Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 27.12.2019 uwzględniając wszystkie działy
-
Koniec roku to tradycyjny czas podsumowań i snucia planów na kolejny sezon. Z ciekawości spojrzałem co pisałem równo rok temu. No to sprawdźmy co z tego udało się zrealizować. Sezon rozpocząłem nie od lodu, ale od rzeki i całkiem ładnych okoni. Na początku stycznia przymroziło i można było ruszyć na lód. Planowanego pstrąga 70 cm nie udało się złowić, ale kilka ładnych było. Za to było też kilka jesiotrów ok. 70 cm. No i tradycyjnych okoni i białorybu. Nieco później pierwsze wczesno-wiosenne ryby. Tradycyjnie tuż po zejściu lodu sporo karpików, czasem brały na wyścigi na obu kijach. I nietypowe jak na moje łowisko przyłowy. Zgodnie z planem od wczesnej wiosny były i muchowe wyprawy. i pierwsze w życiu lipienie. Poznałem nowe, nietypowe łowisko- łowienie tylko z łodzi. W maju zgodnie z planem wyjazd nad morze. Z brzegu i w porcie nie było szału. a pogoda niemal zimowa. W ostatnim dniu znacznie się poprawiło i stąd decyzja o wypłynięciu na dorsza. Okazało się, że trafna, bo wbrew obecnej sytuacji, zanotowałem swój najlepszy wynik ilościowy jak do tej pory. Ze względu na planowany zakaz połowu dorsza, wygląda na to, że to ostatnia wyprawa w najbliższych latach.... Zasiadek na białą rybę niestety nie było zbyt wiele. Może w nowym sezonie nadrobię? Podobnie z dużymi karpiami. Właściwie przesiedziałem tylko jedną nockę. Najmniej od nastu-lat... W maju po wielu latach przerwy ruszyłem na okonie na rosówkę. Było sporo brań i kilka ładnych ryb. No i widoki nad jeziorem... Zawody dla dzieci z okazji Dnia Dziecka i rozbity bank- przy niewielkim udziale i dużej satysfakcji "trenera" Czerwiec- drapieżniki wchodzą na pierwszy plan. Nie było rewelacji. Chyba tylko jeden sandacz na początku sezonu. Nie odpuszczałem też muchówki W czerwcu udało się zacząć realizować kolejne punkty planu- sumy. ..i spotkać przy tym starych znajomych- Gregorka! Potem już wiele weekendów przesiedzianych z nastawieniem wyłącznie na suma. Najczęściej z ojcem, ale i z rodzinką i dobrym kolegą. Nie ma to jak kociołek nad wodą. Przybył sprzęt pływający. Były też i efekty Sporo ładnych karasi przy połowie dużych żywców na suma. Czasem przy połowie karasi niespodziewane przyłowy No i oczywiście nowa życiówka sumowa.😎 Było też sporo grzybów- czasem tuż nad wodą. Udało się znowu połowić w Chorwacji. Nie było okazów, ale mnóstwo się nauczyłem od miejscowych. Jak się uda to będzie z tego artykuł i film. Jesień oczywiście należała do drapieżników. Nie było szału, ale kilka "zębaczy" udało się złowić. Życiówka 39 cm Przed nami jeszcze kilka dni sezonu, więc nie składam jeszcze broni! Plany na 2020 rok. Sezon rozpocznę zapewne nad rzeką a jeśli w styczniu zmrozi, to na pewno znowu uderzę na tęczaki i już świadomie na jesiotry, bo trochę się poduczyłem tej zimy. Wczesną wiosną pewnie poćwiczę karpiki i ruszę ostro na muchę. Mam nadzieję na grubego potokowca. Cichy plan na spinningowy maj to łowienie pierwszych w życiu boleni- ambitnie, bo z pontonu na jeziorze. Chciałbym trochę nadrobić z dużymi karpiami, bo ostatni sezon kompletnie odpuszczony w tym zakresie. Od czerwca w nowym roku- prawie wyłącznie sumy. Wakacje zapewne to znów łowienie w Chorwacji- mam nadzieję, że doświadczenie zaprocentuje większymi rybami. A najważniejsze w tym wszystkim to odpowiednia ilość czasu na łowienie- czego sobie i Wam życzę nadchodzącym sezonie 2020!7 punktów
-
Ostatni feeder w tym roku. Możliwe, że ostatnie ryby w tym roku, choć nie jest to przesądzone, bo jeszcze w planach wyjścia że spiningiem. Dzisiaj metoda. Okno pogodowe długie, więc poczułem się jak jesienią. Ryby chyba też i w trzy godziny zaliczyłem sporo brań. Karpie ponad wymiar, jednak w większości tylko lekko przekraczające. Jeden średniak, ale za to ślicznie złoty. Frajda z synem spora.6 punktów
-
5 punktów
-
Piątek, piąteczek. Ciemno. Nie wytrzymałem i pojechałem:) Jak Odra na miejskim odcinku już mnie nie ma czym zaskoczyć, tak w piątek się udało. Woda podniesiona, mętna, niosąca z nurtem zielsko. Gumy w kolorze "żarówy" widoczne do 30 cm. Miałem zamiar zrezygnować. Na dokładkę wiatr i temperatura poniżej 4*C prawie przelało czarę goryczy. Wiecie, jak to jest. Wmawiam sobie, że kilka rzutów i zwijam się do domu. I tak ponad dwie godziny obiecanek:) Po godzinie już prawie zapadła decyzja a tu nagle "strzał" w różową gumę. Niestety ściągnięta. Zrobiło się natychmiast ciepło:) Pozostały czas spędziłem na obławianiu opaski woblerem. Sytuacja podobna do poprzedniej. Prawie zapadła decyzja o zakończeniu łowienia i w jednym z ostatnich rzutów następuje branie. Hol spokojny i kilka metrów od brzegu pokazuje się dość fajny sandacz. Oceniam na 55-60 cm. Problem w tym, że jest zapięty dosłownie za "skórkę" jednym grotem. Oceniam, że nie mam szans go podebrać. Starałem się podciągnąć go bliżej, by zrobić chociaż zdjęcie. Jednak się nie udało. Z perspektywy czasu, grudzień okazał się dość łaskawym miesiącem. Kilka ryb wyjętych. Kilka wygrało walkę. Jeszcze spróbuję coś wskórać na ostatnią chwilę starego roku;)3 punkty
-
Wybrałem się dzisiaj na dwie godzinki przed zachodem spalić parę kalorii po świętach Uzbroiłem się na grubo z myślą o szczupakach. Niestety nie chciały współpracować. Właściwie to byłe jeden, ale jakiś dziwny... Był jeszcze przyzwoity okoń, niestety spiął się przy brzegu. To chyba moje ostatnie ryby sezonu 20192 punkty
-
2 punkty
-
To nie tak. Ze swojego marudzenia sam się często śmieję. Jednak nie zamierzam robić rewolucji. W sprzęcie wiele się nie zmieni. Dojdzie jedna solidniejsza wędka, kilka przynęt pod niego i ewentualnie picker. Lubię łowić na "chodzonego", więc nie będę zajmował stanowisk na pół dnia przed innymi wędkarzami:) Swoje kilometry muszę wychodzić;) Zamierzam odpuścić sandacze. To jest u mnie największe wyzwanie. Nie, żeby całkowicie zrezygnować, tylko bardzo mocno ograniczyć czas na ich łowienie. Mucha też będzie mocno ograniczona. Już nie pamiętam, kiedy coś ostatnio ukręciłem na imadle. ___________________ 2019.12.21. Odra Przygotowany na koniec sezonu byłem dość dobrze. Pewnie nie miałem szczęścia albo byłem w nieodpowiednich miejscach. Setki złotych zainwestowane w silikonowe cudne przynęty nie przełożyło się na zadowalające wyniki. Gdyby nie znajomy sandacz, którego łowię od czasu do czasu, to od miesiąca byłbym z nimi na zero. A tak złowię, wypuszczę, złowię... W nocy zostałem jeszcze na jednej z miejscówek. Spędziłem tam sporo godzin na jej rozpracowanie. Popularne miejsce, oblegane, a jednak coś w sobie ma. W dzień omijam. W nocy jest bardzo przyjemnie i prawie świątecznie. Dziwię się, że od listopada nikogo tam nie spotkałem. Po drugiej stronie Odry tak, bo wygodniej. Ze strony, gdzie ja podchodzę, trzeba ruszyć trochę z buta i tu pewnie wychodzi lenistwo i wygoda innych:) Wczoraj coś drgnęło i miałem więcej brań. Wyjąłem dwa krótkie bolenie i holowałem większego sandacza. Szkoda, że najechał linką na sporą spływającą kępę trawy i podczas wyplątywania plecionki z tego zielska uwolnił się. Miałem jeszcze w międzyczasie kilka strzałów, ale nie zdołałem zaciąć.2 punkty
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Krótkie podsumowanie weekendu , no cóż ? był pechowy 😞 , w piątek około 14stej jestem nad wodą , spotykam Peekola , chwila bajery i do dzieła , parę palczaków i jeden większy , niestety musiałem się zabierać , sobota rano , pierwszy rzut - branie , na wędce czuje że coś ładnego , pod nogami widzę OKOŃ , no takiego kabana to jeszcze nie widziałem na moich rejonach , k...a nać spiął się , doławiam jeszcze dwa i przyjeżdża kolega , jak przyjechał to przestały brać ( Jonasz jeden więcej do niego nie zadzwonię 👿 ) dzisiaj - jestem nad wodą jest ciemno ale ciepło i zero wiatru , najpierw na lekko , bez efektu , drugi kij i Kajtek nr 3 drugi rzut i kij w pałąk , po chwili luz 👿 szczupak sobie upodobał dropshota i poszedł z Kajtkiem , doławiam dwa małe ikonki i tyle , od 8smej do 11stej ani brania 😭 , kombinowałem z kolorami , wielkościami , larwami , głębokością , NIC . Ps. Ten jest z piątku1 punkt
-
Chciałoby się powiedzieć, że skutecznego wędkarza poznaje się po tym, nie jak zaczyna sezon, tylko jak kończy. Odra ulega "zepsuciu" na potrzeby żeglowności. Trzeba wiele wysiłku, godzin i wiary w jakikolwiek sukces. Sporo wędkarzy wrocławskich ucieka uprawiać hobby daleko poza granice miasta. Dla mnie ten sezon okazał się najsłabszym sandaczowym w dekadzie. Półtora miesiąca młócenia i odwiedzania miejsc, które kiedyś dawały mi rekordowe ryby i co? Chciałoby się powiedzieć wielkie... nie powiem co. To nie jest tak, że tylko ten ostatni czas poświęciłem tym rybom. Od czerwca wiele razy nastawiałem się na nie celowo. Do tej pory mogę pochwalić się jednym, POWTÓRZĘ GŁOŚNIEJ, jednym sandaczem powyżej 60 cm. Powoli zaczynam analizować sezon. Jestem prawie pewien zmian, które u mnie powinny nastąpić. Znaczy się zmian stylu i z jakimi rybami będę chciał w następnych latach się zmierzyć. Sandacz w moich rozważaniach odsunął się na dalekie, być może ostatnie miejsce. 2019.12.20 Odra Trzy godziny. Tyle czasu przerzucałem gumki, by coś wskórać. Dość mocny wiatr, ponad 5 m/s. W miejscu, gdzie łowiłem, nie był dokuczliwy. Wiało w plecy. Przed modernizacją węzła wrocławskiego wrzucałem do wody główki jigowe 17 lub 22 g i nie było zbyt ciężko. A przy mocniejszym uciągu 30 g nie było przesadą. Teraz, na tym miejscu 6 g okazuje się czasami za ciężko. Przed zmierzchem na krótką chwilę wpadły okonie, by cmokając pozbierać z powierzchni narybek. W grudniu jeszcze czegoś takiego nie doświadczyłem. Przeleciałem w myślach, czy przypadkiem mam jakiegoś poppera w pudełku. Gdyby tak było, to nie przepuściłbym takiej okazji. Jednak wszystkie poppery dawno odłożyłem. Skromne, bo skromne, ale szczęście się do mnie uśmiechnęło. Jedno branie i kolejny krótki sandacz do statystyk wylądował na brzegu. A później wiadomo...1 punkt