-
Liczba zawartości
1 567 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Zawartość dodana przez maryaChi
-
Cześć, Jak pewnie wiele osób zmagam się często z problemem zakazu wjazdu do lasu. Problem w istocie nie polega na samym istnieniu zakazu - ma on bowiem swoje logiczne podstawy. Przytoczę podst. prawną: Art. 29. ust. 1. Ruch pojazdem silnikowym, zaprzęgowym i motorowerem w lesie dozwolony jest jedynie drogami publicznymi, natomiast drogami leśnymi jest dozwolony tylko wtedy, gdy są one oznakowane drogowskazami dopuszczającymi ruch po tych drogach, Ust. 2. Postój pojazdów, o których mowa w ust. 1, na drogach leśnych jest dozwolony wyłącznie w miejscach oznakowanych. Największą bolączką jest w moim rozumieniu/nierozumieniu niemożliwość ustalenia na podstawie istniejącego oznakowania, gdzie zaczynają się, a gdzie kończą drogi publiczne i leśne. Definicja drogi publicznej: http://www.stat.gov.pl/gus/definicje_PLK_HTML.htm?id=POJ-118.htm Z kolei jedna z lepszych jakie znalazłem definicja drogi leśnej: http://it-it.abctribe.com/math/agriculturalist_jarzeboska/_gui_2248 Wynika z tego coś na zasadzie: Droga leśna, to droga położona w lesie, która nie jest drogą publiczną. I teraz: zgodnie z przytoczonym Art. 29. ust. 1. po lesie wolno mi jeździć autem drogami, które są drogami publicznymi, lub leśnymi oznakowanymi, jako udostępnione dla ruchu. O ile taka leśna droga, udostępniona dla ruchu jest jasna do odczytania (ze wzg. na oznakowanie), to granica między drogą publiczną, a leśną jest niesprecyzowana. Pół biedy, gdyby droga publiczna musiałaby być drogą twardą. Nie musi - równie dobrze może być to zwykłe leśne klepisko wyjeżdżone przez traktory. Analogicznie nie widzę przeszkód, żeby droga leśna była czteropasmową drogą szybkiego ruchu, jeśli tylko leśniczy będzie miał kasę i chęci.. Jeśli dobrze wszystko sobie poskładałem, to jedyną możliwością jest zbieranie informacji bezpośrednio w gminach i leśnictwach, na temat tego - która droga jest leśna, a która nie. Co więcej, niedopełnienie tego grozi mandatem do 500zł, który z relacji nieszczęśników złapanych "na gorącym" nie należy do rzadkości (a wręcz jest stosowany najczęściej). Czy nie jest to przypadkiem bubel prawny? Czy tego typu nieprecyzyjne przepisy powinny w cywilizowanym kraju obowiązywać? Przypadkowa pomyłka - szczególnie w nieznanych terenach, skutkuje bowiem najwyższą możliwą stawką mandatu za przewinienie za kółkiem.. Być może się mylę i istnieje jakiś klarowny sposób na odróżnienie drogi leśnej od publicznej. Pozdrawiam
-
Z racji nieobecności na forum dopiero dziś się dowiedziałem. Ciężko cokolwiek powiedzieć, gdy słyszy się, że w wieku 53 lat umiera człowiek, z którym nie raz dyskutowało się, nie raz korzystało się z cennych informacji, które tu na forum wrzucał. Niech Mu ziemia lekką będzie [*]
-
Pogoda dziś w Gdańsku przepiękna, ale 40 godzinny tydzień pracy skutecznie blokuje możliwość wyjazdu.. Jutro początek weekendu, a więc i wyjazd lub dwa Naucz mnie kłusować na spławik a kupię ci browarka Obaj macie rację. O ile faktycznie szkodliwość twojego czynu nie była jakaś dramatyczna, to propagowanie tego typu zachowań to propagowanie łamania prawa. To co zrobiłeś można nazwać drobnym złodziejstwem (ciężko porównać to do grubego kłusowania czy złodziei samochodów) i zdecydowanie chwalenie się tym na forum jest trochę hmm.. słabe.
-
Ale rejestr ma na celu zaraportowanie ubytków w rybostanie, a nie raportowanie rybostanu. Akweny ubogie w drapieżnika odwiedzane jedynie przez bardzo skutecznych spinningistów mogą wykazać dostatek szczupaków, a niedostatek białej ryby (tylko dlatego np., że nikt jej tam nie próbował łowić). Przecież skoro wędkujący łowią tylko szczupaki... Z drugiej strony: - czy niepoprawnie (za ogon) zapięta ryba powinna być w takiej sytuacji zaraportowana? - czy niewymiarowa? - czy chroniona okresem ochronnym? - czy martwa (przez przypadek z dna pociągnięta - nie zdarzyło mi się, ale potrafię sobie wyobrazić) - czy ryba wypięta? - czy zerwana razem z przynętą w bebechach? - czy po prostu przepływająca obok? - a może też spławiająca się w odległości <100m... Za dużo niejasności moim zdaniem, aby miało to sens..
-
Dzięki Panowie, ryba cieszy tym bardziej, że raczej w sukces nie wierzyłem. Coraz więcej linowych schematów zaczyna mi działać, z czego jestem chyba bardziej zadowolony niż z samej ryby. Dzień później nie wytrzymałem i mimo, że nie planowałem pojechałem jeszcze raz. Jednego lina straciłem (nie dał mi szans w trudnym do holu miejscu), drugiego 30cm wylądowałem na brzegu. W piątek zamierzam powtórzyć ćwiczenia, choć obawiam się, że miejsce w którym wędkuję nie będzie już się nadawało (roślinność).
-
I tacy jegomoście, niezależnie od tego, gdzie im pieczątki będą kazali zbierać po złowieniu ryby - robić tego nie będą. Będą to robić jedynie uczciwi wędkarze, którym żaden bat nad głową potrzebny nie jest.. De facto nie widzę żadnych korzyści z wypełniania rejestru w locie.. Jak będę miał możliwość i chęć złowienia ponad wymiar to znajdę 10 sposobów, żeby strażnik się o tym nie dowiedział - np. nie będę ryb trzymał w siatce, tylko w okolicznych krzakach/dołku/rowie/czymkolwiek (żaden strażnik nie latał jeszcze nigdy wokół mnie szukając ukrytych ryb). A nawet jak znajdzie to zrobię wielkie oczy i będę gupiego udawał. Sprawa może nawet skończy się w sądzie.. umorzeniem, bo co ja raptem zrobiłem tym 5 niewymiarowym szczupaczkom. Mała to przecież szkodliwość czynu. Jestem zdania, że sumiennie prowadzony rejestr (przez wszystkich) jest pomysłem dobrym i może być skuteczny. Sumienne prowadzenie nie powinno jednak polegać na raportowaniu czegokolwiek w trakcie wędkowania. Ściganie kłusowników czy pseudo-wędkarzy powinno prowadzić się jednak przy pomocy innych instytucji. Żaden kłusol nie skorzysta z rejestru tak, żeby nie móc skłusować.
-
Dokładnie. Jak tak dalej pójdzie, to będzie to następny krok. Potem, okręgi wprowadzą nakaz meldowania chęci wędkowania na danym zbiorniku. Trzeba będzie na 24h przed rozpoczęciem udać się zapisać na liście zainteresowanych oraz dostać pieczątkę. W razie wędkowania bez pieczątki - mandat. Jeszcze dalej będziemy latać do koła z każdą rybą - po pieczątkę. Ryba bez pieczątki - mandat. O ile rejestr sam w sobie jest niegłupi, to tego typu biurokratyczne przepisy kłusowników przed niczym nie ograniczają, a wędkarzom mocno wiercą w hmm... Niby tylko wpisać, niby mało, ale jednak trzeba wykonać parę ruchów. Najważniejsze pytanie tylko - po co?
-
Widzę, że zaraza rozprzestrzenia się na kolejne okręgi.. Całe szczęście w Gdańskim póki co przed wędkowaniem wypełniam datę i numer łowiska, resztę po zakończeniu wędkowania. Po 1. Nie mam ochoty podczas wędkowania bawić się w jakąkolwiek papierkologię. A to pada deszcz, a to po prostu chce sobie wędkować bez zaglądania po rejestr i długopis.. Po 2. Sytuacja z dnia wczorajszego. Złowiłem lina 30cm. Wrzuciłem do siatki z myślą, że jeśli trafi się jeszcze jeden podobny to oba zabiorę. Nie trafił się żaden, rybę wypuściłem. Kreślę teraz w rejestrze? Jaki to ma sens? Czy naprawdę trzeba stosować domniemanie winy (przekraczania dziennego limitu) i utrudniać relaks nad wodą? Czekam zmrożony, kiedy w Gdańsku zrobią mi to samo.. Może jednak nie zrobią i nie będę musiał kombinować jak przepis obejść, żeby był dla mnie - uczciwego wędkarza - jak najmniej uciążliwy?
-
Zniechęcony majowymi doświadczeniami z linami, zachęcony z kolei każdym linowym artykułem wybrałem się dziś zapolować. Nad wodą zameldowaliśmy się z kolegą ok 13. Pogoda była piękna. Do 14. Potem zaczęło siąpić i zrobiło się chłodno. Do tego w zasadzie nic nie brało - 3 wzdręgi (w tym jedna bez wymiaru). Ok 16:30 złowiłem pierwszego w życiu lina w maju. Miał 26cm. Potem nastała absolutna cisza. Na jakieś 4 godziny. O 20:30 pobiłem swój osobisty, linowy rekord.
-
Bez wątpienia, ale 3 godziny przed burzą? Edit: Faktycznie, ognie świętego Elma prawdopodobnie całkowicie wyjaśniają zjawisko. Ciekawe, ciekawe Najlepsze jest to, że do burzy wcale nie musi dojść, a zjawisko można zaobserwować nawet na wyciągniętej ręce (źródło Wikipedia). Jeśli chodzi o namiot to sam nie wiem, zdaje się że lepiej niż pionowo postawionym batem, ale gorzej niż w aucie. Powiedziałbym, że mniej więcej tak samo jak kładąc/siadając bez namiotu. Pewnie nie uderzy, ale jeśli trafi w okolicy (drzewo np.) to może "połaskotać". Jeszcze co do ryb, szczupak ze zdjęcia avatara wziął, gdy na horyzoncie błyskało non stop. Oprócz tego bez przerwy brała płoć i miałem w krótkim czasie inne 4 brania na żywca. Także w takich sytuacjach serce wędkarza może wziąć nad rozumem pierwszeństwo niestety.
-
Sugerujesz, że nadciągająca za 3h burza powodowała to kopanie? Prąd to nie czary... Co do burzy - auto i przeczekać. Wiem to z teorii, niestety nad wodą często "cisza" i intensywne żerowanie powoduje, że zmykam do samochodu już w trakcie. W tym roku spróbuję się mobilizowac.
-
Powrót jesiotra do polskich rzek i Bałtyku.
maryaChi odpowiedział pawciobra → na temat → Tematy ogólne
Tęczowy, źródlany owszem, potokowy chyba nie, choć w niektórych rzekach owszem, ale to podobnie jak z lipieniem w Sanie. Poza tym zgadzam się z tym co piszesz, wymienione ryby zaśmiecają nasze wody. Oczywiście masz rację, chodziło mi o pstrągi tęczowe, a nie potokowe. -
Powrót jesiotra do polskich rzek i Bałtyku.
maryaChi odpowiedział pawciobra → na temat → Tematy ogólne
Maniek, wiem że chcesz się zwrócić do mnie. Myślę, że błądzisz, pomogę ci cytując kawałek artykułu, który wrzuciłeś: "Wnioski do których doszli badacze nakazują dokonanie zmian we wszystkich książkach o rybach z naszych wód. Zmiany będzie trzeba też wprowadzić w Rozporządzeniu Ministra Środowiska w sprawie ochrony zagrożonych gatunków polskiej fauny. Otóż okazuje się, że legendarny jesiotr, który żył w naszych wodach nie był jesiotrem zachodnim (Acipenser sturio), ale gatunkiem amerykańskim (Acipenser oxyrinchus), zwanym jesiotrem ostronosym [1]. Dowód dla tego poglądu dały próbki tkanek jakie pozyskano z muzealnych eksponatów. Jakie to szczęście, że dla współczesnych badawczy gdzieniegdzie okazy tego gatunku jeszcze przetrwały." To oznacza, że w rzeczywistości najpospolitszym, rodzimym gatunkiem jesiotra, błędnie notowanym przez naukowców, jako jesiotr zachodni był dotychczas jesiotr ostronosy - to oznacza błąd myślicieli naukowców, a więc błąd człowieka. Oznacza to tyle, że mimo, że jesiotr zachodni zasiedlał kiedyś tam nasze środowisko, ale został wyparty przez jesiotra ostronosego. Stało się to w sposób całkowicie naturalny, związany z ewolucją (nie wiem czy wierzysz) oraz zmianami klimatycznymi. Sposób naturalny wyklucza ingerencję człowieka. Ingerencja człowieka z kolei oznacza wpuszczanie g*** do wód, w których g*** występować nie powinno. G*** = karaś srebrzysty, pstrąg potokowy, amur, karpie, piranie, gupiki (ten akwarystyczny i ozdobny gatunek opanował m.in. niektóre miejsca w Czechach). Maniek - przyznaj szczerze, czy naprawdę nie rozróżniasz naturalnej ewolucji i migracji gatunków od wpuszczania czegokolwiek gdziekolwiek? Czy naprawdę chcesz zrównać naturalną migrację gatunku, który teoretycznie pochodzi z Ameryki do wpuszczania nam srebrnych karasi, karpii, piranii, amurów, tołpyg i innych wynalazków? Pomijam już fakt, że tego typu grzebanie w historii jest często oparte na spekulacjach. Wiemy póki co tyle, że jesiotr ostronosy występował kiedyś w Ameryce. Potwierdzono, że kiedyś (1200 lat temu) występował w Europie. Czy mamy dowody, że nie występował wcześniej? Nie. Mamy dowód, że ostatni znaleziony okaz pochodzi właśnie z tego okresu. Co do naszego równo kochanego i żenującego karpia, wiemy jedno - najdawniejszy znany okaz, został SZTUCZNIE i błędnie przywleczony przez "fascynatów" do europy z ciepłych krajów. To jest różnica tak kolosalna, że nawet trudno mi już coś więcej pisać na ten temat. Moim zdaniem natura błędów nie popełnia. Nie wiem jednak o istnieniu gdziekolwiek, kiedykolwiek człowieka, który by jakiegokolwiek błędu nie popełnił. -
Śliczna ryba, ładne zdjęcie. Gratuluję!
-
Całkowicie się zgadzam. Wiele znajomych wędkarzy stosuje żyłki za 5.50, mało tego 2-3 sezony. Ja z kolei nie potrafiłbym psychicznie znieść świadomości, że nie mogę polegać na sprzęcie. Jutro znów szukam lina. Doczekać się nie mogę
-
Do tej pory nie odważyłem się rozbić namiotu nad wodą. Wpienia mnie jednak ostatnio jedna sytuacja. Od przynajmniej trzech tygodni, jak tylko zjawiam się nad pewnym leśnym, pomorskim jeziorkiem regularnie zastaję rozbitych n namiotów z tak zwanymi "plażowiczami". Nie byłoby w tym tyle dziwnego, gdyby nie był to: - teren leśny - teren niewyznaczony do biwakowania - kompletna głusza, żaden kurort oraz: - biwakujący to nie wędkarze - biwakujący to nie miłośnicy przyrody - biwakujący nie zachowują się cicho - biwakujący to non-stop naj***ana hołota, rzucająca do wody (bardzo czystej zresztą) różne ciężkie przedmioty, niecenzuralnie drąca mordy Po pierwsze, nie czuję się wędkując w okolicy bezpiecznie. Po drugie. Myślałem, że przepis ma utrudniać tego typu właśnie biwaki. Okazuje się, że guzik prawda, bo hołota tańczy, hołota śpiewa i hołota cały czas tam biwakuje, a ja - czyli gość, który chce tylko po cichutku pójść w kimono pomiędzy moczeniem kija nie mogę tego zrobić, bo mi przepisy zabraniają. Po trzecie, co de.bile robią nad cichutkim jeziorem w środku lasu? Czemu nie pojadą w jakieś nie wiem, miejsce typu ośrodek wypoczynkowy, z sanitariatami, większą ilością innych plażowiczów? Po czwarte, jezioro jest regularnie kontrolowane przez SSR i straż leśną (pojechałeś 5m w głąb lasu? 500zł). Idę o zakład, że gdybym ja - spokojny wędkarz rozbił namiot, dostałbym karę za biwakowanie. Do naj*** wyrostków zapewne jednak nikt się nie pokwapi.
-
Gratulacje panie kolego U mnie w tym roku sezon upływa na polowaniu na liny i leszcze z jeziora. Były już liny 38 i 40 cm a teraz czas na coś większego Niestety nie jest tak różowo i trzeba to wysiedzieć Wczoraj bez efektów poza samą drobnicą krasnopiór i płotek. Dzięki kocur, łowisz ładne linki i nie pokazujesz, bardzo nieładnie, obrażam się
-
U mnie sezon też do niczego nie licząc wczoraj Cały maj nie brało nic, czasami nawet płotek nie potrafiłem skłonić do żerowania w nęconym i siedziałem jak zaczarowany. Potem był czerwiec i mistrzostwa europy, także nie wiem. Teraz w lipcu jest nieco lepiej mam już parę linów, sporo płoci, karasie, ale ryba dalej ma humory. Uważam jednak, że nie bezrybie, a po prostu warunki atmosferyczno-środowiskowe są tu winowajcą.
-
Wczoraj w końcu coś, oliwkowozielone 42cm.
-
Co to za ryba!!?? Proszę o pomoc w identyfikacji...
maryaChi odpowiedział trini → na temat → Tematy ogólne
Przy takiej jakości zdjęcia to nawet płoć może być. Nie widać poprawnie kolorów a zdjęcie w rozdzielczości 300px. Następnym razem wrzucaj większe fotki, pomożesz sobie i nam . -
Huh, już myślałem, że o mnie chodzi. Potem przypomniałem sobie, że nie stoję murem za C&R, więc to chyba nie ja. Tym bardziej, że w tym roku zabrałem jedynie 10 płoci po jednej wiosennej wyprawie. To nie ja? Ogólnie pisanie tego typu tematów, bez podania nicka jest jawnym trollowaniem. Wszyscy obstukani na forum patrzą teraz na Dawida (być może niepotrzebnie). Moim zdaniem temat do usunięcia, bo niepotrzebnie wprowadza zamieszanie i rzuca złe światło na użytkowników, którzy mogą nie mieć z tym nic wspólnego.
-
Apropos prawdziwych karasi, ostatnio grubiutki 27cm karaś pospolity i niewymiarowy linek. Linokarasie mi w tym roku nie dopisują, choć jest to zwykle mój główny cel. Do końca sezonu jeszcze jakieś półtora miesiąca (sezonu karasiowo linowego), ale do tej pory nie wychodzi. Ogólnie maj był fatalny, w czerwcu ryba już żerowała - ale co z tego skoro euro w telewizorze ... Teraz znów w kratkę, w mojej okolicy na przemian ciepło, burza, zimno, burza, ciepło, burza i tak w kółko. Jedyne pocieszenie, że pojawiają się grzyby
-
Najlepsze żywcowe wyniki mam na płoć - 15-18cm. W czasach, gdy nie było zakazu testowałem również kupne japońce. Wyniki owszem były, ale wyraźnie słabsze niż na płoć. Generalnie chyba sprawdza się teoria, żeby łowić na naturalny pokarm - a więc to czego w łowisku najwięcej. Rekord Polski w szczupaku padł na żabę, która jest obecnie pod całkowitą ochroną i tak samo jak na kupnego karasia, nie wolno na nią łowić. Próbowałeś?
-
Zlamalas przepis. Twoje rozumienie prawa jest zenujace. Poza tym, uwielbiam lowic na zywca i nigdy nie kupuje przynet w sklepie - poznalas wlasnie pierwsza osobe co przestrzega tego przepisu. Przez internet ale zawsze.
-
Obecny regulamin ma podstawy w nowej ustawie o rybactwie śródlądowym i pochodzi z końca 2010 roku. Pozdrawiam