Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 21.12.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Teraz ode mnie kilka zdań o tym, co mnie spotkało w grudniu. W bardzo trudnym grudniu. Nie zmieniałem planów i skoncentrowałem się na sandaczach. Starałem się być jak najczęściej i w takim momencie, żeby zahaczyć przynajmniej godzinę przed zmierzchem i zostać na dwie lub trzy godziny o zmroku. Wszystko zależało od pogody a przede wszystkim od temperatury. Gdy było widno, to łowiłem na bieżącej wodzie, gdy się ściemniło, uciekałem na stojącą. Początek był dobry, bo 1 grudnia łowię sandacza lekko ponad wymiar. godz. 16:10 Na następnego czekałem do 9 grudnia. To był najtrudniejszy moment, bo wracałem kilka razy kompletnie bez jakiegokolwiek trącenia. godz. 16:19 Od tego momentu było lepiej. Szkoda tylko tych kilku brań, które nie udało się wykończyć holem. Najważniejsze z tego wszystkiego jest to, że udało się w końcu zrealizować moje dawne postanowienie o łowieniu sandaczy ze stojącej wody, z brzegu i w nocy, co daje dodatkową wartość zmagań. 13 grudnia godz. 17:44 W grudniu łowiłem wyłącznie na silikonowe przynęty. Rozmiar, to przeważnie 3" i 4" z główką jigową 4-10 g. 14 grudnia godz. 15:58 Do wędki dobrałem najdelikatniejszą szczytówkę, by wychwytywać najdrobniejsze sygnały brań. W zimne dni, gdzie palce odmawiają posłuszeństwa, przegapienie tego momentu jest przykre podwójnie. Były brania bardzo delikatne i takie łupnięcia odczuwalne w łokciu. Mimo to i tak nie udawało się wszystkich zaciąć. 15 grudnia godz. 19:54 Mocno ograniczyłem dobór przynęt. W zasadzie 90% czasu łowiłem na przemian gumami SG Cannibal 8 cm i Westin ShadTeez 9 cm. Z tym że te drugie zbroiłem główką "czeburaszką" z pojedynczym hakiem. pzdr., 👊
    8 punktów
  2. od blisko 100 lat nie wybierałem się na szczupłe bo coś mi się wydawało, ze prawie ich już nie ma w okolicy. O dziwo przyfuksiłem 3 szt, chyba jest ich jeszcze nieco więcej niż sandałków.
    4 punkty
  3. Wczoraj byłem bardzo uparty! Nad woda jestem 8:30, pogoda marzenie! bezwietrznie, cieplo jak na grudzien. Wiec szczesliwy wykonuje pierwsze rzuty. W ruch ruszyly kaitechy 2 oraz 3 cale, rowniez shadteezy od Westina. I tak co jakis czas zmieniam te przynety- kombinuje, okonie nie reaguja na nic,zaczynam sie irytowac. Mija czwarta godzina mojej dlubaniny i dalej zero reakcji na podrzucane kąski, tylko kilka niezrozumialych skubniec. Zakładam Shadteeza 5cm- najmniejszy stworzony pod okonie o naturalnych barwach. Biczowanie wody trwa dalej, i nagle czuje mocne pukniecie! Coś siedzi, delikatnie stawia opor, jak okoń to bedzie napewno fajny mysle, chwila walki i ukazuje sie sandacz. O prosze pomyslalem! Robie szybkie foto, odpinam i rzucam dalej.Po zlowionej rybie, checi na dalsze łowienie wrociły Trzeci rzut, przyneta opada do dna podbijam, i łup siedzi! Kolejny sandacz czuje jego granie zebami po pleciace, chwila walki pstryk odpuscił. Zle sie zapial i odplynal nie dajac satysfakcji. Podsumowujac, na osiem godzin lowienia mam 5 brań, jednego sandacza, oraz chwile walki z kolejnym. Kilka skubnieć okoni. Z tego wynika, ze wstrzelilem sie w sandaczowe zerowanie. Majac w tak krotkim odstepie czasu dwa z jednego miejsca. Pozdrawiam wytrwalych
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.