-
Liczba zawartości
575 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
117
Zawartość dodana przez moczykij
-
To i ja sie pochwalę, zwłaszcza że przerwę miałem podobną. Brak czasu, a nawet gdy się go trochę znalazło to upały skutecznie zniechęcały. Ten weekend był chłodniejszy, a i czas się znalazł, więc ruszyłem. Dwa dni z uniwersalnym zestawem, bo po takiej przerwie nie wiadomo czego i gdzie szukać, a już tym bardziej czy coś się w ogóle znajdzie. Cichym celem były brzany, ale w plecaku pudełeczko z boleniówkami. Kij do 20g i żyłka 0,18 w zasadzie pozwalały ogarniać oba tematy. W piątek jest jedna brzana, ale spada po kilkunastu sekundach, prostując kotwiczkę. Obserwacja rzeki podpowiada, by jednak spróbować oszukać bolenia, tak też robię i udaje się oszukać dwa. W sobotę poprawka - znowu zaczynam od brzany i tym razem jestem górą. Bardzo udany powrót nad Oderkę.
-
Byłem tam w zeszłym roku - też przypadkowo. Najpierw zajrzałem tam wiosną, mniej więcej o tej porze roku. Zaintrygowały mnie ilości samochodów parkujących tam, które było widać z drogi. Tak jak mówił wyżej @Darek 1 - przejechałem rzeczkę i skręciłem w lewo. Fajna, kameralna woda o głebokości 2-2,5m. Niestety brały tylko wzdręgi i to niewielkie. Zrobiłem później rekonesans po sąsiadach i oni mieli podobne wyniki. Drugi raz pojechałem tam w czerwcu. Tym razem bez wędki. Chciałem obejrzeć ten większy zbiornik po prawej stronie. Woda wygladała obiecująco, tym bardziej zdziwiło mnie, że poza jednym namiotem, nie było tam nikogo. Ostatni raz zajrzałem tam jesienią. Na dużym zbiorniku widziałem dwóch wędkarzy z żywcami, a na tych małych żwirowniach na końcu drogi po prawej stronie kolejne dwie osoby siedziały w trzcinach z matchówkami. Podsumowując woda fajna (jeśli ktoś lubi tego typu wody stojące). Zastanawiajaca jest tylko tak mała presja jak na w sumie podwrocławskie klimaty. Albo jest trudna, albo ryb w niej niewiele.
- 12 odpowiedzi
-
- 3
-
- starorzecze
- lenartowice
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
-
Moim kleniowym "uniwersałem" jest Team Dragon 2,75 3-14. Jego uniwersalność potwierdzają między innymi przyłowy, o których tu piszecie. Kilka lat temu na jednej z odrzańskich opasek trafiłem na szalony dzień. Nie dość, że pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie, woda skakała raz w jedną, raz w drugą stronę to na dodatek Odra najpierw sponiewierała mnie sumkiem, a gdy w miarę się otrząsnąłem po holu, dołożyła pierwszą (i jak dotąd ostatnią) w życiu tołpygą. Jako, że była połowa maja, nie chciałem zbytnio męczyć ryby układaniem na trawie z miarką, bo i po co mi taka fotka ryby w okresie ochronnym. Żeby jednak miec jakąś pamiątkę po tej przygodzie pstryknąłem zdjęcie woblerka podczas jego wyhaczania ("Chorwatka" 3,5cm). Nie był to żaden olbrzym - miał może metr, ale to ryba, która dała mi najbardziej popalic na wspomnianym wcześniej kiju, choć nie ukrywam, że i tołpyga pokazała co potrafi, potwierdzając tym opowieści o jej waleczności. P.S. Kij z pierwszego wypustu, kupiony ze starych zapasów jednego z pomorskich klubów w 2009 roku. Służy mi do dziś
-
Zdjęcia robione w okolicach Okulic. Ten nieco inny kolor wody na ostatnim zdjęciu występuje w tamtejszym starorzeczu połączonym z rzeką i rzeczywiście nie wyglądało to dobrze, zwłaszcza o tej porze roku, co nie zmienia faktu, że fajnie komponowało się z otoczeniem (stąd fotka).
-
- bo lubię; - dla takich widoków jak wyżej; - bo byłem tam służbowo; - bo nie zrobiłem jeszcze opłat; ... Możesz sobie wybrać wersję, która Ci najbardziej pasuje. Od siebie dodam, że wszystkie są prawdziwe
-
Kolejny spacer "na sucho", tym razem jakieś 30km od Wrocławia. Ta rzeka coraz bardziej mnie fascynuje, aż boję się pojechać tam z kijem, bo ewentualne rozczarowanie może być tym bardziej bolesne .
-
Ostatnio zacząłem "eksplorować" odcinek powyżej Wrocławia. Jeszcze bez wędki, na razie tylko z psem. Szukam miejsc, gdzie przynajmniej na mapie wygląda to dziko i rzeczywiście jest dziko. Rzeka węższa niż na zdjęciach kolegi jaceena, bajecznie pokręcona, ze sporą ilością drzew w wodzie, mnóstwem łach i dołków... aż pachnie rybami, a mimo to ani widełek wbitych w brzeg, ani puszki po piwie, czy kukurydzy, nawet ścieżki wzdłuż rzeki nie uświadczysz. Nie wiem, czy rzeczywiście, jak kilka razy słyszałem - "panie tu już dawno nie ma tam ryb", czy nikt ich tam po prostu nie szuka, a może jednak szuka, tylko robi to na tyle subtelnie, że śladu po nim nie widać. Korzystając z okazji życzę wszystkim udanego sezonu 2018 i coraz więcej miejsc tak nieskażonych cywilizacją jak opisywana wyżej Bystrzyca
-
Jakieś 8-10 lat temu na nieistniejącym już forum, zamieściłem relację z jesiennej "objazdówki" podobną do tej, którą na poprzedniej stronie opisał kolega @Budek. Z jedną różnicą - ja wtedy połowiłem i nie omieszkałem okrasić opisu klimatycznymi zdjęciami z rybami i piękną panoramą w tle. Ekipa, która też to miejsce odwiedzała pojechała po mnie równo. Że spaliłem miejscówkę, że teraz wszystko wytłuką, że zaczną się pielgrzymki szarpakowców nie tylko z Wrocławia... Przyznam, że wtedy jako świeżo przybyłemu do Wrocławia i prawdopodobnie nieznającemu panujących tu reguł zarzuty te dały do myślenia. Oczywiście nie zrezygnowałem z odkrytej miejscówki i odwiedzałem ją regularnie nie tylko w tamtym, ale także w kolejnych dwóch, czy trzech sezonach. Nie zauważyłem, by zwiększyła się ilość wędkarzy, bądź zmniejszyła ilość ryb. Nie zauważyłem w sumie niczego poza tym, że następna po owym nieszczęsnym wpisie wizyta w tym miejscu zakończyła się dwiema przebitymi oponami. Oczywiście, nikogo za rękę nie złapałem, więc i nikogo nie oskarżałem, ale skoro obok mojego auta stały trzy, czy cztery inne, a tylko moje opony "oberwały", to przypadkiem, czy zwykłym wandalizmem nazwać tego nie sposób. Po prostu zapłaciłem "frycowe". Wracając jednak do głównego wątku brakuje mi nad wodą tego, o czym pisze wyżej kolega @jaceen. Brakuje mi tej rozmowy z nieznajomym moczykijem, lub chociażby zwykłej wymiany uprzejmości. Nie wspomnę już o wymianie doświadczeń, bo to chyba dziś niemożliwe, zwłaszcza gdy widzisz jak mijany wędkarz pospiesznie wyczepia gumę z kija, by schować ją w dłoni. Idzie przywyknąć, ale jednak z perspektywy czasu widzę, że te zmiany w relacjach wędkarskich, a właściwie postępujący ich zanik zabijają istotę wędkarstwa, bo przecież nie tylko o ryby w nim chodzi. Na koniec dodam tylko od siebie, że gdybym szukał jakichś podpowiedzi na tym forum, to więcej ich bym znalazł w opisie @Budka, niż w zdjęciu @jaceena, no ale ja nie jestem autochtonem i nie znam tej rzeki tak dobrze jak Wy. P.S. Gratuluję sandacza i samego zdjęcia
-
Poniżej Wałów jak podczas letnich niżówek. Nie mówię tu tylko o poziomie wody, ale i o rybach. Kleniki kręcą się przy główkach, bolki wciąż aktywne na napływach, a nawet biorące okonie w letniej rozmiarówce. Jedyna różnica to gołym okiem widoczne ich zaangażowanie w przyszłoroczne tarło.
-
Przepraszam, ale które Koło tak zaciekle "walczyło". Pytam, bo ze swojego też dostałem sms-owe zaproszenie na zawody, które odbyły się w niedzielę i zastanawiam się czy to zbieżność terminów, czy to moi tacy aktywni
-
Podobnie to wyglądało poniżej Wałów. Też wpadłem na pomysł podobny do Twojego, czyli zmniejszenie kalibru gumy (u mnie z 3' do 2'). To oczywiście poprawiło skuteczność, ale okonki były niewielkie. Szybko więc wróciłem do 3 cali i wymęczyłem kilka ryb, jednak tylko jedna z nich "otarła" się o 30 cm.
-
Ja byłem W niedzielę rano zobaczyłem mapkę, którą podlinkował jeden z kolegów i pomyślałem, że podjadę i zobaczę jak łowią "haczykowcy". Co prawda plan był, by łowić od świtu, a ja dotarłem koło południa. Pod wspomnianym mostem nie widziałem aut, więc ruszyłem brzegiem. Prawdę mówiąc to nie bardzo wiedziałem kogo mam szukać, bo przecież nikogo z Was nie znam, kilka twarzy widziałem tylko na zdjęciach Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że spotkanie musiało być zaplanowane na drugim brzegu - tam widziałem ognisko i kilku spinningistów rozrzuconych na sporym odcinku rzeki, podczas gdy na moim brzegu spotkałem tylko jednego grunciarza. Woda fajna, lekko trącona, widać po brzegach, że jeszcze niedawno była ze 2 metry wyższa. Parę rybek udało mi się przechytrzyć mimo, że jak wcześniej wspomniałem łowiłem we wczesnych godzinach popołudniowych. Wszystkie rybki oszukane lekkim kijem. Cięższym nie zwojowałem kompletnie nic. Poniżej kilka fotek i najchodliwsze gumki, a raczej to co z nich zostało, choć nie ukrywam, że im niżej było słońce, tym lepiej radziły sobie gumki w bardziej przygaszonych kolorkach.
-
Nie łowię na Bystrzycy, bo regulamin, a zwłaszcza podziały na odcinki (muchowe, bez zadziorów, bez spławika...) trochę mnie chyba przerasta, zwłaszcza, że nie znam okolicy, a tym samym granic tych odcinków, niemniej często przez nią przejeżdżam w różnych miejscach i widzę, że rzeka jest urokliwa. Ostatnio kilka dni z rzędu wracałem do domu przez m. Samotwór. Popołudniami siedzą tam regularnie przy moście grunciarze z kijami na sztorc i żyłką na tyle grubą, że widać ją z auta.Zastanawiam się na co mogą polować, choć patrząc na wodę - można się tam spodziewać wszystkiego.Wracając jednak do pierwszego wątku, próbowałem odnieść jakoś to miejsce do lokalnego RAPRu i prawdę mówiąc nie wiem który to odcinek i jakie zasady połowu na nim obowiązują, a przyznam, że sam bym chętnie "przycupnął" tam na chwilę po pracy z jakimś lekkim spinningiem. Pomożecie?
-
Witam po dwóch latach milczenia. Nie zabierałbym głosu w sprawach dotyczących życia "Haczyka", gdyby nie ten wątek. Czy nie zdziwiło Was, że osoba, która rzekomo wpadła na ten pomysł, już po kilku godzinach miała niemal gotowy Regulamin i tabelę norm? Mnie to dziwi, bo wiem już ile czasu pochłania dopracowanie takiego przedsięwzięcia, optymalne wyznaczenie dolnych granic tak, by jak największa liczba użytkowników miała realne szanse na czynne uczestnictwo w zabawie, a przy tym, na tyle wyśrubowana, by każda zgłaszana ryba, była naprawdę niecodziennym osiągnięciem. Regulamin i tabela, które ów "odkrywca" zaproponował na innym forum, były nieudolną próbą przypisania sobie cudzej pracy. Mam nadzieję, że tym razem adi1122spid nie spróbuje sprzedać tego pomysłu, jako swój - użytkownikom Tego Forum. Mam nadzieję, że nie popsułem Wam planowanej zabawy. To naprawdę świetny pomysł i jestem przekonany, że w szeregach "Haczyka" jest wielu ludzi, którzy, jeśli tylko zechcą, opracują Regulamin i ustalą reguły zabawy, bez uciekania się do metod, jaką zaprezentował wyżej wspomniany młodzieniec. Pozdrawiam
-
Najblizej na Żeliznę mają policjanci z Międzyrzeca Podlaskiego
-
Mosty, Zahajki, Podedwórze (Opole), Żelizna. Jeśli jesteś z Podlasia to nie potrzebujesz więcej wyjaśnień. Ludzie jadą tu setki kilometrów, żeby zapolować na piękne, chociaż coraz mniej liczne okazy linów i karpii, a jesienią szczupaków. Pozdrawiam krajanina
-
P pyta: "Moczykiju a czy wy chociaz uprzykrzyc zycia nie mozecie klusola " Odpowiadam: Tu nie chodzi o dzwonienie z budki, bo po pierwsze zbiornik położony jest w szczerym polu, po drugie jeśli nie chcę być rozpoznanym to ukrywam swój numer i dzwonię z komórki, a po trzecie nie mam się czego wstydzić i wielokrotnie dzwoniłem ze swojej komórki. Efekt? Jeden raz w ciągu kilkunastu lat doczekałem się interwencji po moim telefonie, nastąpiła ona ponad godzinę po zgłoszeniu, kiedy po kłusolach dawno nie było śladu. Pozostałe zgłoszenia to przysłowiowe "rzucanie grochem o ścianę"!
-
maniek prosi żebym postawił pytanie: "A GDZIE SA WEDKARZE co opiekują się wodą " Już odpowiadam. Właścicielem tego zbiornika, podobnie jak trzech innych o podobnej powierzchni jest ZAKŁAD MELIORACJI. To u nich wykupujemy pozwolenia na wędkowanie i to oni zatrudniają tzw. wodomistrzów, których obowiązkiem jest opieka nad tymi wodami. Oni jednak ze swoich magazynków porobili przechowalnie siatek i innego sprzętu kłusowniczego. A wędkarze nie ma co się oszukiwać: boją się. Kłusownicy są zorganizowani, dysponują lornetkami i krótkofalówkami. Mają obstawione wszystkie drogi i parkingi i doskonale wiedzą który samochód do którego wędkarza należy. Jakakolwiek interwencja z naszej strony kończy się przebitymi oponami lub wybitymi szybami. Straż rybacka, jeśli już się pojawi, też niczego nie wskóra, bo kłusownicy, ci obstawiający drogi błyskawicznie ostrzegają tych na lodzie czy wodzie. To walka z wiatrakami...
-
Właśnie wróciłem z ryb, to co zobaczyłem na miejscu pobiło na łeb najczarniejsze scenariusze. Lód ponad 50 cm, z przerębli czuć zgniliznę. Wszystkie głębsze miejsca napiętnowane kwadratowymi otworami o boku trzech metrów. To kłusownicy korzystają z faktu, że ryby się duszą i robiąc takie właśnie otwory, prowokują ryby, aby te wypłynęły "zaczerpnąć świeżego powietrza" i skrupulatnie to wykorzystują, wybierając je podbierakami. Pytam więc, gdzie jest straż rybacka? Są ludzie, którzy chętnie podnoszą nam składki, ale kiedy trzeba zadbać o nasze interesy, zapadają się pod ziemię. A przecież nie piszę tu o śródleśnej gliniance, ale o 350 ha zbiorniku retencyjnym na południowym Podlasiu! P.S. Temat ten poruszyłem także na innym forum, bo chcę, żeby do wszystkich kolegów dotarło, że źle się dzieje w naszym Związku.
-
Nie fotografowałem tych ryb, bo nie były to jakieś okazy, a przez myśl mi nie przeszło, że będę mógł ich potrzebować. Teraz muszę poczekać, aż zacznie się ciąg tarłowy czyli do przełomu marca i kwietnia. Wtedy pewnie wszyscy zapomną o temacie. Ale przecież będę mógł się przypomnieć. Czy nikt mi nie powie, co robi z chorymi rybami?
-
Dziękuje wszystkim, za zabranie głosu w tej sprawie. Mam jednak prośbę: pomińcie proszę rozpoznawanie tej choroby, bo doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że ciężko jest powiedzieć coś o chorym nie widząc go i powiedzcie co robicie ze złowionymi chorymi rybami. Pozdrawiam
-
Wiem o czym mówisz, na Bugu też jest to normą u karpiowatych. Słyszałem, że jest to pigment, który znajduje się w skorupiakach (w tym przypadku racicznicach i innych ślimakach) zjadanych przez te ryby. Plamy o których mówię są zupełnie inne i nie znajdują się pod skórą, a na niej, są jakby przyklejone, ale paznokciem ich nie zdrapiesz, chyba, że z łuską. Ale dzięki, że próbujesz pomóc, bo problem ten stale powraca i za miesiąc znów stanę przed takim samym dylematem.