Cześć,
Brawo brawo, świetne ryby 👏 Mi wczoraj również się poszczęściło. Prawda taka, że zdążyłem jeszcze w ciągu ciepłych nocy zaliczyć drugiego wymiarowego. Pierwszy dwa tygodnie temu 90 cm trochę mnie nie satysfakcjonował, patrząc na to, że koledzy po ,,fachu,, mieli już na koncie po kilka okazów. Po dwóch miesiącach przerwy zacząłem szukać swojego szczęścia. Szło dość kiepsko, trochę akcji, dwa spady i jeden wcześniej wspomniany wyjęty. Plan był prosty, aby choć trzycyfrowy sumek widniał w tegorocznej galerii, nawet taki 101. Dostałem rzetelną radę, być i łowić na spadającym ciśnieniu lub klasycznie przed samym frontem. Od środy dzień w dzień, dopiero w piątek jakiś kontakt dwa nietrafione brania, sobota cisza. W niedzielę przyszedł najgorszy kryzys, zmęczenie dało już znać. Nastał wieczór, od jutra spore załamanie pogody, w końcu koniec męczących upałów i mam nadzieję, że komarów również, szybka myśl, muszę sprawdzić czy faktycznie poskutkuje. Mocna kawa, zimny prysznic, baniak wody do placka i nad wodę, bo reszta od prawie miesiąca spakowana oraz gotowa i co tam, jak padnę to głęboko nie jest i zaraz się rozbudzę, pływać jeszcze umiem 😉 Dwie godziny biczowania i nic, sprawdzam czas i daję sobie jeszcze dwie ostatnie miejscówki. Mam jakieś 40 minut do autobusu. Pierwsza nic, na wodzie tafla, bo bobry zrobiły już swoje i pochowały się skrupulatnie. Druga trochę mniej atrakcyjna, ostatnie rzuty, jeszcze z 10 minut zapasu, bo rano o 8:00 trzeba być zwartym i gotowym w pracy, a tu nagle petarda na wodzie i kij z ręki ucieka. Jest w końcu!!! Tylko jaki? Nikogo w okolicy do pomocy, wysoka burta tylko doholować do brzegu i ocenić szansę 😉 Trzy, może cztery odjazdy prawie na drugi brzeg i nagle słabnie, a przede wszystkim nie spadł, jeszcze się trzyma. Chyba się uda, tylko pytanie jaki duży? Mija 10 może 15 minut i jest prawie pod nogami, no cóż, trochę przeliczyłem się, bo w trakcie ,,zabawy,, szacowałem maksymalnie na 130-140. Cała jednak trudność wiadomo, polegała na wyjęciu. Za dużo wyboru nie miałem, 20 metrów brzegu ograniczonego z jednej wysoką trzciną, a używam dość krótkiego kija 244, z drugiej zaś spory krzaczor nie do przejścia. Decyzja pozostaje jedna, wchodzę do wody, kilka prób i w końcu doświadczenie daje sukces 💪 Szybka sesja, wypięcie, a pomiar daje równe 180!!! 😁
Co chciałem to dostałem, lecz z dużym zapasem 😂 Przynętą był chiński nietoperz już po sporych przejściach, stracił teraz nawet jedno ucho, lecz jeszcze do odratowania tak sądzę, skrzydła pogięte i przekręcone. Pójdzie jeszcze w tygodniu na warsztat. Ryba również po przejściach, spora rana na czubku górnej szczęki, innych znaków szczególnych nie dopatrzyłem. Od środy przespane jakieś 20 godzin, a emocje jeszcze mnie trzymają i wiecie co? Poszedłbym dziś raz jeszcze 😂😂😂
Wszystkim zaglądającym dużo zdrowia, cierpliwości oraz wytrzymałości i do zobaczenia nad wodą 👊