć nocnej sesji (kilka zdjęć z fleszem z samowyzwalacza). Miara pokazała (52,5cm) i powrót do wody. Gdy emocje opadły schodzę jeszcze jedno stanowisko dalej. Tak dostaję jeszcze jednego klenika i mam jedno puste branie. W maju koncentruję się na boleniach i okoniach. W odwodzie zostaną jazie. Z nimi będzie trudniej, bo mogą się trafiać klenie, a chcę przynajmniej przez dwa/trzy tygodnie im odpuścić. pzdr., jaceen
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.