Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 03.01.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
Podsumowanie sezonu 2019. Udało się dość wcześnie zacząć, bo już piątego stycznia. W dodatku złowiłem w tym dniu klenia. Początek obiecujący. Planów szczególnych nie zakładałem. Chciałem więcej czasu poświęcić na łowienie przynętami powierzchniowymi. Pora roku, okresy tarłowe ryb i warunki bieżące nad wodą w praktyce same narzucały, na czym się skoncentrować, a co odpuścić. Trochę porwałem się z motyką na słońce, bo po cichu liczyłem na sumy. Sumy na muchówkę. W trakcie ich namierzania jednak musiałem odpuścić. Nie mogłem dopasować sprzętu i przeliczyłem się z umiejętnościami. Zresztą całe to łowienie mocniejszym sprzętem nie leżało mi od początku i spasowałem. Przynajmniej na jakiś czas. Z kolei ze spinningiem poszło mi całkiem nieźle. Kilka sumów się spięło, kilka nie trafiło w przynętę, było kilkanaście małych pod wymiar, a tych ponad wymiar uzbierałem równą dziesiątkę, w tym ustanawiając swoje nowe PB na 140 cm. Przy okazji do swojego wędkarskiego repertuaru wprowadziłem przynęty, które do tej pory traktowałem jako coś abstrakcyjnego, co w moim przekonaniu nie mogło zadziałać. Jednak szybko się to zmieniło i przynęty te zostały rewelacją mojego sezonu. Nie tylko łowiły sumy, bo równie dobrze reagowały na nie klenie i bolenie. Mowa o wszelkiego rodzaju crawlerach. Zacząłem od największych ryb, a powinienem od tych mniejszych i bardzo urodziwych. Jedyna pociecha z sezonu okoniowego to, że poprawiłem swój PB na 37 cm. W dalszym ciągu będę się starał przekroczyć magiczne dla mnie 40 cm. Myślałem, że za sprawą popperów i powierzchniowych woblerów wtd tak się stanie, ale ten sezon z okoniami był trudny. Naprawdę miałem problemy, żeby chociaż zbliżyć się do poprzedniego w skuteczności łowienia na powierzchniowe woblery. Na gumki jeszcze coś się działo, ale też bez rewelacji. Jazie pominę, bo poszło z nimi słabo. Nie rozpaczam, bo jakoś szczególnie na nie się nie nastawiam. Mam czasami zajawkę, że staram się je namierzyć i w sezonie kilkanaście sztuk łowię. Klenie standardowo dopisały. W zasadzie mocno do nich się nie przykładam. To nie jest tak, że je lekceważę, tylko czuję się w łowieniu kleni dość swobodnie. Może różnica jest znaczna między ostatnimi dwoma sezonami w łowieniu tych powyżej pięćdziesięciu centymetrów. Poprzednio złowiłem takich szesnaście a w tym tylko dwa (56 i 52 cm). Dwa sporo ponad pięćdziesiąt spadły mi pod ręką. Szczupaki. Pomyślałem, żeby trochę pochodzić za szczupakami. W sezonie trafiały się ich przyłowy, to dlaczego nie spróbować świadomie podkręcić licznik? Do pudełka dorzuciłem trochę wahadłówek. Musiałem w końcu nabrać wiary w te przynęty, bo przyznam, że z blachami nie było mi po drodze. Gdybym poświęcił sporo czasu szczupakom, to mogło być bardzo ciekawie. Blachy są jednak skuteczne. To od wędkarza zależy, czy je polubi i znajdzie się na nie miejsce w pudełku. Boleń. Kiedyś był dla mnie prawie nieosiągalny. Do czasu. Gdy się przyłożyłem i w końcu znalazłem przynęty, które i ja polubiłem, które nie sprawiały mi problemów, to ze zrobieniem kolażu z nimi teraz nie mam problemu. Nawet trzeba było trochę zdjęć usunąć, bo widokówka byłaby zbyt mało czytelna. Sandacz. Tu zdecydowanie obniżka formy. Może inaczej. Początek sezonu sandaczowego trochę odpuszczony na rzecz sumów, boleni i okoni. Pod koniec roku miałem to sobie odbić, jednak nie udało się i mocno się męczyłem. Największy z tego roku mierzył tylko 68 cm. Mucha. Bardzo mało czasu poświęciłem tej metodzie. Najbardziej zależało mi na złowieniu kilku sandaczy. Kilka udało się przechytrzyć. W tym wymiarowych "aż" trzy sztuki. Z tego, co pamiętam, to jakoś woda mi nie pasowała pod sandaczową muchę. Może w bieżącym sezonie coś się u mnie przełamie do muchy i z powrotem z młodzieńczą fantazją polecą wąską pętlą Zonkery, Black Zulu itp. Przyłowy. Owszem były. Trafiały się duże leszcze, krąpie i płocie. Kolejny ciekawy dla mnie przyłów to wzdręga. Wzdręga nie była mała. Zrobiła na mnie wrażenie i zanotowałem sobie nowe PB w nowym gatunku, całe 36 cm. Mój rekordowy leszcz na okoniowy sprzęt. Plany na sezon? No cóż, zachłysnąłem się możliwościami crawlerów i tu będę się starał mocno nimi połowić. Co to może zapowiadać? Być może więcej sumów? A przy okazji jakiś rekordowy kleń? Z pewnością nie odpuszczę okoniom. Ten garbus 40+ gdzieś na mnie czeka. Przynęty. Tajemnic nie ma. W praktyce leci do wody to samo, czym łowi sporo wędkarzy. Wahadłówki, klasyczne woblery, mniej lub bardziej znane silikonowe gumki, cykady, wirujące ogonki itd. Bardzo mało łowiłem na swoje smużaki. Wyjechały mi z pudełka i niewiele zostało dla mnie. Za to zadowolony byłem z sandaczowego woblera, którego stworzyłem specjalnie na konkretną wodę. Dał mi dwa największe sandacze minionego sezonu ( 68, 57 ). Pozostałe przynęty, które sprawdziły się w boju. Pozdrawiam i życzę mocnego przygięcia w kolejnym sezonie. jaceen8 punktów
-
Cześć, Dziś otworzyłem nowy sezon. Oczywiście jak co roku w moim wędkarskim mateczniku - na Bobrze we Wleniu. Pogoda idealna, słonecznie, bezwietrznie, temperatura na lekkim plusie. Stan wody w rzece dość niski. Łowiło się fantastycznie. Widoki były super. A co najlepsze: pstrągi brały 😀 Złowiłem trzy, a dwa mi się spięły (w tym oczywiście, a jakże by inaczej - największy). Mam nadzieję, że te rybki to dobry znak i ten sezon będzie dla mnie łaskawszy. Powodzenia i połamania kija w tym nowym roku 🎣2 punkty
-
Koniec roku to tradycyjny czas podsumowań i snucia planów na kolejny sezon. Z ciekawości spojrzałem co pisałem równo rok temu. No to sprawdźmy co z tego udało się zrealizować. Sezon rozpocząłem nie od lodu, ale od rzeki i całkiem ładnych okoni. Na początku stycznia przymroziło i można było ruszyć na lód. Planowanego pstrąga 70 cm nie udało się złowić, ale kilka ładnych było. Za to było też kilka jesiotrów ok. 70 cm. No i tradycyjnych okoni i białorybu. Nieco później pierwsze wczesno-wiosenne ryby. Tradycyjnie tuż po zejściu lodu sporo karpików, czasem brały na wyścigi na obu kijach. I nietypowe jak na moje łowisko przyłowy. Zgodnie z planem od wczesnej wiosny były i muchowe wyprawy. i pierwsze w życiu lipienie. Poznałem nowe, nietypowe łowisko- łowienie tylko z łodzi. W maju zgodnie z planem wyjazd nad morze. Z brzegu i w porcie nie było szału. a pogoda niemal zimowa. W ostatnim dniu znacznie się poprawiło i stąd decyzja o wypłynięciu na dorsza. Okazało się, że trafna, bo wbrew obecnej sytuacji, zanotowałem swój najlepszy wynik ilościowy jak do tej pory. Ze względu na planowany zakaz połowu dorsza, wygląda na to, że to ostatnia wyprawa w najbliższych latach.... Zasiadek na białą rybę niestety nie było zbyt wiele. Może w nowym sezonie nadrobię? Podobnie z dużymi karpiami. Właściwie przesiedziałem tylko jedną nockę. Najmniej od nastu-lat... W maju po wielu latach przerwy ruszyłem na okonie na rosówkę. Było sporo brań i kilka ładnych ryb. No i widoki nad jeziorem... Zawody dla dzieci z okazji Dnia Dziecka i rozbity bank- przy niewielkim udziale i dużej satysfakcji "trenera" Czerwiec- drapieżniki wchodzą na pierwszy plan. Nie było rewelacji. Chyba tylko jeden sandacz na początku sezonu. Nie odpuszczałem też muchówki W czerwcu udało się zacząć realizować kolejne punkty planu- sumy. ..i spotkać przy tym starych znajomych- Gregorka! Potem już wiele weekendów przesiedzianych z nastawieniem wyłącznie na suma. Najczęściej z ojcem, ale i z rodzinką i dobrym kolegą. Nie ma to jak kociołek nad wodą. Przybył sprzęt pływający. Były też i efekty Sporo ładnych karasi przy połowie dużych żywców na suma. Czasem przy połowie karasi niespodziewane przyłowy No i oczywiście nowa życiówka sumowa.😎 Było też sporo grzybów- czasem tuż nad wodą. Udało się znowu połowić w Chorwacji. Nie było okazów, ale mnóstwo się nauczyłem od miejscowych. Jak się uda to będzie z tego artykuł i film. Jesień oczywiście należała do drapieżników. Nie było szału, ale kilka "zębaczy" udało się złowić. Życiówka 39 cm Przed nami jeszcze kilka dni sezonu, więc nie składam jeszcze broni! Plany na 2020 rok. Sezon rozpocznę zapewne nad rzeką a jeśli w styczniu zmrozi, to na pewno znowu uderzę na tęczaki i już świadomie na jesiotry, bo trochę się poduczyłem tej zimy. Wczesną wiosną pewnie poćwiczę karpiki i ruszę ostro na muchę. Mam nadzieję na grubego potokowca. Cichy plan na spinningowy maj to łowienie pierwszych w życiu boleni- ambitnie, bo z pontonu na jeziorze. Chciałbym trochę nadrobić z dużymi karpiami, bo ostatni sezon kompletnie odpuszczony w tym zakresie. Od czerwca w nowym roku- prawie wyłącznie sumy. Wakacje zapewne to znów łowienie w Chorwacji- mam nadzieję, że doświadczenie zaprocentuje większymi rybami. A najważniejsze w tym wszystkim to odpowiednia ilość czasu na łowienie- czego sobie i Wam życzę nadchodzącym sezonie 2020!1 punkt
-
1 punkt