Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      5 359


  2. Gofer

    Gofer

    Użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      979


  3. wasyl1968

    wasyl1968

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      1 111


  4. Płatek88

    Płatek88

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      212


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 13.11.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Czy siedem może być lepsze od ośmiu? 2020-11-12 Odra Prawdę mówiąc, to po wydarzeniach 5 listopada powinienem darować już sandaczom. Jednak kto upartemu zabroni? Kilka razy wracałem o kiju. Nie narzekam. Ciągle coś się działo. Trochę brakowało szczęścia, by niektóre ryby szczęśliwie doholować. Skoncentrowałem się na niedużym odcinku Odry. Chcę mieć obraz, jakie zachodzą zmiany. Nurt po wysokiej wodzie spowalnia, rzeka się klaruje. Ciśnienie wysokie, ale stabilne, temperatura bez dużych wahań. Bardzo ważna sprawa, to od kilku dni jest słaby wiatr. To mnie najbardziej cieszy. Chłodne dni z dokuczliwym wiatrem są dla mnie czymś na miarę katastrofy. Jestem nad wodą jeszcze za dnia. Próbuję opanować łowienie metodą Drop Shot. Po kilkunastu minutach mam branie. Pusto. Dość szybko się zaczęło, to do zmierzchu może uda się coś złowić? Niestety nie miałem już brań. Zrobiło się ciemno. Wiatr, którego według prognoz miało nie być, uspokoił się i zrobiło się mi przyjemniej i cieplej. Założyłem woblera i szukam szczęścia przy powierzchni. Łowienie sandaczy w listopadzie i grudniu z powierzchni, to jest coś, co mnie bardzo rajcuje. Znaczna część wędkarzy stuka, puka po dnie i tam ich szuka, a ja na przekór łowię wysoko. Nie wiem, czy w jeziorach i zaporówkach by się to sprawdziło. Nigdy na takich wodach nie łowiłem. W końcu przyszła noc, w której nie będę miał nawet jednego brania. Chyba się zaraz zwinę do domu. Zamrugała lampka. Przyszedł kolejny nocny poszukiwacz sandaczowych przygód. Pogadaliśmy chwilę. Nie miałem dobrych informacji, co do dzisiejszych wyników. Ja zaś usłyszałem o sytuacji, że w jednym z miejskich odcinków skończyło się na siedmiu braniach. To pięknie. Na miejskim odcinku trudno o takie efekty. U mnie skromnie, po jednym lub dwóch. Czasami było kilka skubnięć na jigi, ale tak delikatne, że nie było jak zareagować. Jeszcze przedłużyłem pobyt. Jak ktoś jest z boku, to jakoś weselej, raźniej. Nie idzie mi dzisiaj. Nie mogę się przyłożyć i jestem rozkojarzony. Dość. Zmykam do domu. Godzinę wcześniej niż zaplanowałem. Mam kawałek drogi, to przemyślałem, co wykombinować na następne dni. Jeszcze spoglądam na fragment Odry po drodze i… a mam jeszcze 10 minut, to rzucę woblerem parę razy kontrolnie na opasce. Po kilku minutach zaobserwowałem powyżej mnie jakieś zamieszanie w wodzie. Błyskawicznie podszedłem. Zostało jeszcze kilka minut. Sandaczowy wobler WOBI ląduje kilkanaście metrów od brzegu. Powoli ściągam go szerokim łukiem do siebie. Powierzchnia delikatnie marszczy się tak, jakby spływała ukleja. Momentami przyśpieszam kręcenie i wobler wchodzi delikatnie pod powierzchnię. Przestaję kręcić i robi się oczko na wodzie. Znowu delikatnie kręcę, brużdżąc wodę. Nagle, kilka metrów od brzegu robi się wir. Czuję szarpnięcie i zostaję z kocią miną. Powinienem już się zwijać. Miałem jechać przedostatnim tramwajem. Nie uśmiecha się mi zostać dzisiaj dłużej i wracać nocnym autobusem. Ostatnie piętnaście minut i wracam ostatnim tramwajem. Nieodwołalnie. Choćby brały same 90+. Woblera nie zmieniam. Nie kombinuję, bo nie ma czasu. Ponawiam rzut. Zaczynam znowu się nim bawić. To go szarpnę, to puszczę wolno z nurtem. Po tym lekko zakręciłem kołowrotkiem i wciągnąłem pod wodę. W tym momencie czuję delikatne przytrzymanie. Zdążyłem zauważyć na wodzie zawirowanie. Zacinam. Czuję opór. Krótki hol i sprawca zamieszania ląduje na brzegu. Dał mi dużo radości. Ostatnio wszystko mi spadało. Przynajmniej ten podtrzyma mnie na duchu. Rybka do wody a ja szybko łapię za wędkę i chcę wykorzystać pozostały czas. Kilka rzutów jest na pusto. Może pięć? Myślę sobie, że dwa brania z jednego miejsca, to powinienem już się powoli pakować, bo nic się pewnie nie wydarzy. Ledwo o tym pomyślałem a tuuu bęc! Coś znowu zebrało 11-centymetrowego Wobiego. Niech to diabli. Znowu pech. Poszalał i spadł. Szkoda. Przy brzegu było zamieszanie, to pewnie nic tu nie wskóram. Wydłużam rzuty. Kilka ruchów kołowrotkiem. Cmok. I znowu się wzajemnie szarpiemy. Ja mam jednak dużą przewagę. Sandacz ląduje na brzegu. Zostało jeszcze dziesięć minut. Tracę jeszcze raz po razie dwa sandacze. Sytuacje są bardzo podobne. Woblera prowadzę delikatnie po łuku, minimalnie nim pogrywając wędką i kołowrotkiem. Praktycznie cały czas go obserwuję podczas spływu. Tym sposobem również widzę brania. Nie są to końskie kopnięcia, tylko delikatne zebranie z powierzchni. Kolejne branie. Policzyłem, że było ich już sześć. I trzeci sandacz na brzegu. W niecałe 20 minut mam siedem brań i trzy złowione sandacze. Nie zważałem na ciche zachowanie. Błyskał z aparatu flesz, ryby z pluskiem lądują do wody i jakoś miejsce dalej darzy. Ostatnie trzy minuty i kończę. Twardo obstaję, że kończę. Bęc! Siedzi! Ósme branie i czwarty sandacz patrzy mi w oczy. Szalona noc. Takiego finału się nie spodziewałem. Kilka razy w tym roku miałem okazję się przekonać, że ryby potrafią bardzo zaskoczyć. Tak miałem z kleniami, tak też było z sumami a teraz, a w zasadzie drugi raz w krótkim czasie zaskoczyły mnie sandacze. Przechodzę tędy dość często, ale jakoś mnie nie ciągnęło w to miejsce. Może dlatego, że chciało mi się zawsze spaceru. Tu jakoś blisko i duża presja. W nocy, gdy jest ziąb, to nikogo nie ma. Chyba jeszcze tam zaglądnę. W dalszym ciągu nie wiem, czy siedem jest lepsze od ośmiu? pzdr jaceen 👊
    7 punktów
  2. Jaceen, na jednym wypadzie łowi więcej ryb, niż ja w sezonie Ale to może dobrze, bo jakbym miał taką rękę do ryb, to mogłoby mi się znudzić. Z lepszych ryb, to ostatnio lipka złowiłem
    3 punkty
  3. Kurna a ja czytam co dziennie i się slinię 😭 do końca stycznia jestem uziemiony ( tyle roboty ), znowu nie zrobię nocki za miętusem 😟 ps. co roczne spotkanie w 🎬🎥 raczej nie realne , może gdzieś ? symboliczna lampka wina musującego nad wodą z rana w sylwestra? pozdrawiam Wasyl
    2 punkty
  4. Wczoraj godzina 16 melduję się nad Odrą nie daleko zimowiska Barek. Nastawiałem się na sandacza. Miałem dwa brania i jedno udało się zaciąć równe 80 cm trafia na brzeg. Próbowałem z opadu na różne przynęty, jednak dwa brania dało jednostajne prowadzenie. Oba brania na 12 cm gumy od westina na 10 g główkach. Największą aktywność ryb zaobserwowałem między godziną 16:30 a 17:30 poźniej woda zamarła. Jeszcze kilka wypadów planuję w tym roku, może uda się trafić coś fajnego;-)
    2 punkty
  5. Jacek, pięknie, pięknie, podziwiam za to nocne łażenie. Noc nad rzeką to magia, mi się już nie chce ale lubię poczytać Twoje historyjki i powspominać dni, tygodnie i miesiące spędzone na nocnym łażeniu po mieście i pod miastem za sandaczem. Te strzały w dolnik, gdy cisza i ciemność wokół, do tej pory mi ciarki robią na plecach. Pozdrówki
    1 punkt
  6. U mnie z okoniem podobnie, próbowałem i zrezygnowałem. Obiecywałem sobie w poprzednim roku, że na koniec sezonu odpuszczę sandacze na rzecz okoni. Niestety musiałem zmienić zdanie i wtopiłem. Wtopiłem w sensie, że jakieś cuda się z nimi dzieją. Eksperymenty, eksperymenty...
    1 punkt
  7. połakomiły się na gunki grubby shad 6cm na 4g główce, co do prowadzenia szybko i jednostajnie. Ryby namierzone na płyciźnie ( ok 50cm) , w głębszych miejscach z opadu 0 kontaktu
    1 punkt
  8. Patrzę w telefonie i trochę słabo widać ale to płoć
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.