Od początku mojej przygody z wędkarstwem miałem problem ze spiningiem w listopadzie i grudniu. Każde kolejne wyjście kończyłem na "0" . Przyjąłem wtedy założenie, że to ja robię coś źle i w efekcie utknąłem na długo w analizie artykułów i filmów z tej tematyki. Nauczyłem się wielu technik "zimowych", rozpracowałem wiele zimowych lokalizacji, a mimo to wyniki zawsze w moim odczuciu pozostawały przeciętne.
Teraz już jest dla mnie jasnym, że zima wymaga od wędkującego zgrania precyzyjnie dobranej techniki z odpowiednią lokalizacją i właściwym czasem. Znając dobre miejsce, należy znaleźć w trakcie doby okno godzinowe, kiedy ryba staje się skłonna do żerowania i wydatku energetycznego na zdobycie pokarmu. Odnotowując raz sukces w tym zadaniu, zwiększamy szanse powodzenia kolejnych podejść, gdyż ta aktywność ryby zazwyczaj jest regularna i powtarzalna. Znalezienie okienka czasowego ryb na danym miejscu może być kwestią przypadku, gdy trafiamy nad wodę akurat w danej chwili, może być kwestią domysłów, gdy robimy założenia w oparciu o wiedzę z poprzednich sezonów, ale może być też kwestią obserwacji.
Dzisiaj spędziłem dzień nad stawem w Grzymalinie, próbując podejść ostatni raz w tym sezonie jesiotry, wykorzystując technikę feederową. Stacjonarne wędkarstwo w oczywisty sposób sprzyja w obserwacjach wody i znaków mówiących o zdarzeniach pod wodą. Kilka spławów, ich kształt, miejsce, kolejność, intensywność w pewnej chwili dały mi sygnał, że prawdopodobnie zaczęło się właśnie wspomniane okno godzinowe dla drapieżników czających się w tej lokalizacji. Spinningu w posiadanym pod ręką arsenale niestety nie było.
Wygrzebałem ze swojego bałaganu w aucie i torbach dwie gumy westina curlyteez 8,5cm, które dawno temu kupione nie dotarły do pudełka spinningowego, tylko szczęśliwie pozostały w schowku auta. Znalazłem też kilka główek 2,5g. Spinningiem natomiast stał się najdelikatniejszy kijek feederowy, jaki w tamtej chwili posiadałem przy sobie.
I udało się