Trochę mojego grafomaństwa , krótkie podsumowanie długiego weekendu , niedziela godz. 6 rano jestem nad wodą ( nie ma nikogo ) drugie zaskoczenie brak grążeli, coś tam chlapie w wodzie , dwa kije , jeden do 20 gr. ćw drugi do 40 gr. , najpierw na grubo czyli jerki i większe gumy , następnie lżej - spinmady i inne małe wynalazki i co ? kompletnie nic , poniedziałek też 6 rano to samo miejsce ( coś więcej się w wodzie chlapie) też na grubo ale drugi kij do 7 gr. ćw + plecionka 0,03 + 0,15 fluokarbon oczywiście na grubo nic a na ul okonek potem drugi ( coś się dzieje ) następnie branie i wizgot kołowrotka ( przynęta to imitacja białego robaka na 0,5 grama z hakiem bezzadziorowym ) kij w pałąk nie widzę co wzieło , schylam się po podbierak chwila luzu i mikro jig wystrzelił w gałęzie 🤬 idę na głębszą wodę i doławiam dwa okonki , wtorek daję se siana ( trzeba się wyspać) środa - tradycyjnie 6 nad wodą i zdziwienie bo już grążele się pokazały , spławy ryb też są ( trochę takie dziwne 🤔 ) jak by leszcz chciał się wycierać ale żadnego nie widziałem , zaczynam na grubo czyli na zero , na ul ( nie chciało mi się wiązać zyłki czyli sama pletka ( dalej 0,03 ) główka 1 gr. + 1,5 tanta i nagle nie wiem o co chodzi , branie takie jak bym motorówkę zachaczył , ryba nie do zatrzymania myślałem że kołowrotek spali , wędka prawie zapięta ( liczyłem po cichu że może moje lenistwo brak przyponu da radę ) no niestety zerwane wszystko i ja sponiewierany ( nie wiedziałem co to było ) dzwonię do szwagra i opisałem mu sytuację , mówi że jak okiełzna działkę to po południu się przejdzie , dzwoni k. 16 że wie co mnie tak sponiewierało , był świadkiem jak dwóch gości wyciągnęło jednego sumka 70 cm. ( pobrali śuz do menzurki ) wypuścili , drugiego takiego 1 , 20 nie dali rady , okazało się że leszcz zaczyna tarło a wąsate i to parę sztuk wpłynęły jak na stołówkę , dziwi mnie tylko dlaczego atakowały mikro przynęty a kotlety nie ? 🤔 i tyle moich wypocin , pozdrawiam Wasyl