Bardzo nieprzyjemny wiatr uprzykrzał poniedziałek, ile wlezie. Cały czas dawał znać, że cyklon Willy może uderzyć w każdej chwili. Myślałem, że mimo zapowiadanej wietrznej pogody znajdę kawałek zacisznego miejsca. Nie było łatwo. Jak wydawało się, że jest, to po chwili na złość podmuchy były jeszcze silniejsze niż w poprzednim miejscu. I tak chodziłem, narzekałem i co chwilę się zatrzymywałem, gdy trafiało się okienko uspokojenia. Złowiłem kilka okoni. Dwa ładniejsze się spięły. Drugiego nie mogłem podciągnąć w obawie przed rozgięciem jiga. Po kilkunastu minutach dołowiłem pierwszego w tym sezonie spinningowego klenia i już nie byłem taki pewien, czy ten wcześniejszy, to był okoń. Oceniając tegoroczny styczeń i luty, to był najlepszy początek okoniowy, jaki kiedykolwiek miałem.
Łowię na nr 0.6 i również mam o niej dobre zdanie. Jednak kolejna będzie chyba numer wyżej. Dla mnie to i tak bardzo cienko:)))