Krótkie podsumowanie marca.
Początek miesiąca obiecujący. Nastawiłem się wyłącznie na klenie. Łowiłem na przemian lekką gruntówką i spinningiem. Drugiego marca miałem szczęście i łowię na pieczywo cztery ładne ryby, klenia, płoć i dwa duże krąpie.
Później było gorzej. Dziwne, że gruntówka przestała przynosić efekty, a lepiej radziłem sobie ze spinningiem. Wychodzi na to, że miesiąc zakończę z największymi kleniami w rozmiarze 50 i 46 cm. Druga część miesiąca, to większość wyjść spinningowych. Starałem się być nad wodą w końcowej fazie dnia, by jeszcze chwilę spróbować po zmierzchu. Czy na Ślęzie, czy na Odrze, tu i tu nie mogłem narzekać. Koniec miesiąca sprzyjał do sięgnięcia po...smużaki.
Tak, tak, właśnie po przynęty smużące, które co niektórzy wędkarze polecają innym i sami ograniczają się do łowienia w miesiącach wyłącznie letnich.
Miesiąc uważam za udany. Było kilka fajnych chwil z gruntówką, również nocne podchody wniosły trochę emocji,
a na zakończenie udało się połowić smużakami, którymi w poprzednim sezonie nie łowiłem prawie wcale.
Z przynętami smużącymi bywa różnie. Część ataków kończyła się na pusto. Może wśród nich był ten rekordowy kleń?🤔
👊