Po około dwóch miesiącach postu wybrałem się nad Odrę. Woda nieśmiało, ale żyje. Nie widziałem spławów dużych ryb, ale tych drobniejszych sporo. W ciągu około 30 minut, praktycznie z jednego miejsca złowiłem 4 bolenie w przedziale 25-35 cm. Ostatnio taką ilość tych ryb w podobnym czasie i z jednego miejsca złowiłem jakieś 25 lat temu na Bugu. Tamte były jednak zdecydowanie większe. Wracając jednak do Odry ciekawe jest, że na tym odcinku rzeki zwykle łowię tyle boleni w ciągu całego sezonu. Jakiś czas później i parę kilometrów niżej znalazłem miejsce, gdzie stacjonowało kilka okonków. Brania były wyraźne, ale jakby za sam koniuszek gumeczki. Brakowało mi tzw. telegrafu. Był tylko pstryk i do widzenia, dlatego następnym razem uzbroję się w żyłeczkę. Mimo wszystko tego pierwszego pstryka zaciąłem Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Jeden wypad to za mało, by stwierdzić w jakim stopniu ostatnia katastrofa odbiła się na rybostanie naszego odcinka rzeki.