Od kilku dni, a w zasadzie nocy, starałem się złowić suma. Takiego trochę powyżej…hm, mniejsza z tym. Miałem trzy przyzwoite okazy. Niestety nie miałem szczęścia i się wypinały. Złowiłem chyba kilkanaście takich między 50-60 cm. Niesamowicie ciężki sezon. Ten rok okazał się jednym z trudniejszych, jakie miałem od dekady. Stąd cieszą mnie ostatnie wyniki. Było bez fajerwerków, ale były hole, były brania, były przegrane i wygrane boje. Przy okazji sprawdzałem kilka przynęt, które zagościły w moim pudełku.
Zacznę od tego, że raz spróbowałem złowić nocną rybkę z muchówką. Miałem niezły fart. Woda ciągle mało sprzyjająca. Dzień wcześniej wytypowałem miejsce, gdzie mógłbym sobie poradzić. Następnego dnia poziom się zmienił i wszystko uległo zmianie. Szczęśliwie w jednym z miejsc usłyszałem atak ryby. Po chwili była powtórka. Udało się podejść na komfortową odległość i po kilku rzutach streamerem Flash Minnow jest zbiórka i czuję szarpnięcie na lince. Krótka walka i boleń ląduje do ręki. Była godzina 21:30. Łowiłem może dwadzieścia minut i dość szybko udało się zaliczyć nocnego rozbójnika na muchę. Skończyło się na jednym braniu. Muchówka idzie na razie w odstawkę. Może jeszcze w tym roku, przy sprzyjających warunkach po nią sięgnę?
Teraz o spinningu.
Część czasu poświęciłem cykadom. Zaczynam częściej po nie sięgać. Coraz bardziej mnie przekonują. Kilka akcji było. Szkoda, że bez wykończenia. Jeden boleń, to mała pociecha.
Dalsza część, to nocne zmagania z przynętami powierzchniowymi i gumkami.
Często sięgałem po Headbanger Spitfire, Strike Pro-Swig Pops, czy po karasia Jaxon HS 5,5 cm/6 g.
Sporo się działo a efekty niewspółmierne. Zabrakło ryb o dużym formacie. Jak przywalił konkretny okaz, to jakimś dziwnym trafem szybko akcja się kończyła. Fakt, że w ciągu tych kilku wypraw miałem parę minut ciężkich holi, ale jak wspomniałem, ryby się wypinały.
Kolejną przynętą były gumy. Najczęściej sięgałem po Westin Shad Teez, Hypo Teez, czy Lunker City Shaker. Uzbrajałem je w główki od 3 do 5 g. To zależało od uciągu i poziomu wody. Na wyższej i z większym uciągiem 5 g. Ostatnio już tylko 3 g, bo przy niższym stanie zacząłem ocierać się o dno, a to nie było wskazane.
Gumami łowiłem, jednostajnie zwijając po szerokim łuku. Brania zdecydowane. Nawet sandacze 30 cm miały całe gumy w pysku i nie trzeba było żadnych dozbrojek. Zresztą nigdy nie stosowałem takiego rozwiązania. Mam jeden, ale to z myślą o szczupakach. Tylko kiedy się na nie wybiorę?
Tak, jak w przypadku przynęt powierzchniowych i tu były brania niezacięte. Jednak zdecydowanie było takich mniej.
Sezon jeszcze trwa. Liczę na fajny akcent pod jego koniec. Taką wisienkę.