Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 24.06.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Cześć. Raz na jakiś czas czerwiec może być tłuściejszy w ryby. A że za kilka godzin weekend i w praktyce już rozpoczęły się wakacje, to dla zachęty kilka zdań o ostatniej mojej wyprawie:) ____________________________ 2022-06-23/24 gdzieś na Odrze. Zajechałem jeszcze przed zmrokiem. Tym razem wybrałem inną stronę Odry. W tym sezonie jeszcze tam nie łowiłem. Temperatura, wiatr, poziom wody idealny. Nawet komary nie dokuczają. Od środka byłem jakiś "naelektryzowany", taki niespokojny, ale w pozytywnym znaczeniu. Odkąd zdecydowałem się na sumy, ustaliłem, że nie będę łowił w toni, głęboko, jigami i kogutami. Na wszystkie wyprawy za nimi przygotowuję woblery o pracy powierzchniowej i pracujące tuż pod powierzchnią. Jest to związane z moimi upodobaniami do takich przynęt. Nie wystarczy mi głuche i tępe walnięcie w toni, ja potrzebuję czegoś jeszcze. Potrzebuję to zobaczyć i usłyszeć. Potrzebuję zobaczyć zrywające się ptaki z drzew po ataku suma na "pełzającego" crawlera po wodzie. Przecież to dominator i wszyscy dookoła powinni słyszeć i widzieć, jaką siłą dysponuje. Tak właśnie było z czwartku na piątek. Założyłem crawlera z blaszanymi skrzydełkami i zacząłem od krótszych rzutów. Tak robię za każdym razem, gdy podchodzę do nowego miejsca. Po kilku minutach zaczynam rzuty wydłużać i przerzucam przynętę co kilka metrów w bok. Tym sposobem sprawdzam stanowisko od prawej do lewej strony. Minęła godzina i jest wreszcie pierwsze branie. Trzeba się pogodzić z tym, że w powierzchniowym łowieniu zdarzają się często puste brania. Taki urok. Mimo tego nie narzekam. Dla mnie jest to dobra wiadomość, że ryba się zainteresowała i że w ogóle tam jest. Zapamiętuję miejsce. Jeszcze tam wrócę. Po 23:00 jest drugie branie. Potężne "klops" przy przynęcie aż poczułem wibracje na wędce. Niestety nie szarpnęło i nie było co ciąć. Po kilku minutach była podobna sytuacja. Pomyślałem, że jest szansa na ponowne branie. Jeżeli nie odpłynął, nie posmakował plastiku, to może trzeci raz uderzy? Mija kolejne kilka minut i przerzucam woblera o kilka metrów w bok. Trzy razy obrót kołowrotkiem i bomba! Wydawało się, że ktoś wrzucił cielaka do wody. To jest dopiero atak! Hamulec mam trochę poluzowany, bo impet brania i zacięcie mocno weryfikuje sprawność sprzętu. Walka odbyła się bez niespodzianek. Po kilkunastu minutach sum wraca do wody. Tym razem miara pokazała 150 cm. Koledzy czasami patrzą na mnie dziwnie, gdy ich strofuję za życzenia tych w wersji dwumetrowej. Życzę sobie nie większe niż 140 cm. Takie jeszcze są do ogarnięcia przez szybki hol i do podebrania w trudniejszych brzegowych warunkach. Od 150 cm w górę to nie przelewki i jest różnica w masie. Pzdr. i mocnego przygięcia, jaceen👊
    9 punktów
  2. Czerwiec zacząłem od wyjść na sandacza. Trzy popołudniowe wypady nad Odrę dały jedną rybę. Następnie przyszły długo wyczekiwane wakacje na mazurach a dokładniej w Mikołajkach. Niestety z mojego "Ryserczu" wyszło, że jezioro Mikołajskie nad, którym znajdował się mój hotel oraz większość okolicznych, zarządzane jest przez różne Gospodarstwa Rybackie. Moje doświadczenia z Gospodarstwami są bardzo złe a ceny podawane na stronach tychże odklejone od rzeczywistości więc byłem zmuszony poszukać alternatywy. Szukałem czegoś małego bo plan był łowić z Belly i najlepiej w środku lasu, żeby nie było tłumów. Trafiłem na stronę http://flosek.eu/ Opis stanowił: "Szczupakowo okoniowe łowisko wędkarskie położne w samym sercu Warmii i Mazur - Jezioro Flosek" Do tego w regulaminie, że No Kill i że Szczupaki tylko na bezzadziorowe haki dawały nadzieję na fajne wędkowanie. Co prawda ich profil na FB już taki różowy nie był bo ostatnie fotki z 2018 i większość ryb prezentwonych ryb nie miało szans pływać dalej ale podjarany No Killem i bezzadziorem wykupiłem pozwolenie. Już w dniu przyjazdu postanowiłem podjechać na chwilę i zobaczyć jak to wygląda. Pierwsze wrażenie było bardzo dobre - małe, w samym środku lasu, dzikie. no kurde takie jak sobie wyobrażałem. W ruch poszła okoniówka i małe obrotówki. W kilku pierwszych rzutach uderzył mi szczupak. Wziął pod samymi nogami ale podczas świecy przeciął fluo i tyle go widziałem. Samo branie upewniło mnie w przekonaniu, że to będzie moje miejsce... Nic bardziej mylnego. To była jedyna oznaka drapieżnika na tym łowisku a obłowiłem je bardzo dokładnie pływając belly. Więc jeżeli kiedyś będziecie w tych okolicach to nie dajcie się nabrać. Nie pozostało mi nic innego jak szukać dalej. Tym razem wybór padł na Jezioro Wersminia. Było ono oddalone o 30km od miejsca pobytu ale nie miałem za bardzo wyboru. Samą nazwę kojarzyłem, gdzieś jakieś informacje o nim musiały się przewijać. Tanio nie było bo 40 pln za dzień + obowiązkowo łódka, kolejne 40. Profil na FB był jednak aktualny i ostatnie zdjęcia dodane w maju dawały nadzieję. Samo jezioro okazało się bardzo urokliwe, woda kryształ - w słoneczny dzień widać było dno na 4-5 metrach. Opiekun łowiska Jurek okazał się bardzo w porządku gościem. Opowiedział mi o charakterystyce łowiska i podpowiedział gdzie szukać szczupaków na początku. Łodzie w bardzo dobrym stanie, smukłe, z dwoma kotwicami i systemem do ich opuszczania i wyciągania. Podczas pierwszej 2h sesji udało się złowić 4 szczupaki w przedziale 40-60cm.Złowione w jednym miejscu wskazanym przez Jurka. Kolejne sesje były równie owocne i praktycznie każda dawała kilka zębatych. W sumie udało mi się złowić 24 szczupaki w 5 dni a nie wszystkie sesje poświęciłem im. Niestety nie udało mi się dorwać do tłustych mamusiek i największy mierzył 65cm. Jestem przekonany, że są tam piękne sztuki. Rozmawiałem z wędkarzami, którzy jeżdżą tam regularnie i opowiadali o metrówkach. Piękne okonie też widziałem ale niestety nie udało mi się do nich dorwać. Garbusy spotykałem głównie w najpłytszej części łowiska, stały pochowane w bardzo zarośniętych miejscach głównie wśród mieszanki grążeli i innego zielska. Próbowałem tam rzucać offsetami ale ciągłe poprawianie gumy i sćiąganie zielska było frustrujące na dłuższą metę. Woda kryształ nie pomagała, przypon z fluo stanowił duże ryzyko a stalka odstraszała okonie, które tylko odprowadzały taki zestaw nie decydując się na atak. Ogólnie tych mniejszych złowiłem kilkadziesiąt a największe miały po 25cm. Na zdjęciach może nie być tego widać ale wszystkie były pięknie ubarwione takie bardziej zielone niż te, które łowiłem do tej pory. Pływając w tych płytszych miejsach widziałem wszystko jak w akwarium. Piękne liny, ogromnego karpia, suma, ławicę pięknych okoni.... Zasadniczo to się zakochałem w tym miejscu i na pewno tam wrócę. Polecam każdemu.
    1 punkt
  3. Tak czasami bywa. Miodem posmarujesz, złotym brokatem pudrujesz i nic. Drugim razem pojedziesz i na ostatnie strzępy przynęty biorą jak szalone. Nie nadąży za nimi:))) U mnie podobnie. Mało czytelna woda tam, gdzie ostatnio bywam. Opieram się na doświadczeniu i przekonaniu, że to chwilowy kaprys ryb. Że są i mają się dobrze, tylko trzeba je czymś zaskoczyć;) _________________________________ 18/19-06-2022 Odra. Miałem jedną z ciekawszych nocnych wypraw w tym sezonie. Mocno skoncentrowany i z nastawieniem złowienia suma przyjechałem nad Odrę około godz. 23:00. Szedłem pod nurt i w praktyce każdą dostępną miejscówkę sprawdzałem obławiając chińskim crawlerem. Pierwsze rzuty przynęty nie były dłuższe niż kilkanaście metrów. Tak sprawdzałem każdą miejscówkę. Gdy nic się nie działo, to wydłużałem rzuty do środka i po lekkim łuku obławiałem dalszą część koryta. Najwięcej brań miałem blisko brzegu. Prawdopodobnie była to sprawka kleni. Trzy udało się wyholować. Największy z nich, obdarzony imponującymi płetwami mierzył 47 cm. Dwa pozostałe miały +/- 40 cm. Dwa brania miałem w okolicy środka koryta. To były sumy. Jeden brał na trzy tempa. Nie poczułem ciężaru na wędce, tylko zakłócenia w pracy przynęty i charakterystyczne głośne zassania. Drugie branie i już nie było wątpliwości. Lepszego wybudzenia nie można sobie wyobrazić. Bardzo głośne zebranie, wir w wodzie, fontanna i "kopnięcie" w bark. Po kilku minutach widzę i oceniam jego długość. Podejście do brzegu mało komfortowe i szczęście, że to nie okaz pod dwójkę:) Miara wskazała na 120 cm. Łowiłem od 23:00-3:00. Pzdr 👊
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.