Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 26.07.2019 uwzględniając wszystkie działy
-
Wczoraj rano wyskoczyłem ze spławikiem wypić piwo przed robotą. 7 linów w 3 godziny. Tydzień temu dopiero zaczęły brać po tarle, ale takiego odpału nie miałem jeszcze. Im większe słońce tym gęstsze brania. Co ciekawe brały na 3 różne sposoby, z wykładaniem spławika i staniem w miejscu włącznie. Większość w rozmiarze 40-46. Największy miał powiedzmy 47. Nie mierzyłem dokładnie żeby ich nie wypanierować w piachu. Prawie same wychudzone samice.7 punktów
-
Przez ostatnie dni mocno skoncentrowałem się na łowieniu gumowymi przynętami. Kiedyś omijałem je szerokim łukiem. Kompletnie nie miałem przekonania co do ich łowności. Pomyślałem, że coś trzeba z tym zrobić. Pomocny, jak zwykle, okazał się Internet. Teraz wiem, że warto czasami się przełamać i z wędkarską cierpliwością próbować. Żuk Molix-a ma u mnie miejsce w pudełkach na stałe. Udana przynęta na nocne wyprawy i podejrzewam, że na dzienne drapieżniki też się sprawdzi. Jak zwykle przy powierzchniowych przynętach jest sporo brań chybionych lub nie "dociętych", ale ich widowiskowość zapamiętuje się na długo. Wypatrzyłem inne, podobne przynęty. Być może uda się je sprowadzić. Będą nowe wyzwania. Miałem kilka momentów, żeby sprawdzić w ciągu dnia aktywność okoni. Słyszałem od kolegów, że dopiero się ruszyło. U mnie wyglądało to fatalnie. Kilka okonków na pocieszenie złowiłem. Porównując poprzedni sezon do końca lipca, to przepaść. Raz poświęciłem cztery godziny wyłącznie okoniom. Z wielkim trudem złowiłem trzy na silikonowe rippery i jednego na wirujący ogonek. Dobrze, że jeszcze przyłowiłem bolenia i klenia. Tym sposobem zniosłem łagodniej okoniową porażkę. Również za dnia spróbowałem złowić klenie na gumowe żabki. Kilka przezbroiłem z podwójnego haka na kotwiczkę. Jedna dostała śmigło. Wybierałem dość trudne stanowiska, porośnięte zielskiem, ale dające się obłowić. Szkoda kilku ryb, które miałem już na wędce, ale porażki, to moja specjalność:) Jednego klenia na żabkę ze śmigłem udało się złowić. Kolejne żabki postanowiłem jeszcze inaczej przystroić. Dodałem im skrzydełka i ster z przodu, które powodują przyjemne kolebanie na boki z efektem cichego plumkania. To rozwiązanie chciałem sprawdzić na nocnych wyprawach. W dzień jeszcze nie łowiłem. Od czasu do czasu, gdy nerwy miałem na granicy wytrzymałości, sięgałem po sprawdzonego Molix-a:) Żabki prowokowały dość często do ataków, jednak skuteczność zacięcia w porównaniu do innych przynęt jest zatrważająco niska. Jeszcze trzeba dopracować szczegóły, by to zmienić. Największą moją rybą z poprzedniego tygodnia, okazał się sum złowiony na klasycznego woblera Hokkaido. Cieszy fakt, że ryba została przeze mnie wypatrzona. Ciche podejście i podanie przynęty "od ogona" poskutkowało mocnym atakiem i kilkuminutową walką. Taki wymiarowy też mnie ucieszył. Z różnicą taką, że złowiony na Rapalę a przynęta prowadzona wzdłuż opaski. Ryba była również namierzona i ciche podejście dało po kilku rzutach branie. Chyba najdłuższe branie w mojej karierze. Sumek przez około dwa metry podążał i pobierał woblera. W końcu poczułem ciężar na kiju i pozostało tylko zakończyć udanym holem. Na zimowe wieczory mam już plany. Ten sezon odkrył przede mną nowe obszary wędkarstwa. I w modelowaniu przynęt będzie co robić. Na początek zrobiłem crawlera na wzór przynęt SG. Po swojemu pomalowałem i pozostaje tylko sprawdzić, czy będą kusić ryby. Zmierzchnica trupia główka. Mocnego przygięcia! pzdr., jaceen5 punktów
-
Mało się łowi to i fot nie ma.... na szczęście, dzisiaj, wreszcie wolne i siadła normalna ryba. Udało się zrobić samojebkę Pobawiłem się również z odrzańskimi wzdręgami.5 punktów
-
Dzisiaj dla odmiany od rzecznego spiningu zaliczyłem kilkugodzinną zasiadkę na komercji z kumplem Wędkowaliśmy od około 08:00 do 14:00, obydwoje po dwa zestawy z podajnikami do metody. Generalnie na łowisku gdzie byliśmy czasami ciężko przebić się przez nienażarte karasie i leszczyki.. Przez pierwsze 2,5 godziny mieliśmy karasia za karasiem i po jednym leszczyku, dopiero przed 11 miałem pierwszy typowo karpiowy odjazd który zakończył się spinką.. Chwilę później kolejny odjazd, ale tym razem udało się doholować rybkę, którą okazał się już fajny ok 8 kilogramowy Karp Kumpel poza karasiami i leszczykiem, miał jedną fajną rybę na kiju, ale po kilkuminutowym holu ryba zerwała zestaw na żyłce 0,30 mm.. Jak zwykle wrzucam pamiątkowe zdjęcie :2 punkty
-
Ja ostatnio z bratem i kilkoma kumplami męczymy Wisełkę o róźnych porach zarówno w ciągu dnia jak i po zmroku.. Ostatnie kilka wypadów nawet zaowocowały w kilka fajnych rybek..Trafiłem kilka bolków 50-63cm, sumka 123.. Było kilka fajnych ryb na kiju jak boleń 70 + oraz spory sum który zdemolował zestaw ale niestety te starcia przegrane.. Wczoraj byłem z kumplem całe 8 godzin od 14-22 orania Wisły na zmiane wobkami oraz gumami i trafiłem tylko jednego bolaska 62 cm na huntera eter 7cm.. Kumpel miał trochę więcej kontaktów, najpierw trafia bolka ok 50 cm, jakiś czas później ma na kiju bolenia spokojnie 70 może nawet 80 + który robi odjazd jak sumek i prostuje kotwice w bezsterowcu.. Mija może godzina znowu u kumpla na bezsterowca branie ostry prawie 10 min hol i tym razem udaje się podebrać sporego bolenia, miara pokazała niecałe 81cm.. To już drugi boleń 80+ u kumpla od maja, u mnie trochę brak szczęścia z tymi większymi 😛 Wrzucam tylko fotkę mojego sześćdziesiątaka z wczoraj :1 punkt
-
Ten weekend postanowiliśmy z synem poświęcić na łowienie stacjonarne na metodę. Kilometry zaliczone w wzdłuż rzek i jezior Pojezierza Drawskiego tydzień wcześniej, dały nam sporo frajdy spinningowej, więc czuliśmy potrzebę odmiany. Wrocławskie stawy PZW potrafią zaskoczyć fajną rybą, ale wymagają sporo pracy, obserwacji i przede wszystkim czasu, żeby osiągnąć efekty. Dlatego przy wyborze łowiska do szybkiego łowienia "z biegu" dla zabawy, postanowiliśmy celować w komercję. Większość komercji odstrasza mnie całkowitym brakiem wędkarskiego klimatu - prostokątna woda, wędkarz przy wędkarzu, grille dookoła. Ale niedaleko mojego domu jest łowisko, na którym można spotkać 2-3 wędkarzy maksymalnie, często jest się samemu, brzeg zarośnięty, ryby nie przekarmione. Także wydanie 50zł staje się rzeczywiście opłatą za przyjemność. Rekonesans zrobiliśmy w sobotę po południu, po mojej pracy. Ponieważ ryby zazwyczaj przekraczają tu 5kg, a zaczepów na dnie sporo, preferuję do metody przypony z plecionki. Zazwyczaj stosuję gotowce z mikado i nie zawodziły mnie. Tym razem, na szybko uzupełnialiśmy sprzęt i zanęty w najbliższym sklepie, tj. BrickoMarche gdzie królują produkty Jaxona. Znalazłem przypony na plecionce i założyłem, że nie powinny odbiegać jakością na tyle, żeby nie poradzić sobie z pięciokilogramową rybą. Okazały się tragiczne i straciłem dwie pierwsze ryby w pierwszej godzinie łowienia, po całkowitym rozprostowaniu haków. Wygrzebałem jeszcze jedna paczkę Mikado i ukręciłem coś swojego przerabiając zestawy. Kolejne branie i kolejny pech - po zarzuceniu nie ściągnąłem klipsa. Błąd kosztował mnie kolejną rybę i to sporą, bo mniejsze, zazwyczaj nawet na sztywno zestawy są w stanie utrzymać. Tak czasem bywa po dłuższej przerwie w łowieniu daną techniką, ale już po chwili zaczęliśmy być ostrożniejsi, przewidujący i zaczęliśmy dbać o detale, co zaowocowało braniem i udanym holem ładnego karpia: 74cm i tyle informacji o nim. Kupiłem matę i wagę, ale wszystko zostało w domu, co obrazuje jak napaleni i chaotyczni byliśmy wybierając się tego dnia na ryby Kolejnego dnia było ciekawiej. Plan był prosty - łowimy rano, potem zmykamy na obiad, żeby przeczekać burzę i wracamy po południu. Poranek piękny, ciepły, słoneczny, aż zwątpiłem czy ta burza w środku dnia rzeczywiście nastąpi. Na zestawach 6mm truskawka w owocowych peletach oraz dumbels 12mm w smaku "donald". Szybko na truskawce zameldował się karp pełnołuski 81cm, ale szczupły bo tylko 6,5kg: Kilkanaście minut później "donald" przyciągnął uwagę amura 74cm i 5,5kg: Godzina przerwy w braniach. Zaczęliśmy kombinować, wróciliśmy do orzecha tygrysiego, który dawał brania dzień wcześniej. Dał także dzisiaj - karp 70cm 5,2kg pełnołuski: Zerwał się wiatr, który nie tylko potwierdzał zbliżającą się burzę ale także całkowicie zakończył brania. Po przerwie po burzy karpie słabo współpracowały i musieliśmy trochę pochodzić, żeby namierzyć ich aktywność. W oczekiwaniu na branie dużej ryby, trafiło się kilka mniejszych leszczy i krąpi wyraźnie ożywionych po deszczu. Jedno branie trochę mocniejsze niż leszcza i za słabe na karpia okazało się miłym przyłowem 40cm karasia: Na zakończenie dnia, udało się jeszcze jednego karpia 65cm 4,7kg: Wszystkie ryby wypuszczone:1 punkt
-
Ja mam Kolibri 330pp, totalnie o niego nie dbam. W sensie od 3 lat leży napompowany na placu, niczym nie przykryty - przyjmuje na twarz od żaru z nieba przez deszcze aż do -20 czy tam ile będzie w tym roku i... nic. Jedynie podłoga od zewnątrz porysowana od kamieni ale to moja wina wodowania na ostrych kamieniach Aha i transportuje go nad wodę 15 letnia Corolla w hatchback'u bez najmniejszych problemów - wystarczy troche pomyśleć1 punkt