Od jakiegoś czasu czytałem posty i oglądałem zdjęcia @Marienty o spinningowym łowieniu płoci z premedytacją i co tu dużo gadać - zazdrościłem. Najpierw obstawiałem urok osobliwej miejscówki, potem nietuzinkowe umiejętności, w końcu preferencje odrzańskich "mamusiek". Wciąż jednak był to dla mnie temat tabu, a płocie nie licząc tych złowionych spod lodu na błysteczkę, pozostawały gatunkiem spławikowym.
Dziś po pracy zajrzałem nad rzekę. Długo chodziłem bez jakiegokolwiek kontaktu, więc gdy w końcu doczekałem się pierwszego, wyraźnego skubnięcia - postanowiłem trzymać się go aż do jakiegoś skutku. Sytuacja sama w sobie była ciekawa, bo chyba pierwszy raz od bardzo dawna miałem branie na Meppsa i go nie zaciąłem. Zmieniałem blaszki kilkakrotnie i drugiego brania doczekałem się na Longa 2 z dużym chwostem. Tego brania też nie zaciąłem. Przeprosiłem więc woblerki. Jako, że brania następowały stosunkowo daleko od brzegu, potrzebowałem czegoś lotnego. Sięgnąłem więc po tonącego Bonito. Po kilku rzutach mam branie, które w końcu zacinam. Agresywny atak i piękna walka na końcu wędki w pewnym momencie kazała mi podejrzewać, że chyba mam brzanę. Chwilę później coś mi jednak nie do końca pasowało. Gdy w końcu zobaczyłem rybę... sam nie wiem co wtedy pomyślałem, ale chwile później przypomniał mi się @Marienty.
Teraz już wiem, że da się to zrobić, choć póki co nie było w tym ani odrobiny mojego zamysłu.
Później dołowiłem jeszcze klenika na Longa i padł mi telefon, więc się zwinąłem, by w razie trzeciej ryby niepotrzebnie się nie wkurzać. 😂