Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 20.08.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
3 punkty
-
Z uwagi na fakt, że oboje szybko uwinęliśmy sie dziś ze sprawami zawodowymi, moja piękniejsza połowa wymyśliła sobie piknik nad rzeką. Moim zadaniem było zawieźć ją w jakieś fajne miejsce. Fakt, parę fajnych miejsc nad rzeką znam, ale to miejsca fajne wędkarsko, jednak zdecydowanie nie nadające się na piknik Tak więc wyjazd był trochę w ciemno. Nie bardzo wiedziałem gdzie dokładnie znajdziemy odpowiednie miejsce, więc nie wiedziałem co w tym miejscu mógłbym wędkarsko podziałać, a więc do samochodu wrzuciłem spławikówkę, feedera, pickera i oczywiście spinning, choć w użyteczność tego ostatniego podczas pikniku nie wierzyłem. Dosyć szybko znaleźliśmy miejscówkę, gdzie Ona mogła rozłożyć kocyk, a ja wbić parasol nad Jej głową. Gdy już się zadomowiła, a nawet rozłożyła bufecik, mogłem spokojnie pomyśleć, co i jak tu robić. Oczywiście najodpowiedniejszy wydał się feeder. Zamieszałem zanętę, na haczyk kuku+białe i do roboty. Po mniej więcej kwadransie pierwsze zdecydowane branie i do podbieraka wpada leszczyk. Czyżbym przypadkiem odkrył fajną miejscówkę?! Następnie kilka skubnięć nie do zacięcia. Rezygnuję z robaków i zakładam samą kukurydzę. Kolejne konkretne branie po godzinie - znowu podobny leszczyk. Jeszcze jeden po kolejnej godzinie i znowu niemal identyczny. Poszedłem na chwilę pod parasol sprawdzić, czy zostało coś w bufecie i wtedy kątem oka zobaczyłem jak kij przesuwa sie na widełkach. Dobiegłem do niego i być może za mocno zaciąłem, a może ryba była duża - tak czy owak przypon tego nie udźwignął. Postanowiłem już więcej nie wstawać od wędki i w ten sposób przesiedziałem kolejne 3 godziny. Szczytówka w tym czasie nawet nie drgnęła. Fakt - wyszło słońce i przestało dmuchać i chyba rybom też się to nie spodobało. Słońce było już nisko, gdy zacząłem za plecami słyszeć coraz częstsze klaśnięcia i w końcu usłyszałem to nieszczęsne "wracajmy już". Komary rzeczywiście rozkręcały się błyskawicznie. Powiedziałem, że ostatni raz przerzucę wędkę i będę składał swoje zabawki. Wiem, to wytarty tekst, ale uwierzcie, gdy wyrzuciłem do wodu ręsztę zanęty, kukurydzy, robaków i zacząłem myć wiaderko wędka znowu podskoczyła i zaczęła odjeżdżać na widełkach. Rzuciłem wiadro i zaciąłem, a po nieco dłuższym holu wyjąłem z wody tego rodzynka poniżej. P.S. Wiadro odpłynęło. Zanim wyholowałem, odhaczyłem, obfotografowałem i wypuściłem karasia, było już 100 metrów dalej. Dogoniłem je i wyłowiłem. Wędki już nie wrzucałem. Piknik uważam za udany - Żonie też sie podobał, już planuje następny2 punkty
-
2 punkty
-
Parę dni temu wylądowałem służbowo w Sieradzu, a przejeżdżając przez centrum zauważyłem szyld "Artykuły wędkarskie" i jak zwykle w takich sytuacjach zjechałem. Czasami w takich sklepikach można wykopać jakieś perełki w niezłej cenie. Nie tym razem. Sklep okazał się jednym wielkim, chińskim marketem z mydłem, powidłem i kilkoma półkami z asortymentem wędkarskim. Trochę zaciekawiony zacząłem się przyglądać tym cudom z bliska. Naczytałem sie już trochę o zakupach na Ali... (choć sam do takich zakupów jeszcze nie dojrzałem), więc uznałem, że jest okazja, by zweryfikować jakość. Od pewnego czasu rozglądam się za kołowrotkiem do lekkiego spina, bo mój DAMowski młynek po kilku intensywnych sezonach zaczyna prosić o zasłużoną emeryturę, więc zacząłem od kołowrotków. Na opakowaniu wyglądały ciekawie, opis parametrów też zacny, waga zaskakująco niska - zajrzałem do pudełka, jednego, drugiego, piątego... Wszędzie ten sam plastik, elementy słabo spasowane, luzy wszędzie, gdzie tylko być mogą - odpuściłem. Zobaczyłem natomiast gablotę z przynętami. O ile do obrotówek nawet nie musiałem zaglądać, bo przez blister było widać, że raczej sie nie kręcą, o tyle gumki wyglądały nieźle. Niestety do nich zajrzeć tak żeby dotknąć nie było możliwości, a te przypominające Keitech Easy Shiner, wyglądały naprawdę dobrze, no i ta cena - paczka kosztowała 12 zł, a było w niej pewnie ze 20, a może i więcej 7 cm gum! Dużo było asortymentu spławikowo-gruntowego, ale w tej materii niczego nie potrzebowałem, podobnie jak stołków, stołeczków, pokrowców... Jakąś pamiątkę trzeba jednak było z Sieradza przywieźć W oko wpadło mi pudełeczko - podejrzewam, że na muchy, ale ja już widziałem w nim swój podstawowy i wreszcie niesplątany zestaw letnich blaszek. Dobrze przewidziałem, ale mogłem wziąć dwa1 punkt
-
Zacznę od tego, że są to b.dobre przynęty. Mają cechy niespotykane w innych wabikach. Są przede wszystkim lotne. Przynętą można sięgnąć miejsca, gdzie do tej pory nie było szans się do dostać. Ich skupiona masa pozwala na dotarcie w krótkim czasie w głębsze partie. Pracują w zasadzie od pierwszego kontaktu z wodą i atak jest możliwy w fazie opadu. Można je prowadzić w różnych warstwach wody. Istotną sprawą jest, by podczas rzutów mieć stały kontakt. W ostatniej fazie, przed wpadnięciem do wody, warto delikatnie ręką przyhamować linkę. To zdecydowanie minimalizuje plątanie linki. Usztywnienie grubszym przyponem np. z fluorocarbonu również ogranicza plątanie. Wirujące ogonki lubią szczupaki, to przypon wolframowy nie będzie grzechem. Co do odwracania kotwiczek, to moim zdaniem zbędny zabieg. Odwracanie zwiększa chwytność, ale według mnie zaczepów:) Ilość pustych brań w porównaniu do tych gumkowych jest u mnie podobna. Nie robię z tego dramatu. Gdy nabyłem kilka sztuk z kotwiczkami trzyramiennymi, to w ilu się dało, wymieniłem na te podwójne i ustawiałem w stronę brzuszka. __________________ Do ostatnich zakupów dołączył jeszcze wobler Westin Spot-On Twin Turbo 9 cm/19 g. Wygląda na solidne wykonanie, czyli BladeBite V2 9 g. Może w połączeniu z jakimś twisterem w końcu przyniesie mi frajdę z poszukiwania szczupaków?1 punkt
-
Wczoraj odebrałem kilka przynęt na okonie. A dokładnie wirujące ogonki od spinmada. Przyznam że jeszcze na takie przynęty nie łowiłem ale jestem ciekawy jak zareagują na nie okonie w mojej rzeczce. Wątpliwości mam jedynie co do zbrojenia tych przynęt. Nie podoba mi się podwójna kotwiczka pod przynetą z dwoma grotami skierowanymi do góry. Takie zbrojenie może dawać dużo pustych brań. Napewno będę je modyfikować.1 punkt
-
Trochę sprzętu pod okonie. W2 Streetstick 213cm/2-10g. Zwracałem uwagę, by uchwyt był "ciepły", z pianki, lub z korka. Nie trawię tych z plastikowymi kapslami, zwłaszcza w zimne miesiące. Dodatkowa zaleta, to szczytowe przelotki. Nie są to mikro średnice, przez które pętelka od przyponu nie chce przelecieć. Reszta do oceny w trakcie sezonu. Pierwsze wrażenie b.dobre. Gumek to chyba za dużo:) Jednak postanowiłem w końcu zaopatrzyć się konkretnie w to, na co najbardziej liczę. Shadteez Slim 5cm wiernie imitując narybek często się sprawdzał. I trochę większe Bullteez i Shadteez Slim (7,5cm), którymi nie pogardzi okoń, jak i sandacz +60. Jeszcze dopalacze do gum w formie wirujących ogonków na wkrętkę. To najmniejsze wersje.1 punkt
-
Na opasce spędziłem ze dwie godziny. Do wody leciały woblery, gumy, obrotówki i małe wahadłóweczki i nic - nawet muśnięcia. Poszedłem więc szukać szczęścia gdzie indziej. Na napływie jednej z główek poczułem w końcu skubnięcie. Skupiłem się na tym miejscu zahaczając też klatkę powyżej i poniżej. W ciągu godziny wydlubalem w ten sposób że dwadzieścia okonków. W dwóch kolejnych klatkach po dwa, trzy. Wróciłem na pierwszą główkę i dolowilem jeszcze kilka. Gabarytowo nie ma się czym chwalić, największy miał 24cm, ale zabawa przy niedzieli idealna. Wszystkie okonki złowiłem na obrotówkę Mepps Aglia 2. Żadne gumki, woblerki, a nawet inne obrotówki nie wzbudzały kompletnie żadnego zainteresowania ryb - to taka ciekawostka.1 punkt