Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 29.05.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Wczoraj wybrałem się rekreacyjnie na Dziećkowice z przyjacielem, który rzadko wędkuje. Oczywiście robiłem wszystko, żeby nie łowić szczupaków i tak średnio mi to wychodzi. To już moja druga metrówa i druga na zestaw "okonia na grubo", fluorocarbon 0,25 i "nowy" Batson spisał sie rewelacyjnie. Kij do 14g a ma moc w dolniku potężną, wyjechała ryba książkowo a było co dźwigać z tych 7 metrów.8 punktów
-
Piękna sztuka @Don Gucak!!! Do mnie też uśmiechnęło się dzisiaj szczęście (może nie tak dużo jak do kolegi wyżej😅). Żwirownia pod Wrocławiem + spodniobuty + brodzeniu wzdłuż trzcin. Plecionka 0,12 a na końcu wolfram i wirujący ogonek 4g. 4 ciekawsze rybki na wędce - dwa spady i dwie udało się doholować do podbieraka. Najbardziej zdziwił mnie bolek bo siedział na skraju trzcin jak rasowy szczupak. Zestaw i przynęta też typowo pod szczupłego.7 punktów
-
Wczoraj pod wieczór kolejny wypad nad wodę. Na lekko na 2 cm wahadłówkę wjechał jazik taki w granicach 25 cm i było to jedyne branie. Przed samym zmrokiem na zalanej kamienistej rafie uaktywnił się boleń, stałem ze 100-150 metrów wyżej , brzeg akurat wykoszony więc nie było jak się w trawie ukryć, zanim się zakradłem w zasięg rzutu już było praktycznie ciemno. Pojawiał się co 2-3 minuty, robił zamieszanie przez kilka sekund i następował spokój do następnej wizyty. Rzuty robiłem na wprost i pozwałałem spłynąć woblerowi przez tą kamienistą płyciznę , przy tym stanie rzeki jest tam ze 30-40 cm wody, w lecie bardzo czesto kamienie są całkowicie odsłonięte. Przywałił w 4 rzucie i miał 62 cm. Przynęta to wobler boleniowy Kenarta , 6 cm Flash. Foty słabe bo już ciemno było a nie mogłem odszukać na telefonie funkcji zdjęć z lampą.6 punktów
-
Wczoraj wolne, więc miałem w głowie komercję, albo spinning. Padło na to drugie po namowie@McGregor . Wybraliśmy się na jedno ze starorzeczy Odry. Plan to z łowić okonia do tabeli. Łowiska okazało się dosyć zarosniete moczarką. Chwile porzucalem woblerem jaxona i trafił się mały pike. Na kolejnej miejscówce zaczęliśmy prowadzić małe przynęty w toni i w ciągu paru minut wyjechały 2 jedyne okonie dnia. Najpierw Gregor złapał 26 cm, którego przy brzegu zaatakował taki 40+ . 😯 Po paru min trafiłem swojego, który wszedł w trawy ale udało się wyciągnąć - 33 cm3 punkty
-
Dodaję 26 cm o którym wspomniał @Larry_blanka. Branie było było pod brzegiem gdy okoń się wyłożył, złapał go w pół taki 40plus i przytrzymał, szczupak by nie odpuścił a ten szarpnął się i uciekł. Pogoda była zmienna słońce, wiatr, jak się zachmurzyło przestało się cokolwiek dziać na wodzie. Pogoda w maju niby typowo majowa ale ryby tego nie kupują. A złowienie jednego okonia plus drugi okoń kolegi na dłuższym wypadzie z dokładnym przeczesaniem wody na różne metody uznaję za porażkę chociaż dobrze że to wszystko powyżej 25 cm bo jakby siadły 15 cm to aż szkoda wspominać. Wrzucam do tabeli okonia bo nie wiadomo co się będzie działo dalej z tą rybą, ogólnie to rewelacji nie ma łowione są pojedyncze większe okonie mowa tutaj o 25-30 cm z tego co słyszę a dodatkowo jak jest kilka sztuk to maluchy. Dzwoni do mnie kolega z pracy, który jeżeli chodzi o spinning to tylko lekki i okonie i pyta mnie jak jest u mnie bo na Opatowicach na kanale kompletne zero ostatnio z tego co mnie informował. Niebywałe jest to, że od zeszłego roku tak naprawdę nie było wypadu żebym ilościowo połowił okoni, zamykałem liczbę na palcach obu rąk... Tym razem będę wrzucał wszystko co zmieści się w tabelę a później będę poprawiać. No chyba, że zaskoczą. Problemem na tą chwilę są chłodne noce a za 3 dni mamy już czerwiec. No i ciągle zachmurzenie i temperatury w dzień 17 stopni. Po tak zimnym kwietniu ta woda nie ma jeszcze właściwej temperatury, żeby ryby zaczęły na dobre żerować.2 punkty
-
5 rano. Co tu robić? Hmmm wybór nie był trudny RYBY. Wędka do bagażnika i ogień. Z pudełka na agrafkę trafia wobler Oleixa. Kilka rzutów wzdłuż brzegu i siedzi. Nie duży Bolek ląduje w podbieraku. W dobrej kondycji wraca do wody. Kilka kolejnych rzutów i ogromne targnięcie na kiju. Kij wygina się, a na końcu czuje przyjemne pulsowanie. Nagle luzzzzz. O nie - ryba się spięła. Musiała być niezła sztuka. Kolejne dwie godzinki bez kontaktu z rybą.1 punkt
-
- Gatunek ryby: szczupak - Długość w cm: 102 - Data połowu:(dzień, miesiąc, rok): 29.05.2021 - Godzina połowu: (wg. 24 godzin): 13:15 - Łowisko: Zalew Dziećkowice - Przynęta: Pig Shad baby 10cm perła - Opis połowu: Atomowe uderzenie daleko od łodzi podczas "łowienia" okoni (czy tam polowania, chyba lepiej pasuje bo pasiaków brak). Kolejna metrówa jako przyłów na fluorocarbon 0,25 i stosunkowo małą przynętę (pod okonia na grubo - sandacza na lekko).1 punkt
-
1 punkt
-
Przypadki dwa. Zdarzenie pierwsze. To się nie powinno zdarzyć. Jedno jedyne branie w najgorszym momencie. Chodziłem z nastawieniem złowienia szczupaka. Po dwóch godzinach bezrybia zaglądnąłem na boleniową „bankówkę”. Odra jeszcze z mocnym nurtem, to pomyślałem, że spróbuję sprowokować jakiegoś stawiając w nurcie woblera Jaxona HS UV 9 cm. Przykucnąłem, zapiąłem do agrafki woblera a pudełko położyłem na udach. Rzuciłem przynętę kilkanaście metrów od siebie i pozwoliłem wpłynąć w warkocz zalanej rafy. Czuję jak mocno wibruje w nurcie. Niewielkie korekty kołowrotkiem były potrzebne, by nie tracić tego elektrycznego trzepotania wędką. Drgania przenosiły się do ręki sprawiając przyjemność pracy woblera. Kilka rzutów i ŁUP! Bardzo silne uderzenie wyrwało mnie z rozmyślania. Pech! Ryba mocno walczy od początku. Wędka poważnie się wygięła i nie mogę zbyt wiele zrobić. W tym samym momencie, podczas zacięcia, do wody wpada pudełko z przynętami, które miałem odłożone na kolanach. Gdy dotarło do mnie, co się stało, to później sam się dziwiłem, że jeszcze tak błyskawicznie, tak sporej ryby nie przydarzyło się wyholować. Na nic to się zdało. Nurt był zbyt silny i przynęty odpłynęły dość daleko zanim uwolniłem gagatka. W poprzednim sezonie straciłem kilkadziesiąt woblerów kleniowych. W tym przypadku straciłem kilkanaście wyselekcjonowanych popperów, crawlerów, klasyków i własnego rękodzieła. To nie powinno się zdarzyć. ___________________ Przedziwna sytuacja. Przypadek drugi. Sytuacja miała miejsce kilka dni wcześniej. Łowię na lekki spinning z synem. Przynęta kopytko Relaxa 5 cm/5g. Wędka do 15 g o parabolicznej akcji. Po kilku skubnięciach i godzinnym łowieniu mam branie. W pierwszym momencie pomyślałem, że leszczowy przyłów. Jednak po kilkunastu sekundach stwierdziłem, że to nie ta ryba. Dużego leszcza bym już powstrzymał, nawet takiego mocno wkurzonego. To coś było bardziej wkurzone i nie robiło sobie nic z mojego hamowania szpuli ręką. Starałem się wybrnąć z tej sytuacji, jednak nie miałem nic do powiedzenia. Zostało jeszcze kilkanaście zwojów plecionki 0,10 i byłem zmuszony ostatecznie przystopować szpulę. Nie mogło się to inaczej skończyć, jak jej zerwaniem. Kolejny pech, to linka pęka przy kołowrotku. Oj! Nie tak powinno być. Radek przyglądał się akcji. We dwójkę stwierdziliśmy, że nic więcej nie można było w tej sytuacji wymyślić. Odjazd był zdecydowany i praktycznie bez zatrzymania. Byłem bezradny. W zasadzie nie opisuję takich przygód, bo to w pewnym sensie ujma na honorze i gdzieś tam w podświadomości krąży myśl, że ryba została z przynętą. Radek zdecydował, że wystarczy tych emocji i wracamy. Zgodziłem się. Powiedziałem, że po drodze przystaniemy w kilku miejscach i jeszcze spróbuję na najmniejsze gumki 2”/2g na tych kilku metrach linki powalczyć o skromnego okonia. Minęło jakieś 30 minut. Przystanęliśmy trzy razy. Przeszliśmy około 100 metrów. Kolejny rzut i przy ściąganiu zauważyłem, że ściągam jakąś żyłkę. Jednak to nie żyłka. Udało się złapać. No nie! To moja zerwana plecionka. Mam kilka metrów i czuję, że zaczyna mi uciekać z palców. Wołam Radka by obciął mi agrafkę przy wędce. Zostało mi jeszcze około metra linki w palcach i dalej czuję, jak sum ją wyciąga. Gdyby udało się zawiązać dwa końce i nawinąć kilka zwojów na kołowrotek, to byłaby szansa na kolejną próbę holu i uwolnienie z przynęty. Trudno w to uwierzyć, ale wiązałem linki na ostatnich centymetrach. Linka ułożyła się między zielskiem w zygzaki i to pozwoliło mi na nawinięcie na kołowrotek kilkanaście zwojów. Wtedy poczułem znowu wąsatego na wędce. Cała akcja holu trwała około 9 minut. Nie powiem, ale „Patriot” dostał mocno w kość. Szczęście, że rybsko nie miało ochoty na dalsze odjazdy. Parę razy mocno się wkurzył. Wtedy tylko pozostało patrzeć, czy nie pojawi się węzeł łączący plecionkę. Suma podholowałem pod nogi. Oceniliśmy go na jakieś 140 cm. Tym razem sprzęt nie zawiódł a przynęta wypięła się sama. Takie były tego dnia moje okoniowe podchody z przygodami.1 punkt