Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      5 357


  2. Danek.

    Danek.

    Użytkownik


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      52


  3. tomek1

    tomek1

    Administrator


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      10 657


  4. RSM

    RSM

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      1 094


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.09.2018 uwzględniając wszystkie działy

  1. W tym sezonie kleń całkowicie rozwalił moje teorie. Przez co zyskał u mnie w dalszym ciągu status ryby nr jeden. Wdzierał się na jego miejsce okoń, ale tegoroczne zimowo-wiosenne niespodzianki potwierdziły, że dokonałem doskonałego dla siebie wyboru. Wyboru gatunku, na którym szlifuję umiejętności wędkarskie, a przy okazji zahaczam o inne gatunki. Baza, wiedza i doświadczenia z łowienia kleni procentuje. Czasami na nic się to nie zda, ale następnym razem wszystko wraca do normy, czyli łowię rybkę i wiem, że w tym momencie byłem sprytniejszy. Kleniom w bieżącym roku odpuściłem w nocnych podchodach. Jeszcze na wiosnę trochę połowiłem, ale dalsza część sezonu podporządkowana sandaczom. Trochę inne przynęty, inne podejście i miejsca. Początek jest dla mnie dobry. Jeszcze jeden wypad i chyba muchowe sandacze poczekają do następnego sezonu. Ochłodzenie na mnie źle wpływa, a nadchodzi. W takich warunkach łowienie nie sprawia mi przyjemności. W tygodniu spróbowałem jeszcze swoich sił i udało się kolejny raz przekroczyć wymiar. Na cztery sztuki jeden urósł do 52 cm. To jedenasty muchowy wymiar w tym sezonie. Ciekawostka dla mnie to więcej muchowych niż na spinning. Mam nadzieję, że do końca sezonu ta sytuacja się zmieni. Trochę czasu poświęciłem na szukanie miejsc okoniowych. Przynęta, a jakby inaczej, poppery. Złowiłem kilka okoni na przynętę od naszego kolegi Booryssa. Na swoje też się udało. Mam już jakiś obraz na przyszłość. Chodzi o to, żeby nie być przykutym do stałych miejsc. Chodzę, szukam, rozmawiam z wędkarzami i co ciekawe, nikt mi nie odmawia tej rozmowy. Może nie zaglądają do portali wędkarskich i nie wiedzą, jaka atmosfera w niektórych panuje. Moja racja jest mojsza..., moje ryby są...:) Mocnego przygięcia, jaceen;)
    5 punktów
  2. Kolejne dwie nocki zaliczone. Brań nie wiele lecz z wielkim trudem udało się przechytrzyć bohaterów poniższych zdjęć. Były jeszcze 2 niewymiarowe sandacze oraz sumek. Coś się dzieje, ale ręka od rzucania boli. Jednym słowem trzeba się namachać i nachodzić. Obu gatunkom zabrakło 2cm do granicy 50.
    4 punkty
  3. Dziś po pracy szybkie 2 godzinki na Bystrzycy. Woda bardzo niska i ciężko o rybki, trzeba ich szukać w tych najgłębszych miejscach, oczywiście kilka małych sportowych kleników wyholowałem, jak i kilka okoni, ale wszystko to drobnica. Postanowiłem odwiedzić jeszcze jedno miejsce, gdzie nigdy nie złowiłem klenia,ale spadek poziomu wody zmusza ryby do szukania głębszych dołków. To była dobra decyzja, bo przy brzegu koło trawek kleń uderzył w woblera, który akurat wyjeżdżał z wody, więc atak był nieudany,ale widowisko super....wypłynął z dołka przy burcie, szkoda że nie trafił, bo na moje oko miał dobre 40cm. Nie zniechęciłem się i zacząłem rzucać pod przeciwległy brzeg, gdzie woda tworzyła spokojny basen koło bystrzyny.....tam musi coś stać...myślę sobie i nagle z głęginki wypływa wielka klucha w stronę powoli prowadzonego woblera...serce szybciej zaczęło mi bić.....uderzy, czy zignoruje wabik? Nagle szybko zakręcił i cap łyknął wobler. Wszystko widziałem jak na filmie. Życzę każdemu takich brań bo endorfina trzyma długo i takie branie widowiskowe jest dużo bardziej satysfakcjonujące, niż zacięcie ryby w głębinie i ciągnięcie ku powierzchni, tu jesteśmy jakby obserwatorami i myśliwymi w jednym .
    2 punkty
  4. Ciekawe obserwacje. Mnie klenie fascynowały już jako smarkacza, kiedy łowiłem je na stojącej wodzie, wychodzące na piaszczystą plażę z wodą 20 cm. To była szkoła podchodów i ukrywania swojej obecności. Potem miałem falowe powroty do ich łowienia- na spinning i teraz na muchę. Na rzece Białej w okolicach Bielska, miałem najdziwniejsze doświadczenie. Rzeka szybkim przelewem przechodziła w głęboki jak na nią dołek w cieniu drzewa. Kilka razy wszedłem bezpośrednio w to miejsce i co ciekawe stałem wśród kleni, które kompletnie się nie płoszyły! Pływały dziesiątkami koło moich nóg na wyciągnięcie ręki. Kompletnie nie reagowały na przynęty- nawet w ramach eksperymentu- podstawiane pod sam pysk. Kolejne obserwacje, to mucha. Zgadzam się, że klenie najlepiej reagują na świeżo położoną suchą muchę. Swobodny spływ rzadko przynosi mi brania. Ostatnio obserwowałem klenie pod nawisem krzaków. Po pierwszych rzutach małe natychmiast atakowały muchę a duże teź startowały. Po chwili duże odpuszczały całkiem a po kolejnych kilku rzutach ryby kompletnie ignorowały przynętę.
    1 punkt
  5. Nie mogłeś lepiej trafić! Jak potrafisz słuchać, to masz się od kogo uczyć we Wrocławiu.
    1 punkt
  6. Masz 100% racji i zazwyczaj się pilnuję. Ale są łowiska gdzie presja jest duża i nie ma co ukrywać. Jak na prężycach np złowię coś fajnego na grunt, to jaki sens to ukrywać, jak i tak w weekend ciężko tam o stanowisko? To łowisko akurat też nie jest jakąś magiczną miejscówką. Ryby widać jak na dłoni z mostów i ciężko trafić na moment gdy nie ma tam wędkarzy. Ale dobrać się do kleni to nie wystarczy robaczek. Jak w weekend miałem tam klenia za kleniem, to 5 innych wędkarzy po dwie wędki postawiło i czekało z efektami w mojej opini kompletnie innymi (małe leszcze). A dzisia 3 sumy bez wymiaru. Wszystkie z jednego miejsca, co mi daje do myślenia i może skuszę się na cięższy sprzęt. Kleń był tylko jeden. Ale łowienie trwało 30 min, więc i tak super.
    1 punkt
  7. Savage Gear Cannibal Shad 6,8cm uzbrojony na haku 1/0, główka 7g. Jaxon Grey Stream Spinning 2,28 4-17g Linka 0,10 Podpięty tuż za płetwą grzbietową Lądowanie bez pomocy sprzętu Waga i długość - nieznane Hol życia...
    1 punkt
  8. Obserwowałem kiedyś z mostu zachowanie i ustawienie kleni na opasce. Woda była krystalicznie czysta. Płytko, tuż przy brzegu stało dużo małych. Były ruchliwe, aktywne i startowały do wszystkiego. Nieco głębiej stały większe. Te już rzadziej startowały do powierzchni, ale ewidentnie było widać, że obserwują. Najgłębiej na spadku, poza granicą przejrzystości wody, stały wielkie. Wypływały z toni dopiero gdy zobaczyły coś co je interesuje i często rezygnowały w pół drogi. Zacząłem je dokarmiać. Drobnica ruszyła natychmiast a większe po krótkiej chwili. Te największe pojawiły się dopiero przy 3-4 porcji rzucanej karmy. Zbliżały się skokami, z zatrzymaniami. Jakby budowały pewność siebie i po każdym drobnym kroku sprawdzały czy coś je nie zaniepokoiło. Jak dopłynęły do karmy, to jadły szybko, agresywnie i po kilku kęsach uciekały. Ale tak zachowywało się duże stado przy dużej przestrzeni. W małej rzece podejrzewam, że jest analogia. Tylko że rolę głębokiej wody pełnią burty, kamienie, gałęzie, czyli wszystko przy czym może zaczaić się i obserwować duży kleń. Dlatego rzucając w zaobserwowane stado małych kleni można zdziwić się gwałtownym wyjściem gdzieś z ukrycia większego. Oczywiście mówię o w miarę regularnych odcinkach rzeki. Przelewy i rafy to żerowiska gdzie lepszą analogią będzie zachowanie ryb na główkach. Na Odrze zaobserwowałem wyżej opisane ustawienie wcześnie rano. Ja rzucałem na opaskę z gruntu, syn próbował na suchą muchę. On miał dużo brań malutkich kleni. Natomiast w moją przynętę średnicy około 4cm ciągle podskubywaną, zawsze po paru minutach uderzał kleń powyżej 40cm. Zazwyczaj po około godzinie 8:00 obserwowałem zmianę zachowania. Duże klenie wypływają do powierzchni w środku nurtu lub ustawiają się na półkach (np. odsadzkach fundamentów filarów mostów) lub przy wysokich ścianach nabrzeża. Liczba brań z gruntu z głębszych miejsc radykalnie spadała. Te na półkach ignorowały smużaki i muchy. Zdarzały się jednak bardzo agresywne wyjścia do woblera prowadzonego na około 1m głębokości równolegle do ich stanowiska. Te na środku wody kompletnie ignorowały głęboko chodzące woblery. Wychodziły natomiast do smużaków, much i płytko chodzących woblerów, parę cm pod powierzchnią. Zazwyczaj jednak nie były to ataki bardzo agresywne. Najczęściej odprowadzały przynętę. Po kontakcie przynęty z wodą, ryba podpływała błyskawicznie i czasem następował atak. Jeżeli nie uderzyła w tym momencie, to jakby schodziły z niej emocje i jedynie powoli płynęła za przynętą nieraz wręcz dotykając noskiem. Próbowałem w tym momencie zatrzymać, próbowałem podszarpnąć, ale żadnej reguły. Czasem ryba płoszyła się, czasem spokojnie zawracała, czasem uderzyła. Loteria jak dla mnie i to o tyle trudna, że wszystko odbywa się na znacznym zasięgu. Im więcej śmieci płynie z nurtem (jak ostatnio) tym bardziej rozleniwiona ryba. Zaczyna trzymać się powierzchni i wybierać powoli kąski. W takich warunkach ciężko skusić. Na Odrze ciekawie jest po południu. Liczne statki pływające kanałami trochę rozpraszają ryby i część ponownie ląduje w głębszych pasach opaski i żeruje przy gruncie. Na Ślęzy i Drawie wykorzystywałem podobne zachowania kleni. Zazwyczaj rzucałem w upatrzony punkt pod przeciwnym brzegiem, gdzie zakładałem, że może stać duży kleń i ten efekt pierwszego "chlup" może być najskuteczniejszy. Często przynętą był smużak, więc dawałem mu trochę swobodnie spłynąć. Potem prowadziłem wachlarzem aż pod mój brzeg i na koniec do siebie, równolegle do burty. Zazwyczaj preferowałem woblery pływające, które mogłem trzymać płytko w trakcie prowadzenia wachlarzem i ściągnąć trochę głębiej przy burcie. Smużaki dociążałem agrafką z krętlikiem, co pozwalało mi przy burcie nurkować i okazywało się skuteczniejsze niż prowadzenie z dużą falą. Na odcinku, gdzie wiem, że jest głęboko (ponad 2,5m) wykorzystywałem spinmady lub gumki, żeby zejść do dna i móc je powoli prowadzić. Te stojące głęboko klenie o poranku, w okresie zimnym zachowywały się tak samo także w ciągu dnia. Dlatego głębokie i o spokojnym nurcie rynny były dla mnie głównym celem zimą i wczesną wiosną i tylko na płytkich odcinkach sięgałem po woblery (i w sumie tylko w cieplejsze dni). Z gruntu potrafiłem wyciągnąć po 3-4 klenie z jednego miejsca. Ale spinningując, gdy spłoszyłem ryby od powierzchni, to rzeczywiście ciężko było dojrzeć ponowne wyjścia tych dużych kleni. Dużo mam spostrzeżeń o kleniach, bo podchodzę do nich i spinningiem, i z gruntu, i teraz obserwuję poczynania syna z muchą. Na razie mam to jednak jeszcze niepoukładane i wiele moich wniosków może być zbyt pochopnych lub obarczonych sytuacyjnością na moich łowiskach. Ale może to co opisałem, zainspiruje Cię do jakiś sposobów prowadzenia much.
    1 punkt
  9. Wczoraj 4h wieczorno-nocnego spinningowania. Niebezpiecznie zbliżam się do PB w płoci. Wczoraj były dwie. Ta większa, ze zdjęcia 36cm. Przywaliła tak, że duży kleń by się nie powstydził. Było też kilka okoni, bolek i bardzo ładny kleń, który po efektownej świecy poszedł w głębiny.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.