Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      11

    • Liczba zawartości

      5 357


  2. carloss83

    carloss83

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      145


  3. tomek1

    tomek1

    Administrator


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      10 657


  4. Marienty

    Marienty

    Moderator Grand Prix haczyk.pl


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      1 556


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.08.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Dwa tygodnie bez wędki zrobiło swoje. Czułem się trochę dziwnie. Warunki nad wodą zastałem trudne. Po wysokiej wodzie brzegi mocno namoknięte. Nogi rozjeżdżały się jak szczeniakowi łapy na lodzie. Nurt w dalszym ciągu szybki. Dobrze, że wziąłem najmocniejszy sprzęt, którym dysponuję. Z DAM-ką do 42 g w takiej sytuacji można by się spodziewać bieganiny po brzegu. Ale ja tu o bieganiu a jeszcze nie zacząłem łowić. Spodziewałem się takiej wody i wziąłem ze sobą travela SG MPP2 243/40-80g. Posłuchałem bardziej doświadczonych i nawinąłem plecionkę 0,28 Whiplash8 Berrkleya. Dyskomfortu w rzutach i prowadzeniu przynęt nie odczułem. Linka dobrze wysnuwała się ze szpuli i dawała poczucie bezpieczeństwa. Kotwice w niektórych woblerach wymieniałem, ale u mnie to ma być najsłabszy element. Mają się w razie dramatycznej sytuacji najzwyczajniej rozgiąć, a przynęta ma wrócić do mnie. Tej nocy łowiłem z kolegą Olkiem. Tak się złożyło, że już podbierał mi dwa sumy, gdy kiedyś się spotkaliśmy. Niewiele brakowało i mógłbym się odwdzięczyć. Niestety sum nie wciął się Olkowi i rewanż został odroczony. Początkowo łowiłem na River2Sea 13 cm. Później założyłem Adustę Zacrawl-heart Blaster i na koniec na nietoperza Bat 3d 10 cm. Mieliśmy ostatnie dziesięć minut łowienia. Było już po 1:00. Sprowadziłem nietoperza po łuku w pobliże brzegu i powoli zacząłem ściągać go do siebie. Nie mogłem się spieszyć. Nurt był zbyt mocny i trzeba było to robić z wyczuciem. Kilka rzutów i BUM! Atak, pierwszy odjazd i siła nurtu, od razu dała do zrozumienia, że plany powrotu ulegną zmianie. To był najdłuższy hol suma, z jakim się mierzyłem. Ryba odjechała około 20 metrów i stanęła mniej więcej na środku kanału. Nie dała się przez 20 minut podciągnąć więcej niż na dwa/trzy metry. Nawet w momencie, gdy już widzieliśmy wąsa na powierzchni, to siła nurtu i masa ryby nie pozwalała na szybszy hol. Trzeba było cierpliwie walczyć o każdy metr. Pod koniec mieliśmy jeszcze dwa odjazdy, ale niespodzianek jako takich nie było. Kolega szybko i sprawnie podebrał mi kolejnego suma. Jeszcze trochę i się nie wypłacę w rewanżu:) Po zmierzeniu wyszło z małym plusem 170 cm. Ogólnie warunki trudne. Nurt silny i brzegi mocno rozmiękczone, błotniste. Szczęśliwie, spływające trawy nie były dokuczliwe, jak bywało ostatnio. 🇵🇱🎣👊
    11 punktów
  2. Rybki mają się fajnie. Bardzo duża aktywność. Sporo okonia a i bolki szaleją jak głupie.
    2 punkty
  3. Tomek wszystko dobrze opisał, morze jest pełne ryb ale charakteryzuje się duża zmiennością miejsc występowania w danym czasie. Jak gdzieś nie ma ryb to nie ma i trzeba szukać gdzieś indziej. Mogą tam być jutro. Owszem są miejsca typu porty, łamacze fal czy falochrony gdzie zawsze coś się kręci i tam można liczyć na najlepsze wyniki bez wcześniejszego rozpoznania. Co do belon latem to mniejsze sztuki można łowić z główek portowych po prostu na białe robaki, okoniowy spinning, lekkiego dropshota. Widać je jak się pojawią bo charakterystycznie żerują, takie drobne ataki z odgłosem nocnego sandacza.
    1 punkt
  4. Dwa tygodnie urlopu w Mrzeżynie zaliczone. Wędka, a w zasadzie wędki oczywiście zabrane, choć wiadome było, że czasu na ryby to zsduzo nie bedzie (no może poza czasem na plaży).Od pierwszego dnia ćwiczyłem wiec surfcasting. Zestaw trochę toporny, 10cio letnia wędka teleskopowa z Lidla 4.2 m z CW do 120g (przynajmniej bezpiecznie się czułem przy rzucaniu) z żyłka ok.0,3mm plus przypon koniczny. Zasięg rzutu marny jakieś 50-70m maks. Z brzegu udawało się przerzucić 1 rewę ale nie wiele. Jak było ciepło to rzucałem z pierwszej rewy, ale za drugą rewe i tak nie miałem szans dorzucić. Brań raczej nie było... Raz że nie patrzyłem cały czas na wedke, a dwa że wędka tak sztywna że i tak nie wiele bym pewnie zobaczyć. Robaki ani razu nie oskubane. Kilka razy próbowałem z filecikiem (chyba mintaj lub morszczuk, kupione na grilla ale trochę uskubalem, ciekawe czy wogole była szansa aby na to cos wzięło) Większość czasu może wzburzone. Często czepiały się rośliny. Zbierały się one dodatkow na węźle między żyłka a przyponem konicznym i blokowały na przelotce, w wyniku czego przed samym wyciągnięciem zestawu na brzeg najpierw musiałem pościągać te kłębki roślin. Skutecznie mnie to zniechęcało do dalszych prób. Jakby wzięła ryba to by było wesoło z tymi roślinami. Dopiero ze dwa dni przed końcem zmienilem kołowrotek na na inny z nawinięta plecionka ok. 0.35mm i problemy roślin na przelotce ustały. Czemu tak późno na to wpadłem? Raz w godzinach 20-22 spróbowałem spinningu w porcie, dropshot za okoniem, a później gumki sandaczowe na cięższej wędce, niestety bez puknięcia. W sumie to najwięcej zabawy to było z falochronu z dziećmi z ich 3m bacikami. Na haku białe robaczki. Za pierwszym w sumie najciekawszą akcja. Minęła już chyba z godzinka odpowiadania na bardzo męczące pytania ciekawskich ludzi oraz samych dzieci (czemu nie biorą? a tu wogole są ryby? A kiedy coś wezmie?) Nagle słyszę nawoływanie córki (stałem z synem i odpowiadałem po raz kolejny, że jeszcze nic nam nie wzięło, że powinny być okonki, i że dopiero zaczęliśmy). Obracam się, a wędka pięknie wygięta. Córka podciąga to wyżej, a tam leszczyk taki ze 30cm. Niestety przypon strzelił (nie zakładałem że będzie coś większego, przypon chudy, podbieraka nawet z ZG nie zabrałem - miały być okonki dla dzieciaków dla zabawy 😉, więc raczej nie moglo skończyć się inaczej). Córkę po tej akcji nosiło jeszcze chyba przez 2h 😄. Syn 10minut później wołał: tato, coś się popsuło bo spalwik mi utonął 😄. Dzieciaki w sumie po kilka okonków malutkich wyciągnęły i frajdę miały. Choć i tu nie brały tak często jak pamiętam z poprzednich lat.
    1 punkt
  5. W zasadzie to była nieudana zasiadka... Wybrałem się na krótką wyprawę, żeby spróbować złowić ryby odpowiednie na żywca, bo w piątek zawody sumowe. Rozkładam feedery, nęcę kulami i ... przez prawie godzinę kompletnie nic się nie dzieje. Wreszcie pierwsze branie, po oporze widzę, że ryba jest spora. Faktycznie leszcz 47 cm, trochę za duży na suma. Teraz zaczynają brać regularnie, ale "niestety" same pięćdziesiątki. Wreszcie łowię dobrego leszcza-ok. 35 cm, więc rozkładam siatkę, ale kątem oka widzę, że zestaw do metody gnie się jednostajnie i głęboko. Zacinam i zaskakuje mnie duży, tępy opór. Leszcz na rekord Polski? Karp? Karp raczej nie, bo ryba nie odjeżdża tylko muruje do dna i kilka razy odrywam ją prawie siłą, czując jak ociera o kamienie na dnie. Dwa razy luzuję kołowrotek, żeby wydobyć rybę zza zaczepu. Zdecydowanie pompuję na granicy wytrzymałości feedera i zestawu z malutkim haczykiem z gumką. Wreszcie przy brzegu ukazuje się ogromny, gruby sandacz! Już nie wracam po podbierak, bo odjazdu ryby może nie wytrzymać zestaw- mały haczyk z pinkami tkwi w dolnej wardze. Wchodzę do wody i za pierwszą próbą chwytam go za pokrywę skrzelową i wynoszę na brzeg. Jest bardzo gruby i ciężki. To nowa życiówka- 88 cm i 8 kg. W ostatnich latach raczej nie robię rybom pozowanych zdjęć, tylko na szybko w podbieraku, ale tym razem muszę mieć lepsze ujęcie. Dzwonię do żony, która przyjeżdża z córą zrobić kilka zdjęć. Sandacz, który w oczekiwaniu na zdjęcie odpoczywał w siatce, może już wrócić do domu. Po tej dawce emocji wracam do łowienia. Przecież nadal nie mam tego po co przyjechałem. Niestety nadal łowię same za grube leszcze- pięćdziesiątki. Kolejne branie- tym razem znów duży opór i ryba odjeżdża z kołowrotka. Jasne jest, że to karp. Znów z trudem pompuję, przeciągając rybę przez zaczepy. Tym razem chwytam za podbierak i podbieram karpia 70 cm i 5 kg. Po tej kolejnej "niechcianej" rybie, wracam do łowienia i tym razem wreszcie z trudem łowię 3 leszcze właściwej miary. Zrobiło się późno- czas do domu, choć nie złowiłem tyle żywców ile chciałem. Tak, to w sumie nie był zbyt udany wypad. PS. Cały weekend na zawodach sumowych spędziłem bez najmniejszego brania.
    1 punkt
  6. Ponad 3 tygodnie urlopu i prawie tyle samo przerwy od wędkowania. To chyba mój rekord takiego "postu". Wędkę jednak spakowałem i po koniec urlopu wygospodarowałem jeden poranek na krótki wypad. Tym razem gościnne występy na Wiśle, na wysokości Kozienic. Celem był boleń. Obłowiłem dwie główki. Udało się przechytrzyć dwie rybki. Jedn spięła się po krótkiej walce, druga zapozowała do zdjęcia. Aktywność boleni raczej mała. Pamiętam czasy, gdzie na tych metach woda się od nich gotowała.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.