Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      9

    • Liczba zawartości

      5 359


  2. ESSOX

    ESSOX

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      1 762


  3. kepes53

    kepes53

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      484


  4. Elast93

    Elast93

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      2 857


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 25.08.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Bywają takie dni, że odechciewa się i basta! Odechciewa się wielkich boleni, sandaczy, szczupaków itd. Dlaczego? A dlatego, że wielkie ryby, o których marzę, mają serdecznie w poważaniu moje starania. Łowię tylko sztuki ocierające się o wymiary ochronne i nie ma znaczenia, czy to jest duża, czy średnia rzeka. Co wtedy? Wtedy zmieniam o 180% swoje podejście do wędkowania. Wyszukuję problemów. Rezygnuję z wygody, przyjemnego spaceru udeptaną ścieżką, łatwego dostępu. Jest taka rzeczka, która z każdym rokiem robi się trudniejsza. Tu zachodzą wprost proporcjonalne zmiany do postępu cywilizacyjnego. Im ładniej, więcej prostowane, wybetonowane, skanalizowane, to w korycie mniej miejsca na wodę. Nie będę w tym momencie wylewał gorzkich żali na stan naszych rzek. Chodzi mi o coś innego. O to, że warto czasami podjąć wyzwanie i zmierzyć się z czymś, co wydaje się niemożliwe. W poniedziałek wybrałem się na Ślęzę i zaplanowałem przejść odcinek od Nowego Dworu do Oporowa. Po drodze kilku przechodniów dziwiło się, że próbuję w tym czymś łowić. Wręcz dopytywali się, czy tu cokolwiek pływa. Bardziej ogarnięci pytali, czy coś dzisiaj udało się złowić. Pytali, jak sobie radzę w tak zastałej sytuacji. Przyszło mi na myśl, że napiszę o tym kilka zdań, jak się tam odnajduję. Po pierwsze, sprzęt. Wędka w tym przypadku przydałaby się dłuższa. Ja sobie jakoś radzę ze spinningiem Patriot Revival 251/3-15g - travel w trzech elementach. Do tego kołowrotek w rozmiarze 2500 z plecionką 0,10 mm i przyponem z fluorocarbonu 0,30 mm. Plecionka ma sobie radzić z bardzo częstymi zaczepami o roślinność. Przy słabszej lince w ciągu godziny można swój arsenał przynęt bardzo poważnie uszczuplić. Jestem świadomy, że klenie, na które się nastawiam, będą bardziej ostrożne, ale rozwieszanie woblerów co kilka metrów po krzakach nie jest przyjemne dla portfela. Po drugie, przynęty. W mocno zarośniętym korycie łowię przeważnie na smużaki imitujące owady. Nie jest rzadkością, że smużaka wrzucam punktowo w jakieś oczko między zielskiem i po sekundzie lub dwóch trzeba wyrywać przynętę z wody, by nie wpłynęła w gęstwinę. Smużaki dobieram z kotwiczkami drucianymi. Podczas zaczepów łatwiej odzyskać przynętę. Dodatkowo usuwam zadziory. Kotwiczki są także mniejsze niż zazwyczaj. Wszystko po to, by zminimalizować czepianie zielska. Istotną rzeczą jest podejście do miejscówki. Nie mam szans na oddanie długich rzutów, czy też wypuszczenie przynęty z nurtem. Aby być w miarę niezauważalnym, ryby łowię od ogona. Gdy miejscówka daje możliwość to staram się po wrzuceniu woblerka smużyć nim z nurtem. To czasami jest jedyny sposób na bardziej zdecydowaną akcję ryb. Swobodny spływ w wielu przypadkach kończy się tylko na obserwacji ewentualnie na delikatnym przytrzymaniu lub podtopieniu owada za skrzydełko, lub nóżkę. Przez dwie godziny miałem sporo takich sytuacji. Wielokrotnie klenie robiły pod owadem „świecę” i oglądały go od spodu, ostatecznie odpływając. Ponowne próby skuszenia do brania wtedy można sobie odpuścić. Piszę o smużeniu lub spławianiu a z przedstawionych pierwszych zdjęć można pomyśleć, że to niemożliwe. Tak, jest to trudne i każdego roku ubywa odcinków rzeki, które na to pozwalają. Miejsca na "wrzutkę" wyglądają jak na zdjęciu poniżej. Tego dnia ryby były bardzo ostrożne. Dopiero przed zmierzchem miałem bardziej zdecydowane brania i udało się złowić kilka sprytnych kleni. Przeprosiłem się z odcinkiem, gdzie nigdy nie miałem jakiś specjalnych efektów. Tym razem to miejsce wynagrodziło mi wcześniejsze niepowodzenia i zakończyłem wyprawę kilkoma sztukami.
    8 punktów
  2. POołowa miesiąca i nikomu nie chciało się założyć nowego tematu Nie wierzę że nic nikt nie łowi . Dwa wypady pod wieczór i kilka kleników, kilkanaście okoni, 2 sandacze krótkie i fajny krąp na 30 cm na malutkiego 1,5 cm woblerka , przywalił jak rasowy drapieżnik, całe 3 grotyw tym małym pyszczku sie zmieściły . Foty nie mam bo jakieś zaćmienie mnie dopadło i stwierdziłem że nie warto bo to tylko krąp. Jako rodzynek zapozuje nocny kleń . Mam takie miejsce gdzie na środku rzeki jest zawad podwodny, przykryty wodą obecnie tak na jakieś 10-15 cm , kilka moich przynęt na nim wisi a licząc innych którzy złożyli mu ofiarę to pewnie obwieszony jak choinka na święta Prawie zawsze coś tam się czai drapieżnego, w dzień lubi wpaść co kilka minut i przywalić boleń, w nocy sandacz lub kleń duży się ustawi. Najbezpieczniej puszczać tam bezsterowce powierzchniowe, ja ściągam jednostajnie z prądem lub pod prąd po zmroku, w dzień również poszarpuję od czasu do czasu. Zauważyłem że na takie ściąganie jednostajne mam więcej brań niż z szarpnięciami. Nie rzucałem w dzień w to miejsce, poczekałem do zmroku, bezsterowiec idzie po powierzchni smużąc więc nie ma szans na zaczepienie o zawad, prześlizguje się ładnie i wpada w zawirowaną wodę poniżej. W 3 lub 4 przepuszczeniu nastąpił atak ale nie trafiony. Odczekałem kilka minut i ponowiłem rzuty. Przywałił w miejscu spodziewanym i okazał się kleniem na 52 cm . Wobler to 9 cm bezsterowiec powierzchniowy wtd z Ali.
    1 punkt
  3. Wczoraj byłem na rzece Oławie ze smużakami. Ryby bardzo aktywne. Myślę, że z muchą też byłoby ciekawie. Może w tygodniu skoczę 🤨 Udało się nawet złowić klenia z 4 z przodu
    1 punkt
  4. Oporów na obecną chwilę (niedziela). P Ponad dwie godziny łowienia smużakami, kilkanaście brań, kilka rybek na kiju. Dwa największe z wyprawy.
    1 punkt
  5. Dzìs spontaniczny wypadzik nad podkrakowską Wisłę.. i taka niespodzianka.. certa Zassała sieka aż miło... miara pokazała 38 cm
    1 punkt
  6. U mnie przez ostatnie 3 dni zaliczone dwa stacjonarne wypady.. Pierwszy 20 sierpnia nad żwirownie pzw, taka szybka dniówka czyli łowienie od ok 7 rano do 17:00. Przez ten czas udało się zaliczyć dwa brania i wyholować obie rybki, niedużego karpia oraz moją nową życiówkę lina 44 cm Drugi wypad dość spontanicznie zaliczony wczoraj.. Wędkowałem od 12:30 do 20:30 z dwoma kumplami na pobliskiej komercji. Zaliczyłem u siebie na zestawach dwa brania, najpierw wyholowałem amurka ok 5 kg, następnie przewiozłem zestaw i udałem się na stronę a po powrocie kolega już na mój zestaw kończył hol drugiego azjaty Waga drugiej ryby nieco ponad 10 kg Wrzucam tylko 3 pamiątkowe fotki : PS. Na obydwu wypadach stosowałem jedną strategię, nęcone punktowo na wypłyceniach gotowaną kukurydzą a do tego 4-5 ziarenek kukurydzy na włosie
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.