Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 18.06.2020 uwzględniając wszystkie działy
-
9 punktów
-
Śledzę ten temat i czasami nie mogę się nadziwić. Wychwalanie pod niebiosa C&R i ogólne potępienie "dziadków" znad rzeki. Wydawałoby się, że są oni bardziej szkodliwi niż kilku biznesmenów, którzy pontonami "zabijają" kilkanaście kilometrów wody. Mam trochę inne zdanie. A nad Nysą bywam często... od prawie 30 lat. W różnych jej biegach i w obu województwach. I nie jestem bynajmniej miejscowym dziadkiem. W zasadzie to miałem się nawet nie wypowiadać, ale szalę przeważył artykuł o takich "etycznych" wędkarzach C&R znad Nysy w najnowszych WW. A zaczynał się od opowieści o ponad 90 cm boleniu, prawdopodobnie na rekord Polski, który nie został w ubiegłym roku zgłoszony. Jak myślicie drodzy Koledzy, dlaczego? Film dodany 9 kwietnia czyli w okresie ochronnym, który co prawda w tamtym roku na tym odcinku był zniesiony (przywrócony w tym roku tylko dlatego, że miejscowi "wędkarze" tłukli nie tylko bolenia ale i sandacza, a że do domu blisko to sami sobie dopiszcie jaki los spotykał rybę). Padła pewnie nie jedna 90-tka. Autor filmu ładnie nazywa wydarzenie tarła boleni - Boleniadą. Tak naprawdę to w 2019 roku, w którym obok youtuber-ów C&R, obok stali szarpakowcy z twisterami uzbrojonymi w kotwice i amatorzy boleniowego mięsa, którzy zamiast siatek mieli 120 litrowe worki na śmieci. "Spiningistów" nad wodą w kulminacyjnym etapie tarłowej wędrówki grubo ponad setka. Ale nawet taka rzesza "mięsiarzy" przez kilka lat nie wytłukła bolenia. Nikt nie reagował. Dlaczego - bo wolno, bo boleń to "chwast" nie ryba, bo nie ma okresu i limitu. Nie wiem czyje przewinienia gorsze - dziadków czy "etycznych" C&R? Dla mnie to winą tych dziadków jest to, że nie trzymają w dużej mierze ryby, które zamierzają zabrać w siatkach. Złapią jedną, ledwo wymiarową i ryba z reklamówki ląduje w krzakach, bo się nie opłaca noża brudzić. I to jest problem, bo Nysa jest naprawdę rybną rzeką, której nie zdołały wykończyć ani szamba, ani zatrucia, ani przyduchy. Nie wyrybią jej także miejscowe dziadki. A na koniec coś z ostatnich moich połowów na odcinku dolnośląskim. Prawie 50 cm świnki. Pozdrawiam więc wszystkich. I nie dajcie się ponosić "mowie nienawiści" tylko kije w dłonie i nad wodę bo ryby czekają. A odnośmy się do nich z szacunkiem, zarówno do tych co wypuszczamy, jak i tych, które ktoś chce zabrać ze sobą do domu. A przede wszystkim dbajmy o ich środowisko i nie śmiećmy. Oraz nie przeszkadzajmy im w okresach, w których się rozmnażają5 punktów
-
2 punkty
-
Dzisiaj po znów po pracy znów wybrałem na godzinkę się na "moją" miejscówkę w poszukiwaniu okoni. Na start Gunki Whiz i w niedługim czasie zameldowały się 4 maluchy po czym brania się skończyły. Zmiana na 5 cm Shad Teez Slim dała kolejne 3 i znów cisza. Czasu już mi za wiele nie zostało ale postanowiłem dać jeszcze szansę jednemu z moich ostatnich zakupów - Staszkowi (Stanley the Sticleback). Kilka rzutów bez brania, zmiana miejsca o kilkanaście metrów i znów kolejny maluch na kiju który po chwili się odczepił. Kolejne 2-3 m prowadzenia przynęty i znów branie i po chwili na brzegu melduje się przyzwoity (przynajmniej jak dla mnie) okoń 26 cm Na zestawie ultralight taka ryba daje mega frajdę2 punkty
-
Dwa dni temu wybrałem się nad Odrę znowu skusić sandacza. Po ok 30 minutach jedyne branie tego dnia. Zacinam, czuję spory ciężar i później od razu luz. Coś zębatego musiało mi obciąć zestaw. Nie wiem czemu nie założyłem od razu stalki. Przynętą była spora guma, więc podejrzewam, że to mogła być naprawdę fajna ryba. Jeszcze po nią kiedyś wrócę 😉. Dziś między 8 a 9 byłem nad Widawą i na sam koniec znalazłem miejscówkę z głodnymi rybami. Najpierw spad, później szczupaczek ok 30cm - może nawet ten sam co wcześniej spadł. Później ładny okoń jakieś 25cm+, którego odprowadziły pod brzeg kolejne dwa w podobnym rozmiarze. Niestety musiałem się zwijać, ale może jutro uda się z rana wybrać. Szczególnie, że przy drugim brzegu widziałem bardzo widowiskowy atak sporego bandyty i chętnie bym się z nim bliżej zapoznał. Miejsce jest dość mocno zarośnięte, co nie ułatwia zadania takiemu ułomnemu spinningiście jak ja. Staram się motywować tym, że nad rzekę mam na prawdę blisko i jak się nauczę na niej łowić, to będę miał tutaj dużo frajdy.2 punkty
-
Z mojej strony też jeden okoń nadaje się do tabeli. Miałem wątpliwości, czy jechać. Gdy złożyłem wędkę nad wodą, zaczęło padać. Duże krople spadały, jakby ktoś fasolę po wodzie rozrzucał. Szczęśliwie trwało to tylko kilkanaście sekund. Czarne i groźne chmury mogły w każdym momencie wypluć cały zapas zgromadzonej H2O. Łowiłem wyłącznie na bezsterowe powierzchniowe woblery wtd. Miałem kilka delikatnych prób zassania, dwa kapitalne ataki z wyskokiem nad wodę i z tego wszystkiego udało się złowić dwa okonie. Upatrzyłem miejsce, a w zasadzie okonie, w którym pasiaki lubią się kręcić. Technicznie teraz jest trudno, bo stoją w środku zielska o powierzchni ok. 10 m2. Każdy rzut w to miejsce kończył się ściąganiem zielska z kotwic. Gdy poziom rzeki jest wyższy, to można woblery przeprowadzić bez zaczepów. Teraz się nie da. Jednak dwie sztuki wydłubałem. Większy zmierzony (29 cm) do podmiany tabeli.1 punkt
-
1 punkt
-
Wczoraj 4 liny oraz leszcz. Największy 45. Dołożyłem karpiówe z włosem, w zasadzie to mój pierwszy taki zestaw. Gigantyczna porcja na topornym zestawie z klipsem wylądował 5 m od brzegu. Dwie pierwsze rybki wpadły co cieszy. Bo już sie zastanawiałem czy długość włosa dobra czy może przypon za długi itd. Z rana miało padać to nie padało. Teraz miało nie padać to napier****. A ciągnie nad wodę choby magnes1 punkt
-
W niedzielę zrobiliśmy z synem powtórkę na komercji. Nic specjalnego, mało ambitne łowienie na takim zbiorniku. Dlatego celem jest jak najwięcej i jak największe. Zbiornik o dość klasycznym kształcie - prostokąt z wyspą po środku. Większość wędkarzy siadło na dłuższych bokach, bo z nich było bliżej do zarzucenia pod wyspę. O poranku jedna strona była zacieniona i tam można było spodziewać się brania karpi i karasi co chwilę. My jednak wybraliśmy krótszy brzeg bardziej oddalony od wyspy. Łódką zanętową wywoziliśmy zestaw tak jak inni pod wyspę, ale mieliśmy przewagę że od strony mniej przepłoszonej i mniej zbombardowanej pelletami z metody innych wędkarzy. Z wywózką zasypaliśmy sobie miejsce niewielką ilością towaru, jednak w formie dużych kulek. Na zestawie przynęta także większa niż klasycznie w metodzie. Kolejne wędki poszły w niewielkie odległości od brzegu, co byłoby niemożliwe na stanowiskach okupowanych przez innych wędkarzy. W trzcinach trwało tarło karpia, podobno już czwarty tydzień. Na takim łowisku nie oznacza to że karp nie żeruje i w rzeczywistości co jakiś czas ryba odchodzi od trzcin i posila się na tym co znajdzie w pobliżu. Zrobiliśmy metodę ale z większymi kulkami i dumbelsami, żeby choć trochę selekcjonować mniejsze ryby. Sprawdzały się dwa smaki citruz i ananas. Ciekawa sprawa z citruzem. Kulka ma początkowo 25mm ale po rozpuszczeniu otoczki pozostaje twarde 15mm. Wklejałem ją w kopczyk przemoczonych pelletów w konsystencji plasteliny. W wodzie pelety nie rozpadały się i powstawał szybko krater z luźną kulką w środku i esencją z otoczki na brzegach. Niezwykle się to karpiom podobało i miałem na to bardzo konkretne i bardzo często brania. Pomysł nie był planowany, a narodził się kiedy wielokrotnie domaczając wysychający w upale pellet powstała nam plastelina. Ogólnie złowiliśmy 12 karpi w rozmiarach 65-72cm o wadze od 5 do 7kg. Także udało nam się uniknąć tych mniejszych, które co chwila meldowały się u wędkarzy stosujących metodę z przynętami 6-8mm, natomiast nie udało się przyciągnąć nic naprawdę większego. Z pomocnikiem takim jak mój syn wszystko szło idealnie sprawnie. Złowiona ryba lądowała na zawsze zmoczonej macie, przy odczepianiu była polewana wodą, mierzenie, zdjęcia i powrót do wody nie zajmowały nam więcej niż minutę czasu. Trochę poeksperymentowałem z długością włosów, rozmiarami i kształtami haczyków, jednak spadów było sporo bo około 20. Pewnie nasze braki techniczne odgrywały tu kluczową rolę, ale trzeba też przyznać że ryby tam są dość mocno kłute i jakiś swoje doświadczenie w uwalnianiu się zapewne nabyły. Parę fotek (wszystkie niezwykle podobne): I "przyłów":1 punkt
-
W sobotę i niedzielę wygospodarowałem czas przed zmierzchem i z nastawieniem łowienia okoni zameldowałem się z popperami i pieskami "wtd" nad Odrą. Słońce dawało w kość. Raz musiałem się wycofać w pobliże drzewa, by odpocząć. Plan był bardzo prosty. Poruszałem się na odcinku +/- 50 m i szukałem sygnałów od pasiaków. Kilka razy pokazywały się podczas prowadzenia woblera, ale zdecydowanych ataków nie było. Łowiłem spinningiem do 11 g z kołowrotkiem w rozmiarze 1000 i linką 0,08 mm. W niedzielę woda minimalnie opadła i podczas jednego z wyrzutów mój ulubiony i łowny żółty piesek, zanurzył się zbyt głęboko i wyłapał zaczep. Niestety już go nie odzyskałem. Jednak przed tym przykrym zajściem jeszcze pokazał swoją atrakcyjność dla ryb. Szczupak jakieś 65 cm jak nie lepiej;) Złowiłem też kilka krótkich okoni. Przynęty najczęściej których używałem. Doczekałem się w końcu ładniejszych sztuk. Bardzo mnie to ucieszyło, bo nie pierwszy raz tam zaglądam i wcześniej nic więcej niż okonie do 25 cm nie złowiłem. Trochę zwolniłem tempo. Podbijałem nadgarstkiem bardzo delikatnie i ślamazarnie zwijałem linkę. Nagle popperek zniknął bez śladu i bez charakterystycznego plusku przy ataku. Po chwili czuję pulsujący ciężar. Okoń pięknie walczył i na miarce okazało się, że ma 29 cm. To o takie mi chodziło. Pierwszy rozsądny pasiak w tym sezonie na powierzchniowego woblera. Zepsułem jeszcze trzy podobne brania. Jednak szczęście jeszcze się do mnie uśmiechnęło. Mocno się skoncentrowałem na prowadzeniu "pieska". Sytuacja powtórzyła się jak z popperem. Woblerek nagle po cichu zniknął pod wodą i po ułamku sekundy poczułem ciężar na wędce. Miałem wrażenie, że walczę z czymś większym. Tak było. Rywalem okazał się okoń 32 cm. W zasadzie to większego na wtd jeszcze nie złowiłem. To moje okoniowe PB na taką przynętę. do następnego spotkania:) Okonie 29 i 32 lecą do tabeli.1 punkt
-
Ja dzisiaj po 2 nieudanych próbach podejścia do okoni( w czwartek byłem na 1 barkach(koło mostu milenijnego) złapałem 8 okoni ale największy 20 cm i wczoraj 2 zimowisko bez kontaktu z rybą dopiero przeniesienie się do centrum przyniosło 4 okonie ale wielkość też niepowalała) postanowiłem dzisiaj dłużej pospać i spróbować łapać klenie na chleb w centrum. Miałem kilka wyjść naprawdę sporych klusek do chleba ale niestety nie udało się zaciąć, dwa ładne klenie spadły jeden 37cm na brzegu i jako przyłów jaź 47cm to mój nowy PB .1 punkt