Mówiłem dzisiaj łowcy głowacic:), że grube oksy odpalą przed zmierzchem. I co? I jakby się sprawdziło. Wędkarzy tylu, jakby była niedziela. Okonie w miejscach, gdzie najbardziej na nie liczyłem, „milczały”. Nie reagowały praktycznie na żadną przynętę. Zacząłem kombinować.
Sięgnąłem też po sprawdzone "kaloryferki"
I również sprawdzone od dawien dawna marchewkowe twisterki.
Jak też po przerabiane „żyletki”. Musiałem je skrócić o ponad centymetr, ponownie skleić, by mieściły się w 5 centymetrach. Już wiem, co muszę przygotować na następny raz, bo po ostatnim okoniu „żyletę” zerwałem. Jeszcze mały zapas mam:)
28,5 i 33 lecą do tabeli.