Linów nie nęcę ino podsypuje garstkami ziarna na które łowie. Są to ziarna strączkowe (groch, łubin, ciecierzyca, bobik, soja). Nie używam żadnych dodatków (poza solą kłodawską niejodowaną, którą używam ostatnio do wszystkiego), ziarno od razu zalewam wrzątkiem i po 7-12h liny nie potrafią się mu oprzeć. Podsypując obserwuje drobnice, staram się żeby odrobina tylko spadła do dna. Lin ma sobie poszukać jedzenia, jak mu wsypiecie pół wiadra na raz to życzę powodzenia. Lepiej już chyba kupon puścić w totka Najpierw trzeba znaleźć trase linów. W moim akwenie jest to, jak przypuszczam, strefa przybrzeżna całego zbiornika. Trzy metry od brzegu już mam 3 m w dół i tam właśnie łowię. Można łowić dalej, wyniki też będą ale po co (musiałbym się bawić ze stoperami wiązanymi, koralikami, walczyć z roślinnością itd). Największe ryby trafiłem przy samych nogach. Łowię zawsze tylko na jeden zestaw odległościówka, ołóweczek 1g zabudowany na stałe i śrucinka 0,8 przy krętliku. Krótki przypon zakończony dużym hakiem (gamakatsu złoty nr2). Zakładam 3 albo 4 pełne ziarna i "rzucam" z pod siebie zaraz za szczytówkę. W tym roku łowiąc w ten sposób złapałem 24 liny, największy 48 oraz 2 karasie 40+. W zeszłym roku padło 40 linów, największy 48 i 8 karasi, największy 47. Robię krótkie wypady (2-4h) rano/wieczór ale często (jak mam czas i chęci).
Dziś zaspałem, nad wodą o 5:00 i od razu wjeżdża przyzwoity Pan Lin. Potem 2 ryby straciłem w zaczepie zaraz po zacięciu, nie wiem co tam jest ale za drugim razem przywiązałem żyłkę do palika i trzeba tam będzie zanurkować. Wszystko się działo w ciągu 1,5h włącznie z wiązaniem zestawu od podstaw dwukrotnie. Totalnie mi to nie wyszło, podejrzewam, że teraz te liny biorą przez cały dzień. Postaram się zrobić nocke i zapolować na inne ryby również, zobaczymy co z tego będzie. Pozdrawiam