-
Liczba zawartości
185 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
18
Zawartość dodana przez tom@ha
-
czekam niecierpliwie na koniec tych cholernych wakacji, bo grono pedagogiczne nam, ludowi ciężko pracującemu w pocie czoła na kieliszek chleba, łoi skórę, a właściwie daje lekcję po lekcji jak się łowi. Jak to grono... Ciało, właściwie. Pedagogiczne, rzecz jasna
-
Pytałem o delikatne haczyki dlatego, że jeśli takie masz (przy suchych muszkach raczej), to używanie wg mnie grubego przyponu spowoduje przy siłowym holu lub atomowym braniu ich rozgięcie lub złamanie. Z tą grubością żyłki bym w takim przypadku nie przesadzał.
-
muchy wiążesz na cienkim, delikatnym haczyku?
-
Jacku, może duża mokra podana pod prąd? Wysłane z mojego SM-G925F przy użyciu Tapatalka
-
to się chyba kiedyś nazywało rózga. Przemoc w rodzinie się szykuje?
-
Jarek, dostajesz pierwsze ostrzeżenie 😉 Wysłane z mojego SM-G925F przy użyciu Tapatalka
-
We wrześniu na Wag bym chętnie wyskoczył na kilka dni. To co, zbieramy ekipę? Kto chętny? Wysłane z mojego SM-G925F przy użyciu Tapatalka
-
Grześ, nie siej zamętu. To nie moje. Wszystkie pudełka z insektami mam w komplecie (chyba) Jeśli się nikt nie zgłosi, muchi będą ewentualnie do rozdania na corocznym spotkaniu przy kuflu.
-
Bo stare lisy łowią na urvisy, a inni swe ego poprawiają kijami Ego.. Wysłane z mojego SM-G925F przy użyciu Tapatalka
-
Jacek, w dzień też biorą . Idź na mistrza, nie bądź taki. Kolektyw jest za. takie trzy 35-43cm z dzisiejszego popołudnia. Sprzęt: gumowe gacie caperlana, dziurawa koszula, kij #4, stara linka WF cortland333,
-
Przy prawidłowych rzutach, a przynajmniej nie takich na podobieństwo strzelania z bata, mucha raczej powinna pozostać na końcu zestawu, niezależnie czy mamy przypon 0.20, czy 0.10. Na takim sprzęcie, jak opisałeś wyżej, za grubo nie ma co łowić. 0.12 - 0.14 do mokrej będzie wg mnie ok. Lekkiego i małego strimka można by zawiązać na 0.16. Grubiej bym raczej nie szedł. Wysłane z mojego SM-G925F przy użyciu Tapatalka
-
Ładnie i przystępnie to kiedyś opisał nieżyjący już niestety muszkarz - Antoni Tondera: http://www.wedkarz.pl/wp-webapp/article/814
-
no to pasuje mi to raczej pod mokrą muszkę, a jeśli streamery, to małe i lekkie - takie wykonane na haczykach nr 8 lub coś około. Rzecz w tym, że tonąca końcówkę, dodatkowo obciążoną większą muchą niełatwo wyjąć z wody i skutecznie machnąć.
-
Wieść niesie, że owe streamery są bardzo łowne, mimo, że nie każdego urzekają na pierwszy rzut oka. Naprawdę. To nie moja opinia, tylko zaczerpnięta z wirtualnej przestrzeni. Nie znam miejsca na Wiśle, o którym piszesz i raczej nie powiem czy się tam te strimki sprawdzą, ale ogólnie sprzęt 210 #3-4 jest z zasady dość delikatny i jeśli się będzie nadawał do streamera, to raczej małego i lekkiego. Nawet nie chodzi o sam kij, lecz o linkę, którą da się rzucić taką przynętę. Napisz coś więcej na temat sprzętu, to może z kolegami coś więcej będziemy potrafili podpowiedzieć.
-
u nas tak nie może być z kilku przyczyn, o których nieraz długo rozmawialiśmy. Kwestia mentalności społecznej, stosunku do natury, podejścia użytkownika rybackiego traktującego wodę jako materię do wypracowywania zysku a czasami jako zło konieczne, kwalifikacji kłusownictwa jako kradzieży, a nie czynu o niskiej szkodliwości społecznej i takiegoż traktowania przez sądy, ryzyka nieuniknionej kary za poprzednie. I jeszcze wiele, wiele innych przyczyn. Ja już straciłem złudzenia. Parafrazując: Spieszmy się łowić, póki jest co. Ryby i rzeki tak szybko znikają. @jaroslav - pięknie połowiłeś, ładnie udokumentowałeś, gul skacze z zazdrości...
-
mam wrażenie, że relacje między wędkarzami nad wodą niczym w swej masie nie odbiegają od relacji pozawędkarskich w naszym społeczeństwie.
-
Strzebla potokowa Wysłane z mojego SM-G925F przy użyciu Tapatalka
-
-
właśnie tak, jak Jacek napisał - chodzi o to słowo - klucz
-
czasami tak bywa, że dobrze jest za bardzo się publicznie nie chwalić
-
Ten kawałek wody był całkiem do rzeczy jeszcze w zeszłym sezonie. W tym roku byłem tam trzy razy i poza wymęczonymi pistoletami, nic ciekawego nie wyjąłem.
-
Jeszcze coś sobie przypomniałem. Alkohol pity z umiarem, nawet w znacznych ilościach, faktycznie nie szkodzi, czego dowodem jest obserwacja natury behawioralno-fizjologicznej, iż można w tym stanie brodzić w rwącej rzece, zachowując pion i stan suchości wnętrza woderów. Ba, nawet da się strzelić wtedy życiówkę 😉 Wysłane z mojego SM-G925F przy użyciu Tapatalka
-
Dwa słowa ode mnie. Chciałem napisać wypracowanie na temat tego wyjazdu na rubieże, ale @Booryss mnie uprzedził swoimi wpisami i zdjęciami, więc ograniczę się tylko do zgryźliwego komentarza. Niespełna trzy dni łowienia raczej nie uprawniają do głębszych wniosków, zwłaszcza, że warunki były niesprzyjające (kolejny raz w tym roku) i łowienie w rzece błota raczej nie jest standardem a tym bardziej przyjemnością. Koledzy, jak zwykle się nie popisali i okazali swoją prawdziwą, jakże nieprzychylną bliźniemu twarz. Tym razem moja osoba stała się przedmiotem drwin, uszczypliwości i niewybrednych komentarzy. Brakowało tylko, żeby mi zrobili w nocy, tzw. kocówę, nasikali do kawy i wysmarowali pastą do zębów – jak na koloniach. Postaram im się odwdzięczyć z nawiązką na następnej wspólnej wyprawie, na którą w odwecie oczywiście nie pojadę Co do ryb, których nie było. Zadziwiająca była znikoma aktywność tych średnich i większych sztuk, co powodowało, że trzeba było się przeprosić z nielubianą nimfą spod kija. Z powierzchni i środka grubej wody można było co najwyżej skusić do brania przedszkolaki, więc zostało ciężkie oranie dna. W wodzie barwy popłuczyn z kolektora ściekowego przypominało to loterię. Nie widząc gdzie się brodzi i prowadzi przynętę, pozostawało systematyczne, krok po kroku, właściwie na ślepo przeczesywanie rzeki. Jak się coś trafiło na końcu wędki, było to raczej dziełem przypadku. Do nielicznych pozytywnych drobiazgów mogę zaliczyć fakt, że koledzy wreszcie zaczęli próbować dolnej nimfy. Nie, żebym lubił tak łowić. O to, to nie, niekiedy się to po prostu przydaje. @Odys przekonał się, że ma do fantastycznego kija źle dobraną, by nie rzec, do dupy linkę i założenie czegoś innego odmienia zestaw. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak można sprzedawać za ciężkie pieniądze przyjezdnym wędkarzom coś, co przypomina nie muchę, tylko paranoidalnie nieproporcjonalną szpilkę z kawałkiem niteczki i zarzekać się przy tym, że to jest cud-przynęta. Będzie pan zadowolony… I na koniec - nadal nie lubię wędkowania w stojącej wodzie. A przynajmniej raczej nieprędko polubię
-
czy są jeszcze wolne miejsca, proszę Pana, bo chciałbym się zapisać?
-
na muchę?