Puk-puk! 여보세요 - halo!
Październik trwa od kilku dni i nie ma chętnych na otwarcie? Może nie ma czasu, bo przy grzybach mnóstwo pracy?:) Od pewnego czasu nie jeżdżę na grzyby, tylko wypatruję na miejskich odcinkach.
Pod koniec września zobaczyłem na przejściu kobitkę z koszyczkiem kani. Powiedziałem sobie, że nie zacznę wędkować, dopóki nie znajdę chociaż jednej "sowy".
Co do ryb, to po staremu. Raz lepiej, raz gorzej;) Swoje trzeba wychodzić. Mało miałem sytuacji, żeby na jednej wyprawie połowić z przesytem. Kończy się raczej na jednym do kilku brań. Czasem szczęśliwie uda się jakąś ciekawszą sztukę wyholować. W tym sezonie postanowiłem przeprosić się ze szczupakami i kilka wyjść było pod ich kątem.
Po głowie ciągle chodzą mi zeszłoroczne jazie. Fajnie się je łowiło w październiku. Próbuję i teraz, ale ten rok jest inny i już się to nie powtórzy. Chociaż całkiem się nie poddałem:)
Jeszcze raz polamentuję o okoniach. W tym roku nie miałem sytuacji, nie przypominam sobie, żeby dobrze się ich nałowić. Zazwyczaj kończy się do kilkunastu brań, a ryb na kiju z tego jest kilka. Czasami kończyło się dosłownie na jednym braniu.
Mocnego październikowego przygięcia życzę!;)