Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 29.09.2021 uwzględniając wszystkie działy
-
Zanim zaczną pojawiać się w wątku nasze zdobycze, chciałbym zachęcić was do wyznaczenia sobie jakiegoś zadania. Żeby zrealizować je teraz, lub w najbliższym czasie. Mnie też to dotyczy i wiem, jak to jest. Idąc nad rzekę, przeważnie chcę wrócić zwycięskim. Nie dopuszczam myśli, że mogę wrócić na tzw. zero, bez brania. Są jednak takie chwile, że szukam czegoś dla siebie nowego. I tu muszę uzbroić się w cierpliwość i zdaję sobie sprawę, że może sporo czasu upłynąć, zanim pojawią się pierwsze sukcesy. Inaczej mówiąc, zacznę łowić ryby. __________________________________________________________ Nocne sandacze na muchę. Night fly zander. Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk komputera. Jest tego tyle w Internecie, że nie sposób przeoczyć. A może kilka zdań napisać o łowieniu sandaczy sprzętem muchowym? Mało jest informacji, mało artykułów, które mogłyby pomóc wędkarzowi w zdobyciu kolejnej „harcerskiej sprawności”. Nie będę wskazywał, jaką wędkę do tego przeznaczyć. Czy to będzie #6, czy #7 lub #8 ma mniejsze znaczenie. Miejsca, rodzaj łowisk i przynęty zweryfikują, co najlepiej nam będzie odpowiadało. Ważniejsze jest, czy w danym miejscu, gdzie chcemy łowić, są sandacze. Tu przydaje się doświadczenie spinningowe. Ja właśnie na tym bazowałem. Wybrałem kilka miejsc, w których szukałem ich na woblery i gumy z lekkim obciążeniem. Łowiłem je w strefie powierzchniowej i to sprawiło, że mój muchowy zestaw miał pracować podobnie. Koncentrowałem się na rzece i odrzańskim kanale o wyraźnym uciągu. Z racji, że nie mam umiejętności wykwintnego wywijania linką, zdaję się na rzeczny nurt. On w zasadzie robi za mnie najważniejszą część, czyli prezentację spływającego streamera. Miejsca, w których łowię, to proste odcinki rzeki z płytkimi odcinkami, z jakimiś wypiętrzeniami dna, lub w pobliżu kamienistej opaski tworzącej kilkumetrową przybrzeżną półkę. Kolejną rzeczą było, jak je łowić? Czy stosować linki z tonącą końcówką, czy pływające. U mnie sprawa była prosta. Lubię metody powierzchniowe. Stąd porzuciłem myśl o dokupywaniu dodatkowych linek tonących. Chociaż powoli myślę o drobnych zmianach, to jeszcze nie doszło do nich i piszę o przebytych doświadczeniach. Samo łowienie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Przeważnie wygląda to tak, że streamera kładę prostopadle, a czasami niewiele powyżej swojego stanowiska i kontrolując spływ muchy unoszonej przez rzekę, koryguję ją, ściągając ręką ewentualny nadmierny luz. Gdy nurt jest odpowiedni, a mucha przestaje spływać, to pozwalam jej dryfować na napiętej lince, by po chwili krótkimi podciągnięciami ściągnąć wabika do siebie. Głębokość pracy streamerów mieści się w przedziale 0 – 0,5 m. Jest to zależne, czy streamer jest na lekkim haku, czy ma materiały chłonące wodę i jak silny jest nurt. Dobieram je w zależności od warunków w danej chwili. Jeżeli sandacze są aktywne przy powierzchni i dają znać przez ciche ”cmoknięcia”, to staram się dobierać pływające. Jeżeli jest cisza i nie widać ataków, to staram się łowić trochę głębiej. Miejsca, jakie wybieram, nie są głębokie i prowadzenie przynęty mniej niż 0,5 m w zupełności wystarczy, by podnieść do niej sandacza, jeżeli w ogóle w tym czasie tam są. O jakiej porze? W moim przypadku najlepiej odczytuję wodę na przełamaniu dnia z nocą i w nocy. Sandacze wtedy podchodzą w pogoni za rybkami bliżej powierzchni. Demaskują się i odkrywają miejsca swojej stołówki. A wiadomo, że do stołówki wpada się na chwilę, by się najeść i wyjść. Jeżeli znajdzie się takie miejsce, to połowa sukcesu za nami. Reszta to wytrwałość wędkarza. Kolejna ważna sprawa, to oświetlenie. W ciemnościach ciężko cokolwiek poprawnie zrobić. Przeważnie wędkuję w warunkach miejskich przy bulwarach, promenadach, w okolicach mostów i ulicznych latarni. Miejskie oświetlenie pomaga. Nie mówię o staniu pod jakąś lampą, ale rozproszone światło daje komfort panowania nad zestawem. Noce doświetlone blaskiem Księżyca też są sprzyjające. Nie wnikam w takie sprawy, jak ciśnienie, kierunek wiatru itp., które mogą mieć znaczenie na aktywność. To każdy sam musi sobie poskładać, jeżeli w ogóle zwraca na to uwagę. W mniej doświetlonych miejscach dobrze jest być jeszcze za dnia. Trening i sprawdzenie jak zachowuje się zestaw, bardzo pomaga. Później łowienie staje się prawie intuicyjne. Po tych próbach wiem, jak może się zachowywać przynęta przy podniesionym poziomie i szybszym nurcie, lub odwrotnie, spowolnieniu i niżówce. Przynęty. Do połowu sandaczy używam niedużych streamerów. Osobiście przekonałem się do Zonkerów w kolorze białym i żółtym. Wszelkie streamery w stylu Baitfish też są dobrym rozwiązaniem na początek przygody z sandaczami. Chciałbym wspomnieć jeszcze o jednej sprawie. Zostawmy nasze ambicje gdzieś daleko za nami i nie myślmy o rekordach. Skoncentrujmy się na pierwszych braniach i systematycznych wynikach. Gdy pojawią się pierwsze złowione ryby i będzie ich na tyle dużo i dojdziemy do wniosku, że czas na coś innego, to wtedy powinno się modyfikować sprzęt i przynęty. Może być tak, że nie ma potrzeby. Mimo wszystko trochę o sprzęcie. Mnie wystarczy przypon z żyłki z jednego kawałka. Długość dobieram do warunków. W moim przypadku nie jest to więcej niż 150 cm. W czasie przewiązywania much skraca się i 80 do 100 cm jeszcze jest sensowne. Średnica przyponu jest zależna od tego, czy chcę łowić tylko sandacze, czy będę starał się złowić klenia lub jazia. Po kilku latach doświadczeń nie schodzę niżej niż 0,22 mm, a górną granicę wyznaczyłem na 0,32 mm. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy w dwóch znanych mi miejscówkach występuje niżówka. Tam mogę zejść z końcowym przyponem do 0,18 mm z dwóch lub trzech odcinków, lub przyponu konicznego dłuższego niż wspomniane 150 cm. Wtedy do wody lecą wyłącznie muchy typu Red Tag, Goddard, Black Zulu itp. i szukam kleni i jazi. Wędka, jaką używam, jest w klasie #6 i to uważam za minimum pod sandacze w moich warunkach. Jeżeli u kogoś są miejsca, gdzie występuje dużo okazów powyżej 60 cm, to proponuję sięgnąć o klasę lub dwie wyżej. Sugestia. Te kilka spostrzeżeń z moich sandaczowych wypraw kieruję do bardziej doświadczonych muszkarzy, którym wywijanie sznurem nie jest obce i sprzęt mają w zasadzie skompletowany. Mimo że radzą sobie dobrze z innymi gatunkami, to może nie mieli okazji, lub nie byli pewni, że można łowić sandacze na muchę. W dodatku w nocy. Można, a w sprzyjających warunkach skuteczniej niż za dnia. W każdym razie ja się jeszcze na dzienne sandacze nie zdecydowałem. Zdobywanie tej umiejętności jeszcze przede mną. Nie polecam początkującym zaczynać nauki muszkarstwa właśnie od sandaczy. Lepiej nauczyć się panować nad linką łowiąc pstrągi, czy klenie i w miarę nabytych umiejętności dopiero podjąć wyzwanie. Łowienie sandaczy na sztuczne muchy jest trudną sztuką. Gdyby było porównywalne lub nawet skuteczniejsze od innych metod, to zapewne informacji o połowach by nie brakowało. Wędkarstwo ma to do siebie, że stawia nam wyzwania. Jednym z nich, dla mnie, było złowić sandacza na muchę. Gdy pojawił się pierwszy, to już poszło dalej i chciało się kolejny i kolejny raz. Teraz zaczynam rozglądać się za następnymi miejscami, w których mógłbym sobie poradzić. Warto mieć w zanadrzu alternatywne rozwiązania. Nie zawsze pogoda, poziom rzeki, ogólnie warunki będą odpowiadały mi i rybom. Z wędkarskim pozdrowieniem i mocnego ugięcia na muchówce. pzdr., jaceen 👊9 punktów
-
Część i czołem spragnionym płynów wprowadzających element baśniowy . Zbyt wielu się nie odezwało Więc dla tych nieśmiałych co mają obawy czy wpaść pogadać o jedynej słusznej pasji Piątek 01.10.2021 Godzina 20 Rejs Pubu Ul. Kotlarska 🍻3 punkty
-
Wczoraj pierwsze wyjście w tym roku z myślą o karpiach. Zostawiłem na chwilę spina bo ostatnio to tylko macham a ryb nie widać Łowienie od 8 do 19 , woda PZW w Weryni zbiornik "no kill" Aktywność ryb bardzo dobra widziałem jakieś killkanaście udanych wyholowań karpi od 5 kg w górę. Miałem tylko 4 brania co określił bym jako bardzo słabo w przeliczeniu na czas spędzony na łowisku. Rzuty na około 80-100 metrów od brzegu, miejsce donęcane rakietą. Jedno branie nie wcięte, jeden jakiś spory "Maciek" wymęczył rękę i nawet się nie pokazał. Ze 20 minut holu i przy pierwszym podciągnięciu pod brzeg wypiął się z haczyka. W podbieraku karpie 75 i 76 cm. Ten większy złowiony przed samym zmrokiem został zważony 8,20 kg, na mniejszego nie było wagi w tym czasie ale powiedział bym że wyglądał na cięższego . Miałem też spina i trochę porzucałem . Wyjąłem starą reklamówkę i metkę z jakiejś koszulki Jedno branie zębacza bo kopyto pociętę, ale pewnie mały bo łapał za sam koniec.2 punkty
-
Cześć. Mam kolejną propozycję. Poprzednio rywalizacja sandaczowa miała niewielkie zainteresowanie, ale może to się zmienić. Może było to wynikiem późnego startu? Biorąc pod uwagę, że grudzień nie zawsze daje możliwość łowienia do ostatniego dnia, że dni są coraz krótsze, że w ostatnim kwartale roku mamy ważne święta i nie każdy w tym czasie wędkuje, proponuję zacząć współzawodnictwo od najbliższego weekendu, tj. od 18-09-2021 do 18-12-2021. Zasada najprostsza z możliwych, czyli zgłaszamy swoje dwie największe ryby z możliwością wymiany na większe. Suma ich będzie wyznacznikiem naszych miejsc w tabeli, którą będziemy wspólnie aktualizować na bieżąco. Metoda połowu dowolna, zasada „złów i wypuść” mile widziana. I kolejna prośba, żeby to nie wyglądało, że wstawiamy tylko zdjęcia ( niekoniecznie z miarką), ale wysilmy się na kilka zdań o przynętach, rodzaju wody, czy porze połowu. Kilka informacji nikomu nie zaszkodzi, a w przyszłości pomoże na osiągnięcie zadowalających wyników. Ostatnio miałem dobrą passę i złowiłem kilkanaście. Część z nich wymiarowych. Nawet wczoraj złowiłem dwa (większy na zdjęciu). Jest jeszcze ciepło i w moich ulubionych miejscach łowię je na lekko zbrojone gumki 3”-4”/3-5g. Wszystkie wspomniane sandacze łowiłem bez podbijania, ściągając jednostajnie w toni. Znajdą się chętni powalczyć o dobry wynik?1 punkt
-
Media donoszą, że okonie się ruszyły, to ja po ogarnięciu spraw szybciutko nad wodę i... klops Gumki i główki 1,5 g, 2 g a nawet 3 g nic nie zdziałały. Dopiero wobler Instynct 4 A.Lipińskiego otworzył mi wrota. Złowiłem kilka okoni w przedziale 20-25 cm. Największy wziął już o zmroku. Niestety trochę zabrakło, by u siebie poprawić tabelę 👊1 punkt
-
Zostawiłem w domu nową okoniówkę, a na ryby zabrałem starą, kolowrotek z plecionką też poszedł w odstawkę, a jego miejsce zajął stary z zeszłoroczną żyłką. Pobawiłem się z okonkami, nie było co prawda okazów, ale też praktycznie nie było niezaciętych ryb. Chyba jednak daruję sobie plecionkę do okonkowania. Rybę dnia zgłaszam do zabawy.1 punkt
-
1 punkt
-
Kończę nocną zasiadkę na komercji drugą i ostatnią w tym roku. Mnóstwo brań około 17 ryb na kiju, sporo spinek. Byłoby nawet więcej, ale od 24 do 5:30 odpuściłem, żeby złapać trochę snu. Karpie do 10 kg, jesiotry do 110 cm, karaś 46 cm. Te które miały chęć zapozować poszły do GP. Ciepła piękna noc, dużo ryb- czego chcieć więcej?1 punkt
-
Dziś ewidentnie mi nie szło. Podejrzewam, że mocno ograniczony czas kazał się spieszyć, a przy marudnych okoniach pośpiech nie jest wskazany. Dodatkowo świeżo poznany kolega wędkował w zasięgu wzroku, lądując co chwilę kolejną sztukę. Momentami miałem wrażenie, że robi to wręcz ostentacyjnie 😁. Niby nowy kolega, a już taki dobry. Dbał o to by nic mnie nie ominęło. A gdy usłyszał, że mi nie idzie głośno mnie jeszcze dopingował. Powiedzmy, że zdopingowany na wszystkie sposoby oddaliłem się nieco i doczekałem się rybki. Potem drugiej, a na koniec zaliczyłem dwie obcinki i niestety pora było się zwijać, by zdążyć odebrać syna z treningu. Mój problem polegał po prostu na upartym czesaniu takich samych miejsc jak wczoraj, takimi przynętami, jak wczoraj, czyli kajtkami. Dziś woda otworzyła się dalej od brzegu niż wczoraj, a odczarowała ją guma, która udawała kajtka, ale nim nie była. Nie pamiętam jak się nazywała, ale kupiłem ich kilka parę lat temu i do tej pory służyły do rwania w nieznanych miejscach. Dziś kolejny raz dałem jej szansę i ją wykorzystała. Kupione w znanej sieciówce wędkarskiej (żeby nie robić reklamy). Charakterystyczne było to, że gumy są/były sztywniejsze od kajtków i miały doklejone oczka - na pewno znacie. Dziś sprawdzała się wersja fioletowa z brokatem. Jeśli ktoś zna nazwę tego wynalazku to proszę o oświecenie - muszę zamówić 😉 No i zgłaszam te dwie rybki - kolejne podnoszenie tegorocznego PB, oby tak dalej.1 punkt
-
Spotkałem dziś nad rzeką dwóch wędkarzy, chwilę pogadałem z jednym z nich, potem gdy przyłączył się do rozmowy drugi - już tylko słuchałem. Coś tam z tych rozmów wyłowiłem. To co wyłowiłem wrzuciłem do jednego "shakera" z tym co sam wiem, tym co mam w pudełkach i sprzętem jakim w danej chwili dysponuję. Wyszedł z tego mix, który ewidentnie mi nie leżał i nijak nie chciał współgrać z moim kijem i plecionką na kołowrotku. Kilka kolejnych modyfikacji nad wodą i zaczęło to jakoś hulać. Połowy skubnięć nie zaciąłem, innych z uwagi na nieodpowiedni zestaw nie byłem w stanie "przeciągnąć do zassania", ale mimo wszystko kilka rybek wyjąłem i co tu dużo gadać - dwukrotnie poprawiałem swoje tegoroczne PB , a tym samym w końcu doczekałem się pierwszych dwóch rybek spełniających wymogi tej zabawy - więc je tu melduję P.S. Poznany wędkarz, Piotrek - to też użytkownik tego Forum. Tak się składa, że to pierwsza osoba z Haczyka, którą miałem okazję poznać osobiście. Korzystając z okazji - pozdrawiam1 punkt
-
Garść informacji znad Odry. Ostatnie wyprawy, to upraszanie o jedno lepsze branie. Brakuje mi dni, kiedy z kilku zepsutych w końcu jakieś kończyłem skutecznie. Do końca miesiąca jeszcze powalczę o suma. Na ich brania nie narzekam, narzekam na swoją skuteczność. Przy okazji odwiedzam swoje sprawdzone miejsca sandaczowe, kleniowe i ostatnio okoniowe. Jak zwykle sięgam po przynęty, które od niedawna zagościły u mnie w pudełku. Jedną z nich jest Headbanger Spitfire. Fajne plumkacze i będą alternatywą dla crawlerów stawiających większy opór podczas prowadzenia. W rzece o przyśpieszonym nurcie dają się prowadzić nie obciążając ręki. Kolejna przynęta, która przypadła mi do gustu, to wobler Dorado Lake 6 cm. Agresywna praca przy niewielkim zanurzeniu. Staram się prowadzić go tuż pod powierzchnią. Dobrze rokuje do mojego stylu łowienia. Woblera dostałem w prezencie. Prócz kleni, które już zdążyły go zasmakować, liczę na sumy. W dalszym ciągu testuję pod siebie gumy ShadTeez Slim Westin’a. Częściej łowiłem kolorem red light i stąd pewnie więcej rybek miało okazję się z nią zapoznać. Jeszcze do sprawdzenia zostało kilka kolorów. Zacząłem powoli myśleć o okoniach. Sprzęt może mało finezyjny, bo 0,16 mm plecionki z drucianym przyponem, taki mało okoniowy, ale gdy się wie, co obok pływa, to jest takie minimum. W ulubionej miejscówce sprawdza się mi uniwersalny pływający Gloog Kalipso 6 cm/4 g NG . Kiedyś sprawdzał się mi przy łowieniu sandaczy. Teraz woblerów sandaczowych mam więcej, to po tego Glooga sięgam przeważnie pod okonie i klenie. 👊1 punkt
-
Wczoraj, krótki wypad nad Odrę w mojej okolicy, podchodzę do tematu selektywnie ostatnio, stosuję duże gumy 4 calowe i lekki ołów na okonie, efekt wczoraj może nie spektakularny ale jest coś do tabeli. Teraz powinno się to wszystko rozkręcić przełamanie jest. Kolega @jamnick85 ... no nie wiem, nie wiem. Łowimy w końcu pasiaki a to jakiś nowy gatunek hehehe, nie wiadomo czy takiego komisja zaliczy...no chyba że trochę fotoszopa i będzie jak trzeba paski się dorysuje Graty za 30plus...1 punkt