Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 02.06.2017 uwzględniając wszystkie działy
-
Nikt nie chce zacząć, to ja to zrobię;) Po 18-ej byłem już nad wodą. Od Kasiny w stronę Żernickiej. Masakra!!! Zanosi się, że będzie jeszcze trudniej niż w poprzednim roku. Miejsc, gdzie można było ogarnąć spinningiem ubywa w oczach. Nie ma co ukrywać, wędkarsko robi się mało atrakcyjnie. Mnie bardzo to nie przeszkadza tylko, że trzeba się umordować, aby dojść do miejsc, które jeszcze są do obłowienia. Bardzo dużo drobiazgu. Czepiały się niemiłosiernie. Dopiero, jak założyłem największe jakie miałem muchy, to się trochę uspokoiło. No i zaczęły wychodzić te większe sztuki. Na początek jeden mi się wypiął. Po chwili zapinam następnego. Miarka pokazuje 31cm. Później kawał drogi i przedzierania się przez trawy i pokrzywy. Miałem dwa piękne wyjścia dużych kleni. Jednak jeden wypłynął i tak, jakbyśmy sobie spojrzeli w oczy... i po wszystkim:) Drugi wyszedł do muchy przed samym zmierzchem. Musiał być też wielki, bo zostawił po sobie kolosalny lej. Muchy nie zebrał i nie powtórzył po kolejnych rzutach. Chyba poświęcę kilka dni, aby dołowić jakieś dwie słuszne rybki, bo później, to nie będzie gdzie przynęty wrzucić. W poprzednim sezonie w tym miejscu ze zdjęcia, mogłem swobodnie obławiać woblerami całe koryto. Teraz można o tym zapomnieć. I tak jest w wielu innych miejscach.5 punktów
-
Witam, Ja dzisiaj wybrałem się nad Ślęzę na Karwiany. Celem był szczupak. Udało mi się złowić 4 szczupaki, niestety brak wymiaru. Na pocieszenie trafił mi się okoń 24 cm i jego dopisuję do listy;) Podsumowując warunki straszne, jest jeszcze gorzej niż w tamtym roku, tak jak pisał Jaceen. Musiałem stracić wiele sił aby dotrzeć do wody;p Drugą turę otwieram okoniem;) Pzdr i do zobaczenia nad wodą;)2 punkty
-
2 punkty
-
Ja w weekend zaliczyłem pierwszą nockę z namiotem. Mimo dwudniowego nęcenia efekty były słabe- wieszały się tylko karasie- choć nawet ładne ok. kilograma. Kolega zwinął się szybciej a ja chciałem posiedzieć do południa. Przed dwunastą swinger poszedł w górę i kołowrotek zaczął wolniutko oddawać żyłkę. Po zacięciu spokojny i jednostajny odjazd- tak robią tylko wielkie karpie. Nie forsuję siłowego holu, bo zestaw z methodą i malutkim haczykiem. Przynętą była kuleczka 10 mm. Niestety ten długi odjazd kończy się wejściem ryby w zaczep. Wiem z doświadczenia, że w tym miejscu są małe korzonki, ale nie do odczepienia z brzegu (kiedyś wchodziłem tam żeby odczepić suma). Mając przekonanie, że mam na haku największego karpia z tego łowiska, nie odpuszczam i podejmuję decyzję, że wchodzę do wody. Niestety wysoki stan powoduje, że jestem w stanie wejść z wędką tylko parę metrów. Wiem, że mogę popłynąć w miejsce zaczepu, ale nie mam co zrobić z kijem, bo jestem nad wodą sam. Przenoszę więc tripod, zadzieram go jak najwyżej, żeby żyłka wchodziła w wodę jak najdalej od brzegu i popuszczam hamulec. O dziwo woda jest dość ciepła, więc bez problemu płynę te kilkadziesiąt metrów, ostatnie kilkanaście trzymając za żyłkę, która już weszła w wodę. W miejscu zaczepu niestety nie mam dna pod stopami, więc kombinuję próbując delikatnie poruszać żyłką. Nagle puszcza i mam przeczucie, że pękła linka. Sprawdzam- jest opór! Chwytam więc za żyłkę i kontrolując napięcie płynę jedną ręką do brzegu w razie potrzeby pozwalając rybie wyciągnąć nieco żyłki z ręki. Po wyjściu na brzeg jedną ręką pilnuję napięcia żyłki a drugą zwijam luz. Chwytam kij i zaczynam ponownie hol! Powoli podciągam zmęczoną rybę, która trzyma się uparcie przy dnie. Od razu przypomina mi się hol mojego największego karpia 21 kg i ten znajmy ciężar trudny do podniesienia od dna. Dodatkowym utrudnieniem jest świadomość, że żyłka może być pokiereszowana po zaczepie. Taki karp z tej wody, to byłoby wielkie wydarzenie. W końcu dźwigam rybę do powierzchni i schodzi ze mnie powietrze, bo widzę cętkowany ogon.... A więc sum. Zaskoczenie duże, bo w ogóle nie walczył jak sum. Oczywiście trochę rozczarowanie, bo liczyłem na wielkiego karpia. Sumik gruby, ma kilkanaście kilo. Pierwszy raz czuje rozczarowanie widząc taką rybę , ale jest też satysfakcja, że udało się wyjąć rybę mimo przeciwności. Zdjęcia oczywiście nie będzie, ryba wróciła do wody. Trochę się rozpisałem, ale dawno nic tu nie pisałem, wiec nadrabiam długim wpisem2 punkty
-
Znaczy, że sięgam po największe muchy, które mam i mogę swoją 4/5# w miarę sprawnie podać przynęty w wąskie rynny i oczka. Generalnie hak nr10, to najmniej. Od nr 8, 6, 4... i sruuu do wody. Na zdjęciu dla porównania jest muszka (hak nr 16? prezent:) pod lipienie. Rzut - zbiórka, rzut - zbiórka, i tak do znudzenia. Zaciąć panie nie zatniesz:) A jak się uda, to rybka leci za plecy. Ja za nerwowy jetem w te klocki:) Nasze klenie ze Ślęzy potrzebują dużą, treściwą muchę, konika, czy żuka. Nie jest, to reguła, ale żeby chociaż wyciągnąć z kryjówki te naprawde duże klenie, żeby je chociaż zobaczyć, że są, to takie trzeba i podrzucać. A dzisiaj łowiłem na szerszenia od Szymanka i na swojego trzmiela. Było więcej ataków, ale mniejsze rybki. Trzmiel miał delikatnie większe zainteresowanie. Przypon minimum 0,16 i jak dotąd zero strat. Łowię z brzegu. Dzisiaj latał nad parkiem "kukuruźnik". Powinno ulżyć od komarów. Dawały popalić w niektórych miejscach.1 punkt
-
Człowiek nie wielbłąd i napić się czasami musi , czasami trzeba bo można się odwodnić1 punkt
-
W niedzielę w nocy wybrałem się nad Odrę.Miałem tylko dwa brania ale konkretnych klusek.Jednego wycholowałem z 5 z przodu a wcześniej podobnych rozmiarów się spiął.We wtorek znów odwiedziłem swoją miejscówkę,po zmroku dwa mocne uderzenia ale ryb nie zaciąłem .Po chwili zauważyłem,że coś atakuje ukleje przy samym brzegu.W ruch poszła boleniówka ale bez brania,zmieniłem ją na 5cm sendala i to skusiło rybę po zacięciu ryba robiąc młynki weszła w główny prąd i się spięła wydaję mi się,że mógł to być kropek albo mała trotka.Później zaliczyłem jeszcze dwa rąbnięcia i oba dały kluski ale małe 30-35cm.Dorzucam jeszcze zdjęcie 40-staka ze Ślęzy z zeszłego tygodnia.1 punkt
-
Być może krąpie mają kolejne podejście do tarła. Wczoraj między 19-23 obłowiłem trzy miejsca w pobliżu odrzańskich ostróg. Woblery 30-35mm pod klenia i jazia. Od 21-ej dużo brań. Powiem, że nadzwyczaj dużo. Trącenia, skubanie, pukanie i podrygiwania bez kleniowych "atomowych kopnięć". Na każdym z miejsc po dobraniu głębokości i szybkości prowadzenia woblera, zaczynały się te brania. Złowiłem 5 krąpi do 30cm. Oglądałem, czy mają wysypkę. Nie było. Na wypchane mamuśki też nie wyglądały. Jednak tyle brań było, że coś jest na rzeczy. Albo wyjadają, co inne ryby zostawiły, albo same ciągną na amory. Przy tej ilości powinien chociaż jeden chudziutki klenik trzasnąć. A tu nic! Kilkanaście dni temu krąpie też "siadały" na spinning. Była przerwa i znowu włączyły się im agresory. Okonie siedzą bardzo blisko brzegu. Jakby zepchnięte przez te ławice:) Czasami można było zauważyć "nieme" zamieszanie pod powierzchnią, jakby drapieżniki nie musiały się podnosić i ucztowały bez zdradzania swoich rewirów. Takie moje wieczorno-nocne obserwacje. Bez chemii przeciw komarom nie pchajcie się na nocne łowienie poza miejskie bulwary. Wyjątkowo obrodziło w te dziadygi obecnie. Ciężko wytrzymać nawet za dnia w zacienionych miejscach. Dzisiaj chyba zaglądnę na Ślęzę. Jak nie będzie wiało, to spróbuję na muchy połowić;) Może do tabeli coś wpadnie?;) pzdr.1 punkt
-
1 punkt
-
Wczoraj znalazłem chwilę czasu na rybki. Ogólnie słabo jeśli chodzi o czas w tym roku.1 punkt
-
Witam I mi wczoraj udało się wyskoczyć na 3 godzinki na jezioro brań 8 ryb 7 także wynik dobry, małe haczyki bez zadzioru i metoda daje rade:) Były ładne karasie i trafił się leszcz jeszcze ładniejszy rybki pływają dalej. Stanowisko dowodzenia1 punkt
-
Dziś dla odmiany poranny wypad na trzy godzinki nad Wisełkę z kumplem. Celem oczywiście były bolenie, ja wyjąłem dwa w tym swój nowy PB 67 cm a kumpel jednego Poniżej fotki :1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Z Tatą łowiłem swoje pierwsze bolenie. Teraz przy braku czasu i dzielących kilometrach, łowimy razem coraz rzadziej. Jednak zawsze udaje nam się ładnie połowić. Tym razem to był mój dzień. Trafiłem kilka ładnych rapek w tym rodzynka ze zdjęcia. Ryba wzięła na mojego ulubionego woblera 7cm ze sterem Basońskiego od Tomka Janeczka. Pobrała na wysokości rzutu, dlatego walka była emocjonująca. Wzięła w klasycznym miejscu na przerwanej opasce. Wobler prowadziłem z prądem. Łowiłem kijkiem Lavida 270 do 25gr z podłączonym kręciołkiem Sicario z OctaBraid 0,10mm. To był dobry dzień.1 punkt