Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 09.07.2018 uwzględniając wszystkie działy
-
6 punktów
-
5 punktów
-
Tydzień minął szybko i mamy już kolejny poniedziałek. Jest 9 lipca, świeci słonko, a więc witam Was w kolejnej odsłonie "Wędkarskich poniedziałków ze zwedkowani.pl"! Nie przeliczyłem się: Belgowie i Japończycy dali dobre widowisko. Efektowne na tyle, że zbyt zajęty oglądaniem meczu zapomniałem zatytułować ostatni artykuł. No, ale ważniejsza od "okładki" jest wartość merytoryczna, która - mam nadzieję - gdzieś tam się pojawiła. "Jak łowić klenie na spinning? Poradnik cz.1 Znaj(dź) przeciwnika" doczekał się w ostatnich dniach swojej kontynuacji. Zamieszczam ją w tym poście. A co działo się u mnie w minionym tygodniu? A no coś tam się zadziało. Były szczupaki: jeden zerwany i jeden do przodu. Nie było za to karpi. Ba! Nawet Anuże nie chciały brać w niedzielę: - Założę skórkę od chleba. A nuż coś weźmie. - Znam Amury, ale co to Anuże? 😉 Była zabawa z łowieniem żywca i trochę samochodowych przygód w drodze na łowisko: z miski olejowej cieknie, z amorka zresztą też. Szykują się spore wydatki, bo OC mam ważne do jutra (AC nie brałem, gdyż 1000 zł za ubezpieczenie furki to i tak zbyt drogo - ja przynajmniej tak uważam). Olej też już do wymiany. No i filtry, w tym kabinowy, bo Juto coś zakatarzył ostatnio więc trzeba zadbać, żeby do jego małych płucek nie dostały się jakieś nieczystości. No. Tak więc finansowo lipiec to będzie nędza. Nie samą kasą człowiek jednak żyje, a zwłaszcza Polak. Polak jest jak kangur - z pustymi torbami, ale podskakuje. Gdzieś to kiedyś usłyszałem. Nie przejmuję się więc i po ciężkim dniu pracy (no, może nie tak ciężkim, bo za dużo ruchu na magazynie przy poniedziałku nie mieliśmy) zasiadam do książki. Aha, w weekend lecę nad jezioro Wulpińskie. Kolega od dzisiaj ma tam wynajęty domek, łowisko będzie zanęcone, więc liczę na dobre wędkowanie. To tyle. Zabieram się do kawy i książki. Spokoju życzę! Jak łowić klenie na spinning? Poradnik cz.2 Kiedy i na co? W pierwszej części mojego poradnika podpowiedziałem Ci gdzie szukać kleni oraz podałem ważne z wędkarskiego punktu widzenia przykłady zachowań ryb w ich naturalnym środowisku. Teraz, gdy wiesz już gdzie i z kim przyjdzie Ci się zmierzyć, nadszedł czas abyś dowiedział się kiedy i na co łowić. Minimalizm, a w konsekwencji wynikająca z niego efektywność będą przeplatały się pomiędzy wierszami tej części poradnika. Dwa słowa klucze do zrozumienia istoty świadomego i regularnego łowienia większości gatunków ryb - w tym "klusek". Minimalizację zacznij od wyboru miejsca (masz to za sobą) i czasu, który połowom chcesz poświęcić. Zastosuj ją przy doborze przynęt, a selekcjonując metody - zakończ. Minimalizm to droga do efektywności. Droga, na końcu której następuje efektowne ŁUPnięcie w wędkę. KIEDY? Możesz spytać: "kiedy klenie biorą?" lub: "kiedy je łowić?", zadając mi w ten sposób dwa pozornie podobne, ale tak naprawdę całkiem różne pytania. Otóż klenie biorą wtedy kiedy żerują, a pobierać pokarm (tak jak my jeść) potrzebują przez cały rok - prawa biologii są nieubłagane. Teoretycznie więc dość sensownie jest próbować je łowić od stycznia do grudnia. Ty jednak poświęć im czas najbardziej korzystny. Taki, w którym szansa na złowienie ryby istnieje na pewno, a nie być może. Kiedy więc obiekt Twojego pożądania najchętniej łyknie przynętę? Kiedy szanse na sukces są największe? Jedni mówią, że w maju, a inni - w sierpniu. Wszyscy oni mają rację, ale nie pełną. Klenie bowiem żerują najlepiej w ciepłych porach roku. Koniec. Kropka. Nie w kwietniu, nie w lipcu ani nawet nie w czerwcu. Te ryby żerują nie według kalendarza. Kierują się naturą i zachodzącymi w niej zmianami. Oczywiście na początek możesz wyznaczyć sobie daty graniczne. Powiedzmy, że od kwietnia do września(bo rzeczywiście jest to okres charakteryzujący się wysokimi temperaturami), ale jeżeli wiosenne ocieplenie przyjdzie później/wcześniej, tak samo jak jesienne ochłodzenie, to przeoczysz czas dobrych brań albo zmarnujesz wiele godzin na urokliwe co prawda, ale jednak bezowocne spacery z wędką. Wzrost temperatury i słońce (jednym słowem: ocieplenie) to magnes wyciągający ryby z głębokich, trudnych do obłowienia, zimowych pieleszy. W okresie wiosna/lato/wczesna jesień zdecydowanie łatwiej namierzysz ryby i podasz im przynętę. Dlatego obserwuj przyrodę – ona powie Ci więcej niż ktokolwiek inny. Osobiście preferuję zasadę, że ryby należy łowić w najkorzystniejszych ku temu porach roku. Zły czas na połów jakiegoś gatunku to często okres dobrego żerowania innego. Wykorzystaj to. Do rozstrzygnięcia, jeżeli chodzi o czas, który poświęcisz połowom kleni, pozostają jeszcze dwie kwestie: pogody i pory dnia. Nie będę Cię namawiał abyś wędkował rano lub wieczorem, w deszczu lub słońcu, ponieważ osobiście nie zauważyłem reguł dotyczących tych zagadnień. Z równą intensywnością wędkowałem przy zachodzącym na czystym niebie słońcu, jak i w dżdżysty poranek. Zdarzały się, choć najmniej licznie, dobre popołudnia i może tylko je właśnie mogę wskazać jako gorsze, choć moim zdaniem mimo wszystko i tak godne wykorzystania, pory dnia. Zwłaszcza jeżeli wędkujesz nie wtedy kiedy chcesz, ale kiedy możesz. Na co? A więc możesz wędkować w marcu lub sierpniu, w słońcu lub deszczu, rano albo wieczorem a nawet w południe. Rób więc to! Nieważne: kijem za 1000 zł czy 50 zł (mój akurat kosztował 150 zł). Jeżeli Twój budżet jest skromny zakup tylko te rzeczy, które wpływają na skuteczność a nie komfort wędkowania – wydasz na nie kilkanaście złotych! Możesz bowiem łowić skutecznie choć niekomfortowo, ale już komfortowe a nieskuteczne wędkarstwo nie istnieje – wtedy po prostu stoisz przy brzegu i machasz kijem. Dobierając sprzęt wędkarski wpływasz zarówno na komfort i skuteczność. W jaki zatem sposób dokonać wyboru? Dobytek, który planujesz zgromadzić, proponuję Ci podzielić na trzy kategorie: rzeczy, które oceni ryba; rzeczy, które oceni wędkarz; rzeczy które oceni i ryba, i wędkarz. Najważniejsze z wędkarskiego punktu widzenia są te elementy, które w dużym stopniu wpływają na skuteczność wędkowania: przynęty i linka – a więc te, którym opinię wystawi Twój przeciwnik (w przypadku linki ocenisz również i Ty – w kontekście tego czy będzie ona sprzyjała wykonywaniu dalekich rzutów). Są to jedyne części zestawu, które bezpośrednio przenikają do świata kleni: znajdują się w wodzie, są blisko ryby, podlegają wnikliwej obserwacji. Dlatego od ich wyboru najwięcej zależy. Żyłka nie powinna być grubsza niż 0,18 mm, przede wszystkim dlatego, że pozwoli na wykonywanie dalekich rzutów lekkimi przynętami (bo na takie przyjdzie Ci łowić) oraz jest słabo widoczna dla ryb. Nie twierdzę też, że nie połapiesz na plecionkę. Zdarzało mi się to, gdy w drodze na pstrągi zapragnąłem nagle jechać na klenie (ale prawdą jest, że brań notowałem mniej). Nie wiem jednak czy grubość i kolor żyłki/pletki ma aż tak wielki wpływ na ich ilość (nie jestem rybą), ale skoro przeźroczysta "osiemnastka" się sprawdza, pozwalając przy tym rzucać dalej, to po co niepotrzebnie pogrubiać zestaw? W kwestii przynęt mogę dać Ci jedną, ważną radę: w pudełku miej tylko te, które sprawdzają się na Twoim łowisku. Innych używaj wówczas, gdy wszystkie one zawiodą. Wiem, słaba i oklepana rada, ale innej nie ma. Osobiście posiadam może cztery modele 3-4 cm woblerów i jednego smużaka. Stawiam na kolory naturalne z ewentualną domieszką czerwieni. To wszystko w zupełności MI WYSTARCZA. Dla Ciebie mogą one, ale nie muszą, okazać się bezużyteczne. Woblery na Pasłękę. I coś na klenie z Łyny. Oczywiście początkowo chodziłem po klenie z całym majdanem różnych przynęt w plecaku (Ciebie to nie ominie), ale w końcu doszedłem do miejsca, w którym jestem. Zawierzyłem mocy selekcji konsekwentnie odstawiając przynęty złe, czyli takie, na które nic nie brało – tak to sobie przez długi czas tłumaczyłem. Z perspektywy czasu widzę to jednak nieco inaczej: moja wiedza na temat kleni równała się zeru, a ryby zacząłem łapać nie na przynęty dobre, ale na te, którymi najwięcej łowiłem. Przynęta jest skuteczna, ponieważ na nią łowisz dużo więcej niż na inne. W każdym (no może prawie) woblerze ukryty jest "killer", czyli jak mówią niektórzy: dusza woblera. Ja zaś nazywam to umiejętnością prowadzenia odpowiedniej przynęty. Odpowiedniej w sensie wielkości, pracy i koloru, ale przede wszystkim czasu, w którym jej używasz i dopasowania tych parametrów do preferencji ryb, na które polujesz. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że na mojego najlepszego woblera, mój znajomy na tym samym co ja łowisku, nie ma żadnych efektów, za to ma je na wirówkę, która w całej mojej wędkarskiej karierze obdarzyła mnie imponującą, okrągłą liczbą 0 złapanych ryb? Wszystkie inne elementy wędkarskiego zestawu, wliczając w to zarówno wędkę, kołowrotek i ubrania, wpływają przede wszystkim na komfort wędkowania. Na efektywność oczywiście w pewnym zakresie też. Wędką o odpowiednich parametrach rzucisz łatwiej i dalej, w woderach wejdziesz głębiej, okulary polaryzacyjne pozwolą lepiej przejrzeć dno. Ich odpowiedni dobór nie jest jednak niezbędny abyś łowił skutecznie. To Ty, nie ryba, ocenisz czy wędka z wyrzutem max 10 g dobrze miota smużaka pod drugi brzeg, a kołowrotek marki X równiej nawija żyłkę niż młynek marki Y. Zaś każdy kolejny, przepływający obojętnie obok przynęty kleń, da Ci do myślenia: czy lepiej poświęcić trochę pieniędzy oraz czasu na zakup i naukę prowadzenia przynęty, czy może jednak spożytkować je na kupno najnowszego modelu kamizelki wędkarskiej. Dla mnie wybór jest prosty. Jeżeli chciałbyś mieć jakiś punkt odniesienia przy zakupie sprzętu podam Ci parametry najczęściej przeze mnie używanego: Wędka Konger Iri Lucky 3-10g 275, żyłka 0,16 Trabucco T Force Spinning Perch lub Dragon HM 80, kołowrotek Spro passion 720 FD, wobler Horn 4 Andrzeja Lipińskiego. Teraz, gdy już masz za sobą lekturę pierwszej części poradnika, a więc wiesz gdzie szukać kleni oraz dowiedziałeś się z części drugiej kiedy i na co je łowić, czas abyś wziął sprawy… to znaczy wędkę w swoje ręce i ruszył nad wodę! Jak łowić klenie? O tym już niedługo!3 punkty
-
Ja jak zwykle obławiam Bystrzycę, o tej porze roku ciężko o ładną rybę, trzeba dobrze znać miejscówki ....wymyte rynny, zatopione konary. Pomimo tej całej znajomości nieraz wracam bez większych połowów ale zawsze coś tam wydłubię z tej pięknej rzeczki bo ryba jest lecz gorzej z jej żerowaniem. Czasem trafiają się takie dni....ale to rzadkość...że w ciągu jednego dnia można naprawdę fajnie połowić i to różne gatunki ryb od klenia przez bolenia do brzany włącznie. Miałem piękne branie na znanej mi żwirowo piaskowej płani...wiem że czasem grupują się tam brzany , więc 4ta rano woda po kolana, rzucam w nurt i powoli ściągam wabik, po kolejnym rzucie czuję energiczne szarpnięcie...zacinam...jest siedzi!!! Poczułem ogromny ciężar ryby na wędce...sprzęt to lekka wędka kleniowa do 10g, żyłka 0.18, młynek 2500 z dobrym hamulcem...to wszystko zawsze starczyło do wyholowania klenia 60+, bolenia równie dużego, lecz tutaj poległem. Ryba po zacięciu poszła z nurtem, próbowałem ją przytrzymać, hamulec na maxa, wędka trzeszczy, przytrzymuję szpulę ręką, próbuję nakierować rybę w jedną lub drugą stronę, lecz ona sobie nic z tego nie robi. Po wyciągnięciu 30 m żyłki nagle ....pstryk....i wobler wyskakuje z wody, rozgięta kotwiczka. Jestem prawie pewien że to wielka brzana tak mnie przewiozła. Wklejam też kilka zdjęć...kleń 50+, boleń też grubo ponad 50.2 punkty
-
Pod koniec tygodnia zdecydowałem, że skoncentruję się na okoniach. Czas? Chciałem być o brzasku. Łatwiej zostać z nocki niż ściągać się przed trzecią. W każdym razie byłem. Z okoniami mam niewielkie doświadczenie i czasami wprawiają mnie w osłupienie. Pamiętne dla mnie kilka brań na Ślęzie, które nie dały się dźwignąć od dna, potwierdzały moją opinię, że okonie 30 cm są równie waleczne, jak kleń 40 cm. O tej porze roku, gdy są w doskonałej kondycji, potrafią przyćmić swoją walecznością inne ryby. Liczę, że w tym sezonie poważnie zbliżę się do wymiaru czterdziestu centymetrów. W piątek kilka ładnych okoni siadło na streamera. Jeszcze niedawno marzyłem o takich na spinning, a tu całkiem fajnie zagryzają moje muchy. Przy okazji trafiam pięknego klenia. Nie był tym razem głównym celem, ale...:) Sobotni brzask podobny do wcześniejszego. Garbusy ładnie podgryzają. Szybko dostaję tego największego. Kilka kolejnych jest w przedziale 20-27 cm. Sytuacja bliźniaczo podobna z poprzedniego dnia. Między okoniami łowię kolejnego klenia ponad pięćdziesiąt centymetrów. W tym sezonie, to mój dziewiąty ponad tą magiczną kiedyś dla mnie cyfrę. Przy tych zmaganiach miałem dwie bardzo silne ryby. Jedna po chwilowej walce dała się trochę podholować i nawet już widziałem dużą rybią głowę, ale po kolejnym zrywie wypina się i nie wiem, co to było. Druga to już moc parowozu. Wspominałem niedawno, że przypon 0,22 nie daje gwarancji wygrania każdej walki. Poszedłem krok dalej i zaczynam wiązać 0,24 mm. Dalej już nie brnę, bo pozostały sprzęt też ma swoje ograniczenia. Ryba nie dała się zatrzymać. Podkład się już kończył i trzeba było mocniej przytrzymać ręką szpulę. A branie nastąpiło na podarowaną mi muchę od Jaroslava. PS2 punkty
-
oldBolo trzeba trafić. Nie zawsze dobrze zbierają. Dzisiaj, normalnie to bym nie łowił. Woda dość mętna, wiatr, fala... nie lubię takich warunków, ale trzeba było sprawdzić co i jak. Okazało się, że płynie sporo zielska i kluski coś z nich wybierają. Wystarczyło podać byle co w ich okolicy, same podchodziły i bez większego przyglądania się zasysały. Akurat jak byłem ciśnienie leciało w dół i to pewnie miało decydujące znaczenie...1 punkt
-
Muszę przeprosić, że tak nachalnie o tych okoniach tutaj piszę, ale to nie są przypadkowe okonie. Sporo wysiłku mnie kosztuje ich namierzenie. Nie wspomnę o godzinach, w jakich muszę się pojawić, by kilka całkiem fajnych garbusów złowić. To nie jest łowienie kilkudziesięciu piętnastocentymetrowych pasiaków. Trafia się kilka, ale walecznych i wprawiających w podziw. Jak bardzo aktywnie żerują inne duże drapieżniki, to okonie znikają i można pomarzyć o czymś poważnym. Te kilka informacji na gorąco może się przyda innym i będzie łatwiej. Dzisiaj było spokojniej i miałem nadzieję, że będą brały. Byłem wcześniej i szukałem nocnych kleni i sandaczy. Niestety, wielka katastrofa. Nawet trącenia o płetwę. Już miałem się zwijać, jednak trochę przed piątą mam pierwsze trącenie. Wytrzymałem jeszcze chwilę i zaczęły brać. Miałem kilkanaście brań i udało się złowić cztery okonie w przedziale 27-29 cm. Walczyły bardzo ambitnie. Nie spodziewałem się po nich takiej siły. Ten leci do tabeli. Miałem u siebie wklejać już tylko te +30, ale tym sposobem zrównam się punktami z Budkiem:) (29 cm) Między okoniami trafił się mały sandacz i boleń pod 50 cm. Łowiłem na streamera, łowisko Odra.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Za namową kolegi o czwartej melduje się w Bożygniewie ( cholera wstawania o 2.30 😫 to barbarzyństwo ) chwila bajery , slipowanie Łodzi i DO BOJU silniczek 5 Km fajnie burczy , otwieramy po browarze ( czyste pijaństwo radler 0 procent , nigdy więcej, nie wypiłem do końca) zaczynamy od 7 m. echo pokazuje fajnie górki i dużo ryb , dzisiaj robię za operatora kotwicy 😜 , mam dwa kije jeden lajt drugi na ciężko , do wody leci wszystko , nie mamy kontaktu z rybą , przemieszczamy się na 11 metrów , echo daje fajne wskazania , parkujemy i znowu orka i znowu zero , dopiero teraz kolega orientuje się że echosonda jest ustawiona w tryb demo 😤 , ustawia właściwie i co ? PUSTYNiA , przez pięć godzin zero nawet brania nie mieliśmy , pływaliśmy od 2 m do 11 m . ani na ciężko ani na lekko , zero oznak żerowania ryby , nawet bolenia nie było widać , na wodzie pływało z dziesięć Łodzi , brzegi dosyć mocno obsadzone , jak się zwijaliśmy to pytaliśmy się o efekty ? też zero ( może chodzi o te zaćmienie księżyca ?) dzwonię do kolegi który był z rana na "mojej " mecie i też lipa , trzy okonki palczatki , dawno na Mietkowie nie byłem , gęba piecze od wiatru , grzbiet napierdziela od siedzenia bez oparcia , ryba nie brała ale i tak było fajnie 😁 i o to chodzi !!!1 punkt
-
1 punkt
-
oldBolo jak Baca pisze San, zdexydowanie więcej lipienia! Na Dunajcu z sucha nie powalczysz. Zastanów się jeszcze nad Slowacją i opcją zwiedzania Vahu i Beli1 punkt
-
Zdecydowanie San, zwłaszcza że na Sanie lipień rządzi i baaaaardzo lubi suche muchy1 punkt
-
Półmetek minął. Budek zdecydowanie tę część wygrał. Upominek z przynętami przekażę osobiście przy najbliższej okazji. Ostatnie dni pokrzyżowały mi plany. Chciałem zbliżyć się, chociaż na punkt do Piotra, ale woda była wysoka i nie zdecydowałem się nastawiać na okonie. A chciałem pod koniec miesiąca mocno zaatakować:) Wygląda, że walczę teraz sam ze sobą:))) Zaczynam się łapać na tym, że w poprzednim sezonie marzyłem o złowieniu pięciu okoni powyżej 30 cm. Udało się i nawet była szansa na całą dziesiątkę. W tym sezonie do tabeli leci kolejny trzydziestak z muchy. I mocno rozważam, czy właśnie na tym więcej mogę ugrać? Żerowanie bardzo krótkie, ale przy odrobinie szczęścia można fajnie połowić. Kilka fajnych garbów już zgubiłem i nie powiem, były spore. Jeden mógł mieć sporo ponad trzydzieści. Dołowiłem kolejnego do tabeli 30 cm. Miałem kilka w granicy 25-27 cm, to nie schodziłem do mierzenia, by nie płoszyć pozostałych. Sprzęt bez zmian: World Champion #6, przypon końcowy 0,22mm, przynęta-baitfish. Czemu przypon 0,22 a nie jakiś tam 0,00 nic? Prawdę mówiąc, zaopatrzyłem się już w 0,24 mm:) Przy mocnym uciągu i dynamicznym braniu klenia, takie przypony, to żadna dla nich przeszkoda. A okoniom wcale to nie przeszkadza. Między okoniami kolejna muchowa pięćdziesiątka.1 punkt
-
Mam wrażenie, że w te upalne dni największa aktywność ryb przypadała na przełom nocy i dnia. Zmobilizowałem się i dwa razy i przedłużyłem swój pobyt nad wodą. Najbardziej koncentrowałem się na świcie. Ciężko było, bo po kilku godzinach aktywnego łowienia, wyostrzonych zmysłów, zmęczenie dawało znać, aż szarpało organizmem. Krótka relacja z piątku na sobotę. Tez sezon zaczyna przekonywać mnie do sięgania po przynęty do których nie miałem wiary. Zonkery, streamery zaczynają wracać do łask. Na białego zonkera miałem cztery brania. Jeden hak rozgięty, dwa spady i udaje się wyholować tylko jednego klenia. Po północy na streamera meldują się dwa krótkie sandacze i ponownie kleń. Przy tej przynęcie pozostaję do końca łowienia. Zaczyna robić się widno i liczę na ładnego okonia. Wiem, że tam podchodzą ładne sztuki. Między okoniem a kleniem psuję kilka brań. Ciągle coś się dzieje. Zmęczenie zaczyna brać przewagę i zapada decyzja o zakończeniu. Jeszcze kilka rzutów dla sprawdzenia, jak ryby reagują na zonkera za dnia. I jak tu kończyć?:) Daję sobie jeszcze kilkanaście minut. I dostaję w nagrodę ładnego okonia. Na takie i większe tam liczę (30cm). Pamiętajmy o zarybianiu;)1 punkt