Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. tomek1

    tomek1

    Administrator


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      10 657


  2. SebaZG

    SebaZG

    Użytkownik


    • Punkty

      3

    • Liczba zawartości

      231


  3. Marienty

    Marienty

    Moderator Grand Prix haczyk.pl


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      1 556


  4. carloss83

    carloss83

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      145


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 29.08.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Rybki mają się fajnie. Bardzo duża aktywność. Sporo okonia a i bolki szaleją jak głupie.
    2 punkty
  2. Dwa tygodnie urlopu w Mrzeżynie zaliczone. Wędka, a w zasadzie wędki oczywiście zabrane, choć wiadome było, że czasu na ryby to zsduzo nie bedzie (no może poza czasem na plaży).Od pierwszego dnia ćwiczyłem wiec surfcasting. Zestaw trochę toporny, 10cio letnia wędka teleskopowa z Lidla 4.2 m z CW do 120g (przynajmniej bezpiecznie się czułem przy rzucaniu) z żyłka ok.0,3mm plus przypon koniczny. Zasięg rzutu marny jakieś 50-70m maks. Z brzegu udawało się przerzucić 1 rewę ale nie wiele. Jak było ciepło to rzucałem z pierwszej rewy, ale za drugą rewe i tak nie miałem szans dorzucić. Brań raczej nie było... Raz że nie patrzyłem cały czas na wedke, a dwa że wędka tak sztywna że i tak nie wiele bym pewnie zobaczyć. Robaki ani razu nie oskubane. Kilka razy próbowałem z filecikiem (chyba mintaj lub morszczuk, kupione na grilla ale trochę uskubalem, ciekawe czy wogole była szansa aby na to cos wzięło) Większość czasu może wzburzone. Często czepiały się rośliny. Zbierały się one dodatkow na węźle między żyłka a przyponem konicznym i blokowały na przelotce, w wyniku czego przed samym wyciągnięciem zestawu na brzeg najpierw musiałem pościągać te kłębki roślin. Skutecznie mnie to zniechęcało do dalszych prób. Jakby wzięła ryba to by było wesoło z tymi roślinami. Dopiero ze dwa dni przed końcem zmienilem kołowrotek na na inny z nawinięta plecionka ok. 0.35mm i problemy roślin na przelotce ustały. Czemu tak późno na to wpadłem? Raz w godzinach 20-22 spróbowałem spinningu w porcie, dropshot za okoniem, a później gumki sandaczowe na cięższej wędce, niestety bez puknięcia. W sumie to najwięcej zabawy to było z falochronu z dziećmi z ich 3m bacikami. Na haku białe robaczki. Za pierwszym w sumie najciekawszą akcja. Minęła już chyba z godzinka odpowiadania na bardzo męczące pytania ciekawskich ludzi oraz samych dzieci (czemu nie biorą? a tu wogole są ryby? A kiedy coś wezmie?) Nagle słyszę nawoływanie córki (stałem z synem i odpowiadałem po raz kolejny, że jeszcze nic nam nie wzięło, że powinny być okonki, i że dopiero zaczęliśmy). Obracam się, a wędka pięknie wygięta. Córka podciąga to wyżej, a tam leszczyk taki ze 30cm. Niestety przypon strzelił (nie zakładałem że będzie coś większego, przypon chudy, podbieraka nawet z ZG nie zabrałem - miały być okonki dla dzieciaków dla zabawy 😉, więc raczej nie moglo skończyć się inaczej). Córkę po tej akcji nosiło jeszcze chyba przez 2h 😄. Syn 10minut później wołał: tato, coś się popsuło bo spalwik mi utonął 😄. Dzieciaki w sumie po kilka okonków malutkich wyciągnęły i frajdę miały. Choć i tu nie brały tak często jak pamiętam z poprzednich lat.
    2 punkty
  3. Ponad 3 tygodnie urlopu i prawie tyle samo przerwy od wędkowania. To chyba mój rekord takiego "postu". Wędkę jednak spakowałem i po koniec urlopu wygospodarowałem jeden poranek na krótki wypad. Tym razem gościnne występy na Wiśle, na wysokości Kozienic. Celem był boleń. Obłowiłem dwie główki. Udało się przechytrzyć dwie rybki. Jedn spięła się po krótkiej walce, druga zapozowała do zdjęcia. Aktywność boleni raczej mała. Pamiętam czasy, gdzie na tych metach woda się od nich gotowała.
    2 punkty
  4. Tak, da się trafić w lecie, szczególnie przy spokojnej wodzie. Raz nawet widziałem takie stado belon w Darłówku w lecie, że wieszały się na wszystkich hakach zestawu śledziowego. Widziałem przez te lata wyjazdów nad Bałtyk też różne inne dziwne rzeczy- leszcze łowione masowo pół metra pod powierzchnią na wodzie 6 metrowej, płocie na nimfę itp. 😄
    1 punkt
  5. Na plażę nie chodziłem sam, z rodziną i znajomymi... Gdyby ode mnie zależało poszedł bym za każdym razem gdzie indziej, a tak to i tak sukces że udało się ich namówić na miejsce gdzie ludzi w miarę mało. Priorytetem byli oni, a nie moje wedki 😉 A na wieczorne albo wczesno poranne wędkowanie jakoś nie mogłem się przemóc. Następnym razem będę musiał spróbować. A jak to jest? Bliskość Regi jest atutem czy raczej przeszkodą? Ktoś mnie kiedyś (w zeszłym roku) na plaży zaczepił i stwierdził że nie ma co tu (na plaży) teraz szukać bo ryba do portu weszła... Wiem, czytałem... Ale czytałem też, że jakieś zbłąkane belony da się trafić też w tym okresie (sam w zeszłym roku jakąś małą na białego robaka trafiłem z falochronu). Żal było nie spróbować.
    1 punkt
  6. Gdyby było branie, na pewno byś zobaczył. I prawdopodobnie to jest przyczyna. Jeśli łowisz ciągle w tym samym miejscu, które na dodatek wcześniej też nie przynosiło efektów, to ciężko liczyć na sukces. Jeżeli masz miejsce w którym już łowiłeś ryby, to można siedzieć bez ruchu. Jeżeli nie, to rzucasz na pół godziny i jak nie ma brań to przesuwasz się o 50 metrów. Druga sprawa to pora łowienia. Nie raz miałem tak, że po południu nic się nie działo a przed wieczorem było branie za braniem. To nie jest dobry czas na spinning z plaży. Belonę trafisz w maju a troć jeszcze wcześniej. Okonia trzeba szukać w porcie. Lato to głównie czas łowienia leszczy i węgorzy. W porcie albo przy palach rozbijających fale możesz złowić płocie. W portach przy odpowiednich prądach (raczej zimnych) łowi się śledzie i płastugi.
    1 punkt
  7. W zasadzie to była nieudana zasiadka... Wybrałem się na krótką wyprawę, żeby spróbować złowić ryby odpowiednie na żywca, bo w piątek zawody sumowe. Rozkładam feedery, nęcę kulami i ... przez prawie godzinę kompletnie nic się nie dzieje. Wreszcie pierwsze branie, po oporze widzę, że ryba jest spora. Faktycznie leszcz 47 cm, trochę za duży na suma. Teraz zaczynają brać regularnie, ale "niestety" same pięćdziesiątki. Wreszcie łowię dobrego leszcza-ok. 35 cm, więc rozkładam siatkę, ale kątem oka widzę, że zestaw do metody gnie się jednostajnie i głęboko. Zacinam i zaskakuje mnie duży, tępy opór. Leszcz na rekord Polski? Karp? Karp raczej nie, bo ryba nie odjeżdża tylko muruje do dna i kilka razy odrywam ją prawie siłą, czując jak ociera o kamienie na dnie. Dwa razy luzuję kołowrotek, żeby wydobyć rybę zza zaczepu. Zdecydowanie pompuję na granicy wytrzymałości feedera i zestawu z malutkim haczykiem z gumką. Wreszcie przy brzegu ukazuje się ogromny, gruby sandacz! Już nie wracam po podbierak, bo odjazdu ryby może nie wytrzymać zestaw- mały haczyk z pinkami tkwi w dolnej wardze. Wchodzę do wody i za pierwszą próbą chwytam go za pokrywę skrzelową i wynoszę na brzeg. Jest bardzo gruby i ciężki. To nowa życiówka- 88 cm i 8 kg. W ostatnich latach raczej nie robię rybom pozowanych zdjęć, tylko na szybko w podbieraku, ale tym razem muszę mieć lepsze ujęcie. Dzwonię do żony, która przyjeżdża z córą zrobić kilka zdjęć. Sandacz, który w oczekiwaniu na zdjęcie odpoczywał w siatce, może już wrócić do domu. Po tej dawce emocji wracam do łowienia. Przecież nadal nie mam tego po co przyjechałem. Niestety nadal łowię same za grube leszcze- pięćdziesiątki. Kolejne branie- tym razem znów duży opór i ryba odjeżdża z kołowrotka. Jasne jest, że to karp. Znów z trudem pompuję, przeciągając rybę przez zaczepy. Tym razem chwytam za podbierak i podbieram karpia 70 cm i 5 kg. Po tej kolejnej "niechcianej" rybie, wracam do łowienia i tym razem wreszcie z trudem łowię 3 leszcze właściwej miary. Zrobiło się późno- czas do domu, choć nie złowiłem tyle żywców ile chciałem. Tak, to w sumie nie był zbyt udany wypad. PS. Cały weekend na zawodach sumowych spędziłem bez najmniejszego brania.
    1 punkt
  8. Na początek mały dodatek do ostatniego posta. Na drugi dzień powtórzyłem łowienie na tym miejscu, godziny te same przynęty te same. Na pewniaka rzuty w ten nurt i nic nawet jednego brania w miejscu gdzie 24 godziny wcześniej było uderzenie za uderzeniem . Ale rybki też brały, tyle że tym razem trzeba było rzucić za główną rynnę, pod drugi brzeg, tam siedziały w spokojniejszej wodzie. Kilkanaście podejść do ploppera i niestety nic skutecznie nie wcięte. Przed zapadnięciem zmroku kilkanaście metrów wcześniej na wodzie o trochę innej charakterystyce, nie tak rwącej wyjąłem 2 sumki, 2 okonie i malutkiego sandaczyka. W czwartek wieczorem mecze Rakowa i Lecha więc czas mam tylko do 18. Postanowiłem świadomie podejść do brzany. Wytypowałem miejscówkę , wiem że brzany tam są bo już kilka razy widziałem jak się spławiały. Taka typowa rynna z szybką wodą , ale łowiłem na jej samym końcu, tam już nurt jest słabszy i rozmywa się na boki, liczne zawirowania na wodzie i większa głębokość niż na początku rynny. Łowiłem stojąc w wodzie w jednym miejscu, bez przemieszczania się. Nie zmieniałem nawet przynęty, uznałem że 5 cm wobler krakusek najbardziej będzie imitował małego kiełbika i penetrował przydenne obszary łowiska. Rzuty jak najdalej w dół rzeki i powolne ściąganie pod prąd . I taka monotonia przez 4 godziny od 13.30-17.30 . Brań miałem kilkanaście , w ręce wylądowały 2 klenie, 2 małe sumy , okoń i brzana .Wszystkie ryby wyjęte na krakuska. Brzana to prawdziwa Królowa Rynny piękna kłoda na 71 cm Po braniu byłem pewien że mam albo dużego suma albo podczepioną brzanę , żadnego nerwowego szaleństwa i odjazdów, powiedział bym że bardziej spokój , majestat i pewność swojej siły. To jest ciągłe trzymanie się dna w szybkim nurcie , przesunięcia się ryby to ledwie 2-3 metry w górę lub w dół. Tak duża brzana ma niesamowitą siłę to było kilkanaście minut dosłownego siłowania się na rękę. Taki hol który pamięta się do końca życia. Moja największa miała do tej pory 69 cm więc te 71 to jest nowy PB Nie chciałem dodatkowo ryby męczyć więc nie wychodziłem nawet na brzeg, wolałem się poświęcić i położyć wędkę w wodzie do zdjęcia Ryba po chwilowym odpoczynku na spokojnej wodzie majestatycznie odpłynęła w nurt. Nie miałem świadków połowu więc miejscówka nie została "spalona" i mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy. Miałem jeszcze jedno "brzanowe" uderzenie w woblerka ale bez skutecznego wcięcia.
    1 punkt
  9. 1 punkt
  10. Dla mnie widoczki na tym odcinku są przepiękne. Te obrazki i nawet specyficzny zapach, przypominają mi starorzecze Wisły, na którym łowiłem za dzieciaka. Marienty wie gdzie 😉 Jakieś wyniki? Jeżdżę tamtędy czasem na rowerze i widuję wędkarzy, jednak niezbyt licznych, choć miejscówki dobrze wydeptane. Teraz pewnie się to zmieni, jak na Odrze jest zakaz łowienia...
    1 punkt
  11. W okresie wakacyjnym nie miałem chęci na odwiedzanie rzeki Oławy.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.