Kiedyś nad wodą wędkarz opowiedział mi historię jak łapał na pszenicę. Obok niego dziadek też na pszenicę. On złapał może ze dwie płotki a dziadek ciągnął płotkę za płotką. Podszedł do dziadka wziął od niego trochę pszenicy i też zaczął łapać. Potem ją skosztował ale nie wyczuł różnicy w smaku. Na koniec dziadek zdradził mu, że pszenicę gotuje z pokrzywami. Idąc tym tropem zacząłem gotować pszenicę z pokrzywami i na nią łapać. W porównaniu z kolegą, który łapał na pszenicę bez dodatków wyniki miałem podobne, może nieco gorsze. W końcu zrezygnowałem z wszelkich dodatków. Dzisiaj myślę, że to było tak; dziadek, który ze swoją pszenicą z pokrzywami bywał nad wodą prawie codziennie, tak do niej przyzwyczaił ryby, że nie chciały brać na inny smak. Podobną historię miałem nad Widawą. Ryby były tak przyzwyczajone do ciasta, że na robaka nie chciały spojrzeć. Podobnie jest z kukurydzą. Karpiarze sypią często po 50 kilo kukurydzy z różnymi atraktorami a kiedy w nich karpie zasmakują to na naszą kukurydzę z puszki nie chcą spojrzeć.