Skocz do zawartości
tokarex pontony

Ranking

  1. jaceen

    jaceen

    Redaktor


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      5 357


  2. ESSOX

    ESSOX

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      1 761


  3. moczykij

    moczykij

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      575


  4. suchi

    suchi

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      201


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 18.11.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Byłem w czwartek od 14:00 do 18:00. Kilometr na lewo i nikogo. Na prawo kilometr i nikogo. Pogoda mało zachęcająca i w dodatku ryb nie można zabierać, to po co nad wodę się wybierać?;) Byłem taki jakiś niespokojny. Czułem, że coś się może wydarzyć. Wybrałem miejsce, które dało mi największe sandacze. Wschodni wiatr sprzyja, bo wieje zza pleców i w zasadzie jest nieodczuwalny, nie przeszkadza. Zacząłem od Shad Teez 7,5cm/5g. Później 9cm/10g i na koniec 12cm/10g. I przy tej gumie zostałem, bo coś się zaczęło dziać. Jakieś przesunięcia linki. Coś delikatnie kilka razy puknęło i naciągało linkę. Nie miałem wyraźnego brania. Prawdopodobnie trochę białorybu zgromadziło się w tym miejscu. Działo się to w momencie zapadania zmroku. Wracam pamięcią do 2020 roku, gdy 13 listopada jeszcze łowiłem sandacze i bolenie na muchę z powierzchni. 16 listopada, o ile pamięć mnie nie zawodzi, miałem osiem brań sandaczowych i cztery wyjęte. Wszystko na woblery prowadzone pod powierzchnią. Pod koniec listopada ucichło, ale dało się tam łowić na gumy do połowy grudnia. Najwięcej brań miałem w godzinach 15:30 do 16:20. Tak mi dane EXIF podają. Łowiłem też w późniejszych godzinach, ale w tamtym przedziale czasowym akcji było najwięcej. To był udany sezon sandaczowy. Długo ryby można było zaobserwować. Nie łowiłem po omacku. Takiego sezonu szybko się nie zapomina. Wtedy, w listopadzie, złowiłem swojego spinningowego rekordowego nocnego szczupaka. Dwa dni później łowię swojego rekordowego sandacza. Na zakończenie sezonu (30 grudnia) kończę z sandaczem. To był sezon, w którym przełamałem się i uwierzyłem, że mogę łowić sandacze ze stojącej wody. Miałem z tym duży problem. Na początku tygodnia odwiedziłem te rejony i miałem bardzo mocne uderzenie, ale niestety nie wciąłem ryby. Wspomnienia odżyły:)👊 PS I wszystko już jasne. Przynajmniej z dużym wyprzedzeniem wiem na czym stoję. Do tej pory opłacałem składki za syna. Tak profilaktycznie, gdyby nagle coś się w nim obudziło i zachciało na okonie ze starym się wybrać. Teraz niestety nie ma takiej opcji. Nie łowi, to opłacać nie będę. https://www.pzw.org.pl/wroclaw/wiadomosci/247069/60/skladka_na_ochrone_i_zagospodarowanie_wod_w_2023_r_w_pzw_okreg_w
    2 punkty
  2. Odgrzeję kolejnego kotleta, bo tu też łowiłem To było jakieś 20-25 lat temu, więc sposób pisania nieco inny niż dziś, sprzęt nieco inny, zdjęcia też na pewno nie z komórki... w ogóle wszystko było inne. Mimo to, a może właśnie dlatego swoją relację pisaną zostawiam w oryginale, zdjęć też nie podkręcam, niech wszystko zostanie tak jak było Przed 17-tą zajechaliśmy z bratem nad Zalew Nowy Witulin (Terebela). Szybkie pompowanie pontonu i wypływamy uzbrojeni w lekkie spinningi w poszukiwaniu okoni. Czyste niebo i niemal idealnie gładka powierzchnia wody nie wróżą zbytnich sukcesów. Po około godzinie kombinowania z kolorami paproszków, wreszcie udaje mi się zaciąć pierwszego okonia. Jest w świetnej formie i wspaniale walczy na delikatnym zestawie. Jakieś pół godziny później trafia się drugi - jeszcze ładniejszy, więc jednak trafiłem w ich gust - podoba im się 3 cm kopytko Predatora na 1,5 gr. główce, prowadzone nierównym tempem tuż nad dnem. W pewnym momencie mam przytrzymanie, zacinam i od razu czuję na kiju coś większego. Ryba stanowczo odjeżdża na hamulcu. W pierwszej chwili myślę, że to szczupak, jednak szybko przekonuję się, że to coś innego. Ryba uparcie trzyma sie dna. Zaczynamy zastanawiać się z bratem czy przypadkiem nie podpiąłem jakiegoś karpia, czy innej białej ryby. Niepewność trwa około 10 minut. Ręka zaczyna boleć, a ryba wciąż przyklejona do dna pływa w promieniu 30 metrów od pontonu. Wreszcie czuję jakby ryba na chwilę dała się nieznacznie oderwać od dna. W tej samej chwili na powierzchni wody pojawiają się bąbelki powietrza…Więc to sum! Zaraz jednak wraca do dna i dalej spokojnie robi szerokie koła wokół pontonu. Sytuacja zaczyna sie robić patowa. Ryba robi co chce, ja staram się tylko by cały czas była w ruchu. Nie chcę pozwolić jej na chwilę odpoczynku. Gdy tylko czuję, że staje w miejscu od razu delikatnie próbuje podnieść ją do góry na co odpowiada kolejnym odjazdem. Po około 30 minutach widzę na żyłce ślady śluzu, a więc słabnie. Chcę go podnieść możliwie najbliżej powierzchni, by zobaczyć z kim mam do czynienia. Wreszcie pod wodą zaczyna majaczyć biały kształt. Brat jest już gotowy do zrobienia fotki. Sum pokazuje się na powierzchni. Ręka zaczyna już porządnie boleć, co chwila przekładam kij z ręki do ręki, a sum jakby nabrał nowych sił. W międzyczasie na brzegu zbiera się spora grupka wędkarzy. Woda niesie ich rozmowy. Uśmiechamy się do siebie z bratem słysząc niektóre spekulacje dotyczące wielkości ryby. W ciągu kilku minut ryba rośnie z 5 do 20 kg. Nikt na brzegu nie wie jednak co to za ryba. W międzyczasie sum kilkakrotnie bąbelkuje. Teraz obrał nową taktykę - wolno lecz stanowczo kieruje się do brzegu, który jest wyłożony faszyną. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego podkręcam co chwila hamulec do granic wytrzymałości. Po którymś z takich manewrów widzę, że sum podchodzi pod powierzchnię. Spokojnie podprowadzam go do pontonu z myślą, że chwycę go za żuchwę. Niestety tuż przed pontonem zaciska pysk i daje susa pod ponton. Jesteśmy dosłownie kilka metrów od brzegu. Któryś z wędkarzy zgromadzonych na brzegu proponuje podbierak. Rozkłada go i wchodzi do wody podając rękojeścią w naszą stronę. Brat ostrożnie ustawia ponton w sposób umożliwiający sięgnięcie po niego. Na szczęście sum w tym czasie wypuszcza się daleko w kierunku środka zbiornika. Mamy już podbierak. Jeszcze kilka minut i udaje się po raz kolejny podnieść rybę do powierzchni. Wolno wynurza się niedaleko burty. Gdy jest w zasięgu podbieraka, podnoszę mu nieznacznie głowę, a brat szybkim ruchem zagarnia rybę do podbieraka. Udało się. Spływamy do brzegu. Wszyscy oglądają rybę i sprzęt. Nie mogą uwierzyć, że udało się wyciągnąć suma na tak delikatny zestawik. Zbieram pierwsze gratulacje. Mierzymy rybę "komisyjnie". Ma równo 100 cm. Kilka pamiątkowych fotek i odnoszę rybę do wody. Mimo około godzinnej walki, odpływa w świetnej formie Za plecami słyszę, że ktoś zaczyna klaskać. Inny wędkarz podchodzi do mnie bliżej i mówi, że to był wspaniały hol. Ten dzień z pewnością na długo zapamiętam. Na koniec wypadałoby powiedzieć coś o moim sprzęcie: Łowiłem starym kijem Mikado Magic Spin 300, uzbrojonym w stary kołowrotek Shimano Catana 2000R, na który była nawinięta też nie pierwszej świeżości żyłka York Exclusive o średnicy 0,14. Przynętą było wspomniane wcześniej 3 cm kopytko Mannsa uzbrojone w 1,5 gr główkę na haku nr 6 wyprodukowaną przez Trapera. Dziękuję Bratu za cierpliwość, a także profesjonalną obsługę - zarówno aparatu jak i podbieraka
    1 punkt
  3. Wczoraj łowienie na Strugu. Wybrałem taki łąkowy odcinek gdzie szerokość rzeczki to 5-6 metrów. Zacząłem na ultralekko, czyli 2 cm larwa ważki na 0,5 g mormyszce. Brań dużo ale nie do wcięcia ,albo spady. Podejrzewam że to wszechobecna ukleja waliła w przynętę bo jeszcze mocno aktywna i to powierzchniowo. Zmiana na 6 cm kajtka i 2 g główka, to z kolei za ciężkie, grzęźnie w dnie, wymusza szybsze prowadzenie zdecydowanie nie na tą miejscówkę. Kolejna zmiana na 4 cm karbowane kajtki na 1 g główce i to jest to o co chodziło. Wolne prowadzenie z delikatnymi podbiciami co kilka sekund samą szczytówką. Kolory gumki zmieniane tylko po zerwaniu na zaczepach. W akcji biało-perłowy, różowy i pomarańczowy. Mam wrażenie że kolor nie miał znaczenia, brań sporo. Wyjęte 3 klenie, największy 28 cm i kilkanaście okoni z czego pięć miało powyżej 20 cm . ( 22, 23, 24, 24, 25 )
    1 punkt
  4. W sobotę pogoda zachęciła mnie do chyba ostatniego w tym roku wybrania się na karpie. Jakieś brania były ale tu podejrzewam leszcze które nie dawały rady zassać kulki 20 mm. Teraz skupię się na zimowych okoniach z małej rzeczki. W tabeli tylko jeden okoń więc trzeba nadrobić zaległości😄
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.