Byłem "obecny" przy przerabianiu takich i podobnych wątków dotyczących podobnej rywalizacji na innym forum. Tam uzgodniono, że wszechstronność nie jest najlepszym wyznacznikiem wędkarskiego kunsztu. Przeważały nieco inne argumenty, jak chociażby lokalizacja ( problem ze znalezieniem pstrągów w Centralnej Polsce, czy ryb morskich przez mieszkańca przeciwnego końca kraju), czy... przekonań ( jak ma zapunktować jesiotrem ktoś, kto dla zasady nie jeździ na komercję). Były też argumenty ograniczeń czasowych, finansowych... Stanęło na tym, że nie było limitów gatunkowych. Każdy łowił i zgłaszał to co umiał, miał pod ręką... to, czego łowienie sprawiało mu przyjemność. W konsekwencji rzeczni spinningisci punktowali przez cały rok (zgodnie z RAPR) kleniami, brzanami i boleniami, a zwolennicy zasiadek rybami spokojnego żeru i nigdy nie wiadomo było kto będzie lepszy, bo to zależało przede wszystkim od liczby zgłoszonych ryb, a nie od ich gatunkowej różnorodności. Ryby z lowisk komercyjnych w ogóle nie były brane pod uwagę, a mimo to byli fachowcy, którzy potrafili łowić i pokazać/opisać jak łowią karpie, karasie czy inne "komercyjne" gatunki na wodach PZW.
Zasady tamtego GP rodziły się w bólach wiele lat temu. Organizatorzy (pewnie podobnie jak tutaj) dlugo szukali złotego środka, to co opisałem wyżej to z grubsza efekt końcowy.