Skocz do zawartości
Dragon

Ranking

  1. lechur1

    lechur1

    Użytkownik


    • Punkty

      2

    • Liczba zawartości

      213


  2. kepes53

    kepes53

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      484


  3. SebaZG

    SebaZG

    Użytkownik


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      231


  4. tomek1

    tomek1

    Administrator


    • Punkty

      1

    • Liczba zawartości

      10 657


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 10.01.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. W niedzielę zabralem Olka na prywatną wodę.Na miejscu byliśmy przed świtem.Olo poszedł łowić a ja pojechałem na polowanie.Od świtu zasypywał mnie zdjęciami fajnych okoni i zacząłem żałować,że wybrałem las a nie ryby.Olo złowił kilkadziesiąt okoni z tego 23szt 30+i miał 3 ryby 40+, których nie wyjął.Najwiecej dużych ryb zlowił na 10cm robala od Lunkera.Ryby oczywiście nie są do tabeli.
    2 punkty
  2. W sobotę i dziś udało się znów wybrać za pstrągiem. W sobotę mnie czasu i więc zaliczyłem rzeczkę co się nazywa Brzeźniczanka / Brzeźnica (Boberek). Ponoć pstrąg bywa, ale mały, i jeszcze gdzieś doczytałem , że najlepiej to go tam szukać w lecie. Ale spróbowałem. Rzeczka urokliwa, odcinek lesny, meandruje całkiem mocno, mało gdzie odcinki proste się znajdzie. Niestety płynęła "kawa z mlekiem". I kupę liści też niosła. 2-3h walczyłem, ale na zero. Poza zażyciem świeżego powietrza na plus z wyjazdu należy zaliczyć także, że kalosz po łataniu przeszedł wzorowo "próbę szczelności". Dzisiaj ruszyłem na Kwisę. Stan wody dalej dość niski, a woda czyściutka. W miejscu, gdzie tydzień temu były 3 brania tym razem pusto. Większość czasu spędziłem z gumkami. Jednego pstrążka 27cm udało się przechytrzyć. Po za tym były jeszcze 3 brania i jedno odprowadzenie. Nadzieje były na lepsze wyniki, może następnym razem będzie lepiej. Kwisa jest dla mnie dość trudna rzeczką, kupę drzew w koło i gałęzi nad samą woda. Po jakichś 3-4h zmęczenie daje znać o sobie, koncentracja spada... Ręka mniej pewna i człowiek chyba po prostu się głupszy wtedy robi... 3 przynęty pod rząd urwane na gałęziach i dodatkowo cudownie odrodzone kalosze okazały się, że są ... za niskie 🤣 Jest co poprawiać następnym razem.
    1 punkt
  3. Dzis udalo sie trafic dwa pasiaki 24.5 cm i 28 cm. Przymeta minimaster2 od fishchaser. Brania bardziej zdecydowane niż ostatnio.
    1 punkt
  4. Tradycyjnie warto podsumować miniony sezon i zaplanować nowy . Dla mnie w sumie był to dobry sezon, mimo, że nie miałem tyle czasu na łowienie ile bym chciał. Rozpocząłem tradycyjnie w pierwszych dniach stycznia łowiąc w rzece. Potem ze względu na lód łowiłem w górze Wisły, ale jeszcze na odcinku nizinnym. Co staje się tradycją, w styczniu przyłowiłem kilka pstrągów na spławik. We wrześniu pochodziłem tam trochę z nimfą i byłem w szoku ile tam jest pstrążków 20-25 cm. Tradycyjnie tuż po zejściu lodu znakomicie brały karpiki. Im bliżej wiosny, tym grubsze ryby trafiały się w rzece. Później nadszedł czas na muchowanie. Niestety nie tak często jakbym chciał, ale udawało się złowić trochę ryb, ale bez okazów. W maju postawiłem na nęcenie karpi na łowisku stowarzyszenia. Ilościowo było bardzo dobrze, ale w zakresie 50-60 cm- nic większego. Majowe wieczory to próby złowienia okonia na rosówkę- drugi rok z rzędu kompletna klapa. Na otarcie łez złowiłem jednego jazia. Czerwiec to kilka wyjazdów na trolling z pontonu. Niestety tylko jeden miarowy szczupak i kilka krótkich, zero sandacza. Czerwiec to rodzinny wyjazd do Szwecji. Bajkowy widok z tarasu, cisza, spokój i szczupaki- mimo, że byliśmy tylko 30 km od Karlskrony. Zaczął mój synek od ładnego okonia. Mi dwa razy udało się poprawić życiówkę 96 i 97 cm. oprócz wielu mniejszych, na uwagę zasłużyły jeszcze dwie sztuki 85 i 87 cm złowione na jeziorku pod domem. Początek sezonu sandaczowego nie był dobry, ale na spinning udało się złowić jednego 68 cm i kilka krótkich. Lipiec to początek zasiadek na suma, w tym zawody sumowe. U mnie tylko z małymi rybami do 90 cm. W lipcu również wyjazd do Chorwacji. Tradycyjnie łowiłem głównie w nocy. Oprócz łowionych wcześniej ryb m.in dorad, złowiłem również pierwszy raz sporo sztuk rekinów psich. No i przyjemność łowienia w pięknym otoczeniu... Prosto z trasy dołączam do ojca na zawody nocne i dzięki jego przygotowaniu łowiska- łowię grubaska, który daje mi 3 miejsce Oczywiście wracamy do łowienia sumów i ojciec łowi życiówkę 186 cm, około 50 kg. Ryba z emocjami podczas holu- weszła w bojkę, błyskawicznie płynę odplątać plecionkę w środku nocy. Potem podejmujemy bezsensowną próbę zagarnięcia ryby podbierakiem, który plącze się z kotwicą i w efekcie podbieram gołą ręką za szczękę i z ledwością utrzymuję się w pontonie, bo ryba miała zdecydowanie zbyt dużo siły. Mimo wielu zasiadek mi udaje się złowić tylko jedną metrówkę. Podczas łowienia żywców na suma, trafiła się "nieudana zasiadka" podczas której złowiłem na metodę życiówkę sandacza 88 cm i 8 kg oraz karpia 5 kg. Przy łowieniu żywców na suma złowiłem również wiele "zbyt dużych" ryb tj. leszczy od 50 do 60 cm. Wczesna jesień to trochę muchy, trochę spiningu... Jak zwykle jesienią ryby muszą rywalizować z grzybami. Ten sezon był bardzo owocny. Późną jesienią ruszam na jedyną w tym roku nocną zasiadkę karpiową na komercji. Nie udaje się złowić karpia, ale wyciągam dwa ładne jesiotry. W październiku już mocno szukam drapieżników. Weekendowe próby w dzień najsłabsze od lat, ale oprócz kilku krótkich ryb, złowiłem szczupaka z gruntu i w nocy udało się zaliczyć niezłego sandacza na spinning. Trafiła się też przedziwna nocka, gdzie łowimy z ojcem trzy węgorze, choć już jedna sztuka w roku jest u nas wielką sensacją. W grudniu wymacałem miejsce i porę. W śnieżycy i mrozie złowiłem dwa ładne sandacze i dwa kolejne zmarnowałem. Niestety w trzecim dniu łowienia lód ściął wodę i już nie odpuścił do końca roku. Reszta grudnia to już nierówna walka z zimą i poszukiwanie kawałka wody, niestety oprócz fajnych widoczków już bez efektu. Plany na 2023 rok. Mam nadzieję, że złapie w styczniu lód i pierwszy raz od dwóch lat będzie można połowić z lodu. Potem będzie kilka tygodni z białą rybą i karpikami. Wiosną chciałbym więcej czasu poświęcić łowieniu na muchę. W maju spróbować złowienia większego karpia i amura na moim łowisku. Być może uda się wybrać na belonę. Czerwiec- już zapowiedziałem w domu, że nie ma mnie po prostu w domu w tym czasie. Mam zamiar od samego początku stawiać zrywki na suma, chciałbym też w tym roku nauczyć się łowić wertykalnie i powierzchniowo. Całe lato upłynie z sumami z przerwą na wczasy, choć nie wiem czy w tym roku w Chorwacji czy innym kraju. Mój cichy cel na ten rok- to nowa życiówka suma. Początek jesieni chciałbym min. ze 3 razy pojechać na komercję i spróbować pobić życiówkę karpia, choć pewnie będzie ciężko (21 kg). Później to już wiadomo drapieżniki aż do Sylwestra. A jak tam u Was minął sezon? Co planujecie w 2023 roku?
    1 punkt
  5. Moje plany na sezon 2023 to złowić szczupaka metrówę. Ponieważ lubię utrudniać sobie życie chcę to zrobić na PZW
    1 punkt
  6. Musiało być zimno skoro tak późno pojawiły się u mnie ryby. Albo ganiałem za okoniami i dlatego nie mam nic w albumie. Pierwsze klenie udokumentowane zdjęciami pojawiły się od 23 lutego. I w dodatku złowione w nocnej porze na spinning. Gdy nie mam parcia na coś większego, to kręcę się przy rzece Ślęzie we Wrocławiu. W marcu zacząłem zaglądać na Odrę naprzemiennie, ze spinningiem i drgającą szczytówką. Początek był obiecujący. Przy kleniach można było spodziewać się dużej płoci lub wyrośniętego krąpia. Z każdym następnym wyjściem było tylko gorzej. Poprawiło się, dopiero gdy zmieniłem miejsca i przynęty. Wpierw pojawiły się klenie po zmroku. W dzień wybierałem się ze smużakami, nie nurkującymi, tylko typowymi powierzchniowymi woblerami imitującymi owady. Klenie dobrze reagowały, gdy był spełniony warunek. Trzeba było prowadzić smużaki blisko brzegu lub tuż przy szczycie ostrogi. Wystarczyło przesadzić o metr i po zawodach. Nie ukrywam, że do tych przyjemnych wspomnień mocno przyczyniły się wszelkiej maści woblery Lovec Rapy. W maju postanowiłem skoncentrować się na okoniach. I to był dobry pomysł. Nie miałem w dalszej części roku już tak dobrych wyników z pasiakami. Kolejny raz przekonałem się, że łowienie okoni najlepiej mi wychodzi z popperami i woblerami o pracy „walk the dog”. Był tygodniowy przerywnik, gdy wstrzeliłem się w bardzo dobre brania kleni na poppery. Miały być okonie, ale klenie w tym czasie zaszalały. Przy okazji mogłem mieć kilka fajnych boleni. Wkradły się błędy i skończyło skromnie. W tym czasie najlepiej łowiło mi się swoimi popperami struganymi z lipy. Z czerwcem mam odwieczny problem. Niby można na wiele sobie pozwolić, ale to nie jest takie proste. Przynajmniej u mnie. W zależności od pogody pewne rzeczy przyspieszają albo się opóźniają. Pod koniec czerwca zacząłem łowić na przynęty, które ostatnio dają mi największą frajdę. Nie ukrywam, że przy tym zacząłem łowić największe ryby w swojej karierze. Do tej pory nie nastawiałem się świadomie na sumy. Były to nieśmiałe podchody i badanie, jak to będzie. Udało się w stu procentach. Jest oczywiście niedosyt. Sporo się działo. Gdyby nie zatrucie Odry i wprowadzony zakaz, to kilka ryb jeszcze bym złowił. Jestem i tak zadowolony, bo łowiąc z brzegu, prawie za każdym wyjściem miałem akcje. Martwi mnie inna rzecz, że jest ich tyle na tak krótkim odcinku. A nie tylko ja miałem z nimi tak często spotkania. Co można pomyśleć? A to, że tam odbywa się rok w rok wielka wyżerka przez sumy. Musi być ich tam zatrzęsienie. Jakie przynęty w tym czasie latały do wody? Wszelkiej maści crawlery. Im więcej wyglądem wzbudzały uśmiech, tym bardziej nachodziła mnie ochota nimi łowić i wprawiać w osłupienie niedowiarków. Od października skoncentrowałem się na sandaczach. I to był wielki błąd z mojej strony. Poniosłem największą porażkę w swojej karierze. Łowiłem sporo krótkich, ale wymiarowych złowiłem tylko 1 sztukę. W chwilach rozpaczy ratowałem się jakby przyłowami. W podświadomości liczyłem na nie i trochę stylem łowienia prowokowałem takie sytuacje, ale wracając ponownie do łowienia sandaczy, kończyło się niepowodzeniami. W największym skrócie to ciekawe miesiące miałem od marca do końca lipca. O pozostałych wolałbym zapomnieć. Jakie plany? Zgodnie z kalendarzem. Na początek trochę poganiam za okoniami i kleniem. Cały maj chciałbym poświęcić okoniom. W zależności od sytuacji i warunków pogodowych w czerwcu będę rozglądał się za sumami. Czy to będzie od połowy miesiąca, czy pod koniec, to się okaże. Kolejne miesiące, maksymalnie do połowy września, będą podporządkowane sumom. Październik, listopad i grudzień, to wielka niewiadoma. Po tym, co przeżyłem w poprzednim sezonie, może podejmę decyzję i zrezygnuję całkowicie z uganiania się za sandaczami. Pomyślałem, żeby spróbować złowić jakieś szczupaki i bolenie. Grudzień zaś zostawić wyłącznie na sandacze lub okonie.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.