Cześć.
Kilka zdań o tym, co chciałem osiągnąć w pierwszej turze GP. Na wstępie gratulacje dla Tomka za prowadzenie na półmetku👍💪🔥 I należą się podziękowania dla Mariusza za prowadzenie punktacji👍 Wyniki, jak mniemam, są u niektórych z nas wypadkową, ile kto może spędzić czasu nad wodą. Nie rozliczam nikogo, a zwłaszcza siebie😃, ale szacunek dla tych, co tego czasu brakuje i mimo to podejmują wyzwanie. Nie spodziewałem się, że przekroczę 5 tys. pkt. Do tego jeszcze wpadło kilka rekordów (5), które ewidentnie pomogły. Wystarczy spojrzeć na punkty bazowe. Na pięć gatunków, które byłem w stanie ogarnąć spinningowo, w każdym z nich mam dużą rybę. Do zamknięcia limitu zabrakło mi jazia. By myśleć o innych gatunkach, musiałem czekać do maja. Został do złowienia szczupak, boleń i od czerwca sandacz i sum. Na dwie ostatnie był tylko miesiąc. Trudne zadanie, ale układ był sprzyjający. Zależało dużo od sił, by starczyło i pogoda dopisała.
Przy okazji naszej fajnej rywalizacji spotkało mnie dodatkowe szczęście i poprawiłem wynik w jaziu, który wynosi od teraz 48,5 cm. W tym roku planowałem więcej czasu poświęcić wzdręgom. Jestem bardzo zadowolony. Mimo ubogich łowisk na Odrze albo inaczej, mimo problemów z dostępnością z brzegu do fajnych miejscówek, udało się kilka razy super połowić. I tu też poprawiłem swój rekordowy wynik i wyśrubowałem go na 39,5 cm. A straciłem prawdopodobnie większą. W poprzednim sezonie trochę się na nie nakręciłem i w tym roku pięknie to zagrało. Ogólnie dwie ryby, płoć i wzdręga wypełniły mi ładnie rubryki. Dzięki nim mam wynik, jaki mam:) To solidna podpórka, bo wynik z drapieżnikami oceniam na słaaaby. Szczupak na zero i tylko jeden sandacz, to dla spinningisty przecież porażka. W moich zgłoszonych rybach, tylko jeden kleń jest złowiony na lekką gruntówkę. Wszystkie inne, pewności do końca nie mam, były złowione metodą spinningową.
Po głowie chodziły mi dodatkowe punkty w przyłowach (leszcz, lin, karaś). To oczywiście przy łowieniu na lekki spinning. Trudne do osiągnięcia łowiąc je celowo. Podobnie jak z nastawieniem na brzany. Przynajmniej dla mnie. W miejscach, w jakich łowię, to wyzwanie z dużą dozą porażki. Sporo czasu spędziłem, łowiąc silikonowymi imitacjami larw. Dotychczas przynęty bez pracy własnej były przeze mnie skreślane. Nie miałem przekonania. Trochę przemyślałem sprawę, oglądnąłem, przeczytałem kilka wyjaśnień i... jakoś poszło.
Co z drugą turą? Chyba będzie odwrotność tego, co robiłem w pierwszej części. Zacznę od drapieżników, by skończyć na białorybie. Tak podpowiada mi intuicja. Jakieś początki są:)
pzdr👊