Skocz do zawartości
tokarex pontony

maryaChi

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    1 567
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Zawartość dodana przez maryaChi

  1. maryaChi

    Jezioro Dobre

    Byłem i muszę powiedzieć, że jezioro robi świetne wrażenie. Naprawdę da się tam odpocząć na rybach i nie powinno być problemu ze znalezieniem zacisznego miejsca z brzegu. Co do ryb niestety już tak świetnie nie jest. Wędkowałem wprawdzie mocno rekreacyjnie i grillowo, ale przez około 4 doby miałem prawie non stop rzuconego trupka, który przez ten cały czas pozostał nietknięty. Dodatkowo wieczorami bawiłem się w białoryb na grunt. Znalazłem blacik o głębokości 2-3m, który regularnie nęciłem (4 dni, 5kg zanęty). Sukcesów nie było. Brały płotki "dwudziestaki" i to wcale nie instensywnie. Owszem, wędkowałem raczej grillowo i z pewnością w woderach i z batem wynik bym pewnie potroił, niemniej szału nie było. Spotkani spinningiści chwalili się jedynie niewymiarowymi szczupakami, być może więc za parę lat narodzi się tu fajna populacja zębatego.
  2. Po pierwsze nie ma takiego punktu w regulaminie APR. Po drugie jest to przepis - bzdura i dobrze, że go nie ma
  3. Długo czekałem aż to napiszesz, bo zawsze miałem wrażenie, że zabranie dosłownie kilku sztuk powoduje u Ciebie Dawid pogardę dla wędkarza. Jeśli tak nie jest - od dziś zmieniam stosunek do Twojego postępowania. Nigdy nie miałem Ci za złe, że wypuszczasz ryby, bo sam tak robię. Wkurzało mnie, że zabieranie ryb (ogólnie) traktowałeś jako zbrodnię przeciwko ichtiofaunie. Teraz nabieram przekonania, że może się myliłem i masz jednak umiar, a jak człowiek od czasu do czasu weźmie coś do domu - że coś z niego będzie
  4. To prawda, dorsza wyciąga się w zasadzie prawie martwego, po wpuszczeniu do miski z wodą za pare minut zwykle już nie żyje. Żerują przy dnie na głębokosciach 20-80m. Śledzie to samo, chwitają się często za oczy, głowę i po zdjęciu z haka nadają się jedynie na patelnie.
  5. Bylem wczoraj na dorszach, do domu zabralem dwa i kilkanaście śledzi. Smakowały wyśmienicie, jestem bardzo zaskoczony jak smakuje świeża morska ryba. Zdjęć nie wstawię bo niezgodne z regulaminem forum To były pierwsze ryby w roku 2011, które zabrałem i zjadłem. Wody śródlądowe póki co oszczędziłem, ale ostrzegam - jak najdzie mnie ochota to i szczupaka wezmę!
  6. I teraz całkowicie popieram Twoja wypowiedź
  7. I znów ta sama śpiewka. Czy Lesio napisał, żeby wszystko brać? Napisał tylko, że C&R nie chroni ryb i nie zwiększa ich populacji. Dopóki wody nie będą pilnowane i zarybiane jeśli nawet 90% wędkarzy nic nie weźmie z łowiska, g** to da bo ukradną inni to co tam jeszcze w niezarybionej wodzie pływa. Dlaczego istnieją płatne łowiska, w których ryb jest aż za dużo, mimo, że zakazuje się tam wypuszczania czegokolwiek? Ano dlatego, że łowisko jest zarybiane, a jeśli ktoś tylko będzie próbował ryby kraść, dostanie konkret wp*** od właściciela, który się swoją wodą interesuje, lub w łagodniejszym wypadku wyląduje przed sądem. I wierz mi, że właściciel nie jest na tym interesie stratny, ze swojej kieszeni nie dokłada.
  8. Tak jeszcze odchodząc od głównego tematu, nie uważasz, że kapitalizm spowodował rzeczywisty wzrost wartości pieniądza (w końcu było na co wydawać), a że skłusowane ryby to czysty zysk, stało się co się stało, zanim ktoś zaczął krzyczeć, że wody pustoszeją?
  9. Piątek, weekendu początek, w pracy czasem się można odstresować i napisać małą rozprawkę A w niedziele wypływam na dorsze (pierwszy raz w życiu) i jeśli tylko będzie mi dane to wezmę ze dwie sztuki na skosztowanie. W końcu w tym roku mimo całkiem pokaźnej sumy wydanej na całą otoczkę wędkowania nie zabrałem nic z łowiska (inna sprawa, że niewiele jeszcze przed urlopem jeździłem i za wiele nie połowiłem), a kasa sie przecież musi zwrócić Pozdrawiam wszystkich mi podobnych mięsiarzy.
  10. W sezonie, na sprzęt wędkarski, zanęty, przynęty, pozwolenia na różne wody, paliwo do auta, noclegi w plenerze wydaję pi razy drzwi 2000-3000PLN. W sezonie zabiorę kilka linów i ze dwa szczupaki. To jest część mojego hobby, że mogę po udanym polowaniu zaskoczyć moją dziewczynę świeżym szczupakiem i jeżeli ktoś mi będzie wmawiał, że wyrządzam jakieś zaj**** szkody a łowię tylko po to, żeby mi się zwróciło to jest śmieszny i tak go będę traktował. Dodam tylko, że stać mnie na ryby, żeby sobie je kupować i nie muszę wydawać 2xxx zł i jeszcze męczyć się nad wodą. Jeżdżę na ryby bo to jedno z moich ulubionych zajęć i form wypoczynku. Uwielbiam siedzieć i czaić się często bezskutecznie na lina/szczupaka. Lubię też pojechać na zawody wędkarskie. To wszystko kosztuje kilkasetkrotnie więcej niż mięso które z tego przywożę, bo robię to baaardzo rzadko. I nie będę ani się z tym krył ani słuchał bzdetów, że jak wypuszczę to będzie więcej, BĘDZIE CO NAJWYŻEJ TYLE SAMO ILE BYŁO!!. Co najwyżej, bo chyba każdy spławikowiec zdaje sobie sprawę, że 50% okoni chwyconych na robaka łapie się za skrzela albo jeszcze głębiej i nie ma żadnych szans na przeżycie po wypuszczeniu. Oczywiście nie dotyczy to tylko okonia. Zapłaciłem 500zł na składki w różnych rejonach Polski. Zjadłem za to z rodziną i znajomymi 5 linów, dwa szczupaki i sandacza. Nawet jeśli z tych 500zł 50% zostanie przeznaczone na zarybienia i ochronę wód, wpuściłem tych ryb nieporównywalnie więcej niż wyjąłem. Nie życzę sobie wmawiania mi, że jestem mięsiarzem i uszczuplam populację polskich wód. Każdego kto w ten sposób się do mnie zwróci będę od dziś nazywał CRŚ (Catch Release Świr), czyli fanatycznie otumanionego, nieznającego podstaw gospodarki rybackiej człowieka, któremu ktoś w gazecie czy gdziekolwiek indziej napisał/powiedział, że jedynie słuszną dewizą jest złów i wypuść, a każda inna forma, choćby całkowicie rozsądna jest godna pogardy i powoduje niszczenie środowiska oraz ichtiofauny. Dziękuję i czekam na zlinczowanie przez CRŚ!
  11. Ręce opadają czytając takie rzeczy. Zorientuj się najpierw w cenie narybku, w naturalnym tarle a potem oceniaj szkody. Znam wiele wód, gdzie z powodu niedostatku drapieżnika nie da się łowić białorybu ze względu na karłowatą płoć. I co? Mam ich nie zabierać, bo wyrządzam szkodę? Tam potrzebne jest zarybieniem toną szczupaka (znów będzie za dużo drapieżnika i beznadzieja w drugą stronę), albo przywalenie prądem i "restart zbiornika". Rozsądne gospodarowanie wodą ponad wszystko. Jestem gotów płacić 2-3 razy większe składki niż teraz, ale chcę jeździć nad zadbane i dobrze zagospodarowane wody.
  12. Facet mądrze gada, to prawda. Zaznaczył co mi się bardzo podobało, że wędkarstwo samo w sobie jest nieetycznym zajęciem. Dodał też że wszystkiego nie wypuszcza (wypuszcza większość), a więc przekrzywiony całkowicie na c&r nie jest. Szkoda tylko, że film to totalna amatorszczyzna. Chaotyczny, nie trzymający się kupy monolog, często niestety połączony z brakiem logiki wypowiedzi. No i ta zatłoczona ulica na początku filmu.. Dałoby się to z pewnością lepiej nakręcić lub przynajmniej poskładać.
  13. Problem w tym, że dla mnie jest ok, a nigdy nie miałem ryb w zamrażarce. Ba, w zasadzie to ich nie zabieram, ale nie chcę, żeby mi zakazywano zabrania, lub gadano w moim kierunku pierdoły typu mięsiarz, gdy wezme jednego szczupaka z łowiska i go zjem. Co do wybicia południa Szwecji przez polskich wędkarzy. Mógłbyś podać jakieś wiarygodne źródło tego co tu piszesz?
  14. Zarybianie i zabieranie/wypuszczanie ryb to bardzo pokrewne tematy bo dotyczą ingerencji w istniejący rybostan. Dlatego nie za bardzo wiem, czemu chcesz temat zawężać tylko do wypuszczania i zabierania.. Byłoby troche nudno i nierzeczowo, gdyby kazdy powiedział czy wypuszcza czy zabiera i nawet tego nie skomentował. Każdy komentarz może przecież zostać uznany za offtopic.
  15. To sie zdecyduj o ktorym RAPR gadamy, tym, ktory obowiazuje czy tym ktory nikogo juz nie powinien obchodzic. Ty widze wolisz gadac o czyms czego nie ma? Nie podobaja mi sie tego typu smaczne wstawki, wiec je sobie daruj, bo da sie gadać bez tego. Jeszcze raz powtorze to co mysle. RAPR jest ok, zla jest cala inna gospodarka - od zarybień do kontroli. Ludzie bogaci to nie ludzie, którzy nie wydają pieniędzy czy liczą każdy grosz i biegają do biedronki, żeby kupić 4 plastry sera. To ludzie, którzy jeżdżą drogimi autami, mają piękne domy i drogie ubrania, jedzą w drogich restauracjach a wódkę jak zabraknie podczas imprezy dowożą sobie taksówką. Oni wydają bardzo dużo pieniędzy, bo je mają. A mają bo nimi umiejętnie zarządzają - pracując (mówię o uczciwych). Tak samo może być z rybami i nie będę walczył o jakieś ortodoksyjne C&R, które mi się nie podoba. Dużo bardziej chciałbym poprawić stan naszych wód przez zarządzanie kasą - która jest. Narazie mi się nie udało, bo zebranie zdominowali emeryci (nie bardzo chcą dać dojść do słowa). Nic straconego, za niecaly rok kolejne zebranie.
  16. Po pierwsze RAPR nie pozwala na zabranie trzech sandaczy jednego dnia. Po drugie wskaż mi jednego wędkarza, który jest codziennie na rybach. Po trzecie - idź kiedyś na sandacze dwa dni pod rząd i spróbuj klepnąć komplet. Nawet w wodach bogatych w sandacza będzie to strasznie trudne bo połów sandaczy do łatwych nie należy a ryba sama w sobie jest często chimeryczna. RAPR nie wychodzi z idiotycznych założeń, że ludzie codziennie chodzą na ryby i codziennie ryby same się wieszają na hak. Owszem, jeśli byłoby tak, jak piszesz - czyli wszyscy wędkarze codziennie braliby po dwa sandacze.. Scenariusz jest jednak całkowicie nierealny. Uważam, że limit 2ch sandaczy/szczupaków jest rozsądny - ewentualnie możnaby go zmniejszyć do sztuki dziennie gdy ryby są większe niż 60cm (dwa szczupaki/sandacze powyżej 70cm to gruba przesada).
  17. maryaChi

    Jezioro Gopło

    Gopło od zawsze było zaniedbywane przez gospodarstwo. Płoć, leszcz, jazgarz, potem długo długo nic, węgorz i sandacz. Gdyby nie rezerwaty to ryb by nie było. Tak ma się chociaż gdzie schować. A kawał wody jest, szkoda.
  18. Owczy pęd Idealne określenie. Bardzo popularne zjawisko chociażby na rynku samochodowym. Brat ma dragona (niewiele tańszego) i nigdy bym się z nim nie zamienił. Moja wędka jest po prostu lżejsza i lepsza. Widze, ze nie do konca jasno sie okreslilem. Pisalem o batach. Mam jaxona XT-Pro turbo pole 7m. Brat ma dragona (juz nie pamietam nazwy) i w zadnym miejscu moja wedka nie jest gorsza (jaxon kosztowal mnie 400zl, dragon brata ~300zl). Tak jak tomek1 pisze, jaxon nie jest ani gorszy ani lepszy od konkurencji. Firma jak firma, biznes jak biznes. Placisz wiecej - dostajesz wiecej. Zrozumiale, ze jesli kupi sie low-end jaxona to wedka bedzie jakosci takiej, za jaka sie zaplacilo. Jesli jednak wydamy na nia wiecej to bedzie rownie dobra jak produkty konkurencji w tej samej polce cenowej. Po prostu prawo rynku.
  19. Owczy pęd Idealne określenie. Bardzo popularne zjawisko chociażby na rynku samochodowym. Brat ma dragona (niewiele tańszego) i nigdy bym się z nim nie zamienił. Moja wędka jest po prostu lżejsza i lepsza.
  20. A ja się skłaniam do poglądu Jacka. Oczywiście nie jest to regułą, ale uważam, że regularne odnoszenie sukcesów sprzyja tendencji do wypuszczania ryb. Faktycznie coś w tym jest, bo typowy miesiarz zwykle kojarzy sie z gosciem, ktory nakopal robakow, wsiadl na rower i pojechal nad staw. Pytanie teraz czy wedkarze umiarkowani, czyli tacy, ktorzy jada "na ryby", ale zabiora od czasu do czasu rozsadna liczbe ryb ze soba do domu, zaliczaja sie do tych totalnych miesiarzy czy do totalnych nokillowcow. Bardzo brakuje mi w tej dyskusji mojego (i myślę wielu innych) profilu. Dyskusja często wchodzi w skrajne tematy - typu argumentowanie ze 60 okoni tarlakow zabranych do domu. Ja w zyciu bym widzac ociekajace mleczem czy ikra ryby nie kontynuowal rzezi nie mowiac juz o braniu ich do domu i zjedzeniu razem z kawiorem. Wielka przyjemnosc sprawia mi wypuszczenie zlowionego np. szczupaka ( w ubieglym sezonie nie zabralem zadnego ). Super czuje sie jak na 8 linow zlowionych na jednym posiedzeniu zabieram dwa i zjadam smaczna i zdrowa kolacje (zrobilem tak raz w ubieglym sezonie). Nie mam zandych wielkich sukcesow i naleze do forumowych "zabieraczy" (termin zaciagniety z tego tematu (ze 2 lata wstecz)). Pytanie brzmi: Jestem miesiarzem czy nokillowcem (statystycznie blizej mi do tego drugiego, ale w koncu zdarza mi sie zjesc swoja, wlasnorecznie zlowiona rybe)? A moze cos pomiedzy? Cos co nie jest bezwzglednie scigane, a moze nawet tolerowane przez porzadnych i etycznych wedkarzy? Pytam, bo czesto mam wrazenie ze jestem tu w tym temacie "miesiarzem broniacym miesiarzy". W zyciu codziennym zwykle jednak musze tlumaczyc ludziom sens niezabierania. Pzdr.
  21. Co za bzdury! Przykro mi, ale nie mogę tego inaczej określić, chyba że jeszcze dosadniej. Przypuszczam kolego wernicjusz, że nie masz za dużo doświadczenia w temacie, bo może zauważyłbyś pewna prawidłowość, zupełnie odwrotną do tego co napisałeś. Otóż ryby wypuszczają jednak częściej własnie wędkarze osiągający sukcesy, którzy się już "wyłowili", nie czują potrzeby chwalenia się w domu byle zdobyczą i nie są pazerni na każdą złowioną rybkę. Najprawdopodobniej oboje macie tyle samo racji, ile jestescie w bledzie, bo nie sadze, zeby to czy ktos ryby zabiera czy wypuszcza mialo jakikolwiek wplyw na jego sukcesy i umiejetnosci wedkowania Dyskusja nabiera nowych barw z tego co widze.
  22. Wskaż mi choć jednego przeciwnika no-kill udzielającego się w tym temacie. Podpowiedź - ja nim nie jestem. Jestem przeciwnikiem wytykania i obrażania ludzi, którzy zabrali złowioną/ne przez siebie zgodnie z regulaminem rybę/ryby. To jest znacząca różnica. Nie mam nic przeciwko osobom, które wypuszczają wszystkie złowione przez siebie ryby, ale o tym wszystkim nie opowiadają, nie pouczają i nie negują zachowań innych niż ich.
  23. Myślę, że rosnące negatywne nastawienie wynika z agresji i chociażby takich morałów: Tu nie chodzi o to, że krytykujący nie popierają postawy NO-KILL. Chodzi o to, że nokillerzy absolutnie nie dopuszczają jakiejkolwiek innej postawy (nawet jeśli jest rozsądna - zabranie kilku ryb w roku). Jeśli widzę czepianie się do KAŻDEJ zabranej ryby w rodzaju "a niech ci ość w gardle stanie niegodziwcze", to muszę zaprotestować, bo nie uważam, że zjedzenie czy przyrządzenie rodzinie/przyjaciołom własnoręcznie złowionej ryby to czyn nieetyczny/niemądry/nierozsądny.
  24. Zorganizowana akcja nic nie da. Na wodach których PZW nie jest w stanie opłacić ze składek celowo wpuszczani są rybacy, żeby lukę wypełnić i jeszcze zarobić. Nie będzie wędkarzy - będą rybacy. Nie wspominam już o ogromnym majątku, którym związek dysponuje. Grunty, nieruchomości i oczywiście ryby w użytkowanych zbiornikach. Mało kto w ogóle zdaje sobie sprawę, że niektóre budynki PZW robią za biurowce dla na przykład towarzystw finansowych. Z tego też są ładne $$ i po zebraniu (w którym uczestniczył członek ZG) odnoszę wrażenie, że tak naprawdę większość kasy nie pochodzi z naszych składek.. To jest biznes i niektórzy całkiem nieźle się z niego żywią. Żeby było więcej ryb polityka związku powinna się zmienić. Jestem zdziwiony, że ktokolwiek myśli, że jeśli wypuści złowioną rybę to ryb będzie więcej. Będzie co najwyżej tyle samo ile było (jeśli ryba przeżyje). Tu potrzebna jest rewolucja, zmieniająca związek dysponujący gigantycznym majątkiem z opartego na pracy społecznej na komercyjny (być może z elementami inicjatyw społecznych). Kasa jest, potrzebne jest jej dobre rozdysponowanie i zadbanie o wody. Nie ślepe C&R, które da maksymalnie tyle co niepojechanie na ryby (nie pojade na ryby = nie złowię = nie zabiorę = nie zabiję, ale też nie zarybię + nie ochronię przed zanieczyszczeniem + nie ochronię przedprzyduchą + moe pchronie przed kłusownictwem = nic się nie zmieni). W niektórych krajach jak już wspominałem C&R jest zabronione, a ryb jest mnóstwo. No ale zarządzenie jest dwie ery przed naszym PZW.
  25. maryaChi

    Idzie wiosna, idzie nam...

    Czyżby coś się szykowało? Słyszałem dziś skowronka, słoneczko ładnie świeci. Miło się zaczyna robić na powietrzu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.