Dziś od rana łaziłem za okoniem ale tym Okoniem przez duże "O" . Trochę daleko mam a po postawieniu tamy w Malczycach ciężko je namierzyć. Efekt to zero. W jednym miejscu zacząłem na lekko dłubać to dwa sandaczyki wydłubałem ale krótkie.
Nie ma okoni to wziąłem się za sandacze. W jednej rynnie namierzyłem cwaniaczka, oczywiście szedł za gumą a pod nogami zrobił z niej sałatkę z taką siłą, że mało mi kija nie wyrwał.
Drugie branie na mniejszą gumkę, leciutko przytrzymał i zciągnął gumę do połowy po czym poszedł sobie z powrotem na początek rynny. A skąd wiem a no stąd, że założyłem dużego shada udającego okonka i turlałem po kamulcach, po blacie z prądem aż mu przed nos podałem, zapierdzielił, podjechał ze cztery metry i spadł.
Każda wyprawa to nowe wnioski, na nowo poznaję zwyczaje rzecznych piesków, po tej wyprawie znów zmienię kij na inny.
Bardzo cieszy spora populacja małego i podwymiarowego sandacza. Jest wszędzie i w mieście i poniżej. Przed Wrockiem nie byłem dawno i zapewne długo nie będę to nie wiem.
Koledze @Konradogratuluję ładnej rybki.