Na luzaku? OldBolo, to jakieś nieporozumienie:) Łowienie kleni, tych słusznych, to determinacja, znajomość rzeczy i szczęście. Można się realizować w łowieniu pstrągów „wpuszczaków”, nawet na jedyną słuszną metodę, jak również mierzyć się z przebiegłym dzikim kleniem, nawet na chlebek;) Każdy ma wybór.
https://www.tuwroclaw.com/wiadomosci,dolnoslaskie-rzeki-zostaly-zarybione-pstragami-potokowymi-zdjecia,wia5-3266-59556.html
Stwierdzenie, co jest metodą aktywną, a co nie, bym polemizował. Bywało, że z „lekką gruntówką” przemierzałem więcej kilometrów w poszukiwaniu kleni, niż ze spinningiem, czy muchą. A piszę o tym, bo łowię na wymienione metody i wiem, o czym piszę. Spinningiści i muszkarze potrafią godzinami kręcić się w niewielkim obszarze, a aktywność wyrażana jest w ilości wymachów z linką i spinningowych rzutów. Czy na tym polega cała ta „aktywność”?
We wtorek spotkało się nas trzech. Pełen luz, śmiech pogaduchy. I co? Ryby nie brały. Trzeba było pomyśleć, przeanalizować i ruszyć tyłki. Zmiana miejsc, zmiana strony, macanie każdej miejscówki z potencjalną kryjówką dopiero dało efekty. Być może cierpliwe siedzenie w jednym miejscu, w końcu dałoby efekty, ale osobiście preferuje inny styl. Taki life;)
👊